One Piece Odyssey - recenzja i opinia o grze [PS5, XBOX, PS4, PC]. Po drodze do zostania Królem Piratów
Nie zamierzam kręcić - jeśli chodzi o gry na bazie anime, to mam do nich swego rodzaju słabość. Nie potrafię więc zagwarantować, iż będę całkowicie obiektywny w przypadku jakiegokolwiek tytułu związanego z tą kwestią (dokładnie na takiej zasadzie przynajmniej oczko więcej dostało ode mnie mocno przeciętne Dragon Ball: The Breakers). I podobnie będzie w przypadku recenzowanego dziś One Piece Odyssey.
To kolejny już tytuł oparty o popularną mangę od Eiichiro Ody, który pojawia się w przeciągu minionych kilku lat. I dotychczas było naprawdę dobrze. Pojawiło się One Piece: World Seeker oferujące częściowo otwarty świat i swobodną możliwość eksploracji oraz walk, a także One Piece: Pirate Warriors 4, a więc najnowszą odsłonę popularnej serii musou (jeden przeciwko wielu, bardzo wielu…).
Tym razem ponownie dostaliśmy coś nowego, choć jeśli chodzi o One Piece Odyssey, to zdecydowanie bliżej mu do wspomnianego World Seekera. Mamy bowiem stosunkowo otwarty świat, sporo postaci, elementy eksploracji, a do tego wszystkiego także… Formułę pojedynków turowych. Ciekawy pomysł? Zdecydowanie! Jak się sprawdziło w praktyce? Zachęcam do lektury dalszej części recenzji.
One Piece Odyssey - z czym to się je?
Recenzowany One Piece Odyssey to najnowszy projekt od deweloperów ze studia ILCA (wydany oczywiście przez Bandai Namco), którzy po odświeżeniach Pokemon Diamond/Pearl sprzed dwóch lat, postanowili wziąć się za kolejną markę związaną z japońską popkulturą. Tym razem taką, przy której można sobie pozwolić na zdecydowanie więcej swobody, a jednocześnie takiej, gdzie trzeba z nowymi elementami bardzo uważać.
Sami twórcy podkreślają, że mamy tu do czynienia z produkcją jRPG z otwartym światem. I pewnie z małym dystansem mógłbym się pod tym podpisać. Jest tu wiele elementów z gier tego gatunku, choć część z nich zdaje się mieć tylko iluzoryczny wpływ na rozwój (zadań pobocznych nie uświadczymy tu w ogromnych ilościach). Jeśli chodzi o otwarty świat… To taki quasi open-world. Jeśli liczycie na ogromny świat, po którym można swobodnie podróżować, to poczujecie zawód.
Fabuła nowa, ale znana…
W grze standardowo wcielamy się w Luffy’ego i jego przyjaciół z załogi Słomianego Kapelusza. I zostajemy rzuceni w wir zupełnie nowej przygody - już na samym początku, po bardzo dynamicznym wstępie, lądujemy na tajemniczej wyspie Waford, gdzie bardzo szybko zostają nam zabrane wszystkie zdolności. Nie chcę wchodzić w to, jak do tego doszło, albowiem nie chciałbym nic zdradzać.
Niemniej, dalsza część przygody opiera się w dużej mierze na odzyskiwanie zdolności, które zostały zmaterializowane w formę magicznych sześcianów. Mniejsze fragmenty znajdujemy, chodząc po mapie i pokonując napotykanych wszędzie przeciwników, a te większe… Cóż, tu zaczyna się zabawa! Większe wypadają po pokonaniu bossów - kolosów władających różnymi żywiołami.
I nie możemy ich tak po prostu wchłonąć. Aby zdobyć moce, które zostały w nich zaklęte, musimy ponownie „przeżyć” wspomnienia. I w ten sposób, choć głównym miejscem zabawy w recenzowanym One Piece Odyssey jest wspomniany Waford, to przez dziwną magię i coś zahaczającego o oniryzm, wracamy do doskonale znanych miejsc jak Alabasta czy Water 7. Ważne jest jednak to, że same wydarzenia różnią się od tych, jakie miały miejsce w rzeczywistości.
Jest to więc świetna frajda i przyjemne ukłucia nostalgii, które jednocześnie nie uwierają monotonią i wtórnością przygód, które wielu z fanów przeżyło już przy okazji mangi, anime i kilku innych gier traktujących o One Piece. Sprawdza się to w tym przypadku bardzo fajnie i sprawia, że nie ma przesytu. A o to zdecydowanie trzeba było zadbać, albowiem niekiedy nawet najwięksi fani mogą poczuć się przytłoczeni natężeniem historii. Prawdą jest, że w niektórych etapach więcej jest rozmów, niż działania.
Nie brakuje ciekawych mechanik
Z jednej strony sam świat gry zdaje się czasem przywodzić na myśl bardziej ścieżki pomiędzy punktami docelowi, ale z drugiej ekipa z ILCA skutecznie zadbała o to, aby nam je urozmaicić. Nie brakuje przedmiotów do zbierania (pod postacią składników, a nie elementów kolekcjonerskich), zabawnych interakcji z NPC, czy też ciekawych mechanik przypisanych do każdego Słomkowego.
I tak dla przykład Luffy może podciągać się na wysokie miejsca i używać Haki Obserwacji, Sanji jest wyczuty na składniki pożywienia, Usopp może zestrzeliwać ukryte przedmioty, a Chopper przeciśnie się przez bardzo małe szparki. Małe rzeczy, a dodają trochę smaczków. Tak samo jak smaczku dodaje automatyczny bieg, który można aktywować przez wciśnięcie L3. Przyznam, że gdybym miał cały czas operować lewym analogiem, to w końcu bym się zirytował - zwłaszcza że niekiedy biega się niemal w kółko.
Jeśli chodzi natomiast o walki w recenzowanym One Piece Odyssey - trudno mi tu napisać coś więcej, niż przy okazji mojego tekstu, który pojawił się przy okazji przedpremierowej zabawy za samą grą (zapraszam tutaj). Różnica jest jedna - gdy sam od zera wzmacniam moje postaci, wszystko to sprawia mi jakby więcej frajdy. Cieszy mnie każdy nowy atak i zwiększone obrażenia, które zadaje. Mam motywację, by „farmić”, a potem pokonywać wrogów zaledwie strzałem z gumki recepturki (i nie jest to przenośnia).
Uważam, że na dłuższą metę trudno się tu do czegoś przyczepić. Nie ma żadnych rewolucyjnych zmian czy czegoś, co mogłoby zdefiniować gatunek, ale udało się zawrzeć wszystkie elementy, które być powinny. Pod względem mechanik jest poprawnie. I to nawet z małym plusikiem za urozmaicenie podróży. A może nawet z drugim za możliwość swobodnego zmieniania sterowanej postaci.
Warstwa audio-wizualna w One Piece Odyssey
Pod względem graficznym trudno się tu do czegoś przyczepić. Pomimo częściowo otwartego świata (choć określiłbym to raczej jako coś pomiędzy „korytarzówką”, a „open-worldem”), o czy już wspomniałem, twórcy unikają pokazywania nam dalekich widoków. Wszystko rozgrywa się raczej na bliskim planie, więc problemy z ładowaniem świata nie są tu odczuwalne. Pod względem kreski to typowa produkcja bazująca na anime, więc… Jest tak, jak się tego spodziewałem.
Na plus zdecydowanie zasługują projekty wrogów oraz samych postaci, które opracowane zostały na potrzeby recenzowanego One Piece Odyssey. Zdają się wręcz krzyczeć, iż należą do uniwersum z popularnej mangi. Nie są przekombinowane i nie ma żadnych problemów, aby uwierzyć, w ich rzeczywiste uczestniczenie w przygodach Luffy’ego i całej jego załogi. A wbrew pozorom, to wcale nie takie proste do osiągnięcia.
Wspomnieć wypada także o warstwie muzycznej, choć nie ma tu pola do popisu, jeśli chodzi o rozwodzenie się w tym temacie. Jest po prostu dobrze. Melodie przygrywające nam w tle, gdy eksplorujemy kolejne plansze, oferują klimat znany z anime, a przy tym świecie zgrywają się z charakterem terenów, po których się poruszamy. Co więcej, po czasie nie nudzą się nawet powtarzalne motywy, więc jest fajnie!
Gra nie dla każdego
Z tego wszystkiego wynurza się jednak obraz, który trzeba nakreślić wprost, aby nie pozostawiać żadnych wątpliwości. One Piece Odyssey nie jest grą dla każdego. Nie jestem nawet pewien, czy jest odpowiednią grą dla osób, które nie są przywiązane do marki, a po prostu lubią gry turowe. Faktem jest bowiem, iż jako przedstawiciel gatunku, nie prezentuje absolutnie nic, czym mogłoby się wyróżniać względem innych.
Kluczową zaletą recenzowanej produkcji jest to, iż rozgrywa się w świecie One Piece. Osobom, które nie miały styczności z przygodami Słomkowych, byłoby bardzo trudno wyłapać tu smaczki, których nie brakuje. Zresztą - nawet podstawowe aspekty samej gry, do których zaliczyć trzeba przecież wspomnianą chwilę temu warstwę audiowizualną, a także humor, dialogi, same ataki oraz relacje między konkretnymi bohaterami.
Jako produkcja traktująca o One Piece, jest naprawdę bardzo dobra. W kontekście bycia po prostu jednym z przedstawicieli gatunku turowych gier przygodowych, One Piece Odyssey nie ma w swoim wystarczająco innowacji, aby porywać graczy spoza bańki fanów klasyka japońskiej popkultury. Walki szybko stałyby się powtarzalne, żarty prawdopodobnie nieznośne, a fabuła nudna i monotonna.
One Piece Odyssey - do brzegu…
Czy oznacza to jednak, że koniec końców recenzowany One Piece Odyssey jest grą złą? Bynajmniej! To naprawdę udany projekt, który ponownie rzuca ekipę piratów do zupełnie nowego gatunku. Kolejny raz możemy obcować z zupełnie innymi odczuciami i pomimo pewnych - moim zdaniem - braków, wciąż broni się wieloma rozwiązaniami, które tu zastosowano. Niestety, ja wspomniałem, wiele z nich dojrzą przede wszystkim fani oryginału.
Jeśli więc miałbym napisać, komu rzeczony tytuł polecam, to kierowałbym się przede wszystkim w stronę fanów. Po tych godzinach spędzonych z produkcją trudno mi sobie wyobrazić, aby osoby „z zewnątrz” mogły czerpać z tego wystarczające pokłady przyjemności. Na pewno nie w cenie na premierę, która mogłaby uwierać. Jeśli jednak pojawi się promocja (a jak widać po innych dziełach opartych na tej mandze, prędzej czy później do tego dojdzie), można sprawdzić.
Rewolucji w gatunku nie ma, ale błędów również. Fani One Piece będą zadowoleni, a jeśli dodatkowo jesteście fanami gier turowych, zdecydowanie powinniście po tę produkcję sięgnąć. Ja bawiłem się nieźle - znacznie lepiej, niż przy okazji przedpremierowych testów. I przyznam, że chętnie zobaczyłem jakieś DLC dodające coś nowego. Pamiętajcie, że droga do największych skarbów zawsze jest wymagająca. A w przypadku One Piece Odyssey - im dalej w las, tym lepiej.
Ocena - recenzja gry One Piece Odyssey
Atuty
- Kapitalnie oddany klimat One Piece
- Bardzo pomysłowa fabuła na niezłym poziomie
- Przyjemne projekty postaci, wrogów i świata
- Ciekawe mechaniki
- Nacisk na wykorzystanie wszystkich członków załogi
- Mnóstwo nostalgicznych elementów
- Muzyka robi świetną robotę
Wady
- Pod względem gatunkowym niespecjalnie się wyróżnia
- Zbyt wiele scen przerywnikowych
- Niektóre miejsca wieją pustką
- Powtarzalne zadania poboczne
One Piece Odyssey to bardzo udany projekt, choć kierowany do konkretnej grupy odbiorców. Fani turowych jRPG mogą się znudzić, wielbiciele One Piece powinni się dobrze bawić, a osoby łączące te dwie cechy, najprawdopodobniej będą wniebowzięte. To kolejna produkcja z pirackiego uniwersum, która trzyma wysoki poziom i zachęca, by spędzić z nią wiele godzin.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych