oo

Philips Momentum 32M1N5800A - test monitora 4K i 144 Hz. Jak wypada taka jakość na 32"?

Maciej Zabłocki | 05.10.2022, 19:30

Do naszej redakcji przyjechał ciekawy, gamingowy monitor od Philipsa. Model Momentum 32M1N5800 wyposażony został w 144 Hz matrycę IPS ze wsparciem rozdzielczości 4K i powinien być idealnym wyborem do mocnych komputerów stacjonarnych, a także dla konsol obecnej generacji - PS5 oraz XSX. Sprawdźmy, czy faktycznie ten sprzęt spełni pokładane w nim nadzieje.

Już na starcie muszę przyznać, że urządzenie robi spore wrażenie. Przyjeżdża w dużym i ciężkim kartonie, który przywodzi na myśl całą jednostkę komputerową, a nie tylko monitor. Już na wstępie reklamowany jest takimi hasłami, jak rozdzielczość 4K, 144 Hz czy obecność złącza HDMI 2.1. Nie ukrywam, wszystkie te elementy bardzo mnie zachęcały, by czym prędzej wypakować ten sprzęt i postawić go na biurko. Philips Momentum 32M1N5800 kosztuje bagatela 3800 zł, a to spora kwota. Możemy za takie pieniądze kupić bardzo przyzwoity 55" telewizor. Czy będzie jednak aż tak praktyczny jak testowany dziś monitor? Nie mam co do tego pewności. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Philips Momentum 32M1N5800 ma wszystko czego potrzeba do grania na PC oraz PS5 i XSX

Zacznijmy od suchej specyfikacji technicznej. Monitor wyposażono w 144 Hz matrycę IPS, która wyświetla rozdzielczość 3840x2160p. Do tego wspiera 1,07 mld kolorów i według producenta pokrywa ponad 120% palety sRGB, zbliżając się do niemal 88% palety Adobe RGB. Ponadto opóźnienia wyświetlacza wynoszą zaledwie 1 ms, a jasność sięga w szczytowym momencie blisko 500 nitów. Mamy tu również pełne wsparcie dla technologii NVIDIA G-Sync oraz AMD FreeSync. Producent wbudował także dwa 5W głośniki oraz zaimplementował dwa złącza HDMI 2.1 i dwa wejścia DisplayPort 1.4. Mamy nawet dostęp do złącza mini-jack i hubu USB z funkcją szybkiej ładowarki dla urządzeń elektronicznych. W tym wszystkim zabrakło mi tak naprawdę jedynie możliwości podłączenia obrazu za pomocą kabla USB-C. Co warto dodać, testowany dziś Philips Momentum wspiera także funkcje pivot, czyli opcję obrócenia ekranu o 90 stopni. Dla programistów lub miłośników przeglądania internetu lub Instagrama będzie jak znalazł. 

Pod względem technicznym jest zatem doskonale na papierze, ale sprawdzimy w rzeczywistości, czy wszystkie wskazane wartości pokrywają się z deklaracjami producenta. W pudełku znajdziemy, rzecz jasna, kabel zasilający, HDMI, przewód USB na USB-C oraz DisplayPort. Monitor składa się z prostego wyświetlacza (nie jest w żaden sposób zakrzywiony), a także ciężkiej, designerskiej podstawy, która skojarzyła mi się momentalnie ze szczypcami skorpiona. Jest dość fikuśna, ale ustawna i minimalistyczna. Monitor możemy regulować w kilku zakresach. Nie tylko w górę i dół (celem skorzystania z funkcji pivot) ale także do siebie i od siebie w zakresie -5 i +20 stopni. 

Do samego wykonania trudno mieć jakieś większe zastrzeżenia. Ekran otacza rama o niewielkiej grubości, a jedynie dolna ramka wyróżnia się nieco większą szerokością. Powłoka matrycy jest matowa i nie odbija przy tym zbytnio światła, co uznaję za spory plus. Składanie monitora to kwestia kilku sekund. Jest beznarzędziowa i wymaga od nas jedynie dokręcenia podstawy do całego stelażu, a następnie przypięcia do "pleców" monitora i wyciągnięcia go w ten sposób z pudełka. Mocowanie wspiera standard VESA 100x100, więc Philips Momentum powinien być zgodny z większością uchwytów dostępnych na rynku. Po prawej stronie (patrząc od ekranu) znajduje się jeden przycisk do obsługiwania menu. Tył nie ma żadnego podświetlania, jest minimalistyczny. Podobnie jak cały design tego sprzętu. On ma służyć przede wszystkim dostarczaniu świetnych wrażeń i do tego właśnie przejdziemy. 

Jaki obraz generuje Philips Momentum 32M1N5800? Jest doprawdy nieźle 

Na starcie podłączyłem monitor (kablem DisplayPort) do mojej gamingowej jednostki wyposażonej w procesor Intel Core i5-12600K (@5,1 GHz), 16GB pamięci RAM i karty graficznej NVIDIA GeForce RTX 3070 Ti. Sterowniki momentalnie wykryły wsparcie dla profilu NVIDIA G-Sync, a ja włączyłem jeszcze 144 Hz odświeżanie i obsługę 10-bitowego koloru. Pierwsze wrażenie było doprawdy pozytywne, absolutne zero smużenia, całość ostra i płynna niczym gry odpalone w 120 klatkach. Szybko okazało się jednak, że w trakcie dynamicznych scen widoczny jest niewielki ghosting za postaciami. Wszedłem do menu i wybrałem przestawienie funkcji overdrive (przyspieszenia reakcji matrycy) na drugi poziom. Problem natychmiastowo zniknął. Takich poziomów mamy 5, ale ten ostatni w jakiś nieprzyjemny sposób wyostrza obraz i sprawia, że jego użyteczność pozostaje dyskusyjna. 

Momentum

Nie muszę chyba dodawać, że gdy tylko moja specyfikacja sprzętowa pozwoliła na uruchomienie jakiejś gry w rozdzielczości 4K i co najmniej 90 klatkach, jakość była doprawdy powalająca. Do tej pory testowałem monitory ograniczone do 60 Hz, a 120 Hz matryce spotykałem w telewizorach. Gdy mogłem uruchomić 144 klatki przy 4K, momentalnie nie chciałbym już wracać do słabszego wyświetlacza. Wrażenia są znakomite, chociaż 3840x2160 pikseli przy takiej przekątnej to nieco przerost formy nad treścią w mojej ocenie, bo schodząc do 2560x1440p nie widziałem znaczącego spadku jakości. Nie zmienia to faktu, że grafika jest wybitnie ostra, a dzięki funkcji DSR mogłem wymusić odpalenie nawet 8K, co zresztą z czystej ciekawości zrobiłem. Two Point Campus czy FIFA 22 w tej rozdzielczości działały doprawdy zadowalająco, ale to jedynie ciekawostka. To, co rzuciło mi się w oczy już na starcie, to niestety nierówne podświetlanie ekranu. W niektórych momentach czerń była nieco szara, a efekt tzw. backlight bleeding przebijał się przy krawędziach na dole i na górze. Nie jest to może szczególnie uciążliwe, ale gdy gramy w całkowitej ciemności, może być drobną łyżką dziegciu w tej beczce miodu. Tym bardziej, ze ja swoje oczy przyzwyczaiłem już do matryc OLED. 

Monitor wspiera ponadto funkcje jednoczesnego wyświetlania obrazu z dwóch niezależnych źródeł. Możemy wtedy ustawić proporcje 16:9 (co poskutkuje małym oknem) albo 8:9, gdzie obraz rozciągnie się na cały ekran. Do testów matrycy wykorzystałem kalibrator Datacolor Spyder5Elite, by potwierdzić deklaracje producenta ze stanem faktycznym. Wyniki były doprawdy zadowalające. Pokrycie palety sRGB wynosiło pełne 100%, Adobe RGB dobijał nawet do 94%, a kontrast przebijał 1000:1. Jasność w szczytowym momencie dochodziła do 468 nitów, co uważam za dobry wynik w krainie monitorów, lecz dalej niewystarczający, by dostarczyć spektakularnych wrażeń w HDR. Jest całkiem nieźle przy podłączeniu konsoli, ale HDR na PC działa mocno w kratkę i niestety większość gier była pozbawiona jasności i nasycenia kolorów przy włączeniu tej opcji. Jeśli chodzi o pomiar opóźnień, tutaj skorzystałem z pomocy znajomego, który za pomocą swoich przyrządów pozwolił mi sprawdzić ogólne wartości. Bez żadnego przyspieszenia matrycy input-lag wynosi nieco ponad 23 ms. Gdy skorzystamy z funkcji overdrive, możemy go zbić do ok. 10 ms. To wystarczająco szybko, by cieszyć się grami wieloosobowymi bez żadnego dyskomfortu. Nikt nie powinien narzekać. 

Podsumowanie - Philips Momentum 32M1N5800 to świetny, choć drogi monitor

moniotr

Jak możecie się spodziewać, funkcja podłączenia konsoli pod złącze HDMI 2.1 pozwoliła wykrzesać z tego monitora rozdzielczość 4K przy 120 Hz z dodatkowym wsparciem HDR i VRR, co uważam za świetne rozwiązanie, gdy z jakiegoś powodu nie chcemy lub nie możemy grać na dużym telewizorze w salonie. Monitor z powodzeniem spełni oczekiwania wymagających graczy, oferując piękne i nasycone kolory oraz niski input-lag. Dodatkowym atutem jest opcja podłączenia dwóch konsol jednocześnie i natychmiastowego przełączania się pomiędzy nimi, a także komputera PC poprzez złącze DisplayPort. Philips Momentum może więc pełnić funkcję multimedialnego kombajnu naszego gabinetu czy sypialni. Wbudowane 5W głośniki nie są może najwyższych lotów, ale grają wystarczająco donośnie, by nie było konieczności podłączenia zewnętrznego zestawu audio. Gdy jednak zechcemy to zrobić, wtedy możemy skorzystać ze złącza mini-jack. Głośniki testowanego dziś Philipsa grają nieco płasko i pozbawione są basu, co niektórym może przeszkadzać. 

Jeżeli szukacie dobrego zamiennika dla telewizora lub potrzebujecie monitora, który będzie służyć za wyświetlacz do każdego ze sprzętów, trudno o lepszy wybór od naszego dzisiejszego bohatera. Nie brakuje tutaj żadnej z istotnych funkcji. Matryca IPS ma świetne pokrycie palety barw sRGB i Adobe RGB, przyzwoite kąty widzenia (170 stopni), niezły kontrast, dostarcza jasność na poziomie dochodzącym do 500 nitów, a poza tym potrafi wyświetlać obraz z dwóch źródeł jednocześnie. Nie zapominajmy także o funkcji pivot, dla niektórych przecież bardzo istotnej. Jedynie ten widoczny backlight bleeding i wysoka cena trochę nie idą w parze z pozostałymi elementami. Poza tym brak opcji podłączenia np. laptopa przez złącze USB-C wydaje się drobnym niedopatrzeniem w 2022 roku. Poza tym jednak, trudno mieć większe zastrzeżenia. Philips wykonał kawał dobrej roboty. 

Atuty

  • Wysoka jakość wykonania i trwała, stabilna podstawa
  • Funkcja pivot, która pozwala obrócić ekran o 90 stopni
  • Rozdzielczość 4K przy 144 Hz
  • Wsparcie dla 1,07 mld kolorów oraz HDR do 480 nitów
  • Złącze HDMI 2.1, które idealnie wykorzysta pełen potencjał PS5 oraz XSX
  • Niski input-lag (ok. 10 ms)
  • Wbudowane 5W głośniki, które grają zaskakująco przyzwoicie
  • Wsparcie funkcji G-Sync i AMD FreeSync

Wady

  • Widoczny backlight bleeding, czyli szare obszary matrycy w trakcie podświetlania
  • Dość wysoka cena (prawie 4 tysiące złotych)
  • HDR mimo wszystko daje znikome efekty, jasność jest zbyt niska
  • Brak wsparcia dla wyświetlania obrazu przez złącze USB-C
  • Konieczność ustawienia przyspieszenia matrycy na drugi poziom - przy pierwszym występuje lekki ghosting

Testowany dziś monitor potrafi dostarczyć piękny obraz i w zestawieniu z konsolą PS5 czy XSX radzi sobie świetnie. Wspiera też HDR, chociaż przy jasności do 480 nitów, co daje dość znikomy efekt. Na szczęście matryca ma niskie opóźnienia i wspiera 1,07 mld kolorów.

8,0
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper