The Sims 4: Wilkołaki

The Sims 4: Wilkołaki – recenzja i opinia o DLC [PS4, XOne, PC]. Wilk wilkowi wilkiem…

Kajetan Węsierski | 19.06.2022, 13:00

Są na świecie takie zjawiska, którym wieszczy się koniec, a one - niezmącone atakami ze wszystkich stron - trzymają się bardzo dobrze i nie zamierzają odchodzić. Jednym z takich przykładów jest oczywiście The Sims 4, które kończy w tym roku ósme urodziny, a wciąż trzyma się bardzo dobrze. Cóż - produkcja od EA właśnie dostała kolejne rozszerzenie - The Sims 4: Wilkołaki

Dokładniej rzecz biorąc, mówimy tu o Pakiecie Rozgrywki numer 12. Warto bowiem zaznaczyć, że jeśli chodzi o DLC, w The Sims 4 dzielimy je na Dodatki, Pakiety Rozgrywki, Akcesoria oraz Kolekcje. Gdyby zebrać wszystkie do kupy, The Sims 4: Wilkołaki miałyby numer… 54. Jak więc widać, trochę już tego wydano, więc można z dużą pewnością napisać, iż Maxis ma w tym wszystkim sporo doświadczenia. 

Dalsza część tekstu pod wideo

A czy udało się je przełożyć na samą rozgrywkę także w tym przypadku? To chciałbym poruszyć w niniejszej recenzji. Postaram się Wam nakreślić, co właściwie dodaje do gry najnowsze DLC, jak udało się spełnić założenia i czy twórcy wyciągają wnioski. A wszystko sprowadzimy oczywiście do krótkiej odpowiedzi na pytanie, czy właściwie warto zainwestować w kolejne rozszerzenie do kultowego symulatora życia. 

The Sims 4: Wilkołaki recenzja - Zawyj do pełni księżyca 

Jeśli chodzi o najnowszy Pakiet Rozgrywki, to nie trzeba chyba zbyt wiele pisać na temat tego, czym on właściwie jest. Sama nazwa najlepiej to tłumaczy - wszystko kręci się wokół Wilkołaków. Jest to więc kolejne DLC z tych dodających nadprzyrodzone wątki do naszej zabawy. Tu mamy oczywiście możliwość transformacji w Wilkołaka, nieco nowych ciuchów oraz mebli, nowe miasto (do którego jeszcze wrócę), a także sporo elementów rozgrywki

The Sims 4: Wilkołaki - Transformacja

Zaczynając od końca - w recenzowanym The Sims 4: Wilkołaki punkty umiejętności działają bardzo podobnie do tych, które dostaliśmy przy okazji The Sims 4: Zostań Gwiazdą. Za wykonywanie konkretnych wilkołaczych czynności dostajemy punkty, które następnie możemy wydawać w specjalnym sklepie, aby nabywać bonusowe umiejętności (jak na przykład spanie na podłodze czy chodzenie na łowy). 

Mało Wam fantasty? Warto więc dodać, że pojawia się tu także opcja odblokowywania uśpionych umiejętności, ale tylko po spełnieniu konkretnego warunku. Jeśli chcemy - dla przykładu - czytać starożytne zapiski wilkołaków, musimy zdobyć „Księżycowe Objawienie”, którego nauczymy się poprzez czytanie książek związanych z tymi mitycznymi bestiami. Stosunkowo poboczny, ale ciekawy element rozgrywki.

Innym intrygującym elementem są także temperamenty, które sprawiają, że każdy wilkołak w recenzowanym The Sims 4: Wilkołaki jest na swój sposób unikalny. Wraz z kolejnymi poziomami przemiany, nasz sim zdobywa rzeczone temperament, które działają niczym podpowiedzi, co u danego stworzenia najbardziej wpływa na stopień furii. To natomiast w konsekwencji przyspiesza niekontrolowaną transformację. Mamy więc kolejny aspekt, który dodaje temu wszystkiemu odpowiedniej enigmatyczności. 

The Sims 4: Wilkołaki recenzja - Strach czy zażenowanie?

Najwięcej kontrowersji, gdy pierwszy raz zaprezentowano zwiastun, zrodził oczywiście wygląd wilkołaków. Początkowo byłem nim serio zażenowany. Nie wiem, czy oglądaliście anime „Beastars”, ale ten model wizualny bestii przypominał mi Legosiego ze wspomnianej serii. Był bardzo komiksowy, nieco zbyt cukierkowy i taki jakby… No, wcale nie straszył (subiektywnie - w poprzednich odsłonach gry było to lepiej zrealizowane). 

The Sims 4: Wilkołaki - Wilkołak

Będąc jednak szczerym, po dużym kontakcie dało się przyzwyczaić. W gruncie rzeczy wpasowuje się swoją warstwą graficzną w The Sims 4, a to sprawia, że szybko zapominamy o tym, iż nie wywołuje ciarek na plecach w momencie pojawiania się. No i jest po prostu solidnie zrealizowany. Widać, że deweloperzy przyłożyli się bardzo mocno do animacji zachowań, albowiem ruchy oraz dźwięki są rzeczywiście realistyczne (moje koty były niekiedy przerażone, gdy słyszały wycie). 

Nieźle wypadają też nowe elementy trybu CAS oraz budowania. Mamy oczywiście sporo rzeczy związanych z wilkołakami i klimatami życia w lesie (podarte spodnie, zabrudzone koszulki itd), ale - co pozytywnie zaskakujące - pojawiły się także ciuchy, które można spokojnie wykorzystać w rozgrywce bez wątków fantasy. Jeśli chodzi natomiast o budowanie i kupowanie - tu jest mniej uniwersalnie - obiekty opracowane wyłącznie z myślą o pakiecie. 

Szczegóły samych elementów są jednak dalej na duży plus. Kilka ostatnich miesięcy to ogromny nacisk na mniejsze elementy i za to po prostu trzeba ekipę twórców pochwalić. Maxis kontynuuje w recenzowanym The Sims 4: Wilkołaki swoje przywiązanie do detali, wychodząc z założenia, że to one, gdy zbierze się je do kupy, budują ogólny obraz produkcji. 

The Sims 4: Wilkołaki recenzja - Mało, ale klimatycznie...

Wspomniałem, że przejdziemy jeszcze do nowego miasta i przyszedł na to czas. Kolejny element mapy to dla mnie zawsze spore wydarzenie, albowiem uwielbiam odkrywać małe smaczki, które pozostawili twórcy, albo po prostu chłonąć atmosferę otaczającego miejsca. Tym razem deweloperzy rzucają nas do miasta pod jakże wymowną nazwą - Moonwood Mill. Znajdziemy tam dwie parcele publiczne (bar oraz bibliotekę), jedną pustą parcelę mieszkalną, dom startowy i jeden dom zajęty przez pewną rodzinkę. 

The Sims 4: Wilkołaki - Moonwood Mill

Samo otoczenie nie jest podzielone na pomniejsze segmenty, więc można się po nim swobodnie poruszać. To zawsze jest ogromnym plusem, albowiem często mi tego brakuje, gdy zamykają nas po prostu na swego rodzaju planszach. Niestety jest też minus The Sims 4: Wilkołaki, którym niewątpliwie jest liczba parcel, choć jak na Pakiet Rozgrywki nie ma tragedii. 

Pod względem klimatu oraz nacisku na leśne otoczenie, wszystko bardzo przypomina Granitowe Kaskady, które fani powinni doskonale kojarzyć. Rzeczywiście jest tu „wilkołaczo” (pokuszę się o słowotwórstwo) i cały czas czuć, że w powietrzu krąży coś nadnaturalnego. Można się wciągnąć, więc mnie to kupiło. 

The Sims 4: Wilkołaki recenzja - Podsumowując… 

Jest naprawdę fajnie. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, iż zabawa przy okazji tego Pakietu Rozgrywki będzie tak wciągająca. Jest to jednak jedno z tych rozszerzeń, gdzie im dłużej spędza się czas, tym jest po prostu lepiej. Z każdą kolejną godziną ocena końcowa dla recenzowanego The Sims 4: Wilkołaki rosła, bo cały czas było coś nowego, co można było poznawać i kolejne elementy pogłębiające doznania. 

The Sims 4: Wilkołaki - Sztama

Wobec Maxis można wysuwać naprawdę sporo przeróżnych form krytyki i nie ma wątpliwości, że liczba DLC oraz ich skonkretyzowanie nie każdemu można odpowiadać. Niemniej, trzeba im oddać jedno - w ostatnich latach zrobili duży postęp, jeśli chodzi o podejście do detali. Przykuwają dużo większą uwagę do najmniejszych elementów i sprawia to, że wszystko jest znacznie bardziej dopracowane. 

Tak jest również w Pakiecie Rozgrywki, który mogłem dla Was zrecenzować. Jest naprawdę dobrze, wiele się dzieje i jeśli tylko jesteście fanami klimatu fantasty, a szczególnie wilkołaków, sięgajcie po tę pozycję bez zastanowienia. Dostaliśmy wiele do zrobienia, wszystko ma odpowiednią atmosferę, a pomimo kilku mniejszych niedociągnięć, widać tu naprawdę sporo pracy. Oby tak dalej, EA! 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Sims 4.

Ocena - recenzja gry The Sims 4

Atuty

  • Nowe miasto ma otwarty charakter
  • Moonwood Mill wręcz ocieka klimatem
  • Zaimplementowano wpływ faz księżyca na Simów
  • Ubrania oraz elementy budowlane są naprawdę jakościowe
  • Każdy wilkołak jest na swój sposób unikalny

Wady

  • Bardzo mało działek budowlanych
  • Stosunkowo niewiele uniwersalnych elementów
  • Wilkołaki nie są tak przerażające, jak dawniej

The Sims 4: Wilkołaki to kolejny pakiet rozgrywki do głośnej produkcji, który skupia się na elementach fantastycznych. Jest bez wątpienia jednym z lepszych w tej kategorii i trzeba przyznać, że choć powinniśmy być już u zmierzchu tej odsłon serii, to po twórcach widać coraz większy nacisk na detale i przywiązanie uwagi do najdrobniejszych elementów. A to skutkuje - jest naprawdę dobrze!
Graliśmy na: PC

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper