Cyberpunk 2077 Widmo Wolności - recenzja i opinia o grze [PC, PS5, XSX]. Przyszłość V jest w Twoich rękach
Gdy jeszcze kilka tygodni temu najwięksi fani Cyberpunka 2077 obgryzali paznokcie z niecierpliwości na pierwszy i zarazem jedyny fabularny dodatek do gry, dzisiaj do premiery produkcji pozostało zaledwie kilka dób. Osobiście było mi dane spędzić w dzielnicy Dogtown przeszło 30 godzin, aby poznać całą zawartość Phantom Liberty. Niżej w recenzji dzielę się swoimi wrażeniami.
Słowem wstępu warto dopowiedzieć, że Cyberpunk 2077 Widmo Wolności jest dostępne na PC, PlayStation 5 oraz Xbox Series X. Do zagrania w rozszerzenie potrzebujemy podstawowej wersji gry, lecz nie jest wymagane ukończenie gry, aby rozpocząć opowieść. Wystarczy dostać się do dzielnicy Pacyfiki lub po prostu z poziomu menu rozpocząć wyłącznie DLC.
Nawet prezydentka potrzebuje pomocy V
Widmo Wolności natomiast zostało osadzone w środku historii podstawki - w przerwie od współpracowania z Panam Palmer, Judy Alvarez, Kerrym Eurodyne, Rogue, Riverem Wardem czy po prostu poszukiwaniu leku na swoją przypadłość otrzymujemy kontakt od zaawansowanej netrunnerki, która mówi nam, że zna przypadłość V i jest w stanie pomóc. Nim jednak będzie w stanie uchylić nam rąbka tajemnicy, musimy pomóc jej z inną sprawą dotyczącą prezydentki Nowych Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Kiedy zadanie uratowania głowy NUSA na papierze brzmi bardzo prosto, to z każdą kolejną misją intryga szpiegowska staje się coraz bardziej skomplikowana. Zamieszani są w niej przedstawiciele najwyższych kręgów władzy, a nie pomaga fakt, że akcja została umieszczona w dzielnicy Dogtown, uchodzącej za tą najniebezpieczniejszą w całym Night City.
Fabularnie Cyberpunk 2077 Widmo Wolności po prostu wymiata. Jest to kolejny projekt tego studia, który pod względem historii stoi na bardzo wysokim poziomie. Gonienie za swoimi problemami, jednocześnie próbowanie odkryć przeszłości i planów na przyszłość bohaterów dodatku, jest czymś niezwykłym - tutaj nie ma podziału na dobrego i złego, a myśli typu "ten spróbuje nam wbić nóż w plecy przy pierwszej lepszej okazji" lub "temu na pewno możemy zaufać" nie mają sensu, bo aż do napisów końcowych czujemy dreszczyk emocji i nutkę zainteresowania, czy aby na pewno zrobiliśmy dobrze, podając tej, a nie innej postaci pomocną dłoń.
Podobnie jak podstawka, w dodatku podejmiemy sporo decyzji (jedna nawet otwiera lub zamyka główne ścieżki, po czym kolejne misje fabularne wyglądają diametralnie inaczej), od których zależy nie tylko zakończenie DLC, ale również rozbudowanie wątku z Relicu znanego z głównej przygody V.
Nowe twarze walczą o swoją przyszłość, ale czy przeszłośc im na to pozwoli?
Fabuła i wypełniający ją bohaterowie to po raz kolejny najmocniejsza strona Cyberpunka 2077. Spotykamy znużonego życiem agenta Reeda, tajemniczą, wspomnianą wyżej Songbird, prezydentkę Myers, zamieszanego w polityczne gierki Kurta Hansena, czy pewnego fixera, który stopniowo odkrywa karty. I nie będę ukrywał - kiedy w Starfieldzie ze świecą trzeba szukać interesujących charakterów, tak w Cyberpunk 2077 Widmo Wolności każdy z nich ma swoją własną unikalną historię, która wręcz elektryzuje. Bez tychże postaci niespodziewane zwroty akcji, walka o lepsze jutro, a przede wszystkim uzdrowienie V nie byłaby tak wyjątkowa.
Nie chcąc jednak wchodzić zbyt głęboko w sam wątek fabularny Cyberpunk 2077 Widmo Wolności, muszę podkreślić, że każda osoba zaintrygowana podstawową opowieścią powinna prędzej czy później zapoznać się z tym DLC. Tak jak w przypadku Krwi i Wina do Wiedźmina 3, dodatek jest obszerniejszy niż niejedna produkcja niezależnych deweloperów, jego ukończenie zajmuje od 20 do nawet 30 godzin, choć nie o samą zawartość się tutaj dokładnie rozchodzi, a dodatkowe zakończenie przygody V.
Recenzowane Cyberpunk 2077 Widmo Wolności wprowadza nowe domknięcie wątku głównego. I robi to z niesamowitym jajem. Końcowe minuty z dodatkiem powodują opad szczeny pod wieloma aspektami, bo nie tylko dotyczy ono bohaterów z DLC, lecz również tych znanych z podstawki. Z jednymi się żegnamy, o drugich słyszymy nieciekawe rzeczy, o trzecich dowiadujemy się, że osiągnęli sukcesy (jeśli któreś wątki poboczne były wcześniej niedokończone, Phantom Liberty stara się je domknąć) na różnych płaszczyznach, a jeszcze do kolejnych wracamy po raz kolejny z prośbą o pomoc. Długo by opowiadać - to trzeba przeżyć na własnej skórze. Zakończę ten akapit zdaniem, że niektóre motywy wręcz łapią za serce.
Dogtown jest małe, ale zauracza zawartością
Pod względem samej dzielnicy Dogtown muszę przyznać, że nie jest ona sporych rozmiarów. Wyróżnić możemy zaledwie kilka ulic, więc pojazdami sporo tutaj nie pojeździmy. Zamiast tego jednak jest ona napakowana zawartością - do większości budynków wejdziemy, a gdy już to zrobimy, możemy sprawdzić różne pomieszczenia, pozbierać materiały, przyjrzeć się zachowaniu NPC-ów (najczęściej są oni wulgarni, co tylko potwierdza, iż nie jest to gra dla młodych odbiorców) poczytać wiadomości na laptopie, czy też po prostu zobaczyć, jak wiele brudu unosi się nad tym regionem.
Życie w Dogtown jest ciężkie. Rządzą tutaj BARGHEŚCI, którzy najczęściej zajmują się swoimi sprawami. Nie uświadczymy tam policji czy medyków z Trauma Team, a Kurt Hansen mieszkańcom zapewnia niezbędne minimum w postaci prądu i wody - oprócz tego niemalże każdy jest tutaj zdany na siebie. Tym samym jest to dobre miejsce dla wpływowych ludzi, którzy chcieliby załatwiać w tym miejscu swoje szemrane interesy. Widać to dobrze choćby po zapełnionym po brzegi stadionie, klubie dla najbogatszych facjat, czy specjalnym obiekcie Hansena, który zaprasza tutaj znane twarze i dobija z nimi targu. Różnorodność to coś, co wyróżnia to miejsce.
Historia i zadania z Cyberpunk 2077 Widmo Wolności nie rozgrywają się jedynie w Dogtown. Często zahaczamy o Pacyfikę (która de facto nie została mocno wykorzystana w CP2077), a nie brakuje też w ramach misji całkowicie nowych obiektów do zwiedzenia. Szczególnie świetne wrażenie robi port kosmiczny. Objętość DLC można natomiast podsumować następującym zdaniem - Dogtown daleko do Toussaint z Krwi i Wina, ale jednocześnie nie można powiedzieć, że lokacja ta nie została przygotowana z ogromną starannością. Jak wspomniałem wyżej, znajdziemy tutaj masę klimatycznych lokacji, do których aż chce się wracać.
W Cyberpunk 2077 Widmo Wolności spędzimy minimum kilkanaście godzin
Recenzowane Cyberpunk 2077 Widmo Wolności oprócz około 13 misji głównych (łącznie jest ich 16-17, jeśli chcemy poznać dwie ścieżki fabularne) zapewnia też prawie 20 questów pobocznych - w tym 10 kontraktów. Niech Was jednak nie zmyli ta nazwa, bo kontrakty z DLC stoją w mojej opinii na ciut wyższym poziomie niż te znane z podstawki - każdy z nich kończy się jakimś wyborem, który potem jest podsumowywany najczęściej w SMS-ie (warto dopowiedzieć, że interfejs telefonu czy dziennika zadań został przebudowany) od zleceniodawcy czy tego, z kim zdecydowaliśmy się współpracować. Questy są też zróżnicowane, bo nie zawsze polegają na robieniu rozróby - możemy używać hacków czy broni z tłumikami, by po cichu strzelać "głowy" i cieszyć się z bycia "niezauważonym ninją".
Do dyspozycji otrzymaliśmy też dwa nowe typy aktywności - zlecenia kurierskie i zrzuty. Te pierwsze dotyczą dostarczania pojazdów we wskazane miejsce. Przejmujemy pojazd, a potem nim uciekamy przed wrogami lub dojeżdżamy na miejsce we wskazanym czasie. Ciekawy dodatek, szczególnie na początku, gdy ma namiastkę fabularną. Zrzuty z kolei spadają w losowych miejscach w Dogtown - jeśli do nich podejdziemy, to prawie zawsze wmieszamy się w pojedynkę, a potem przejmiemy zapasy (najczęściej dobre wyposażenie) znajdujące się w skrzyniach.
Cyberpunk 2077 Widmo Wolności wprowadza również nowe drzewko atutów Relic. W świecie gry zostały rozmieszczone rozmaite punkty technologii Militechu, które możemy ściągnąć na swój profil, a potem wydać w ekranie umiejętności - dzięki temu odblokujemy nowe zdolności lub zmodernizujemy te już posiadane, jak ostrza modliszkowe czy system rakiet. Świetna opcja dla osób, które grają na wysokim poziomie trudności i chcą pobawić się w walce, która jest teraz o wiele bardziej dynamiczna i satysfakcjonująca.
Cyberpunk 2077 2.0 zmienia zasady gry - i to na plus!
Więcej warto pochylić się nad zmianami w rozgrywce wraz z aktualizacją 2.0 do Cyberpunk 2077, która będzie dostępna na PS5, XSX i PC nawet dla osób, które nie nabyły rozszerzenia Phantom Liberty. Z najważniejszych rzeczy od teraz możemy strzelać z broni podczas jazdy samochodem. W grę wchodzi też zamontowanie wieżyczek przy niektórych pojazdach. Możemy korzystać z systemu automatycznego namierzania pojazdów i wystrzeliwania nabojów lub manualnego celowania, jeśli np. zależy nam na ubiciu kierowcy, a nie zniszczeniu samochodu oponenta. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby użyć też bojowych hacków wywołujących np. eksplozję silnika.
Nowy system policji natomiast wprowadza maksymalnie 5-gwiazdkowe pościgi. Im więcej narozrabiamy, im więcej funkcjonariuszy wyeliminujemy, tym ciężej będzie nam uciec. Dodatkowo stróże prawa tym razem nie teleportują się za naszymi plecami, a przyjeżdżają na miejsce zdarzenia pojazdami - jeśli chcemy uciec, to musimy spoglądać często na mini-mapę, aby nie zostać zauważonym. Lepszą taktyką jest oczywiście opuszczenie pojazdu i ukrycie się w ciemnych alejkach.
Zmieniono system wszczepów i pancerza. U Ripperdoców możemy zauważyć teraz limit modów, który zwiększamy wraz z osiąganiem kolejnych poziomów doświadczenia. Ważne jest więc przemyślenie, które dodatki najbardziej przydadzą nam się w rozgrywce, bo im potężniejsze wgramy, tym mniej miejsca w naszym profilu będzie na zaimplementowanie innych wszczepów. Niektóre z nich zwiększają też sam poziom pancerza (ubrania już za ten atrybut nie odpowiadają) absorbujący przyjmowane obrażenia.
Co więcej, przemodelowano system wytrzymałości. Mechanika ta nie jest teraz wykorzystywana jedynie do sprintu, a do strzelania z broni palnej i wykonywania uników. Im dłuższe serie prowadzimy z np. karabinu maszynowego, tym szybciej się zmęczymy i zaczniemy być coraz mniej celni. Dobrze wypada to też przy snajperce, gdzie im szybciej chcemy strzelać, tym mniej dokładni stajemy się po kilkunastu sekundach.
Co najważniejsze - przygotowano całkowicie nowy system atutów i umiejętności. Trzon rozgrywki został zachowany, ale tworzenie buildów jest teraz zdecydowanie przyjemniejsze i wygodniejsze. Tak naprawdę możemy przejść grę diametralnie inaczej od poprzednich podejść - dla mnie szczególnie wygodne było połączenie broni białej (katany) z możliwością wykonywania zrywów, nie tylko będąc na ziemi, ale też w powietrzu. Czułem się niczym Cal Kestis w Star Wars Jedi Survivor.
Cyberpunk 2077 Widmo Wolności nie jest bezbłędne
Pod względem technicznym recenzowane Cyberpunk 2077 Widmo Wolności wypada bardzo dobrze. Dogtown jest pełne neonów, szczególnie klimatycznie jest zwiedzać tę lokację w późnych godzinach. Poziom graficzny jest bardzo podobny do tego z "next-genowego patcha", co oczywiście jest dobrą informacją. Silnik CDPR pozwolił deweloperom przygotować też dokładne animacje, mimike (ciekawość, zażenowanie czy chęć wproszenia się w temat można wyczytać z twarzy) i ogólnie rozwiązania, które sprawiają, że łatwo wczuć się w rolę bohatera próbującego przeżyć w świecie niewybaczającym błędów.
Cyberpunk 2077 Widmo Wolności posiada dwa tryby rozdzielczości. Graficzny zapewnia ray tracing i zabawę w 4K przy 30 klatkach na sekundę, a ten wydajnościowy pozwala na zabawę przy 60 FPS-ach i minimalnie gorszej oprawie. Gra jest bardzo stabilna pod względem płynności, choć deweloperzy niestety nie dali sobie rady z wyeliminowaniem błędów - wciąż np. podczas robienia rozróby niektóre osoby jeżdżące na wózkach dla inwalidów wstają i stoją na rzeczonym przedmiocie. Zdarzyło się, że NPC-e do połowy zapadli się pod ziemię (nie było widać ich nóg). Dodatkowo podczas dwóch zadań spotkałem błąd, który uniemożliwił ich zakończenie. Jeden z nich jest banalny, drugi występujący w misji głównej bardziej poważny, choć sami twórcy stwierdzili, że już zajmują się odpowiednią łatką.
Wszystko zaczyna się od pociągu...
Biorąc pod uwagę powyższe plusy i minusy, a także łącząc je z przyjemnym polskim dubbingiem, oferującą sporo zawartości dzielnicą Dogtown czy nowościami wprowadzonymi w aktualizacji 2.0, rozgrywka w recenzowane Cyberpunk 2077 Widmo Wolności wywołała u mnie szeroki uśmiech na twarzy. Właśnie na taką historię czekałem - zaskakującą z nietuzinkowymi bohaterami, która otworzy nowe furtki do następnego Cyberpunka mającego powstawać w świeżym oddziale CD Projekt RED.
Jednocześnie polscy deweloperzy pokazują po raz kolejny, że DLC wcale nie musi być krótkim dodatkiem do podstawki. Historia Reeda, Myers i Songbird jest na tyle konkretną opowieścią, że można byłoby stworzyć z tego oddzielną grą - niczym jak przy Krew i Wino do Wiedźmina 3. Uważam, że osoby lubiące świetne historie, a szczególnie ciekawe dalszych przygód V, przy Cyberpunk 2077 Widmo Wolności będą bawić się po prostu wyśmienicie.
PS. Przed zagraniem w Cyberpunk 2077 Widmo Wolności obejrzyjcie raz jeszcze i to bardzo dokładnie zwiastun CGI dodatku. ;)
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077: Widmo wolności.
Ocena - recenzja gry Cyberpunk 2077: Widmo wolności
Atuty
- WYŚMIENITE zakończenie
- Bohaterowie z dodatku są świetnie napisani
- Wybory, które otwierają lub zamykają niektóre ścieżki fabularne
- Dzielnica napakowana zawartością, choć...
- Ponad 30 misji, co sprawia, że z DLC spędzimy nawet 20-25 godzin
- Aktualizacja 2.0 poprawia wiele aspektów gry na plus
Wady
- ...mogłaby być ona obszerniejsza
- Sporadyczne błędy
Cyberpunk 2077 Widmo Wolności pokazuje, że CD Projekt RED należy do ligi światowej. Deweloperzy wciąż zmagają się z kilkoma mniejszymi potknięciami, ale każdy ich projekt to dawka niesamowitej historii, która zapada w pamięć na wiele lat.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (243)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych