Armored Core VI: Fires of Rubicon - recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PS4, PC]. Prawdziwe oblicze
Po największym sukcesie w historii From Software wraca do jednego z odrobinę zapomnianych IP. Twórcy przez lata skupiali się na doskonaleniu gatunku, tymczasem nadszedł idealny moment na mechy. Czym tak naprawdę jest i co może zaoferować Armored Core VI: Fires of Rubicon? Przeczytajcie naszą recenzję.
Pierwsza gra From Softoware zadebiutowała w 1994 roku (King's Field), natomiast po trzech latach została zapoczątkowana nowa seria (Armored Core), a studio przystąpiło do rozwoju dwóch marek. Pozycje wychodzące spod rąk japońskich deweloperów zostały dostrzeżone przez wielu graczy, twórcy od czasu do czasu oferowali niespodzianki w postaci nowych IP, ale przełom nastąpił w 2009 roku, kiedy zespół zaprosił posiadaczy PS3 do umierania – na rynku zawitał Demon's Souls. W 2012 roku sympatycy blaszaków mogli jeszcze sprawdzić Armored Core V, jednakże to nie ograniczyło ekipy w coraz mocniejszej eksploracji i rozbudowie gatunku soulslike. Ukoronowaniem wieloletniego doskonalenia formy jest Elden Ring – po tym sukcesie deweloperzy jednak w pewien sposób powrócili do swojego dziedzictwa. Armored Core VI: Fires of Rubicon będzie dużym zaskoczeniem dla fanatyków ostatnich dzieł doświadczonego studia, które nie uległo pokusie, by dostosować swoje dziecko do nowej publiki. Na rynek nadciąga produkcja, która dla wielu będzie trudniejsza niż najbardziej wymagające tytuły From Software.
Armored Core VI: Fires of Rubicon urzeka umiejscowieniem akcji
Wydarzenia z recenzowanego Armored Core VI: Fires of Rubicon rozgrywają się na planecie Rubicon 3, gdzie odkryto tajemniczą substancję nazwaną Koral. To właśnie ten materiał miał przynieść prawdziwą rewolucję w wielu dziedzinach, jednocześnie dzięki niemu ludzkość doświadczyła ogromnego skoku technologicznego. Korporacje chciały go wykorzystać jako źródło energii, uzyskując gigantyczną przewagę w wyścigu o dominację technologiczną, Rubiconi uważają go za boski surowiec bezsprzecznie powiązany z ich wiarą, natomiast kolejni snuli niepokojące wizje jego złożonych i dalekosiężnych konsekwencji. Niezależnie od przekonań i przeznaczenia – Koral jest najważniejszym składnikiem planety, a jednocześnie elementem będącym zarzewiem konfliktu, bo niemal wszyscy chcą go kontrolować.
Istotne dla fabuły Armored Core VI: Fires of Rubicon wydarzenie rozegrało się 50 lat przed akcją gry – Koral zapoczątkował kataklizm, na skutek którego cała planeta została spalona. Tragedia jednak nie zniechęciła żądnych władzy do pozyskiwania surowca, dlatego gdy tylko ponownie pojawił się na Rubiconie 3, ludzie rozpoczęli kolejny etap walki. W tym momencie rozpoczyna się akcja najnowszej produkcji From Software.
Gracz wciela się w jednego z „ulepszonych ludzi”, który doświadczył szeregu procesów mających na celu wykreowanie najlepszych pilotów Armored Core. Główny bohater w nielegalny sposób skacze na Rubicon 3, gdzie szybko zostaje sprowadzony na ziemię, by ostatecznie przejąć tożsamość Ravena – jednego z licencjonowanych, niezależnych najemników – i rozpocząć karierę. Szybko jednak okazuje się, że jest on wyłącznie „produktem czwartej generacji”, co oznacza, że nie otrzymał wszystkich usprawnień, które zostały wdrożone nowszym pilotom – w świecie Armored Core VI: Fires of Rubicon ludzie są poddawani wielu zabiegom ulepszającym ciała i umożliwiającym jak najlepszą kontrolę wielkich maszyn. Postępy w chirurgii prześcignęły możliwości dostosowania ludzi, przez co nie brakuje sytuacji, kiedy badani zaczynają okazywać oznaki niestabilności psychicznej, a niektórzy nie ukrywają, że pomimo nowych możliwości, nieustannie słyszą „głośne dudnienie” lub „głosy w głowach” zaburzające funkcjonowanie.
W rezultacie Raven staje się najemnikiem, którego mają nie interesować sprawy polityczne rozgrywane na planecie. Rubicon 3 jest spektaklem walki kilku korporacji, które rywalizują ze sobą o Koral, a gracz wykonuje kolejne zlecenia – raz atakuje innych, by po chwili przeprowadzać odwet. Protagonista jest tajemniczym, ale jednocześnie lojalnym pilotem, który na początku swojej drogi został zatrudniony przez Waltera współpracującego z dowódcami z różnych koncernów i frakcji walczących o Koral. W recenzowanym Armored Core VI: Fires of Rubicon opowieść jest znacznie bardziej przystępna niż w poprzednich produkcjach From Software, ponieważ pomiędzy wszystkimi misjami otrzymujemy powiadomienia oraz jesteśmy w stanie przeprowadzić rozmowy między innymi z Walterem – w ten sposób poznajemy kolejne szczegóły konfliktu, otrzymujemy dodatkowe informacje dotyczące wydarzeń poprzedzających akcję, jednocześnie wgłębiając się w główny wątek.
W trakcie historii wykonujemy zadania między innymi dla Balam Industries, czyli jednej z dwóch poza planetarnych korporacji, które po przybyciu na Rubicon zgłosiły roszczenia dotyczące Koralu. Technologiczny gigant bierze udział w wojnie z Arquebus Corporation – Raven wykonuje zadania dla obu gigantów. W świecie gry znalazły się także mniejsze podmioty podległe wspomnianym korporacjom (Dafeng Core Industry i Schneider), co więcej, Balam Industries i Arquebus Corporation posiadają specjalistyczne jednostki, które trafiają na planetę, by walczyć o cenny surowiec. Fabuła od samego początku jest zaskakująco ciekawa, ponieważ gracz jest tak naprawdę jednym z pionków w wielkiej walce, który po wykonaniu następnych zadań jest karmiony drobnymi szczegółami dotyczącymi ciekawego świata – From Software dostarcza fragmentów historii, by finalnie wyciągnąć z rękawa kilka zaskakujących wątków i ubarwiać następne misje. Twórcy niejednokrotnie zapewniają szereg mniejszych wyzwań, do których możemy swobodnie podchodzić, by w pewnym momencie zarzucić nas kluczowymi dla fabuły zadaniami – konflikt interesów frakcji sprawia, że będziemy zmuszeni stanąć po którejś ze stron. Chcąc dogłębnie poznać fabułę i jak najlepiej zrozumieć motywacje wszystkich członków konfliktu, musimy ukończyć produkcję kilkukrotnie. W pewien sposób pomaga w tym tryb Nowa Gra+, dzięki której możemy uczestniczyć w alternatywnych misjach, by poznać te same wydarzenia z różnych perspektyw.
Armored Core VI: Fires of Rubicon jest niezwykle wymagającym tytułem, który nie wybacza najdrobniejszych błędów, przez co czas ukończenia gry będzie różnił się w zależności od umiejętności gracza. W najnowszym tytule From Software nie możemy łatwo rozbudować możliwości maszyny, by za pomocą większego paska zdrowia lub staminy wymęczyć zwycięstwo – w tym tytule niezwykle ważne są zdolności odbiorcy.
Armored Core VI: Fires of Rubicon to gra z duszą
From Software w zeszłym roku osiągnęło historyczny sukces, lecz nie podążyło drogą, którą zapewne wybrałoby wielu deweloperów. Recenzowany Armored Core VI: Fires of Rubicon nie jest „kolejnym Dark Souls w przebraniu” – dostarczyło trzeciosobową grę akcji z mechami w roli głównej, w której nie trafiamy do wielkiego otwartego świata. Przed każdą misją otrzymujemy dokładny raport, trafiając do większej lub mniejszej miejscówki. Niektóre zadania trwają kilka minut, ale podczas rozgrywki natraficie na bardziej rozbudowane misje, które przez starcia z potężniejszymi przeciwnikami mogą trwać nawet kilka godzin. Autorzy nie wprowadzają żadnych "ognisk", za to we właściwych momentach stosują checkpointy, dzięki którym płynnie wrócimy do rozgrywki – punkt kontrolny pojawia się przed każdym bossem, więc możemy płynnie mierzyć się z wyzwaniem. Po śmierci szybko dostosujemy sprzęt i zmienimy wszystkie części mecha – w tej sytuacji nie musimy wracać do bazy, rozpoczynając misję od początku.
W Armored Core VI: Fires of Rubicon powinniśmy nieustannie eksperymentować w doborze części wpływających na wszystkie możliwości naszego Armored Core. Odprawa przed misją zapewniają drobne informacje o wydarzeniach, jednak tak naprawdę to pierwsze przejście zadania oferuje wystarczającą wiedzę, by później powrócić do wyzwania, szybciej realizować cele i otrzymywać kolejne nagrody – twórcy pozwalają płynnie wracać do wszystkich zadań, co jest w pewnym momencie niezbędne, by gromadzić kredyty, za pomocą których nabędziemy nowe elementy mecha. Podczas misji jednak trzeba bardzo szybko i sprawnie pojąć podstawowe systemy, by zrozumieć, który rodzaj broni będzie najbardziej skuteczny na nadciągających wrogów – tylko w taki sposób poradzimy sobie z najtrudniejszymi wyzwaniami.
From Software zaskoczyło mnie podejściem do pojedynków, ponieważ podczas rozgrywki w Armored Core VI: Fires of Rubicon nie musimy szczególnie przejmować się podstawowymi przeciwnikami, którzy okazują się wyłącznie mięsem armatnim – zazwyczaj tych wrogów pozbywamy się już z dużej odległości, by później przechodzić do kolejnych fragmentów misji. Znacznie trudniej jednak wypadają pojedynki z innymi Armored Core, którzy korzystają z pełnego arsenału swoich maszyn... To bossowie sprawią, że jedni pokochają Armored Core VI: Fires of Rubicon, a drudzy dosłownie go znienawidzą. Japończycy przygotowali niezwykle wymagającą pozycję, która nie wybacza najmniejszych błędów.
Każda misja pozwala odwiedzić wybrany region planety, ale deweloperzy regularnie wykorzystują „obszary działania” – w niektórych momentach po prostu nie możemy przejść czerwonej linii ograniczającej ruch. Po wykonaniu zadania, czasami blokady są wyłączane, umożliwiając dotarcie do nowych części terenu, ale w Armored Core VI: Fires of Rubicon nie możemy mówić o swobodzie działania. Najemnik ma podróżować wyłącznie po wyznaczonych miejscach.
Po wykonaniu zadania i zebraniu nagród, Raven może wskoczyć na Arenę – jest to specjalny tryb, w którym trafia do wirtualnego środowiska i bierze udział w pojedynkach z innymi Armored Core. Gracz ma okazję porównać swoje umiejętności z innymi najemnikami i przystąpić do ich rozwijania – Japończycy nie wymagają, by spędzać w tym wariancie sporo czasu, ale z doświadczenia wiem, że jest to niezbędne do ukończenia gry. Do istotnego ulepszenia maszyny niezbędne okażą się nagrody. Arena jest również miejscem pojedynków PVP – w Armored Core VI: Fires of Rubicon weźmiemy udział w starciach jeden na jeden lub trzech na trzech, ale ta opcja nie była dostępna podczas przedpremierowych testów.
Walka w Armored Core VI: Fires of Rubicon to mistrzostwo. To wyżyny. To wszystko
From Software, realizując recenzowany Armored Core VI: Fires of Rubicon, nie zdecydowało się na wiele elementów, które dobrze znaliśmy z poprzednich projektów studia, choć ponownie wzniosło się na wyżyny, oferując fenomenalne starcia. Armored Core jest w stanie jednocześnie korzystać z czterech broni, które są podzielone na trzy typy zadawanych obrażeń – kinetyczne, energetyczne, wybuchowe.
W Armored Core VI: Fires of Rubicon nie mamy „podstawowej” broni, którą moglibyśmy cały czas wykorzystywać – tutaj każde urządzenie posiada amunicję oraz czas przeładowania, więc podczas rozgrywki należy niezwykle rozważnie zarządzać ekwipunkiem. Gdy się „wystrzelamy”, przez kilka sekund możemy jedynie unikać kolejnych ataków. W trakcie każdego starcia niezbędne jest korzystanie ze skoków, czasowego unoszenia się w powietrzu, a jednocześnie warto pamiętać o dopalaczu – nasz Armored Core może odpalić dopalacz, który przydaje się w trakcie eksploracji wielkich terenów, lecz jest on również niezbędny podczas intensywnych bitew. Wszystko za sprawą starć nastawionych na wszystkie kierunki, które jednocześnie przynoszą nieprzyjemne konsekwencje, bowiem czasami miałem wrażenie, że kamera nie nadąża za akcją, przez co miałem problem z właściwą reakcją na działania wrogów. Tego gameplayu trzeba się po prostu nauczyć.
From Software zapewniło w pełni trójwymiarowy, wielokierunkowy system poruszania się, który w recenzowanym Armored Core VI: Fires of Rubicon potrafi zaskoczyć przestrzennością oraz dynamiką. Opanowanie maszyny jest początkowo dość trudne, gdyż mech wpada na arenę z impetem, musi szybko namierzyć wroga, a warto pamiętać, że każdy istotny ruch typu unik lub unoszenie się w powietrzu wyczerpuje energię (staminę), co wymaga rozsądnego planowania działania – wystarczy na chwilę stanąć na ziemi, by zregenerować pasek, jednocześnie cały czas zwracając uwagę na działania przeciwników. Podczas starcia widzimy nie tylko pasek przeciwnika, ale przede wszystkim musimy skupić się na jego oszołomieniu – w tej sytuacji oponent jest znacznie bardziej podatny na kolejne ataki. Walka w nowej produkcji japońskiego studia przypomina małe szachy: musimy bardzo dobrze zarządzać amunicją, by w momencie przełamania wyprowadzić jak największą salwę w stronę rywala.
Armored Core VI: Fires of Rubicon nie zapewnia jednego, wielkiego terenu, to jednak systematycznie podczas misji odwiedzamy gigantyczne lokacje. Kataklizm sprawia, że świat gry jest ponury i okazały – wszystko za sprawą przestrzenności, której nie mogliśmy doświadczyć w projektach tego studia. Tutaj nie ma miejsca na szukanie dodatkowych przejść – od początku brniemy do punktu A, czasami skorzystamy z katapulty pionowej, często niezębne jest włączanie dopalacza szturmowego. Ogrom miejscówek może naprawdę zachwycić.
Walka z innymi Armored Core to prawdziwa wizualna i taktyczna uczta – każdy z zawodników tego baletu wykorzystuje uniki, korzysta z dopalaczy, wznosi się w powietrze, by w najdogodniejszym momencie namierzyć wroga i rozpocząć kolejną salwę. Ta część gameplayu jest wprost fenomenalna, ponieważ za każdym razem mamy świadomość, że tylko i wyłącznie nasze umiejętności wpływają na przebieg starcia – gracz kontroluje mecha, często widzimy nadlatujące pociski lub słyszymy, w którym momencie wróg rozpocznie atak... jednak nawet w takich sytuacjach wyprowadzenie dobrego ruchu lub zadbanie o skuteczną kontrę nie jest łatwe.
Bossowie, którzy często są prezentowani jako wielkie maszyny, są jeszcze trudniejsi – nie tylko mierzymy się z oponentami, którzy często korzystają z niezwykle potężnych ataków, ale przede wszystkim musimy nauczyć się ich ruchów. Sprawa wygląda podobnie jak w przypadku poprzednich pozycji From Software – nawet niezbędne jest znalezienie miejsca, w które najlepiej atakować. Uwierzcie mi na słowo – na wiele pojedynków nie jesteście gotowi. Ukończenie wszystkich „dusz” i zdobycie platyny w Elden Ring nie przygotowało graczy na akcje z Armored Core VI: Fires of Rubicon. Wskakując w skórę Ravena należy szybko zapomnieć o nawykach z poprzednich pozycji, bo gra oferuje zupełnie inne doświadczenie... choć w zasadzie satysfakcja z pokonania kluczowych wrogów jest ponownie tak samo duża.
W Armored Core VI: Fires of Rubicon jesteśmy prawdziwymi konstruktorami i... malarzami
Walka w Armored Core VI: Fires of Rubicon jest tak znakomita z jeszcze jednego powodu – deweloperzy oddali w nasze ręce ogromny zestaw części i tutaj każdy element układanki ma swoje znaczenie. Bardzo szybko zrozumiecie, że często dobrze jest sięgnąć po gorszą część, by wykorzystać jej dodatkowe atuty i szybciej przebić obronę wroga.
Projektując mecha, możemy modyfikować cztery bronie (dwie w rękach, dwie na plecach), zmieniamy także głowę, korpus, ramiona, odnóża, a także wnętrze składające się z dopalacza, SKO (wspomaganie), generator i dodatkowo możemy zamontować ulepszenia. Każda giwera wpływa na siłę ataku czy uderzenia, ale jednocześnie może zwiększyć wagę mecha i jego obciążenie energetyczne, rozsądnie zarządzając kupionymi lub otrzymanymi częściami. Elementy szkieletu mogą zwiększać PP (wytrzymałość, HP), skuteczność obrony, ale także wpływają na stabilizację orientacji, prędkość napędu, wydajność generatora lub maksymalne obciążenie ramion. Po kilku pierwszych godzinach i zebraniu wielu części, stworzenie odpowiedniego Armored Core to znakomita zabawa – wszystko dzięki prostej zasadzie: tutaj każda włożona część wpływa na nasze możliwości ruchu oraz prowadzenia starć. Podczas gry naprawdę szybko odczujecie, że ten założony kawałek metalu miał wpływ na przebieg konfrontacji. Deweloperzy opracowali gigantyczne statystyki, przez co szybko złapiecie się na tym, że spędzacie zdecydowanie za dużo czasu w garażu, by testować kolejne zestawy na arenie.
Za wykonywanie misji na Arenie otrzymujemy również czipy, dzięki którym możemy ulepszać system operacyjny Armored Core. Dla przykładu, za pomocą usprawnień zadbacie o szybki obrót, celowanie manualne, kontrolę wagi, montaż broni (na plecach mamy dodatkowy „podstawowy” oręż, który możemy płynnie wymieniać), wpływamy na zadawane obrażenia różnym sprzętem czy dbamy o pancerze. Opcji jest naprawdę wiele, a każda wpływa na nasze możliwości w trakcie kolejnych misji.
From Software nie zapomniało o wizualnej personalizacji – poszczególną część szkieletu lub broni możemy indywidualnie pomalować lub skorzystać z przygotowanych wzorów. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że ten aspekt tytułu może zapewnić aż taką frajdę – szczególnie gdy wkręcicie się w kupowanie kolejnych części. Deweloperzy dorzucili także opcję wrzucania na mecha wzorów, a nawet przygotowali edytor obrazków... fani spędzą w tym miejscu naprawdę sporo czasu, by zadbać o ostateczny wygląd metalowej maszyny bojowej.
Gigantyczne możliwości personalizacji maszyn w Armored Core VI: Fires of Rubicon to zdecydowanie duży atut produkcji, ale jest to jednocześnie jedyny system rozwoju postaci. Gracze w tej sytuacji nie mogą wrócić do wcześniej odwiedzanych lokacji, by zdobyć dodatkowe doświadczenie i powiększyć pasek zdrowia. Szybko okazuje się, że nawet wykupienie wszystkich aktualnie dostępnych części w sklepie nie zapewnia nam przewagi, jaką mogliście poczuć chociażby w Elden Ring, gdy spędziliście kilka dni na biciu zwykłych przeciwników, znacząco pomnażając pasek HP i wytrzymałości. W najnowszym tytule From Software umiejętności gracza i dobranie odpowiednich części to podstawa – z tego powodu dla wielu Armored Core VI: Fires of Rubicon może okazać się znacznie trudniejszą przeprawą niż poprzednie projekty Japończyków. Tutaj nie możemy łatwo „oszukać systemu”, by podbić statystyki protagonisty.
Armored Core VI: Fires of Rubicon miałem okazję ogrywać na PlayStation 5 – tytuł działa w 60 klatkach na sekundę i choć często tereny świata są zniszczone, brakuje im życia, to wizualnego charakteru doświadczymy podczas pojedynków. Będąc świadkami efektownych wybuchów, obserwujemy jak dziesiątki rakiet latają z jednej strony na drugą, a naszej uwadze nie umkną dopracowane szczegóły mechów – urok Armored Core szczególnie prezentuje się podczas pojedynków, gdy nasze „metalowe bestie” wykorzystują uniki, wyprowadzają ataki, a my jesteśmy świadkami prawdziwego wojennego tańca. From Software na pewno nie przygotowało najpiękniejszej gry aktualnej generacji, jednak biorąc pod uwagę okoliczności i umiejscowienie wydarzeń – tytuł wygląda naprawdę okazale.
Czy warto zainteresować się Armored Core VI: Fires of Rubicon?
Odpowiedź na to pytanie jest w zasadzie bardzo łatwa: zdecydowanie tak. Recenzowany Armored Core VI: Fires of Rubicon to kapitalna produkcja, w której zakochają się wierni fani uniwersum, a jednocześnie będzie to dobra propozycja dla nowej publiki. Japończycy ponownie nie wybaczają błędów, co więcej, mam wrażenie, że Armored Core VI będzie dla wielu znacznie bardziej wymagającą grą niż ostatnie dzieła From Software. To dla wiernych sympatyków wielkich maszyn i masochistów tytuł obowiązkowy.
Ocena - recenzja gry Armored Core VI: Fires of Rubicon
Atuty
- Fenomenalna, znakomita, genialna – te słowa najlepiej opisują walkę w Armored Core VI
- From Software zaprasza graczy do zniszczonego i ekscytującego świata,
- Historia z Armored Core VI jest zaskakująca i ciekawa,
- Gracze otrzymują w swoje ręce świetny system rozbudowy Armored Core, który faktycznie wpływa na nasze możliwości podczas wykonywania misji,
- Armored Core jest wymagające i mechaniczno-satysfakcjonujące,
- Wizualna personalizacja maszyn to świetna zabawa,
- Gra zapewnia atrakcje na dziesiątki godzin.
Wady
- Czasami akcja jest tak dynamiczna, że kamera nie nadąża za wydarzeniami,
- W niektórych momentach męczą bardzo duże skoki poziomu trudności.
From Software nie zawiodło. Armored Core VI: Fires of Rubicon to rozbudowana produkcja, która mam nadzieję, że rozpocznie nową serię, a japońskie studio w przyszłości będzie systematycznie oferować graczom kolejne „dusze” i zapewniać nowe „rdzenie”.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (135)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych