Niewiniątka (2021) – recenzja, opinia o filmie [M2 Films]. Dziecięca wrażliwość podkręcona o supermoce
Kilkuletnia Ida i jej autystyczna siostra Anna przeprowadzają się do małego miasteczka gdzieś w Norwegii. Zauważają, że zarówno one, jak i inne miejscowe dzieci, mają specjalne moce, które choć początkowo zabawne, mogą potencjalnie być niebezpieczne.
Przyznam, że słyszałem co nieco o dzisiejszym filmie jeszcze przed seansem. Facebook podrzucił mi kilka opinii znajomych, z których każda kolejna była bardziej pochlebna od poprzedniej. Do kina wybrałem się więc gotów na horror, grozę i stany depresyjne, cały spięty i podekscytowany. Dobrze, że wybrałem się w ciągu dnia, a nie na jakiś wieczorny seans. Nie dlatego, że bałbym się wracać do domu, ale ponieważ istniałoby ryzyko, że zasnę w fotelu.
Niewiniątka (2021) – recenzja filmu [M2 Films]. Dzieci ze specjalnymi zdolnościami
Fabuła filmu rozwija koncepcję naruszoną już w „Thelmie” z 2017 roku, filmie wyreżyserowanym przez Joachima Triera, a napisanym do spółki z Trierem właśnie przez reżysera i scenarzystę dzisiejszego filmu w jednej osobie, Eskila Vogta. Co by było, gdyby człowiek posiadał nadprzyrodzone, psychokinetyczne moce? A co by było, gdyby tym człowiekiem było dziecko?
Ida i Anna poznają w nowej okolicy Bena i Aishę, dzieci, które potrafią robić rzeczy takie jak poruszanie przedmiotami na odległość, albo czytanie w myślach. Ida jest zafascynowana mocami nowych znajomych, a i autystyczna Anna, która od pewnego czasu zatraciła zdolność komunikowania się z zewnętrznym światem, dzięki mocom i zachętom Aishy wypowiada pierwsze od dawna słowa. Lecz moce dzieciaków mają również bardziej złowieszczą stronę, którą najlepiej widać wtedy, kiedy cała grupa bawi się razem, a to dlatego, że ich zdolności zdają się mieć wtedy większą moc. Ben nie tylko przenosi przedmioty, ale potrafi też złamać patyk, gałąź... kość. Moce dzieci rozwijają się na przestrzeni całego filmu, a to, co zaczęło się jako niewinna zabawa, staje się ostatecznie śmiertelnym zagrożeniem.
Dorośli są w filmie Vogta jedynie dodatkiem. Nieobecnymi, niesłuchającymi swoich dzieci, wiecznie zajętymi posągami. To właśnie między innymi przez tę ich obojętność dzieciaki urządzają sobie progresywnie coraz bardziej niebezpieczne zabawy. Anna, ze względu na swoją chorobę dostaje od mamy znacznie więcej uwagi, niż Ida, przez co kilkuletnia dziewczynka staje się zazdrosna. Potrafi wręcz złośliwie szczypać ją, wiedząc, że ta i tak w żaden sposób nie zareaguje. To tylko pierwszy przykład typowo dziecięcego zachowania, wynikającej z niewiedzy i braku doświadczenia agresji. Później do podobnych zachowań zacznie dochodzić przy użyciu zdolności dzieciaków.
Niewiniątka (2021) – recenzja filmu [M2 Films]. Niepokojący, ale rozwleczony klimat
Postacią kluczową dla całej historii jest Ben. Odtrącony przez rówieśników ze względu na kolor skóry i włosów chłopiec, który nawet w domu nie zaznaje odrobiny ukojenia, jako że jego mama niemalże go nie dostrzega, wiecznie czymś zajęta. Staje się więc odludkiem, przyjaźniącym się tylko z resztą głównych bohaterów, skłonnym do aktów agresji, której – raz jeszcze – nie potrafi jeszcze dobrze zrozumieć. Dla kilkuletnich umysłów koncepcje dobra i zła, złośliwości i niewinności, krzywdy i odbierania życia są jedynie frazami, mgliście jedynie przedstawionymi przez rodziców, choć w przypadku Bena pewnie nawet i nie aż tyle.
Nietrudno zauważyć, że te niesamowite zdolności bohaterów służą jedynie uwypukleniu dziecięcych zachowań, które spotkać można wszędzie na świecie. Dodanie im mocy sprawia tylko, że są wyraźniejsze, bardziej przerażające, ale masa dzieci – tych zaniedbanych, ale również i pochodzących z dobrych domów – bawi się w podobny sposób nawet w dzisiejszych czasach. Młodzi aktorzy wypadają całkiem nieźle w swoich rolach, choć prawda jest taka, że ciężko było tu coś zepsuć. To w większości po prostu bawiące się ze sobą dzieci, bardzo naturalne, podające raczej proste dialogi, wyraźnie okazujące radość, gniew – jak to dzieci.
Największym grzechem filmu Vogta jest jego tempo. Dobre pół filmu czekamy, aż zacznie się w nim coś dziać, a i kiedy scenariusz postanawia pokazać w końcu w kierunku czego zmierza, prawdziwie mocnych, klimatycznych scen jest raczej niewiele. Częściej towarzyszą nam długie ujęcia, zdawkowe konwersacje i poprawiająca ogół sytuacji muzyka autorstwa Pessiego Levanto. Bez jego niepokojących dźwięków zdecydowanie można by w trakcie usnąć i przegapić najlepsze momenty całego filmu. Podejrzewam, że odrobinę ciaśniejszy montaż pomógłby poprawić odbiór całego filmu. Nie ma tu materiału na dwie godziny, maksymalnie dziewięćdziesiąt minut.
Trzeba natomiast przyznać, że czysto wizualnie film prezentuje się pięknie. Dzierżący kamerę Sturla Brandth Grøvlen serwuje nam raz za razem pięknie dobrane kadry, długie przejścia, intrygujące obrazy, wykorzystując, czasem w przewrotny sposób, piękno okolicy i słoneczną, letnią pogodę. Nawet coś tak z pozoru prostego jak blok mieszkaniowy w oku jego kamery zdaje się być mroczny i niepokojący, co wyraźnie kontrastuje z pięknem okolicznych lasów i niewielkich, malowniczych dróg. Reżyser wie również, że nasza wyobraźnia zawsze da radę przestraszyć nas nawet bardziej, niż cokolwiek byśmy zobaczyli na ekranie, więc często jedynie słyszymy co się dzieje, albo widzimy pokłosie niepokojących wydarzeń.
„Niewiniątka” to ciekawy koncepcyjnie, pięknie nakręcony i nieźle zagrany film, który ostatecznie jednak nie jest w żaden sposób straszny. Niepokojący? Zdecydowanie. Ale nie straszny. Do tego jest zwyczajnie za długi, przez co w trakcie seansu do głowy widza wkrada się nuda. To jeden z tych popularnych w dzisiejszych czasach filmów „posthorrorowych”, więc całość jest jedynie metaforą błagającą widza by ją zauważył i docenił. Bezpośrednio po seansie byłem srogo zawiedziony, ale przyznam, że w trakcie pisania, z każdym kolejnym akapitem zacząłem coraz bardziej go doceniać. Trzeba dać sobie po seansie czas na przemyślenie go. Tylko naprawdę mógłby być krótszy!
Atuty
- Piękne zdjęcia;
- Niepokojąca muzyka;
- Nieźli dziecięcy aktorzy;
- Ciekawa koncepcja, uwypuklająca istniejące w prawdziwym świecie problemy.
Wady
- Nieziemsko powolne tempo;
- Końcówka dewoluuje w bardziej szablonowy film;
- Fabularnie trochę pusty.
„Niewiniątka” to pięknie wyglądający i brzmiący film o urokach i niebezpieczeństwach wczesnego dzieciństwa. Ciekawy koncepcyjnie, ale ponadto raczej pusty i usypiająco powolny. Można obejrzeć, ale lepiej nie spodziewać się horroru dekady, bo grozy w nim tyle, co nic.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych