Trzej muszkieterowie: D'Artagnan (2023) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Alexandre Dumas zremiksowany
Młody Charles D'Artagnan wyrusza do Paryża, aby dołączyć do muszkieterów króla Ludwika XIII. Już wkrótce znajdzie się w samym sercu spisku mającego na celu obalenie władcy i wywołanie wojny z Anglią. Tylko wspólnie z legendarnymi Atosem, Portosem i Aramisem dadzą radę powstrzymać spiskowców.
Wierni fani prozy Dumasa nie będą zachwyceni nową propozycja Francuzów. Niektóre sceny przeniesiono z oryginału na wielki ekran niemal jeden do jednego, fakt, lecz spora część fabuły została przepisana na nowo. Niektóre wątki skrócono, inne połączono, jeszcze inne przeprojektowano właściwie nie do poznania. Efektem pracy scenarzystów, Matthieu Delaporte oraz Alexandre'a de La Patelliere jest film nowoczesny, pełen wrażeń, napięcia i dramaturgii. Cierpi na tym odrobinę przyjaźń łącząca głównych bohaterów, lecz trzeba przy tym przyznać, że dwugodzinny seans mija prędzej, niż niejedna 90 minutowa smuta. Dobrze, że kontynuację kręcili od razu, dzięki czemu finał tej historii poznamy jeszcze przed końcem tego roku.
Trzej muszkieterowie: D'Artagnan (2023) - recenzja filmu [Monolith]. Sprawne unowocześnienie, z zachowaniem ducha oryginału
Nowa wersja klasyka to pełnokrwiste kino przygodowe, z zagadką detektywistyczną pchającą historię naprzód. Już w pierwszej, pełnej akcji scenie filmu widzimy jak młody D'Artagnan (Francois Civil) staje w obronie pięknej, młodej damy, atakowanej przez nieznanych sprawców, z równie nieznanych powodów. Po pokonaniu przeciwników, chłopak chce upewnić się, że damie nic się nie stało, co nie kończy się dla niego szczęśliwie. Nie wiemy kim byli zamachowcy, ani czego chcieli. Nie rozumiemy też motywacji pięknej blondynki, czego dotyczył list, który miała przy sobie, ani tego skąd się wzięła i jaki związek z tym wszystkim ma tajemnicza kobieta grana przez jak zawsze zjawiskową Evę Green. Cała scena trwa może z pięć minut, a już zdążyła zarzucić przynętę i złapać widzów, łapczywie łykających haczyk razem z całą wędką. Kolejne tajemnice mnożą się właściwie do samych napisów końcowych i choć na część z nich odpowiedź poznamy już teraz, na resztę trzeba będzie zaczekać do kontynuacji. Ponieważ tak naprawdę to nie są wcale dwa oddzielne filmy, a jedna, długa historia podzielona na dwie części, aby nie trzeba było zbyt wiele z niej wycinać.
To powiedziawszy, odnoszę wrażenie, że akcja i tak gna zazwyczaj na złamanie karku, co z jednej strony oznacza, że widz absolutnie nie ma nawet kiedy pomyśleć o nudzie, z drugiej natomiast słynną przyjaźń łączącą głównych bohaterów znamy jedynie z opowieści, bo absolutnie nie widać jej na ekranie. Na samym początku filmu, kiedy nasz główny bohater poznaje się z Atosem (Vincent Cassel), Portosem (Pio Marmai) i Aramisem (Romain Duris), widzimy przez chwilę ich sympatyczne przekomarzanie się, pokazujące jak pełnym dobrej natury humorem mógł być wypełniony cały film. Dobrze chociaż, że wątek romantyczny został potraktowany z należytym szacunkiem. Purystom zapewne nie spodoba się zmiana postaci Constance Bonacieux (Lyna Khoudri) z mężatki, do której cholewki smali D'Artagnan, na sympatyczną pannę na wydaniu. Wcielający się w nich aktorzy mają taką chemię na ekranie, że momentami aż iskry lecą. No i ich romans rozciągnięty został zgrabnie na cały film, zyskując tym samym na wiarygodności. Nie ma mowy o historii jak z "Romea i Julii", gdzie dwoje młodych i pięknych gotów jest oddać życie za tego drugiego po pięciu minutach znajomości.
Trzej muszkieterowie: D'Artagnan (2023) - recenzja filmu [Monolith]. Widać, że prócz serca włożono w film też sporo pieniędzy
Licząc obie części jako jedną całość, obraz Martina Bourboulona jest jedną z najdroższych produkcji w historii francuskiej kinematografii (choć do 113 milionów "Asterixa na olimpiadzie" trochę mu brakuje) i absolutnie widać, że wydane pieniądze nie poszły na marne. Zamki, gospody i katedry wyglądają autentycznie, ponieważ większość filmu kręcono na lokacjach we Francji. Kostiumy sprawiają wrażenie noszonych, scenom akcji nie brakuje spektakularności, plany zawsze są pięknie oświetlone, klimatyczne, który to klimat tylko podbijany jest dodatkowo przez żwawą muzykę Guillaume Roussela.
Niewielkim problemem, od czasu do czasu, była dla mnie kamera Nicolasa Bolduca. Tak jak pojedynkom i większym strzelaninom nie można odmówić uroku - miejscami trudno jest wręcz nie zachwycić się choreografią pojedynków i sprawnością oraz wyczuciem czasu, z jakim obraz przemieszcza się od postaci, do postaci, od szpady, do pistoletu - tak mam wrażenie, że trzymana w ręce kamera czasami bardziej przeszkadza, niż pomaga. Obraz trzęsie się niemiłosiernie, uniemożliwiając praktycznie dokładniejsze przyjrzenie się pojedynkowi. W szczególności męczyło mnie to w scenach nocnych, w których i tak trzeba już całkiem mocno pilnować kto jest dobry, a kto zły, bo podobne stroje, słabe oświetlenie i często deszczowa pogoda sprawiają, że wszyscy wyglądają tak samo. Na początku filmu, we wspomnianej już scenie ratunku damy o blond włosach, byłem wręcz pewien, że D'Artagnan dostaje solidne baty, podczas gdy w rzeczywistości to on był górą...
Dawno już nie widziałem tak bezpretensjonalnego filmu przygodowego. Nikt tu nie próbuje wciskać widzowi żadnego kitu, nie męczy go nudnymi metaforami i nawiązaniami do prawdziwego świata, nie prawi banalnych morałów. To po prostu dwie godziny czystej rozrywki na bardzo wysokim poziomie. Niemal wszystko w "Trzech muszkieterach: D'Artagnanie" działa tak, jak powinno. Są emocje, jest intryga, dobre aktorstwo, humor. Tak naprawdę jedynym, czego mi zabrakło, było wyraźniejsze nakreślenie ciepłej przyjaźni i oddania, które łączyć powinno głównych bohaterów (no i może fabuła mogłaby nie być tak przewidywalna). Być może wątek ten zostanie jeszcze rozwinięty w kontynuacji i jako całość, opowieść o wiernych ludziach króla zasłuży sobie na jeszcze wyższą notę. Trzymam kciuki i poproszę więcej tego typu filmów.
Film wchodzi do kin 12 Maja.
Atuty
- Piękne zdjęcia;
- Kostiumy i scenografia na najwyższym poziomie;
- Świetna choreografia scen akcji;
- Wciąga prędko i trzyma do samego końca;
- Bardzo dobre tempo;
- Ze smakiem poprowadzony wątek romantyczny.
Wady
- Kamera czasami trzęsie ciut za mocno;
- Mało scen pokazujących muszkieterów i ich przyjaźń i wierność wobec siebie nawzajem.
"Trzej muszkieterowie: D'Artagnan" jest wszystkim tym, czym dwadzieścia lat temu byli "Piraci z Karaibów" - sprawnie nakręconym kinem przygodowym, lekkim i przyjemnym. Lekkość dialogów i żwawe tempo nie pozwolą widzowi się nudzić, choć fanów oryginału zawiodą pewnie zmiany w fabule. Tak, czy inaczej, warto sprawdzić na wielkim ekranie!
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych