Soulstice - recenzja i opinia o grze [PS5, PS4, PC]. Gdyby Berserk i Claymore miały dziecko
Mam wrażenie, że w ostatnim czasie mamy zdecydowanie za mało slasherów. Wydaje się, że ten gatunek odszedł nieco w zapomnienie i dziś w dużej mierze możemy znaleźć przedstawicieli tego tytułu przede wszystkim wśród produkcji niezależnych. Niemniej, zdążają się czasem wyjątki i osobiście bardzo mocno ich wypatruję. A jednym z nich było Soulstice, które zamierzam dla Was zrecenzować.
Za ów tytuł odpowiada niewielkie Reply Game Studios, dla którego jest to projekt debiutancki. Mówimy więc o bardzo odważnej próbie - zwojowania nieco zastałej kategorii, która jednak ma za sobą lata na szczycie i wiele klasyków do dziś uważanych za jedne z największych dzieł, jakie powstały w ramach naszej ukochanej branży. Postanowili jednak zaryzykować i trzeba przyznać, że odwagi im nie brakowało.
Finalnym efektem długich prac (bo biorąc pod uwagę stan efektu końcowego, można śmiało założyć, że włożono tam naprawdę sporo wysiłku) jest slasher z elementami RPG, gdzie sterujemy bohaterką z perspektywy trzecioosobowej. Cóż, w zasadzie samo stwierdzenie, że w recenzowanym Soulstice sterujemy JEDNĄ bohaterką, jest niejako przekłamaniem, więc może zacznijmy od samego początku…
Soulstice - mroczna fabuła…
Deweloperzy gry rzucają nas do miasta Ilden, które stało się jednym z celów tzw. Zjaw (monstrów potrafiących przejmować kontrolę nad ludźmi, a następnie zamieniając ich w krwiożercze i bezmyślne bestie). Jedynym ratunkiem dla świata są Chimery - magicznie zrodzone istoty, które powstają poprzez fuzję dwóch dusz i zamknięte ich w jednym ciele. Przedstawicielkami takiej grupy są (tudzież jest) Briar i Lute.
To właśnie nimi sterujemy w samej produkcji. Briar (przypominająca główną bohaterkę mangi „Claymore”) kontroluje ciało i walczy przy pomocy przeróżnych broni, spośród których najczęściej korzystamy z ogromnego miecza (bardzo przypominającego oręż Gusa z „Berserka”). Lute jest natomiast duchem, który potrafi w bardzo ciekawy sposób kontrować ataki rywali, gdy ci próbują nas stłamsić.
Dziewczyny, jako dawne członkinie jednego z zakonów, są doskonale wyćwiczone w walce i ani przez moment nie czujemy się, jakbyśmy znajdowali się gdzieś w środku łańcucha pokarmowego. Praktycznie od samego początku Soulstice jesteśmy w stanie w satysfakcjonujący sposób radzić sobie z przeciwnikami (zgody zliczę na palcach jednej ręki) - choć mówię tu o średnim poziomie trudności (do wyboru także wyższe i niższy).
Wracając - jako jedna z Chimer przemierzamy miasto, cały czas napotykamy na fale wrogów (które można łatwo przewidzieć, albowiem pojawiają się w momencie wejścia na stosunkowo otwartą przestrzeń) i pokonujemy przeróżne zręcznościowe poziomy, przy których niekiedy musimy korzystać z nadnaturalnych zdolności Lute. Pokuszę się o stwierdzenie, że twórcy recenzowanego Soulstice doskonale zbalansowali potrzebę korzystania z obu dusz.
… I jeszcze mroczniejsze miasto
A same poziomy zdecydowanie przyciągają. Jest naprawdę brudno, gęsto i mrocznie. Jeśli miałbym ocenić, co zrobiło na mnie największe wrażenie w grze, to bez zastanowienia postawiłbym właśnie na miasto. I nie chodzi o nawet o samą warstwę wizualną (która oczywiście stoi na wysokim poziomie), ale doskonałe zazębienie grafiki, podkładu muzycznego i natężenia akcji.
Gwarantuję, że jeśli jesteście fanami atmosfery, którą można ciąć nożem, to zdecydowanie się tu odnajdziecie. To takie średniowiecze w najbrudniejszym wydaniu, jakie możecie sobie wyobrazić. I raz jeszcze nawiążę tu do „Berserka”, bo choć nie mam pojęcia, czy twórcy wzorowali się na kultowej mandze, to widać podobieństwa. I jest to oczywiście pochwała, więc ogromne chapeau bas dla ekipy z Reply Game Studios.
Slasher pełną gębą?
Czy jednak recenzowany Soulstice to slasher pełną gębą? Jak wspomniałem już we wstępie - nie do końca. Musicie nastawić się na to, że choć oczywiście mamy całą masę elementów rodem wyciągniętych z gatunku, a „combosy” można wsadzać tak, że aż miło, to mnogość aspektów z innych kategorii gier wideo sprawia, że nie ma tu poczucia, iż samo ciachanie jest tu głównym sensem całego projektu.
To natomiast również dobrze, albowiem - i tu muszę wspomnieć o pierwszej wadzie - same starcia po pewnym czasie robią się nudne. Dopóki jesteśmy na etapie, gdzie co rusz pojawiają się nowi przeciwnicy (nie liczę bossów), dopóty jest naprawdę ciekawie i można poczuć wyzwanie płynące z ich projektu. Po pewnym czasie schemat zaczyna się jedna robić oczywisty i przewidywalny, a to troszkę nużyło.
Doszło nawet do momentu, w którym chciałem jak najszybciej kończyć starcia z całymi zastępami przeciwników, aby jak najprędzej móc dalej poznawać fabułę, przybliżać się do tego, co stoi za decyzjami Zakonu, oraz skąd właściwie wzięły się plagi Zjaw, które od dawna nawiedzają kolejne miejsca na świecie. Tu kolejna rzecz, którą można poprawić - zarys historii na starcie Soulstice powinien być nieco bardziej skondensowany i skonkretyzowany. Niestety bez tego początek wydawał się nieco… Rozmyty?
Nawet pomimo tego fabuła okazała się intrygująca. Jasne, potrzebowała czasu, aby się rozkręcić i wjechać na odpowiednie tory. W zasadzie mam takie wrażenie, że swą grę można podzielić na dwa segmenty - pierwsza połowa to przewaga fantastycznej frajdy z rozgrywki nad rozgrzebaną fabułą, a druga to nieco monotonii przy pojedynkach, którą skutecznie przykrywała coraz bardziej intrygująca i angażująca opowieść o tym nietypowym świecie.
Soulstice - podsumowanie
Reasumując, mamy tu do czynienia z naprawdę udanym projektem. Przyznam szczerze, że choć całość już na zwiastunach wyglądała zachęcająco, to nie spodziewałem się, iż w praktyce dostaniemy tak dopracowany tytuł. Recenzowany Soulstice okazał się kapitalnym miksem kilku gatunków, co sprawiło, że czujemy, jakbyśmy obcowali z czymś znanym, a jednocześnie świeżym i nieodkrytym.
Szczerze? To dla mnie jeden z solidniejszych debiutów w branży gier wideo ostatnich lat. I choć przygodę w mrocznym Ilden mam już za sobą, to już teraz mocno czekam na kolejne ruchy studia, bo jestem przekonany, że jeszcze niejednokrotnie będą nas w stanie zaskoczyć. Nawet pomimo faktu, że Soulstice jest grą stosunkowo nierówną, niekiedy nużącą i w pewnych momentach rozbabraną, twórcy doskonale potrafili przykryć największe wady tym, co wychodziło w danym momencie najlepiej.
W związku z tym, patrząc z szerszej perspektywy, naprawdę trudno jest się tu do czegoś konkretnego przyczepić. Mniejsze błędy są, ale takie się będą trafiać - w końcu rzadko kiedy debiuty są idealne i oszlifowane. Tu jednak jest bardzo blisko takiego stanu, a to już ogromne wyróżnienie. Ja bawiłem się naprawdę dobrze i jeśli lubicie klimat mrocznego średniowiecza, kapitalnie zaprojektowane bestie i ogromne miecze… Sięgnijcie po Soulstice - nie będzie zawodu.
Ocena - recenzja gry Soulstice
Atuty
- Świetny mroczny klimat
- Bardzo fajnie zaprojektowane miasto
- Satysfakcjonujące i krwawe pojedynki
- Genialny pomysł połączenia dwóch dusz
Wady
- Nierówny wątek fabularny
- Po kilku godzinach ciachanie wrogów może się zrobić nieco monotonne
Soulstice to naprawdę udany debiut ekipy z Reply Game Studios, którym z przytupem wchodzą do branży gier wideo. Mamy tu do czynienia z przyjemnym połączeniem kilku gatunków, który finalnie składa się w sensowną opowieść, gdzie głównymi elementami są fabuła oraz satysfakcjonujące siekanie wrogów. Słowem - polecam (zwłaszcza fanom "Berserka").
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych