Litwinienko (2022) – recenzja i opinia o serialu [Viaplay]. Wróg Kremla
Pod koniec 2006 roku detektywi Brent Hyatt oraz Jim Dawson przekraczają próg jednego z oddziałów kliniki University College Hospital w Londynie, by przyjąć zeznania pacjenta, który uważa, że został otruty. Tym mężczyzną ukrywającym się pod nazwiskiem Carter jest znany dysydent rosyjski, który zapracował sobie na miano jednego z wrogów Władimira Putina. Tak oto rozpoczyna się wieloletnie śledztwo, jakie przynosi zaskakujące rezultaty. Zapraszam do recenzji „Litwinienki”, miniserialu debiutującego na platformie Viaplay.
Aleksandr Litwinienko rozpoczął karierę w kontrwywiadzie wojskowym ZSRR pod koniec lat 80. XX wieku. W 1991 roku dołączył do FSB, a następne lata przyniosły mu awans w strukturach centrali oraz udział w misjach mających na celu rozpracowanie struktur przestępczych. Wydawać by się mogło, że jako osoba mająca kontakt z najważniejszymi politykami Rosji oraz oligarchami (w tym Borisem Bieriezowskim) już na zawsze będzie związany z zagmatwanym systemem, tymczasem po kilku latach podpułkownik zdecydowanie sprzeciwił się powszechnym praktykom, nagłośnił sprawę sprzecznych z prawem rozkazów. Zmiana systemu oraz prywatyzacja państwowych przedsiębiorstw skutkowały coraz większymi wpływami grup przestępczych – agencje państwowe, zamiast walczyć z mafią, stały się jej konkurencją i pod płaszczykiem FSB posuwały się do coraz gorszych praktyk. Rozgłos i zdecydowany sprzeciw Litwinienki sprawiły, że agent był wielokrotnie aresztowany, a w jego sprawie toczyło się wiele procesów. Po miesiącach represji dla Rosjanina stało się jasne, że tylko ucieczka z kraju wchodzi w grę – celem jego rodziny stała się Wielka Brytania.
Ucieczka z kraju i uzyskanie azylu politycznego nie zakończyły jednak krytyki nadużyć elity z Kremla. Litwinienko oskarżył władzę, na czele której stał Władimir Putin, o szereg przestępstw (korupcję, zabójstwa na zlecenie, machlojki związane z wojną w Czeczenii), ataków terrorystycznych, represje wobec krytykujących mediów oraz kontakt z takimi grupami terrorystycznymi jak Al-Ka'ida. Jego dwie głośne publikacje nie tylko przyniosły mu rozgłos, ale stały się powodami, przez które nowy prezydent nie mógł pozostawić byłego agenta w spokoju. Najnowszy miniserial Viaplay stworzony przez George'a Kaya, który na swoim koncie ma chociażby „Lupina”, aż za bardzo szczegółowo (i mozolnie) przedstawił śledztwo, które było prowadzone od chwili zgłoszenia otrucia Rosjanina.
Litwinienko (2022) – recenzja serialu [Viaplay]. Zemsta
Otrucie oraz śmierć Litwinienki stają się swego rodzaju punktami kulminacyjnymi, które uruchamiają całą lawinę procedur i stawiają na nogi przedstawicieli brytyjskich władz. O tym, że emigrant był przed laty związany ze służbami bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej było wiadomo od dłuższego czasu, od dawna jednak krytykował on najwyższych przedstawicieli państwa, nagłaśniając sprzymierzanie się z grupami przestępczymi najważniejszych polityków i szefów służb. Jego otwarta krytyka, oskarżenia oraz dwie książki ukazujące w bardzo złym świetle Władimira Putina i Rosję sprawiły, że stał się on jednym z kluczowych wrogów kraju. Recenzowany serial Viaplay solidnie zarysowuje główny wątek, lecz w głównym rozrachunku odwraca wzrok od aspektów, jakie mogłyby być szczególnie interesujące dla widza niezaznajomionego ze sprawą. W recenzowanym „Litwinienku” zdecydowanie mocniej powinien zostać opisany i podkreślony dorobek walczącego z Federacją Rosyjską – nawet regularnie pojawiające się sceny retrospekcji pozwoliłyby poczuć powagę sytuacji. I co najważniejsze, istniałaby szansa, że fabuła produkcji będzie znacznie bardziej intensywna oraz różnorodna.
Największą bolączką miniserialu jest bowiem jego realizacja przypominająca niemal fabularyzowany dokument. Choć zakres śledztwa i poszukiwanie izotopu radioaktywnego polonu-210 były wydarzeniami bezprecedensowymi, scenarzysta George Kay nie wprowadził więcej dramaturgii w propozycję, a reżyser Jim Field Smith podążył tą samą ścieżką i przyjął bardzo spokojną narrację. Tak, doskonale wiemy, że mamy do czynienia z miniserialem bazującym na prawdziwej historii, twórcy wielokrotnie podkreślają, iż większość obrazu bazuje na prawdziwych materiałach i zeznaniach, tylko że – pomimo oczywistej głośnej sprawy o zakresie międzynarodowym – sposób jej przedstawienia nie urzeka. Na dobrą sprawę cieszy fakt, że mamy do czynienia z produkcją liczącą tylko 4 odcinki, bo każdemu epizodowi nieco brakuje werwy.
Skłamałabym jednak, gdybym stwierdziła, że „Litwinienko” nie wciąga, ale to najpewniej za sprawą materiału źródłowego, który jest po prostu idealną podstawą dla thrillera kryminalnego. Mamy tutaj wszystkie składniki decydujące o sukcesie – niepokornego protagonistę, wroga będącego tak naprawdę ogromnym mocarstwem, głośną, międzynarodową intrygę, nieprawdopodobny wątek oraz stróży prawa pragnących ze wszystkich sił wywiązać się z zadania. Nie bez znaczenia wydaje się także okres debiutu serialu. Kiedy za naszą wschodnią granicą dzielni obywatele Ukrainy walczą za swój kraj i sprzeciwiają się bestialstwu Rosjan, coraz więcej odbiorców powinno dowiedzieć się o zbrodniach Władimira Putina, który od czasu dojścia do władzy usuwał niewygodnych współpracowników, niepokornych urzędników czy dziennikarzy. Pod tym względem recenzowana propozycja może zyskać na popularności.
Litwinienko (2022) – recenzja serialu [Viaplay]. Wszystkie tropy prowadzą do Moskwy
W głównego bohatera recenzowanego „Litwinienki” wciela się znany z „Doktor Who” czy „Dobry omen” David Tennant, który przyzwoicie radzi sobie z postacią wyczerpanego, bardzo cierpiącego eksagenta przede wszystkim pragnącego sprawiedliwości. Mamy z nim jednak do czynienia zaledwie przez niespełna dwa odcinki – następnie nasza cała uwaga skupia się na pracownikach oddziału policji, którzy zajmują się morderstwem, oraz najbliższych Litwinienki. Jak najdokładniejsze ukazanie kulisów śledztwa oraz ograniczony format opowieści stały się głównymi powodami, przez które główny scenarzysta zbyt wiele uwagi nie poświęcił wnikliwemu ukazaniu bohaterów. Podobnie jak o przeszłości Rosjanina, nie dowiadujemy się o nich zbyt wiele, a to wpływa na ogólne wrażenia i naszą sympatię zarówno wobec detektywów, jak i żony podpułkownika. Jednocześnie obraz jest nieco tendencyjny i w czarno-białych barwach ukazuje "dobrych" i "złych". Braki scenariuszowe oraz pewne ograniczone pomysły na kreacje Mariny, Brenta czy szefa oddziału Clive'a prowadzą do jednego wniosku – gra aktorów, pomimo największych chęci, stoi na średnim poziomie. Pragnę jednak podkreślić, że nie chodzi o umiejętności artystów, bo spore zastrzeżenia mam właśnie do skryptu.
Materiał źródłowy jest na tyle szokujący, że wydaje się kapitalną i szytą na miarę podstawą dla produkcji emocjonującej, wciągającej i naznaczonej gęstym klimatem niepokojącego policyjnego śledztwa, którego wyniki bezsprzecznie wpłynęłyby na stosunki międzynarodowe między dwoma państwami. Im więcej spędzamy jednak czasu przy recenzowanym „Litwinience”, tym mocniej przekonujemy się, że ten potencjał został nieco zmarnowany. To interesująca, zawierająca wiele wątków opowieść, która nie doczekała się należytego odwzorowania na ekranie. Jeżeli jednak preferujecie produkcje o mocnym sznycie dokumentalnym, to będzie to propozycja właśnie dla Was. Obecnie „Litwinienko” jeszcze mocniej uderza skalą bestialstwa, do jakiego są zdolni pracujący dla państwa Rosjanie, i skłania do kolejnych przemyśleń na temat Putina.
Atuty
- Intrygująca historia
- Znakomita charakteryzacja wcielającego się w Aleksandra Litwinienkę Davida Tennanta
- Wątek śledztwa przeprowadzanego na terenie Federacji Rosyjskiej
Wady
- Scenariusz w pełni nie wykorzystuje potencjału zdarzeń, które rozegrały się naprawdę
- Bardzo monotonne tempo opowieści
- Struktura produkcji bardziej przypomina fabularyzowany dokument niż miniserial kryminalny
- Bohaterowie nie udźwignęli ciężaru produkcji
„Litwinienko” uwodzi obietnicą wciągającej i emocjonującej historii koncentrującej się na jednym z najgłośniejszych śledztw prowadzonych w XXI wieku w Wielkiej Brytanii. Niestety, pomimo ogromnego potencjału, nie wszystkie szanse zostały wykorzystane, scenariusz pochłaniają słabe tempo i brak odpowiedniej atmosfery. Miniserial Viaplay zasługuje na rozgłos, ale tylko ze względu na historię, jaką przedstawia. Realizacja trochę zawodzi.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych