The Crew Motorfest - recenzja i opinia o grze [PS5, XSX/S, PC, PS4, XONE]. Hawajska wyspa mocno uzależnia
Nigdy nie ukrywałem, że jestem wielkim fanem wyścigów. Niezależnie, czy są to symulacje czy zręcznościówki, uwielbiam się ścigać i mogę spędzić przy takich grach dziesiątki godzin. Forza Horizon 5 była do tej pory moim wzorem dla całego gatunku. Spędziłem w Meksyku całe wakacje, przejechałem każdy wyścig, zrobiłem każde wyzwanie i myślałem, że nie da się zrobić czegoś lepszego. The Crew Motorfest pokazało mi jednak, jak wielu rzeczy Forza jeszcze nie zrobiła.
Musimy sobie to jasno doprecyzować już na samym starcie. Recenzowane dzisiaj The Crew jest na pierwszy rzut oka bardzo podobne do serii Forza Horizon. Zbliżone elementy można natomiast wyliczyć na palcach jednej ręki. Mamy rajskie klimaty, festiwal samochodowy, wirtualnego asystenta, otwartą mapę, szereg wyzwań i wyścigów do zaliczenia, a także podobne urozmaicenia. Na tym wszelkie podobieństwa się kończą. Dla mnie Forza Horizon zawsze była takim na w pół symulatorem. Mogłem co prawda pędzić przepięknym Bentleyem przez pola kukurydzy, ale jednocześnie skoncentrować się na pełnym opanowaniu samochodu w trakcie zabawy. The Crew Motorfest jest zdecydowanie bardziej zręcznościowe. Tutaj w locie przełączymy się pomiędzy pojazdem, łodzią, a samolotem, jednocześnie też wykonując dużo bardziej widowiskowe wyskoki i poślizgi. O ile Forza Horizon w jakimś tam stopniu aspiruje do bycia realistyczną, o tyle The Crew nie robi tego wcale, wobec czego już na starcie warto wziąć to pod uwagę.
The Crew Motorfest rozpoczynamy od stworzenia własnego bohatera
Sam początek rozgrywki pozwala nam momentalnie wczuć się w klimat i poznać wszystkie nadchodzące wydarzenia na rajskiej wyspie O'ahu. Oglądamy krótkie filmowe wprowadzenie i tworzymy własną postać. Ma to fundamentalne znaczenie, bo chociaż bohater nie wypowie później ani słowa, to będzie prezentowany przy wielu różnych ujęciach i w trakcie zdobywania nagród. Potem przyjdzie pora na krótką i dynamiczną przejażdżkę przeróżnymi modelami samochodów, od słabych hatchbacków, przez off-road aż po wyścigówkę Formuły 1. Każdy z nich prowadzi się kompletnie inaczej i chociaż mówimy tu o pełnej zręcznościówce, to różnice w sterowaniu wyczuwalne są niemal natychmiast. Model jazdy jest kompletnie inny od tego znanego z The Crew 2. Pojazdy nie zachowują się już tak baloniasto, nie skręcają na zawołanie i nie są wybitnie nadsterowne. Twórcy w znacznym stopniu rozbudowali doświadczenie, modyfikując szereg istotnych czynników.
To była dla mnie pierwsza, niezwykle pozytywna zmiana. Obawiałem się tego modelu jazdy, ale zapowiedzi przedpremierowe, w tym wrażenia spisane przez mojego redakcyjnego kolegę Piotra utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że Ubisoft skręcił we właściwą stronę. Dokładnie tak jest, w to da się grać i czerpać z tego wielką przyjemność! Jest tutaj zdecydowanie więcej symulacji. Inaczej zachowuje się szybkie Lamborghini, a inaczej powolny Garbus z ubiegłego wieku. Wyścigówka Formuły 1 przyklejona jest do asfaltu, ale gdy przeskoczymy na stuningowanego Nissana 370Z zrobionego pod driftowanie, wyczujemy bardzo przyjemne poślizgi. Zróżnicowane są także samoloty i motorówki, a ściganie się motocyklami to kompletnie inne doświadczenie. Równie udane, a przy tym jeszcze bardziej emocjonujące. Z jednośladów nie możemy spaść, są one bardziej zwrotne, ale też i znacznie bardziej wymagające. Z kolei wsiadając za kółko elektryka momentalnie wyczujemy jego niesamowite przyspieszenie.
Rodzajów różnych pojazdów jest tutaj całe mnóstwo. Zdarzy się nawet, że popędzimy ogromnym monster-truckiem albo weźmiemy udział w niezwykle dynamicznych "dragach" na ćwierć mili, niczym w NFS Underground 1 czy 2. Nie brakuje też driftów, z których czerpałem wielką radość, bo same poślizgi wykonuje się tutaj doprawdy przyjemnie. Łatwo je opanować, chociaż ciężko zmasterować, ale według mnie dokładnie o to chodzi. Model jazdy jest na tyle przyjemny, że przez kilka dni nie mogłem się oderwać od The Crew Motorfest, grając dziennie po sześć do nawet ośmiu godzin. Wpadłem w totalną pułapkę uzależnienia i gdybym miał wystawić tej grze subiektywną ocenę, byłaby to wykręcona dyszka. Wiadomo jednak, że muszę uwzględnić pewne wady i niedoskonałości, ale do tego jeszcze później przejdziemy.
W recenzowanym The Crew Motorfest nie znajdziemy tysięcy znaczników rozrzuconych po całej mapie. Zamiast tego, twórcy przygotowali tematyczne playlisty, które możemy wykonywać w dowolnej kolejności. Gdy wybierzemy pierwszą z nich zaraz na starcie, zobaczymy imponujące wideo nagrane z prawdziwymi aktorami i rzeczywistymi ujęciami. Przypomniało mi to momentalnie starsze gdy z początku tego wieku, gdzie takich "atrakcji" było znacznie więcej i budowały one niesamowity klimat. Tutaj jest identycznie, a twórcy znakomicie dobrali też ścieżkę dźwiękową. Kawałki perfekcyjnie pasują do wyświetlanych treści. Co więcej, dobrane są tematycznie. Gdy będziemy realizować playlistę w stylu retro, zagrają nam hity znane sprzed 50 lat. Do dynamicznych pościgów dobrano współczesne nuty, a niekiedy czas umili przepiękna i wciągająca muzyka grana przez prawdziwą orkiestrę.
A skoro już jesteśmy przy udźwiękowieniu, to same brzmienia silników są chyba najlepsze, jakie kiedykolwiek słyszałem w grach z tego gatunku. Samochody warczą absolutnie perfekcyjnie, głęboko i basowo. Czujemy moc pod maską, gdy weźmiemy jakiegoś Dodge'a Challengera lub Porsche 911. Aż chce się założyć słuchawki lub odpalić ten tytuł na dobrym zestawie audio i po prostu wsłuchać się w te przepiękne melodie. Mimo, że to gra zręcznościowa, to niejedna symulacja mogłaby takich odgłosów pozazdrościć. The Crew Motorfest hipnotyzuje również wykorzystaniem atutów kontrolera DualSense. Grając na PlayStation 5 musimy tylko przejść do ustawień w menu i włączyć mocniejsze wibracje oraz aktywować głośniczek w padzie przeznaczony dla dodatkowych odgłosów. Tym samym nasz wirtualny asystent - Cara - będzie teraz przekazywać instrukcje przez DualSense. Haptyka uchwyci każdy jeden detal występujący na drodze, zarówno wtedy, gdy miniemy cywilny pojazd dosłownie o włos (dodając przy tym odgłos wiatru), po wystrzały z rur wydechowych, kończąć na dodatkowym symulowaniu poślizgów i uderzeń. Kompozycja tych wszystkich efektów w niesamowity sposób buduje immersje. Adaptacyjne triggery pod wpływem dodawania gazu czy hamowania stawiają bardzo przyjemny opór (i drżenie), a gdy przesiądziemy się do motorówki lub samolotu, poczujemy morskie fale, albo wyraźne powiewy wiatru. Wykorzystanie DualSense w The Crew Motorfest to małe mistrzostwo świata, chociaż pełne spektrum możliwości rozładowuje pada po ok. 3 godzinach. Ale zdecydowanie warto tego doświadczyć.
The Crew Motorfest to przepiękna wizytówka gier zręcznościowych
Pisząc swoją recenzję chciałem za wszelką cenę uniknąć bezpośrednich porównań do Forzy Horizon 5. Uważam to za krzywdzące dla The Crew Motorfest. Chociaż gry mają podobną koncepcję, to są jednak nieco inne. W tytule od Ubisoftu również możemy dowolnie przejechać całą mapę wzdłuż i wszerz, ale nie o to w tym chodzi. O wiele lepiej jest przeskakiwać do kolejnych playlist, gdzie mamy po 7-8 wyścigów jeden po drugim, a każdy skomponowany w myśl jakiegoś konkretnego scenariusza czy opowieści. Możemy zatopić się w przepięknych, japońskich klimatach stuningowanych samochodów, przejechać pół wyspy podrasowanymi Mercedesami czy Lamborghini, a potem wskoczyć za kółko starszych Porsche 911 i przejść przez kilkadziesiąt lat istnienia tej marki (niczym w pięknym, starym NFS Porsche). Nie brakuje też kapitalnie zrealizowanych wyścigów retro, gdzie nie mamy dostępu do GPS, nie mamy też nitro czy kontroli trakcji i musimy sobie poradzić, zerkając na zdjęcia i charakterystyczne elementy na drodze.
Każda playlista po ukończeniu gwarantuje nam wygraną jednego, konkretnego i bardzo charakterystycznego pojazdu. Chociaż są ich setki, to odblokowanie kolejnych fur zajmuje dużo czasu i zwykle stanowi nagrodę za ciężki wysiłek. Nie ma takich rozwiązań jak w Forzy Horizon, gdzie możemy wylosować niesamowity pojazd, a w naszym garażu momentalnie znajdzie się kilkadziesiąt lub nawet kilkaset samochodów. The Crew Motorfest jest pod tym względem znacznie bardziej wymagające. Ubisoft nie zdecydował się na skopiowanie systemu "Drivatarów", ale sztuczna inteligencja przeciwników faktycznie dobrze sobie radzi. Na początku możemy wybrać jeden z pięciu poziomów trudności, a gdy będziemy wygrywać kolejne wyścigi, gra sama zasugeruje, czy nie chcemy może podkręcić wyzwania. Na najwyższym poziomie jest już bardzo ciężko i faktycznie trzeba się postarać i wskoczyć na wyżyny naszych możliwości.
Co mnie mocno zaskoczyło, rzadko kiedy jakiekolwiek niepowodzenia uzależnione są od błędów samej gry. W ogóle bugów jako takich nie doświadczyłem. Jedynie okazjonalnych spadków animacji, gdy grałem w trybie 60 klatek (jest jeszcze 4K/30, ale nie potrafię ścigać się przy takiej "płynności"). The Crew Motorfest wygląda przy tym absolutnie znakomicie. Co prawda, są słabsze momenty (jak wyścigi w nocy), ale zachody czy wschody słońca, szczególnie w gęsto porośniętej dżungli potrafią wprawić w osłupienie. A gdy wskoczymy za stery samolotu i wzniesiemy się ponad wolumetryczne chmury, podziwiając wyspę z 2000 metrów, to aż nie chcemy przestać latać. Absolutnie majestatyczne, przepiękne widoki dosłownie hipnotyzują, a przy tym skutecznie relaksują. Poza tym, żeby odblokować szybką podróż, musimy ukończyć aż 10 różnych playlist, więc przez spory czas będziemy zmuszeni jeździć po mapie, by wziąć udział w kolejnym wyścigu. Te odległości są niekiedy bardzo duże, wobec czego o wiele łatwiej przeskoczyć do samolotu i skrócić dystans. Twórcy jakby sami do tego zachęcali. Przełączamy się za pomocą jednego przycisku i trwa to dosłownie kilka sekund.
Oczywiście, pędząc na złamanie karku, możemy po drodze staranować wszelkie płotki, bilboardy, drzewa czy znaki. Każde takie zderzenie wyraźnie nas spowalnia i nie da się pędzić ponad 300 km/h przez pola kapusty, niczym w Forzy Horizon 5. Tu jednak większe znaczenie ma, gdy zjedziemy z asfaltu na jakąś polną drogę, a już w ogóle śmiganie Ferrari po lesie dosłownie mija się z celem. Oczywiście, nie brakuje opcji, by natychmiast przeskoczyć do innego, wybranego pojazdu. Poza tym, w The Crew Motorfest bardzo rozbudowano tuning, zarówno mechaniczny, jak i wizualny. Możliwości upiększenia naszego samochodu jest mnóstwo (da się stworzyć nawet takie zabawki, jak swego czasu w NFS Underground). Do tego stopnia, że twórcy zaimplementowali regularne zloty pojazdów stworzonych przez prawdziwych graczy. Biegamy wtedy naszym bohaterem po wielkim, wirtualnym salonie i możemy zagłosować na wybraną furę, by jej autor zdobył jakąś nagrodę. Fajnie to podkręca poczucie uczestnictwa w wielkim wydarzeniu i gorącym festiwalu.
The Crew Motorfest to gra pełna niespodzianek, co chwilę jesteśmy czymś zaskakiwani
Muszę przyznać, że dawno już nie bawiłem się aż tak dobrze. Twórcy włożyli mnóstwo wysiłku, by nie pojawiła się jakakolwiek nuda. Jeżeli wpadli na pomysł 15-minutowego wyścigu przez pół wyspy, to w trakcie zmagań aż trzykrotnie zmienią nam pojazd (i każdy będzie się prowadził diametralnie inaczej!). Playlisty są skonstruowane na przeróżne sposoby i niekiedy dostajemy zupełnie różne wyzwania. Musimy odpowiedzieć na pytania, umiejętnie zmieniać biegi w trakcie dragów (rozgrzewając przy tym opony na starcie) albo wskoczyć do futurystycznych, mocno prototypowych samochodów, by pędzić po prostych drogach na złamanie karku. Po drodze mijamy cywilne pojazdy i możemy trafić na okazjonalne wyzwania (jak slalomy czy ucieczka z miejsca zdarzenia). A gdy jakąś playliste ukończymy, dostajemy opcję kontynuowania jej rozwoju poprzez skrupulatne wykonywanie zadań z danego okresu. Przykładowo, kończąc playlistę zwaną "American Muscle", możemy jeździć dalej, odkrywając kolejne fragmenty historii amerykańskiej motoryzacji. Zadania są ułożone tematycznie, ale też ograniczone czasowo. Niektóre wyścigi dostepne były wyłącznie przez kilka dni, więc warto się spieszyć. Wysłuchamy też wielu autentycznych ciekawostek dotyczących Hawajów, Honolulu, rajskiego klimatu czy samochodów, którymi akurat sterujemy.
The Crew Motorfest mocno stawia na społeczność. Mamy więc rankingi po każdym wyścigu i nie są one ograniczone wyłącznie do naszych znajomych. Widzimy wszystkich graczy, którzy kiedykolwiek brali udział w tym pojedynku. Możemy z nimi rywalizować, bijąc ich czasy i ustanawiając kolejne rekordy. A gdy uda nam się pokonać znajomego z listy przyjaciół, ten otrzymuje powiadomienie (systemowe, niczym kolejne wbite trofeum), czy aby nie chce wskoczyć do The Crew Motorfest i sprobować nas pokonać (to jest znakomity patent, bo zachęca do ciągłej zabawy). Łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest z kolei kompletnie niezrozumiała dla mnie decyzja dotycząca wybranych playlist. Jeżeli chcemy się pościgać z dobrym kumplem, dodajemy go do ekipy, a potem wybieramy określony scenariusz. Znajomy musi go zaakceptować, a więc doskonale wie, w jakich wyzwaniach weźmie udział. Problem w tym, że mimo przejechanych wyścigów, postępy zapisują się wyłącznie na koncie hosta. Znajomy, mimo rywalizacji w danej playliście, będzie musiał ją potem ukończyć samodzielnie, by została "odfajkowana" przez grę. Myślę, że ten "problem" zostanie w przyszłości rozwiązany stosowną aktualizacją, bo teraz przechodzenie gry z kumplami nie ma żadnego sensu.
Imponująca jest za to wirtualna mapa, którą możemy oddalać i przybliżać w pełnym 3D (za to nie można jej podejrzeć w całości, a szkoda). Niczym na modach, wcielamy się w rolę wirtualnego pilota i dosłownie "latamy" po O'ahu, robiąc zbliżenia na dowolne fragmenty miasta Honolulu, dżungli czy malowniczej plaży. Każdy jeden element podczas przeglądania mapy jest odwzorowany w pełnej jakości, więc nawet tutaj można spędzić długie kilkadziesiąt minut, doceniając imponującą oprawę graficzną.
Podchodząc do oceny końcowej muszę przyznać, że miałem z The Crew Motorfest pewien kłopot. To jedna z tych gier od której nie potrafiłem się oderwać, a jednocześnie chciałem ją za wszelką cenę dobrze opisać. Musicie poczuć ten klimat, bo warto! Jest tutaj mnóstwo zawartości, a twórcy już teraz zapowiedzieli dwa duże rozszerzenia i szereg mniejszych aktualizacji dodających nowe wyzwania, playlisty i samochody. Niektóre skórki i malowania możemy kupić wyłącznie za prawdziwe pieniądze (pozyskując wirtualne kredyty poprzez wbudowany w grę sklep), ale to jedynie kosmetyka. Wszystkie pojazdy dostępne są za "normalne" pieniądze zdobywane podczas wyścigów czy za kolejne zrealizowane wyzwania. Hajs nie sypie się jak z rękawa i żeby pozwolić sobie na jakieś kosmiczne Lambo, trzeba się napocić, ale uważam to za wielki atut tej produkcji. Gdy w Horizon 5 zdobyłem w krótkim czasie blisko 200 samochodów, korzystałem może z kilku z nich. Cała reszta nie miała jakiegoś istotnego znaczenia. A tutaj? Gdy chcemy driftować, to nie zrobimy tego "zwykłym" autem bo się do tego zwyczajnie nie nadaje.
The Crew Motorfest to najlepsze wyścigi zręcznościowe wydane w tym roku i zdecydowanie jedna z najlepszych gier w swoim gatunku w ogóle. Wciąga jak chodzenie po bagnach, nie chce odpuścić, nie pozwala na długi odpoczynek i zachwyca wieloma patentami, których paradoksalnie na próżno szukać u konkurencji. A gdy włączycie playliste American Muscle i zobaczycie tego prawdziwego Forda Mustanga przy dynamicznej, basowej, rockowej muzyce... Aż mam ciary na plecach! Widać, ze to nie jest typowy, Ubisoftowy produkt robiony pod zarabianie pieniędzy. Te grę faktycznie stworzyli ludzie, którzy dobrze się przy tym bawili (do produkcji zaproszono znane w środowisku postacie, w tym m.in.: Supercar Blondie czy japońskiego mistrza tuningu, których nagrano na rzeczywistych ujęciach i którzy znacznie podkręcają przyjemność z obcowania z kosmicznymi furami). Od siebie bardzo polecam ten tytuł, wracam bić kolejne rekordy na rajskiej wyspie i cieszę się, że dodano tu opcję cross-sejwów. Zacząłem grać na PlayStation 5, skończyłem w chmurze GeForce NOW z wykorzystaniem Logitech G Cloud. Bajka. Zapraszam też do poniższej galerii zdjęć. Wszystkie ujęcia zrobiłem w trybie wydajności na PS5.
Ocena - recenzja gry The Crew Motorfest
Atuty
- Kapitalny pomysł z tematycznymi playlistami
- Świetna, plastyczna grafika z wieloma szczegółami (dżungla robi ogromne wrażenie)
- Prawdziwe filmy poprzedzające playlisty to strzał w dziesiątke
- Doskonały soundtrack (dopasowany tematycznie)
- Ponad 600 pojazdów, motocykli, łodzi i samolotów
- Samochody nie sypią się, jak z rękawa, trzeba trochę popracować, by je zdobyć
- Duża i otwarta mapa z bardzo zróżnicowanymi obszarami
- Wykorzystanie kontrolera DualSense jest absolutnie mistrzowskie
- Zapisy cross-platformowe
- Zręcznościowy model jazdy
Wady
- Okazjonalne spadki animacji w trybie 60 klatek
- Niektóre pojazdy (jak Mini Cooper S) prowadzą się słabo, ale jest ich bardzo mało
- Brak dzielonego postępu między graczami, gdy wykonują wspólnie wybrane playlisty
- Mapy nie można oddalić na pełną wielkość
The Crew Motorfest, mimo naturalnych podobieństw do Forzy Horizon 5, jest od niej wyraźnie ciekawszy. Mimo, że to gra zdecydowanie bardziej zręcznościowa, to jednak urzeka swoim klimatem, uporządkowaniem i możliwościami. Jeżeli tylko przymkniemy oko na drobne niedoskonałości to okazuje się, że trudno nam w ogóle zrezygnować z "jeszcze jednego wyścigu". To zdecydowanie najlepsza ścigałka wydana w tym roku i jedna z tych pozycji od której nie potrafiłem się oderwać przez długie dni. A tutaj stale jest co robić i trudno nie wrócić przynajmniej na godzinkę każdego dnia.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (234)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych