Capitani (2022) – recenzja 2. i opinia o sezonie serialu [Netflix]. Nocne kluby, narkotyki i... były policjant
Więzienie hartuje – tym bardziej jeżeli wcześniej pracowało się jako funkcjonariusz policji. Luc Capitani wychodzi jednak na wolność i próbuje ułożyć sobie życie na nowo, od początku wplątując się w jeszcze większe kłopoty. O tej lipcowej premierze Netflixa nie było zbyt głośno, a szkoda, bo „Capitani” to całkiem przystępny serial rozwijany obecnie przez streamingową platformę. Zapraszam do recenzji 2 sezonu produkcji.
Wydaje się, że o śledztwie dotyczącym śmierci nastolatki pochodzącej z małej miejscowości nikt już nie pamięta. Luc próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a ostatnie miesiące go nie oszczędzały – za dawne sprawki przyszło mu zapłacić wysoką cenę, po jego policyjnej karierze zostało tylko gorzkie wspomnienie i przypięta łatka mordercy. Czy wnikliwy śledczy ma szansę odzyskać dobre imię i stanąć twarzą w twarz z przeszłością? Wizyta seksworkerki w jego mieszkaniu zdaje się o tym definitywnie zaprzeczać.
Capitani (2022) – recenzja 2. sezonu serialu [Netflix]. Z deszczu pod rynnę
Luc Capitani nie pracuje już w luksemburskiej policji, a „zajmuje się problematycznymi sprawami” na zlecenie. Któregoś dnia w jego drzwiach staje Bianca Petrova, świadcząca usługi seksualne dziewczyna, która szuka koleżanki. Jej zaginięcie jest owiane tajemnicą, jednak kiedy w pobliskim lasku znalezione zostaje pierwsze ciało, a zebrane dowody wskazują na rytualny obrzęd, sprawa coraz bardziej się komplikuje. W tej układance nie chodzi tylko o pracownice seksualne, ale o układy wśród właścicieli klubów nocnych – były inspektor zostaje zaproszony do współpracy z Valentiną Dragą, trzymającą w ryzach część luksemburskiego półświatka. Jednocześnie oddział specjalny ds. narkotyków obserwuje Nigeryjczyków pracujących na ulicach. W skład zespołu wchodzi nikt inny jak Elsa Ley, zdolna policjantka z Manscheid.
Twórcy podążają ścieżką dokładnie wytyczoną w pierwszym sezonie – przynajmniej jeżeli bierzemy pod uwagę podział na odcinki oraz budowę serialu, dlatego też przed nami po raz kolejny 12 epizodów trwających około 30 minut każdy. Recenzowany 2 sezon „Capitani” przynosi jednak całkowicie inną fabułę, diametralnie różniącą się od wydarzeń rozgrywających się w małym miasteczku. Główny bohater ląduje w samym sercu Luksemburga w zdegenerowanej dzielnicy Gare, gdzie Nigeryjczycy handlują narkotykami niemal na każdym kroku, a nocne życie miasta jest zdominowane przez kluby oferujące oprócz striptizu wiele wysublimowanych, fizycznych uciech. W mieście rządzą Valentina Draga – trzymająca na krótkiej smyczy nieco nierozgarniętego synalka szefowa jednego z przybytków – bezwzględny Gibbes Koenig, którego miejsce powoli przejmuje syn, oraz jeszcze jeden typ zarządzający klubem Blue Diamond. Z każdym kolejnym dniem swojego prywatnego śledztwa Luc coraz mocniej wnika w ten biznes, zyskuje zaufanie Dragi, jednocześnie nie stroniąc od kolejnych kłopotów.
Prezentacja głównego bohatera bardzo się zmieniła. Inspektor Capitani nie jest bohaterem, któremu od początku do końca kibicujemy – jest powściągliwy w wyrażaniu emocji, nieco gburowaty i nie patyczkuje się z ludźmi, z którymi ma właśnie do czynienia. Wkroczenie w półświatek przestępców w zupełności tego nie zmienia, a mężczyzna wydaje się doskonale wprawiony w bojach – co może stanowić pewien dysonans do jego kreacji we wcześniejszych odcinkach, kiedy stał na straży prawa. Dlaczego były policjant z taką łatwością wkracza w świat właścicieli klubów nocnych, pracownic seksualnych czy handlarzy narkotyków? Jego motywy początkowo budzą spore zaciekawienie, ale zbyt dobrze „nie grają” z wcześniejszymi założeniami. "Jestem nałogowym manipulantem" - przyznaje w którymś momencie, kiedy nie wszystkie sprawy idą po jego myśli. Scenarzyści jednak dość szybko dają nam poznać szczegóły intrygi, która stoi za jego niezrozumiałym zachowaniem. Obserwujemy już nie tylko faceta z problemami, który nie potrafi poradzić sobie ze stratą ukochanej osoby i toksyczną relacją, jaka odcisnęła na jego życiu ogromne piętno. Nie raz, nie dwa do głosu dochodzi koszmar z czasu pobytu w więzieniu, używki i działania niezgodne z podstawowymi zasadami. Choć wydaje się, że ten etap w życiu Luc ma dawno za sobą, przeszłość ponownie dojdzie do głosu – i to w najmniej oczekiwanym momencie. Wcielający się w postać Luc Schiltz jest bardzo przekonujący w trakcie pracy – śmiało mogę określić, że on oraz Sophie Mousel (serialowa Elsa Ley) to najjaśniejsze punkty obsady.
Capitani (2022) – recenzja 2. sezonu serialu [Netflix]. Wszystko zgodnie z planem
W gruncie rzeczy reszta zespołu recenzowanego „Capitani” spisuje się całkiem przyzwoicie, choć od początku do końca czuje się, że nie jest to produkcja o zbyt dużym budżecie. Poziom aktorstwa współgra z nieco stereotypowym scenariuszem, lecz jak na serial przystało jest naprawdę dobrze. Pewne zastrzeżenia mam do pomysłu na pokazanie Valentiny Dragi, która wydaje mi się wręcz karykaturalną postacią. Sposób przedstawienia właścicielki nocnego klubu niczym femme fatale, u boku której stoi odziany w bluzę dresową, narwany synalek, nieco nie pasuje do całego klimatu pozycji – tymczasem szczegóły dotyczące jej życia sugerują, że mamy do czynienia z bezwzględną i przebiegłą osobą, która po trupach prze do przodu i pragnie zemsty.
„Capitani” to serial dobrze zrealizowany, typowy średniak, którego scenariusz kolejny raz porusza wiele różnorodnych wątków, a odcinki mijają niezwykle szybko. Nie oznacza to jednak, że ekipa reżysera Christophe'a Wagnera nie uniknęła kilku trudności, których doświadczyliśmy również w pierwszym sezonie. Luksemburska produkcja dostępna na Netflixie czasami traci swoje tempo, rozmienia się na drobne, dokładając do historii niezbyt ważne wątki, bez których moglibyśmy się obejść. Oczywiście, dzięki przyjętej koncepcji mamy poczucie nie tylko pewnego chaosu, ale również dokładniejszego zagłębienia się w fabułę, co tylko potwierdza, że twórcy kontynuują przyjętą koncepcję, otrzymując przyzwoity efekt – szkoda, że 2 sezon pozbawiony został niepokojącej atmosfery, atutu wcześniejszych odcinków. Na docenienie zasługuje jednakże fakt, że podczas oglądania serialu usłyszymy oryginalny język luksemburski.
Jeżeli pierwszy sezon „Capitaniego” przypadł Wam do gustu, jak najbardziej polecam sprawdzić najnowsze epizody. Historia jest całkiem ciekawa, opracowana dość zręcznie, realia nocnego życia nie kradną show, a opowieść przede wszystkim koncentruje się na poczynaniach byłego inspektora, który wplątuje się w następne kłopoty. Capitani nie jest postacią jednorodną i charyzmatyczną, dlatego nie każdego urzekną jego przygody. Netflix ma w swoim portfolio szereg mocniejszych kryminałów czy thrillerów, lecz w wolnym czasie luksemburski serial można jak najbardziej sprawdzić.
Atuty
- Całkowita zmiana miejsca wydarzeń
- Scenarzyści rozwinęli wiele wątków,...
- Przedstawienie niezwykle skomplikowanej sytuacji głównego bohatera
Wady
- Nieco stereotypowi bohaterzy
- … lecz część z nich jest nieco zbędna
- Serial stracił niepokojący klimat pierwszego sezonu
„Capitani” w drugim sezonie zabiera nas do zupełnie innej części Luksemburga, przedstawiając mroczniejszą stronę miasta. Fabuła poprowadzona została całkiem solidnie, choć nie spodziewajmy się wodotrysków – to serial ze średniej półki, który pomimo wszystko bardzo przyjemnie się ogląda.
Przeczytaj również
Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych