A Million Miles Away (2023) - recenzja i opinia o filmie [Amazon]. Milion kilometrów od kryzysów na Ziemi
Chłopak z marzeniami dąży do życiowej szansy, będącej jego osobistym spełnieniem i marzeniem. Skąd my to znamy! Historia jakich wiele. Tylko tło się zmienia, dlatego dany film lub serial ma trafiać do ogółu lub mieć ściśle sprecyzowany target. Tutaj wydaje mi się, że jest nieco pół na pół, bo przecież każdy z nas lubi sięgać gwiazd. Co nie oznacza, że kiedykolwiek tego dokona.
Nasz bohater jednak dokonał tego, do czego dążył, nie licząc problemów i przykrości, jakich po drodze zaznał. I to właśnie jedna z tych historii, bazujących na prawdziwych wydarzeniach (zazwyczaj bardzo mocno podkoloryzowanych i podkręconych na potrzeby ekranizacji i efektu, jaki wywołać ma produkcja), gdzie chcieć znaczy móc. Gdzie wszystko jest możliwe, o ile naprawdę się tego pożąda i ma odrobinę szczęścia w drodze na szczyt. Choć o tym małym, acz liczącym się aspekcie zazwyczaj się nie wspomina.
A Million Miles Away (2023) - recenzja filmu [Amazon Prime]. A więc chcesz do NASA?
A Million Miles Away to film oparty na prawdziwej historii José Hernándeza, inżyniera NASA, który z biednego chłopca z meksykańskiej wsi stał się astronautą. To opowieść o marzeniach, determinacji i rodzinie, która wspierała bohatera na każdym etapie jego życia. Reżyserem, a właściwie reżyserką filmu jest Alejandra Márquez Abell. Znana jest z niewielu produkcji, bo właściwie z Semana Santa (2015), Dobre Dziewczyny (2018) no i warte odnotowania dwa odcinki 3 sezonu serialu Narcos: Mexico (2021). Niewiele prawda? Co nie oznacza, że nie warto inwestować w czyjś potencjał. Widocznie włodarze Amazona dostrzegli to coś u 41-letniej meksykanki. Trzeba im przyznać, że mieli oko i … skłonności do hazardu.
Film ma formę retrospekcji, w której José Hernández (w tej roli niezwykle lubiany Michael Peña) opowiada swoją historię podczas lotu na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Widzimy więc sceny z jego dzieciństwa, kiedy to wraz z rodziną przemieszczał się po Kalifornii, pracując na polach. Młody José (Bobby Soto) był uzdolnionym uczniem, ale nie miał perspektyw na lepszą przyszłość. Jego życie zmieniło się, kiedy obejrzał w telewizji transmisję z lądowania na Księżycu. To właśnie wtedy postanowił zostać astronautą. Od tego momentu poświęcił się nauce i pracy, nie tracąc nadziei na spełnienie swojego celu.
A Million Miles Away (2023) - recenzja filmu [Amazon Prime]. Rodzina jest najważniejsza!
Trzeba przyznać, że film jest troszkę podkoloryzowaną opowieścią, ale osobiście nie uważam to za coś złego, gdy chce przeżyć historię, w której tak wiele wydaje się być możliwe. Pokazano tu trudności i wyzwania, z jakimi musiał się zmierzyć José Hernández jako imigrant i członek mniejszości etnicznej. Facet jak to w Ameryce, ale pewnie gdzie indziej nie miałby lepiej, spotykał się z dyskryminacją, uprzedzeniami i brakiem wsparcia ze strony systemu edukacyjnego i społecznego. Jednak nie poddawał się i wykorzystywał każdą szansę na rozwój i awans. Jego największym wsparciem była rodzina, zwłaszcza żona Adela (Rosa Salazar) i matka Julia (Veronica Falcón), które wierzyły w jego marzenie i pomagały mu je realizować. Choć nie od razu wierzyły w to, że uda mu się dotrzeć choćby do połowy ustalonego celu.
Film Alejandra Márquez Abell jest wzruszającym i inspirującym portretem człowieka, który pokonał wiele przeszkód, aby osiągnąć coś z grubsza niemożliwego. Reżyserka nie popada w patos ani sentymentalizm, ale przedstawia historię José Hernándeza z szacunkiem i sympatią. Film ma również walory edukacyjne, pokazując kulisy pracy NASA i proces selekcji astronautów. Nie brakuje też humoru i emocji, zwłaszcza w scenach rodzinnych i przyjacielskich. A Million Miles Away to film o sile marzeń i determinacji, który pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych dla tych, którzy mają pasję i cel. To także film o rodzinie i jej znaczeniu w życiu człowieka. To kino pełne nadziei i optymizmu, które zachęca do podążania za własnymi ambicjami i niepoddawania się przeciwnościom losu.
A Million Miles Away (2023) - recenzja filmu [Amazon Prime]. A więc miliony kilometrów stąd…
A Million Miles Away to pewnego rodzaju historia dramatyczna, ale nie na tyle, by po poznaniu jej wylewać łzy. Niemniej oglądanie jej wśród rodziny - mam tu na myśli także i dzieci - tylko doprawia jej pewnych emocji. To dobra historia, ale nie piękna. Każdy z rodziny przeżyje ją na swój sposób, ale z pewnością, jak po każdym takim filmie, każdy z oglądających odniesie korzyść. Jaką?
Wszystko jest możliwe, nawet jeżeli inni wmawiają Ci, że tak nie jest, to jest. Marzenia, zaangażowanie, praca, ciągła motywacja i ten „niewielki” łut szczęścia wystarczy, abyś i Ty sięgał literalnych gwiazd. Jednak jak to zwykle bywa, większość zatrzymuje się już na etapie marzeń. Więc może dobrze, że wciąż produkuje się takie filmy? Ode mnie siódemka, bo kocham takie tkliwe historie, a gdy jest kosmos i NASA (kocham Space X, żeby nie było), to tylko na plus.
Atuty
- Bardzo dobra historia, bez grawitacji i NASA w tle,
- Pozycja idealna na weekend z rodziną,
- Film dla każdego, kto zapomniał o tym jak marzyć.
Wady
- Widać, że jest to historia podkoloryzowana na potrzeby kina,
- Uczucie, że gdzieś to już widzieliśmy.
Film przedstawia historię jak od młodego chłopaka, od zwykłych marzeń i pasji, poprzez ciężką pracę osiągnąć swój cel - w tym konkretnym przypadku jest to „wypad” w przestworza. Problem w tym, że nawet będąc milion kilometrów od ziemi, nie unikniesz problemów. I ekranizacja A Million Miles Away też ich nie uniknęła. Mimo to warto obejrzeć tę garść - opartej na faktach - motywacji, akurat gdy jej nam brakuje.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych