The Centennial Case: A Shijima Story - recenzja i opinia o grze [PC, PS4, PS5, Switch]. Square Enix zaskoczyło
SquareEnix, czyli dawny Squaresoft, był w czasach pierwszego PlayStation synonimem najwyższej jakości oraz oryginalności. Firma nie bała się inwestowania w nowe marki, które szybko stawały się hitami. Obecnie jest to niestety wyjątek nie reguła. I właśnie takim wyjątkiem jest The Centennial Case: A Shijima Story.
Wróćmy na chwilę do lat 90. Choć osobiście posiadałem Segę MegaDrive, nigdy nie dorobiłem się przystawki CD, a co za tym idzie, moda na gry, które były tak naprawdę interaktywnymi filmami mnie osobiście ominęła. W Ameryce ten gatunek wpisał się jednak dość mocno w historię branży, choć niekoniecznie pozytywnie, bo wiele z tych gier oferowało żenujący poziom zarówno efektów specjalnych jak i gry aktorskiej. A wiecie, że na rynek trafiły nawet konsole z nośnikiem w postaci kaset VHS, na których filmowe tytuły były praktycznie jedynymi produkcjami? Jeśli mnie pamięć nie myli, mój pierwszy kontakt z tego rodzaju tytułami miałem dopiero na pierwszym PlayStation, gdzie bawiłem się znakomicie przy The X Files wydanym bodajże na 4 płytach CD. Płytach wypełnionych filmami z prawdziwymi aktorami, w tym również serialowymi Mulderem i Scully.
The Centennial Case: A Shijima – mordercza dynastia
Obecnie filmowość jest wpisana w wiele produkcji, choćby takich jak Heavy Rain, Until Dawn czy The Quarry. Ale to nieco inna para kaloszy. Interaktywne filmy z prawdziwymi aktorami, mimo kilku prób na współczesnych konsolach, niespecjalnie do siebie przekonywały. Recenzowane The Centennial Case: A Shijima Story jest tutaj światełkiem w tunelu. Wydawcą gry jest Square Enix, ale za produkcję odpowiada studio h.a.n.d., które ma na swoim koncie choćby takie tytuły jak Kingdom Hearts: 358/2 Days czy Neo: The World Ends with You, gdzie historia również odgrywa ważną rolę. I w The Centennial Case: A Shijima Story fabuła jest zdecydowanie najmocniejszym elementem gry. Gracz wciela się w Harukę Kagami, znaną i szanowaną autorkę kryminałów, dla której scenariusz napisze tym razem życie.
Do dziewczyny zgłasza się naukowiec, Eiji Shijima, który prosi ją o pomoc w śledztwie związanym z mroczną historią jego rodziny. Haruka zostanie teoretycznie zatrudniona do tego, by opisać odbywającą się raz na 100 lat sukcesję zamożnego rodu, ale tak naprawdę sprawa szybko skieruje się w stronę dochodzenia mającego ma celu zbadanie tożsamości szkieletu znalezionego na terenie posiadłości Shijimów, niewyjaśnionych morderstw na przestrzeni wielu lat oraz istnienia Owocu Młodości. Ten przodkom Eijiego pozwalał rzekomo powtrzymać proces starzenia. Sprawa jest wielowątkowa i wielopokoleniowa, dlatego podczas gry będziemy przenosić się choćby do lat 20 i 70 ubiegłego wieku czemu towarzyszą piękne plenery i zdjęcia archiwalne. Zastosowano tu ciekawy zabieg, bowiem Haruka badając sprawy sprzed lat, przypisuje wygląd postaci do ludzi, których zna we współczesnych czasach, choćby do Akari, jej asystentki. Tym samy twórcy The Centennial Case: A Shijima Story mogli zaoszczędzić na aktorach, bo ci wcielają się po prostu w różne role na przestrzeni kolejnych dekad.
I co dużo mówić - składająca się z kilku rozdziałów historia The Centennial Case: A Shijima Story, gdzie badamy kolejne morderstwa, mimo wykorzystywania tych samych aktorów została napisana naprawdę dobrze. Praktycznie wszystkie role są nieźle zagrane, i poza kilkoma wyjątkami nie czuć tu sztuczności, drętwości i niskiego budżetu. Ujęcia pokazujące aktorów w różnych epokach nakręcono ze smakiem doskonale operując kolejnymi ujęciami, więc równie dobrze można by z tego zrobić serial telewizyjny. Choć warto mieć na uwadze, że to "azjatyckie kino", gdzie gra aktorska ma pewną manierę, typową dla tego regionu ekspresję, która nie każdemu pozwoli wczuć się w klimat opowieści. Japońskie imiona i nazwiska mogą też sprawiać niektórym problem w zapamiętaniu danych postaci i kojarzeniu faktów, trzeba po prostu lubić ten "gatunek" kinematografii. Jedyne czego trzeba unikać, to angielski dubbing, bo ten niestety momentami razi nie tylko specyficzną manierą, ale również brakiem synchronizacji głosów z ruchami ust bohaterów. Często emocje w barwie głosu nijak mają się do tego, co dzieje się na ekranie, więc zdecydowanie polecam grać z japońskimi, oryginalnymi głosami i angielskimi napisami (niestety polskich zabrakło), nawet jeśli tekst jest trochę za mały i nie da się powiększyć czcionki. A szkoda, bo zastosowano tu specyficzny font, który nie zawsze jest czytelny, a dodanie tła do napisów niewiele zmienia.
The Centennial Case: A Shijima - Moc dedukcji i wyobraźni
Jak już wspomniałem w recenzji, The Centennial Case: A Shijima Story to gra FMV, więc sporo czasu spędzimy na oglądaniu scen z aktorami. W pierwszej fazie każdego ze śledztw poznajemy bohaterów nowego rozdziału, chłoniemy historię i dowiadujemy się jakie relacje łączą poszczególnych bohaterów. Oczywiście wcześniej czy później dochodzi do zbrodni, a naszym zadaniem jest szukanie poszlak, wskazówek, rozmowa ze świadkami i potencjalnym mordercą. Praktycznie każdą scenę można zastopować, przewinąć, szukając ikonek sygnalizujących poszlaki. W trakcie niektórych sekwencji FMV pojawiają się nawet opcje dialogowe (na szczęście bez irytującej presji czasu), więc teoretycznie można wpłynąć na rozmówcę by uzyskać nowe dowody i informacje, w praktyce jednak gra jest liniowa a wybory dość iluzoryczne. Gdy mamy już wystarczająco dużo wskazówek przechodzimy do kolejnej fazy, gdzie niczym w Sherlocku Holmesie, Kagami przenosi się do swojego "Pałacu umysłu". W swojej wyobraźni tworzy swoisty tor, na którym znajdują się czerwone, sześciokątne kafelki z pytaniami. I do tych pytań musimy dopasować złote sześciokąty z zebranymi wskazówkami.
Czyli dla przykładu - dostajemy pytanie "jakie było narzędzie zbrodni", i musimy dopasować do tego zebrane poszlaki. Czasami trzeba trochę pogłówkować, ale do pytań i odpowiedzi przypisane są swoiste symbole, więc wyzwanie jest w sumie niewielkie. Należy pamiętać, że w każdej chwili możemy przywołać opisy postaci, relacji łączących bohaterów, znalezione poszlaki czy upewnić się co do naszych przekonań przeskakując pomiędzy scenami. Gdy już połączymy pytania ze wskazówkami, tworzą się sześciokąty hipotez. Gdy już mamy ich dużo w kolejnej fazie - konkluzji - przesłuchujemy podejrzanych stawiając im zarzuty, co pozwala otworzyć nowe sześciokąty na naszym „drzewku" powiązań dążące do zamknięcia sprawy. Postawione w stan oskarżenia postacie mogą zakwestionować dowody, albo zmienić narrację zrzucając winę na kogoś innego, więc trzeba wówczas wykazać się spostrzegawczością i dobrą analiza faktów, by wybrać właściwe opcje dialogowe. Obecny w The Centennial Case: A Shijima Story mechanizm cofania i przyspieszania scenek jest w tym wypadku bardzo pomocny.
The Centennial Case: A Shijima - Game Over? No nie do końca
Czy w The Centennial Case: A Shijima Story można "przegrać"? Jasne, nie każda postawiona przez nas hipoteza jest prawidłowa, niektóre oskarżenia mogą okazać się fałszywe, bo gra podrzuca również ślepe tropy, nie ma jednak żadnej bolesnej kary poza oceną za przebieg śledztwa, która może nam po prostu wejść na ambicję. W przypadku błędu (im więcej ich popełnimy tym gorsza nota) pojawi się stosowna scenka pokazująca nasze potknięcie (czasami celowo robiłem błędy, oskarżając niewinne osoby, by zobaczyć ich reakcję), a następnie możemy przenieść się ponownie po poprzedniej fazy, gdzie będziemy musieli dokonać innych wyborów. Takie powtarzanie w przypadku niepowodzenia jest momentami dość meczące, ale bawić możemy się do skutku metodą prób i błędów. Nie zmienimy więc w żaden sposób biegu tej historii. Czasami zdarzały się pewne błędy logiczne, pojawiały się wnioski, które nie wynikały ze śledztwa, aby nieco utrudnić nam rozwiązanie sprawy, co tyczy się również zaskakujących twistów fabularnych. Ostatecznie problemem może tu być tłumaczenie z japońskiego na angielski, ale tego nie byłem niestety w stanie zweryfikować. Nie jest to jednak wada, która odbierałaby satysfakcję z badania kolejnych poszlak i odkrywania kto zabił.
Trochę zamieszania jest w przypadku technicznych kwestii, bo choć gra została wydana na PS4, PC, Switcha i PS5, najlepszą wersją jest ta na najnowszą konsolę Sony. Powód jest prozaiczny - tylko edycja na PS5 oferuje wyświetlanie filmów w 4K, co przecież dla gry, gdzie głównie oglądamy kolejne sceny, jest kluczowe. Pozostałe wersje oferują obraz w rozdzielczości 1080p, nawet pecetowa, co jest dość zaskakujące. Oprawa graficzna menu oraz cały interfejs pasują do opowieści, choć początkowo mogą wydać się trochę zakręcone. Na pewno nawigacja lepiej sprawdzi się w przypadku klawiatury i myszki niż pada, ale nie jest to element źle zaprojektowany. Cieszy fakt, że mamy okazję zobaczyć na własne oczy wiele elementów wystroju wnętrz, ubrań i całych budynków z różnych epok, co dla fanów Kraju Kwitnącej Wiśni będzie wartością dodaną. Doskonale sprawuje się też muzyka, która w kluczowych momentach potrafi odpowiednio zbudować nastrój i nakręcić emocje.
Choć nie jest to tytuł idealny, to jeśli lubicie fabularne gry recenzowane tu The Centennial Case: A Shijima Story powinno trafić w Wasz gust. O ile oczywiście trawicie azjatyckie kino, bo to wbrew pozorom ważna kwestia wpływająca na odbiór gry. Historia nie jest jednowymiarowa, aktorzy dobrze wpasowują się w swoje role, czujemy, że mamy do czynienia z produktem nieźle nakręconym i obrobionym w postprodukcji. Sekcje, w których używamy mocy dedukcji mimo iż nie stanowią wielkiego wyzwania, potrafią przynieść satysfakcję z dobrze poprowadzonego śledztwa, a czas gry oscylujący w granicach nawet 15 godzin to w przypadku tego gatunku wręcz wzór do naśladowania. Oby więcej takich gier.
Ocena - recenzja gry The Centennial Case: A Shijima Story
Atuty
- Naprawdę wciągająca fabuła
- Wątki detektywistyczno-śledcze
- Niezła gra aktorska i podział na epoki
- Solidny czas gry
- 4K w wersji na PS5
- Realizacja godna nakręcenia serialu
Wady
- Segmenty z konkluzjami są zbyt proste
- Angielski dubbing
- Rzadko, ale czasami niektóre rozwiązania wątków są nielogicznie
- Brak możliwości zmiany rozmiaru napisów
- Specyficzne aktorstwo rodem z Azji nie każdemu przypadnie do gustu
Bardzo dobrze zrealizowana, fabularna produkcja, w której samej gry jest wprawdzie niewiele, ale tytuł pokazuje jak powinno się robić interaktywne filmy.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych