Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon – recenzja i opinia o grze [Switch]. Tak narodziła się królowa
Nintendo zaskoczyło zapowiadając w grudniu nową grę z serii Bayonetta, ale najnowsza propozycja PlatinumGames pod względem rozgrywki oraz oprawy nie przypomina poprzednich przygód upiększonej lateksem wiedźmy. Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to prequel znanych wydarzeń, który zapewnia ogromne poczucie świeżości względem poprzednich produkcji z tego IP. Czy jednak warto zainteresować się tytułem? Przeczytajcie naszą recenzję.
W zeszłym roku fani wiedźmy mogli ponownie obserwować kocie ruchy swojej ulubienicy, która wyruszyła na następnych przeciwników radując się z każdego pokonanego wroga, tańcząc, strzelając i w wolnych chwilach przywołując następne demony. Zastanawialiście się kiedyś, jak to wszystko się zaczęło? Na to pytanie odpowiada Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon, ponieważ PlatinumGames postanowiło całkowicie odświeżyć założenia zabawy zapewniając prequel skupiony na nowym dla tego IP doświadczeniu.
Poznajcie Cerezę
W 2009 roku gracze mogli wcielić się w potężną wiedźmę, która była już doświadczona w eliminowaniu kolejnych demonów, a przez swoje dynamiczne ruchy potrafiła zawładnąć umysłami nie tylko fanów istot z piekła. Twórcy postanowili tym razem odpowiedzieć na wiele trudnych pytań i recenzowany Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon przenosi graczy do czasów, gdy bohaterka całej serii nie biegała w lateksie i nie może za pomocą jednego paluszka przywołać do świata gigantycznego demona. Główna bohaterka historii nie nosi jeszcze imienia Bayonetta – Cereza jest młodą dziewczyną, pragnącą zostać potężną wiedźmą.
Cereza nie posiada jeszcze żadnych wyjątkowych mocy i na początku gry uczy się pierwszych zaklęć – dziewczyna poznaje mroczne techniki, ponieważ za ich pomocą chce uratować swoją uwięzioną matkę z powodu zakazanego romansu... to tak naprawdę główne założenia opowieści, na których zbudowana jest cała przygoda i szczerze mówiąc nie jest to specjalnie mocny scenariusz. Podstawy są jednak pretekstem do podróży, ponieważ główna bohaterka zdaje sobie sprawę, że musi znacząco zwiększyć swoje umiejętności, by móc pomóc najbliższej.
Cała opowieść z Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon rozgrywa się tak naprawdę w jednym lesie, gdzie wcześniej Cereza przechodziła wstępne szkolenie, by następnie pognać za... białym wilkiem. Kto nim jest i dlaczego jest tak bardzo ważny dla całej sprawy? Ten wątek jest zdecydowanie ciekawszy niż główne założenia produkcji, ponieważ dziewczyna zdaje sobie sprawę, że tajemnicza postać odgrywa ważną rolę w opowieści i tak naprawdę pozwala jej uczestniczyć w tej podróży.
Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon zaskakuje rozgrywką
Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon jest tak naprawdę klasyczną grą-drogą, w której podróżujemy z punktu A do punktu B zahaczając po drodze o małe obozowiska, gdzie możemy poprawić zdolności bohaterki lub po prostu zapisać stan gry. Twórcy jednak zdawali sobie sprawę, że Cereza potrzebuje w tej przygodzie odpowiedniego wsparcia i od niemal samego początku do naszej dyspozycji zostaje oddany Cheshire – demon nie ma za dużo szczęścia i zostaje zamknięty w małym misiu głównej bohaterki. Jego imię jest na pewno dobrze znane fanom IP, ponieważ ten sam towarzysz pomagał Violi w poprzedniej grze PlatinumGames – nie jest to oczywiście przypadek. Cheshire jest niezwykle ważnym składnikiem gry, ponieważ okazuje się, że Cereza nie potrafi jeszcze walczyć, więc do wszystkich podbramkowych akcji wykorzystuje swojego nowego przyjaciela.
Cheshire może zostać przywołany do walki w dosłownie każdym momencie, ale tutaj tak naprawdę pojawia się problem – w recenzowanym Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon musimy jednocześnie kontrolować dwie postacie. Cereza otrzymała lewy Joy-Con, więc za pomocą jej analoga poruszamy dziewczyną, a Cheshire otrzymał prawy kontroler. W wielu momentach musimy jednocześnie biegać młodą adeptką czarnej magii, a jednocześnie kontrolować biegającego stwora – szczerze mówiąc nawet po kilku godzinach spędzonych w grze potrafiłem totalnie nie ogarnąć prostej akcji i dopiero za drugim razem potrafiłem podążyć postaciami w odpowiednich kierunkach. Bieganie to jednak sam początek problemów, ponieważ demon wykorzystuje zróżnicowane ataki, by pozbyć się nieproszonych gości, a jego towarzyszka-właścicielka stara się mu pomóc.
Cereza nie posiada żadnych umiejętności do walki, ale dzięki magii potrafi łapać przeciwników i dzięki temu Cheshire może go zaatakować – w tej sytuacji lewym analogiem musimy namierzyć oponenta, następnie kliknąć odpowiedni ZL, by po chwili podbiec do oponenta drugim analogiem i rozpocząć atak. Podczas gry miałem wielokrotnie wrażenie, że PlatinumGames zakochało się w pozycjach Josefa Faresa i postanowiło zaserwować graczom podobne wrażenia. Gameplay z tego powodu może być trudny, a jeśli macie problem z odpowiednim oddzieleniem działania lewej dłoni od prawej, to w drugiej połowie przygody możecie mieć poważne problemy, ponieważ Cereza i Cheshire uczą się nowych umiejętności, które wymagają od gracza jeszcze lepszej kontroli rozgrywki.
Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to nie tylko walka
Podróż Cerezy i Cheshire'a przez Zakazany Las Avalon jest w pewien sposób wyłącznie pretekstem, by dwójka bohaterów mogła poznać siebie, a dziewczyna zrozumiała kilka bardzo ważnych szczegółów, które będą dla niej niezwykle istotne w momencie, gdy już osiągnie dorosłość i rozpocznie władanie potężną magią. Twórcy za sprawą rozmów pomiędzy postaciami (tak Cheshire tym razem gada!) przedstawiają kilka ciekawostek dotyczących Cerezy, ale nie liczcie na tonę konkretów – autorzy postawili raczej na przedstawienie kilku moralnych prawideł, by w pewien sposób przedstawić graczom wydarzenia i rozbudować informacje o uniwersum.
Ze zmianą rozgrywki względem klasycznego slashera zdecydowano się także na zupełnie inną oprawę – recenzowana Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon stylistyką przypomina baśnie namalowane akwarelami. Gra zupełnie nie przypomina poprzednich odsłon serii, ale pasuje to do założeń gry, ponieważ jednocześnie wszystkie fabularne wydarzenia poznajemy przez kolejne strony książki – to właśnie w księdze widzimy wstawki związane z opowieścią, Cereza rozmawia z postaciami, próbuję dogadać się z Cheshirem lub odpowiada na postawione przed sobą pytania. Jednocześnie cały czas słyszymy świetny głos narratorki, która w bardzo klimatyczny sposób wprowadza graczy w kolejne wątki – szczerze mówiąc PlatinumGames wpadło na naprawdę ciekawą koncepcję, ponieważ założenia historii (przygoda młodszej Cerezy), rozgrywki (dziewczyna potrzebuje pomocy) i grafiki (kolorowy świat) łączą się w naprawdę ciekawą całość.
Trudno mi jednak nie odnieść wrażenia, że w pewnym momencie w Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon brakuje pewnej różnorodności miejscówek. Przez całą przygodę trwającą 13 godzin podróżujemy przez kolejne fragmenty dość dużego lasu, biegamy niczym po sznurku od lokacji do lokacji i choć deweloperzy pokusili się o kilka różnych biomów, to jednak w ostateczności – nie czuć tutaj większych zmian. Na szczęście dużo pomagają same wydarzenia, ponieważ Cereza ma okazję zmierzyć się z dwoma potężnymi bossami, próbuje pokonać nową rasę przeciwników przypominających leśne wróżki (przedstawienie postaci jest identyczne, jak w poprzednich odsłonach serii!), ratuje małych i zabawnych towarzyszy, mierzy się z wielkim pociągiem, wpada do jeziora, a jednocześnie cały czas ma okazję odwiedzać dungeony.
W Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon bardzo ważne są... żywioły
Lochy w najnowszej pozycji PlatinumGames to zdecydowanie jeden z najlepszych elementów całej produkcji – wszystkie miejscówki są obowiązkowe i podczas rozgrywki musimy jednocześnie kontrolować dwójkę bohaterów, by rozwiązywać różne zagadki logiczne lub walczyć z grupami wrogów. Tutaj deweloperzy często przechodzą samych siebie, ponieważ postacie muszą ze sobą cały czas współpracować, co tworzy różne problematyczne sytuacje – czasami Cereza nie może wejść na podwyższenie, więc rzuca tam swojego miśka, Cheshire przedziera się przez lokację, by pozwolić jej wejść z drugiej strony.
Wszystkie zagadki środowiskowe oraz same pojedynki są związane z czterema żywiołami, ponieważ Cheshire podczas całej przygody uczy się kontrolować rośliny, ogień, wodę oraz kamień. To właśnie dzięki tej sile może przykładowo niszczyć wybrane elementy otoczenia, ale także potrafi uchronić Cerezę od ataków, za pomocą ognia roztapia lód, a dzięki wodzie może napędzać tratwę lub strzelać do wyznaczonych celów, by przykładowo podnosić windę. Takich akcji w Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon jest naprawdę sporo, ponieważ deweloperzy w znakomity sposób wykorzystują możliwości żywiołów do eksploracji świata. W samej grze znajdziecie jeszcze masę sekretów do odkrycia, ponieważ każda kolejna moc zdobyta przez demona pozwala nam na odkrywanie nowych zakątków lasu – deweloperzy czerpią garściami z koncepcji metroidvanii, więc warto czasami odwiedzić znane lokacje, by odkryć dodatkowe sekrety.
Ma to duże znaczenie dla samego rozwoju postaci, ponieważ Cereza i Cheshire podczas podróży zdobywają nowe surowce, które mogą wykorzystać w dwóch osobnych drzewkach umiejętności – za ich pomocą możemy przykładowo sprawić, że dziewczyna będzie mogła jednocześnie uwiązać swoją mocą dwóch przeciwników, a z drugiej strony demon poznaje wcześniej niedostępne ataki. Szybko jednak okazuje się, że najciekawsze zdolności wymagają dodatkowego przedmiotu, który możemy zdobyć wyłącznie zagłębiając się w las i odkrywając jego kolejne sekrety. W innej sytuacji nie macie szans na wydobycie z bohaterów pełnego potencjału.
Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon może wymęczyć zmysły
Początkowo miałem poważny problem z okiełznaniem dwóch postaci jednocześnie i moja dłoń ręka totalnie nie współgrała z prawą – to w zasadzie zabawne, jak prosty pomysł, który nie jest niczym odkrywczym, może zostać dobrze wykorzystany w znanym IP. Z każdą kolejną godziną w Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon czułem jednak jak lepiej panuje nad postaciami i następne pojedynki sprawiają mi coraz większą frajdę – podobnie jak rozwiązywanie zagadek. Gra potrzebuje czasu, by się rozkręcić, ponieważ na początku nie otrzymujemy od deweloperów ciekawych umiejętności, a dodatkowo samo sterowanie może sprawić sporo problemów. Z czasem jednak historia zaczyna pokazywać drugie dno, bohaterowie uczą się nowych skilli i jednocześnie my coraz lepiej radzimy sobie z zaproponowaną rozgrywką.
Z każdą kolejną godziną lepiej wypadają nie tylko zagadki środowiskowe oraz eksploracja, ale jednocześnie starcia, ponieważ w walce musimy dobierać moc Cheshire'a do odpowiednich wrogów – przeciwnicy wykorzystują przykładowo tarcze lub specjalną ochronę, której możemy pozbyć się atakami związanymi z odpowiednimi żywiołami. Poziom trudności w pozycji PlatinumGames tak naprawdę nie jest wysoki, ale wyzwaniem okazuje się opanowanie jednocześnie dwóch bohaterów – z jednej strony musimy kontrolować Cerezę, a z drugiej jej demona, a najlepiej robić to w tym samym momencie, wykorzystując moce dziewczyny i zmieniając energię demona, by zarazem wykonywać kolejne combosy.
W samej grze zabrakło mi jednego elementu – dodatkowych walk z potężnymi bossami. Pewnie nie pomyślałbym o takich starciach, ale deweloperzy przygotowali dwie walki, które przypominają pojedynki z poprzednich odsłon Bayonetty. Te akcje przekonały mnie, że nawet w recenzowanym Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon można było stworzyć więcej widowiskowych konfrontacji.
Po ukończeniu głównego wątku na zainteresowanych czeka jeszcze całkiem przyjemny epilog, który w pewien sposób dopowiada wydarzenia. Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon to bez wątpienia odważny pomysł, który bezpośrednio trudno porównać do poprzednich odsłon serii – gra stawia na zupełnie nowe doświadczenie i mam nadzieję, że w przyszłości PlatinumGames będzie chciało opowiedzieć podobne historie. Twórcy będą mogli wykorzystać opinie społeczności, a jednocześnie rozbudować możliwości Cerezy, by zapewnić kolejną ciekawe produkcję.
Czy warto zagrać w Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon?
PlatinumGames zaskoczyło zapewniając powiew świeżości w tym stosunkowo młodym uniwersum, ale najnowsza produkcja nie zachwyci każdego fana Bayonetty. Twórcy stawiają na spokojniejszy gameplay, zapraszają na odrobinę niemrawą historię, a jednocześnie potrafią zaskoczyć rozgrywką nastawioną na dwie postacie. To zupełnie inne doświadczenie, które jest bardzo ciekawym dodatkiem do tego IP... i pozostaje mieć nadzieję, że nie jest to pierwsza i ostatnia mniejsza opowieść z Bayonettą w roli głównej. W tym świecie drzemie wielki potencjał, który Japończycy powinni przed nami systematycznie odkrywać.
Ocena - recenzja gry Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon
Atuty
- Rozgrywka duetem sprawia sporo frajdy,
- Dungeony pokazują znakomitą stronę produkcji,
- Walka to ciekawe połączenie dwóch różnych postaci,
- Świetna koncepcja gry - historia, świat i gameplay bardzo dobrze ze sobą współgrają.
Wady
- Tytuł potrzebuje czasu, by pokazać swoje oblicze,
- Historia jest wyłącznie dodatkiem i twórcy nie wykorzystali jej potencjału.
Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon pokazuje, jak w ciekawy sposób można rozwijać znane IP. Nie jest to klasyczny, czerpiący garściami z utartych schematów sequel, a bazujący na nowej zabawie prequel. Fani powinni pamiętać o tym tytule.
Graliśmy na:
NS
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (20)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych