Matka (2023) – recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Jennifer Lopez ze snajperką
Czy kilka głośnych nazwisk w obsadzie, całkiem kreatywni scenarzyści i reżyserka, dość duży budżet i interesujące zdjęcia to recepta na sukces? Netflix po raz kolejny udowadnia, że nie, a produkcji – nawet jeżeli mamy mieć do czynienia z typowym akcyjniakiem, idealnym na lekki wieczorny seans – potrzeba trochę więcej. Chociażby pomysłu... Zapraszam do recenzji „Matki”.
Kalendarz Netflixa obfituje w kilka specjalnych okazji, obok których SVOD nie przejdzie obojętnie, serwując swoim widzom szereg tematycznych produkcji. Okres okołoświąteczny to znakomity czas na średniej jakości historie ze św. Mikołajem w roli głównej, w czasie walentynek zobaczymy kilka komedii romantycznych (nawet tych z gwiazdorską obsadą), natomiast jesienne wieczory będą uprzyjemnione horrorami oraz produkcjami grozy. Platforma nie zapomina także o Dniu Matki, który w tym roku doczekał się kilku propozycji. Zanim zobaczymy Agnieszkę Grochowską w polskim thrillerze „Dzień Matki”, w kobiecej wersji Bryana Millsa z „Uprowadzonej”, twórczyni „Mulan” i „Ania, nie Anna” serwuje nam zagraniczną fantazję na temat nieustraszonej rodzicielki, która jest w stanie dać wycisk niejednemu złolowi.
Matka (2023) – recenzja filmu [Netflix]. Mamusia do zadań specjalnych
Jennifer Lopez wciela się w byłą zabójczynię i wojskową, która lata spędziła na misjach w Afganistanie oraz Iraku. Tam została szybko dostrzeżona przez dowódcę oddziału, Adriana Lowella, który pomógł jej się szkolić na jeszcze bardziej bezwzględną specjalistkę. Powrót do szarej codzienności nie dawał szans na równie mocną dawkę adrenaliny, dlatego kobieta wylądowała jako strażniczka w Guantanamo i przykuła uwagę kubańskiego handlarza bronią, Héctora Álvareza. Każda z tych znajomości poskutkowała związkiem i jeszcze większymi problemami, w tym wmieszaniem się w lewe interesy mężczyzn. Protagonistka szybko staje się celem bezwzględnych przestępców, ale teraz nie musi dbać tylko o siebie, a o nienarodzoną córkę. W momencie przyjścia na świat małej, kiedy kilka godzin wcześniej dochodzi do masakry w kryjówce FBI, żołnierka staje przed wyborem – albo spróbuje samodzielnie chronić dziecko, albo odejdzie z jej życia na zawsze. Kiedy niespełna 12 lat po rozstaniu matka otrzymuje wiadomość, że jej córka jest zagrożona, automatycznie rusza do działania.
Czy cokolwiek w fabule recenzowanej produkcji jest nas jeszcze w stanie zaskoczyć? Nie odkryję niczego nowego stwierdzeniem, że Netflix od dłuższego czasu lubi powielać te same schematy, w szczególności w produkcjach sensacyjnych, urozmaicając je pewnymi niuansami w scenariuszu, kolejną znaną gwiazdą w roli głównego bohatera, który zazwyczaj jest specjalistą w swoim fachu i zabija zbirów bez mrugnięcia okiem.
W swojej recenzji pragnę jednak pójść w nieco inną stronę i na początku skupić się na tym, co w „Matce” mi się podobało – bo kilka tych aspektów jest całkiem przyjemnych, w sam raz dla współczesnego kina sensacyjnego, kiedy przy seansie nasze szare komórki zbytnio nie muszą się męczyć. W głównej mierze na uwagę zasługuje Jennifer Lopez, która bardzo się stara zagrać bezwzględną zabójczynię, separującą się specjalistkę i kobietę pozbawioną emocji. Bywa, że postać jest bardzo brutalna, przede wszystkim jednak jej zachowanie jest uwarunkowane znajomością przeciwnika oraz świadomością zagrożenia – żołnierka dobrze wie, że cel uświęca środki, a starając się utrzymać przy życiu córkę, musi posunąć się do różnych zdecydowanych działań. Pozostała część obsady sprawnie dotrzymuje jej kroku i stara się odnaleźć w bardzo banalnym, pozbawionym pomysłu, za to wypełnionym w większości tragicznymi dialogami scenariuszu – począwszy od poczciwego agenta FBI granego przez Omariego Hardwicka, najmłodszej członkini obsady Lucy Paez, a skończywszy na roli Josephie Fiennesie, który z wręcz karykaturalną dbałością o szczegóły oraz mimikę próbuje wcielić się w zwyrodnialca pragnącego z zimną krwią pozbyć się dziewczynki i jej rodzicielki. Do tego dołóżmy całkiem przyjemne dla oka i bardzo dopracowane zdjęcia – oprócz zapierających dech w piersiach ujęć przyrody Alaski, sprawne oko operatora bardzo dobrze przedstawia sceny walki, w których główna aktorka prezentuje się nad wyraz profesjonalnie. Porzucenie komedii romantycznych na rzecz bardziej żwawych produkcji wydaje się dla Lopez bardzo dobrą decyzją.
Matka (2023) – recenzja filmu [Netflix]. Lopez bardzo się stara, ale klisza goni kliszę
Mniej więcej po godzinie seansu, czyli w połowie zakładanego czasu, miałam już wrażenie, że historia dobiegnie końca i niebawem zobaczę napisy końcowe. Nic jednak bardziej mylnego – w tym momencie scenarzyści serwują nam spore spowolnienie fabuły i wątek skupiający się na czasie, który zabójczyni spędza ze swoją biologiczną córką. Jak możemy się spodziewać, nic tutaj odkrywczego nie zobaczymy, doczekamy się wielu schematycznych scen, a Lopez nadal będzie się starała dokładnie przedstawić wszelkie udręki byłej żołnierki. Chcąc ochronić Zoe, poświęciła naprawdę wiele, czy jednak jako wprawiona specjalistka powinna zdecydować się na tak niepewny ruch? Scenariusz i sztywne, tworzone na kolanie, dialogi to największe bolączki recenzowanej „Matki”, które dobitnie pokazują, że tempo tworzenia wielu produkcji jest zbyt szybkie, a efektem końcowym są właśnie takie „maszynowe” skrypty, które niczym specjalnym nie są w stanie zaskoczyć widza.
Netflix mógł mocniej się postarać – mając do dyspozycji scenarzystów odpowiedzialnych chociażby za „Batmana”, „Top Gun: Maverick”, „Miasto złodziei”, „Krainę Lovecrafta” czy „World Trade Center” naprawdę mogliśmy się spodziewać znacznie lepszego efektu końcowego. Wiem, że w gatunku powiedziano i pokazano już wiele, jednakże choć raz warto było wyjść nieco przed szereg i dostarczyć wciągającą opowieść, w której poznalibyśmy motywacje bohaterów i mielibyśmy do czynienia z wielowymiarowymi (albo chociaż znacznie bardziej tajemniczymi) postaciami. Stwierdzenie, że „Matka” jest słabym filmem byłoby jednak dużym nadużyciem – to propozycja dla fanów gatunku, którzy za dużo już widzieli, by mieć ogromne oczekiwania. Czasami w trakcie oglądania prychniemy w reakcji na słaby poziom rozmów czy brak polotu, natomiast po napisach końcowych nie będziemy już zaprzątać sobie głowy opowieścią o matce.
Pozostaje mieć nadzieję, że Agnieszka Grochowska z resztą ekipy lepiej wywiążą się z zadania w „Dniu matki”... ;)
Atuty
- Jennifer Lopez robi wrażenie,...
- … a w parze z nią idzie reszta obsady,
- Całkiem przyjemne dla oka sceny walki,
- Dopracowana praca kamery.
Wady
- Okropne, pozbawione polotu dialogi,
- W pewnym momencie film traci tempo,
- Przewidywalna historia,
- Brak pomysłu na kilka interesujących wątków, które dodałyby produkcji nieco więcej iskry.
„Matka” mogłaby być znacznie lepszym filmem sensacyjnym. Choć obsada stara się jak może, nie osiągnie za dużo z pozbawionym polotu, bardzo generycznym scenariuszem wypełnionym po brzegi banalnymi dialogami. Jeżeli jednak lubujecie się w tego typu produkcjach - to śmiało, będzie to propozycja zadowalająca na lekki, wieczorny seans, choć bez wielkich oczekiwań.
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych