Return to Monkey Island

Return to Monkey Island – recenzja gry [Switch, PC]. Powrót o jakim marzyliśmy

Wojciech Gruszczyk | 25.09.2022, 16:00

Po latach od pierwszej odsłony i kontynuacji, Ron Gilbert otrzymał możliwość zakończenia swojej trylogii „Małpiej Wyspy”. Gra powraca w nowoczesnej szacie graficznej, z kilkoma istotnymi ułatwieniami w rozgrywce, ale oferuje niepowtarzalne doświadczenie. Jaki jest Return to Monkey Island? Przeczytajcie naszą recenzję.

W 1990 roku wielu graczy nie bez powodu zachwycało się The Secret of Monkey Island, więc już pod koniec 1991 roku fani pierwszej odsłony mogli zapoznać się z Monkey Island 2: LeChuck's Revenge. Zamiast wielkiego zakończenia trylogii, w 1992 roku Ron Gilbert odszedł z Lucasarts i choć wielokrotnie powtarzał, że chciałby opracować kolejną część, to jednak deweloper oczekiwał pełnej kontroli nad projektem. Ojciec serii próbował nawet wykupić IP, jednak Disney nie był zainteresowany transakcją. W międzyczasie pojawiły się nowe odsłony, które jednak nigdy nie dorównały jakością pracy ekipie Gilberta, jednak w tegoroczny Prima Aprilis deweloper potwierdził prace nad nową odsłoną – był to jeden z wielu Easter Eggów skierowanych w stronę swoich fanów, ponieważ twórca lata temu wspomniał, że jeśli kiedykolwiek będzie mógł kontynuować opowieść, to ogłosi to właśnie 1 kwietnia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie był to żart, ponieważ prace nad recenzowanym Return to Monkey Island trwały od dwóch lat „w całkowitej tajemnicy”, a Terrible Toybox (twórcy Thimbleweed Park) zostali wsparci przez wielu doświadczonych deweloperów, którzy wcześniej stworzyli magię Małpiej Wyspy. Gdy siadałem do pozycji nie byłem pewien, czy deweloperzy będą potrafili zaproponować graczom coś więcej niż krztę nostalgii zmieszaną z trudnymi zagadkami – na szczęście Ron Gilbert powrócił w stylu, o którym nawet nie marzyliśmy. Return to Monkey Island to jedno z przyjemniejszych doświadczeń ostatnich miesięcy.

Return to Monkey Island to produkcja od twórców dla fanów

Return to Monkey Island - recenzja - LeChuck

Ron Gilbert zapowiadając Return to Monkey Island potwierdził, że chce w końcu zakończyć swoją trylogię i produkcja ma być kontynuacją dwóch wcześniej opracowanych przez niego przygód, ale tak naprawdę tytuł to coś znacznie większego. Przed rozpoczęciem nowej opowieści możemy zapoznać się z przyjemną powtórką wydarzeń ze wszystkich poprzednich gier i choć deweloperzy skupiają się głównie na opowieściach debiutujących w latach 1990-1991, to jednak w najnowszym tytule znajdziecie masę odniesień do całego uniwersum.

Recenzowany Return to Monkey Island nie jest jednak szczególnie odkrywczy, ponieważ gracze ponownie mierzą się z odnalezieniem sekretu Małpiej Wyspy. Guybrush Threepwood wyrusza na nową-starą przygodę, podczas której natraficie na wielu powracających bohaterów oraz kilku nowych, a tytuł jest gigantyczną dawką nostalgii i nowych doświadczeń – możecie się szykować na kolejne starcie z zombie-piratem, złoczyńcą LeChuckiem. Od pierwszych chwil do ostatniej sceny fani będą czuć ekscytację, ponieważ po latach w końcu mogą poznać kolejną przygodę głównego bohatera serii – Ron Gilbert nie byłby sobą, gdyby po tej trwającej 9-10 godzin historii nie zostawił sobie otwartych drzwi do kontynuacji. Mam jednak pewność, że oferowane doświadczenie będzie prawdziwą ucztą dla graczy, którzy lata temu zakochali się w tym IP.

Jeśli jednak dotychczas nie wcieliliście się w Guybrusha Threepwooda, to w Return to Monkey Island wielokrotnie będziecie czuć zakłopotanie. Twórcy nie w każdym miejscu odpowiednio wprowadzają nas w wydarzenia, a czasami miałem nawet wrażenie, że Ron Gilbert chciał, by jego ostatnie dzieło trafiło w serca tych najbardziej oddanych fanów... A dodatkowym problemem dla niektórych może okazać się bariera językowa – najnowsza opowieść (identycznie jak poprzednie) nie otrzymała polskiej lokalizacji, a ten gatunek i forma przygody oferowana przez Terrible Toybox wymaga, by dobrze rozumieć każdą najmniejszą linijkę tekstu. W innej sytuacji nie wyczujecie gry słowem, znakomitych żartów, a nawet pewnie pojawi się frustracja. Produkcja jest przesiąknięta kapitalnymi dialogami, które do pełnego obrazu pozycji trzeba zrozumieć.

Return to Monkey Island wyciąga rękę do graczy

Return to Monkey Island - recenzja - z piratami

Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że przygodówki point-and-click mają najlepsze czasy za sobą, a w ostatnich latach brakowało wielu hitów reprezentujących ten gatunek, które pobudziłyby deweloperów do opracowania nowych projektów. To właśnie z tego powodu byłem zaintrygowany, jak ekipa odpowiedzialna za recenzowany Return to Monkey Island będzie potrafiła odnaleźć się w 2022 roku.

Na dobry początek zostałem pozytywnie zaskoczony – Return to Monkey Island oferuje dwa poziomy trudności. Pierwszy dla mniej wprawionych w gatunek graczy, którzy zmierzą się z mniejszą liczbą zagadek i dodatkowo ich poziom jest dostosowany do oczekiwań. Twórcy ponadto ponownie zapewnili księgę podpowiedzi, w której możemy otrzymywać drobne wskazówki i dopiero po pewnym momencie (gdy totalnie nie radzimy sobie z łamigłówką) poznajemy bezpośrednią odpowiedź. Jeśli jednak ostatnie lata spędziliście na wielu podobnych przygodach, to bez problemu możecie zmierzyć się z produkcją na wyższym poziomie... Jednocześnie zapominając o sugestiach oferowanych przez deweloperów. Twórcy w taki sposób upiekli dwie pieczenie na jednym ogniu, ponieważ w najnowszej opowieści nie natraficie na momenty totalnej bezradności i frustracji – zawsze możemy wyciągnąć rękę po pomoc, która w dodatku od początku nie przedstawia ostatecznego rozwiązania zagadki. To fantastyczny system, który sprawdza się w rozgrywce, ale dodatkowo mam wrażenie, że dosłownie każda zagadka z Return to Monkey Island została bardzo mądrze przemyślana i odpowiednio wprowadzona do gry.

W trakcie rozgrywki nie raz i nie dwa miałem wrażenie, że Terrible Toybox bardzo mądrze rozplanowało cały projekt, by każde wyzwanie stawiane przed graczem było połączone z wydarzeniami oraz opowieścią. W pewnym momencie zespołowi zabrakło czasu na opracowanie kilku dodatkowych typów zagadek, więc niektóre łamigłówki się powtarzają, jednak nawet w tej sytuacji miałem poczucie, że Return to Monkey Island to przemyślany i co najważniejsze dobrze zaplanowany projekt. Od początku do końca.

Return to Monkey Island to gra przystosowana do odbiorców

Return to Monkey Island - recenzja - piratka

Deweloperzy opracowując Return to Monkey Island zdawali sobie sprawę, że muszą dostosować założenia gatunku do dzisiejszych standardów, więc w najnowszej opowieści interfejs został całkowicie przebudowany, by po prostu nie przeszkadzać. Wchodząc do nowego pomieszczenia możemy łatwo podświetlić interaktywne elementy i szybko wysłać bohatera w odpowiednie miejsce.

Twórcy zaskoczyli mnie rozbudowanym opisem wszystkich interakcji, ponieważ zamiast prostych komunikatów pokroju „podnieś”, „porozmawiaj” lub „podaj”, widzimy rozległe opisy, które z jednej strony tłumaczą, jak bohater mógłby użyć przedmiotu lub co z nim zrobić, a dodatkowo jest to kolejne miejsce, w którym scenarzyści uśmiechają się w stronę graczy. Niektóre opisy to prawdziwy majstersztyk pokazujący, że autorzy nie tylko wpadli na ciekawy pomysł, ale potrafili go w bardzo mądry sposób wykorzystać. W samych łamigłówkach nie brakuje klasycznego łączenia przedmiotów czy też podawania rzeczy, ale jednego recenzowanemu Return to Monkey Island nie można odmówić – gra oferuje błogie poczucie satysfakcji. Szczególnie, gdy nie sięgniemy po podpowiedź i uparcie szukamy różnego rozwiązania... Nie będę ukrywał – czasami zdarzyło mi się sięgnąć po pomoc, ale korzystałem z księgi w ostateczności

Return to Monkey Island - recenzja - Guybrush Threepwood przed statkiem

Dobrze napisana opowieść i kapitalne zagadki, to elementy charakterystyczne dla serii, więc w zasadzie najważniejszą zmianą względem poprzedników jest grafika. Nie wszystkim spodobała się nowa szata, na którą zdecydował się zespół Rona Gilberta, jednak w ostateczności odnoszę wrażenie, że Return to Monkey Island wygląda świetnie – tytuł otrzymał nowoczesny wygląd i choć deweloperzy mogli podbić siłę nostalgii oferując bardziej klasyczne rozwiązanie, to przygoda wygląda świetnie na małym ekranie Nintendo Switcha. Deweloperzy postawili na mnóstwo barwnych kolorów, które wyglądają naprawdę dobrze. W zasadzie łatwo przyzwyczaić się do tej lekko karykaturalnej kreski, której wrażenia są podbudowane przez udźwiękowienie – soundtrack to mieszanka nostalgii z nutką nowości, a dodatkowo Dominic Armato (Guybrush Threepwood) i Alexandra Boyd (Elaine Marley) powrócili do swoich ról, co bardzo pozytywnie wpływa na wrażenia. 

Po ukończeniu Return to Monkey Island zastanawiałem się, czy może to być początek nowej serii lub ożywienie gatunku? I szczerze trudno powiedzieć, bo choć łatwo wyobrazić mi sobie kolejną przygodę, to nadal nie wiem, czy na rynku znajduje się miejsce dla tego gatunku. Wiem jednak, że jeśli jakikolwiek poin-and-click ma odnieść sukces, to jest to właśnie najnowsza produkcja Rona Gilberta. Twórcy wykorzystali swoje wieloletnie doświadczenie, a przygoda to dobra propozycja dla entuzjastów przygodówek oraz osób, którzy chcą okazjonalnie zmierzyć się z serią łamigłówek. 

W Return to Monkey Island najważniejsza jest „przygoda”

Od czasu do czasu w naszej branży deweloperzy wspominają o „liście miłosnym do fanów” i recenzowanym Return to Monkey Island jest najlepszym przykładem takiej produkcji. To świadoma, dobrze poprowadzona i znakomicie zrealizowana opowieść, która nie męczy zagadkami, a zapewnia masę satysfakcji. Gdzieś w całym tym szaleństwie brakuje dwóch dodatkowych typów wyzwań czy też autorzy mogliby dorzucić kilka lokacji, ale w ostateczności gra to fantastyczna przygoda, którą warto przeżyć... Szczególnie jeśli jesteście sympatykami IP.

Ocena - recenzja gry Return to Monkey Island

Atuty

  • Kapitalnie opowiedziana i zrealizowana opowieść, w której to „przygoda” jest najważniejsza
  • Łamigłówki zostały bardzo mądrze wprowadzone do gry oraz samej historii
  • Twórcy pamiętali o dostosowaniu produkcji do dzisiejszych realiów
  • Mnóstwo humoru, który nie jest wyłącznie dodatkiem. To podstawa projektu
  • Piękna, barwna oprawa, która dobrze współgra z całym projektem
  • Dominic Armato powrócił i ponownie nie zawodzi
  • Dwa poziomy trudności oraz mądrze przygotowane podpowiedzi

Wady

  • W ostateczności autorzy powinni przygotować 2-3 dodatkowe typy wyzwań
  • Backtracking w pewnym momencie trochę męczy

Return to Monkey Island pokazuje, że czasami najważniejszy nie jest cel przygody, a właśnie sama podróż. To świetny przedstawiciel swojego gatunku, który pod wieloma względami został dostosowany do dzisiejszych realiów.
Graliśmy na: NS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper