Lords of the Fallen - recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PC]. Świat umarłych na wyciągnięcie ręki
From Software zapoczątkowało gatunek, który od lat jest rozwijany przez kolejnych deweloperów. Twórcy próbują zmierzyć się z legendą Dark Souls, ale jeszcze żadna z wydanych w ostatnich latach gier nie była tak wierną kopią japońskiego soulslike'a, a zarazem potrafiła zaprezentować swoją własną duszę. Nowa propozycja CI Games nie wyznacza standardów, ale może bardzo pozytywnie zaskoczyć – przeczytajcie naszą recenzję Lords of the Fallen.
W 2014 roku na rynku pojawił się przyzwoity soulslike, który choć nie zaprezentował nowej jakości i miał swoje problemy, to jednak został doceniony przez fanów umierania. Gracze od lat czekali na kontynuację, liczyli na rozwój IP, ale CI Games nie zdecydowało się na bezpośrednią kontynuację – nowy Lords of the Fallen rozgrywa się 1000 lat po wydarzeniach z pierwszej gry i od początku łatwo poczuć, że deweloperzy znacząco zwiększyli skalę produkcji... jednocześnie czerpiąc garściami z IP, które nie bez powodu stało się wyznacznikiem dla całego gatunku.
Twórcy Lords of the Fallen nie boją się porównań
Jeśli wydany we wrześniu Lies of P jest porównywany do Bloodborne'a, to już pierwsze minuty z recenzowanym Lords of the Fallen przypomną graczom o Dark Souls. Jestem przekonany, że studio Hexworks nie chciało uciekać od takich konfrontacji, a nawet wielokrotnie specjalnie uśmiecha się w stronę Hidetaka Miyazakiego, by deweloper mógł spojrzeć w stronę hiszpańsko-rumuńskiej ekipy z polskimi korzeniami. Nikogo w dzisiejszych czasach nie będą dziwić bardzo podobne menu, ponieważ wielu twórców korzysta z koncepcji prostych zakładek, ale tak naprawdę w tym miejscu porównania do IP opracowanego przez From Software dopiero się rozpoczynają. W nowym tytule znajdziecie animacje żywo wyjęte z japońskiego uniwersum – podstawowy atak jest podobny, rollowanie wygląda znajomo, niszczenie elementów otoczenia pobudza przyjemne skojarzenia, uderzenie mieczem w ścianę i jego konsekwencja w postaci odskoczenia postaci wywołuje uśmiech na twarzy... ale w grze znalazły się nawet bardzo podobne ikony gestów, które tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że twórcy czerpali garściami ze znanego IP.
System walki w Lords of the Fallen jest na pierwszy rzut oka klasyczny – gameplay opiera się na bardzo taktycznym podejściu, musimy często wykorzystywać uniki, chętnie odbijać ataki wrogów lub brać do łapy tarczę. Gracz nie może być wyłącznie najeźdźcą – w produkcji Hexworks kolejny raz zamieniamy się w obserwatorów, którzy wykorzystują wiedzę o ruchach wrogów do zadania swoich ciosów w odpowiednim momencie. Najlepiej naładować mocny cios i rozpocząć salwę w plecy, by móc uzyskać przewagę, świetnie sprawdza się manewrowanie pomiędzy potężnym i szybkim atakiem, a podczas rozgrywki możemy również korzystać z czarów lub broni dystansowej.
W recenzowanym Lords of the Fallen otrzymaliśmy ogromne możliwości personalizacji postaci, ale twórcy zadbali, by od początku gracz otrzymał bardzo duży wybór klas początkowych – w grze znajduje się ponad 10 różnych startowych zestawów. W przedpremierowych testach miałem okazję sprawdzić kilka buildów i od początku deweloperzy zaoferowali graczom różnorodne zestawy, które bardzo dobrze pokazują możliwości systemu walki. Czcigodny rycerz jak sama nazwa wskazuje to facet z mieczem i tarczą, Czarnopióry tropiciel to wszechstronna klasa oferująca od początku łuk i topór, Oriański kaznodzieja używa magii blasku do palenia heretyków, a Potępieniec nie posiada żadnych atutów – to klasa dla typowych hardcorowców. Oczywiście początkowy wybór nie zamyka nam drogi do zmiany systemu walki – wszystko zależy od posiadanego sprzętu oraz rozwoju bohatera. Hexworks nawet w tym miejscu nie ucieka od Dark Souls i dochodząc do Szczątków (odpowiednik ognisk) możemy wydać wcześniej zarobioną żywotność (odpowiednik dusz) na rozwój postaci – w tym miejscu zobaczycie menu żywo wyjęte z gier From Software, a zdobytą walutę możemy przeznaczyć na siłę, zręczność, kondycję, witalność, blask i piekło. System nikogo nie zaskoczy i podobnie jak we wspomnianym IP z Japonii – gracze po porażce mają szansę na podniesienie wcześniej zdobytych surowców.
Twórcy z Hexworks w przypadku rozwoju postaci wykorzystują sprawdzoną propozycję, ale łatwo można dostrzec, że nowy Lords of the Fallen w tym miejscu oferuje graczom dużą swobodę zabawy – hiszpańsko-rumuńskie studio pozwala nam systematycznie zbierać nowy sprzęt, który nie tylko poprawia ataki bohatera, ale nowy oręż często otwiera drogę do wcześniej niedostępnych ataków... a te mogą być zaskakująco skuteczne na niektórych z przeciwników. W nowych Lordsach nic nie stoi na przeszkodzie, by ulepszać oręż, ale nie będę zaskoczony, gdy gracze będą się bawić, wymyślać taktyki lub nawet rozpoczynać rozgrywkę kolejny raz, by nastawić postać na nowy build. Wielu fanów wspomnianych „Dusz” uśmiechnie się pod nosem, gdy natrafi na kowala – ten na początku znajduje się w więzieniu i to my możemy go uwolnić, by następnie korzystać z jego możliwości. W grze znalazł się nawet pokaźnej wielkości HUB, gdzie spotykamy szereg postaci – to właśnie tutaj otrzymujemy dostęp do kolejnych broni, nowych czarów, dbamy o usprawnienie ekwipunku lub po prostu rozmawiamy z towarzyszami niedoli, którzy mogą nam zdradzić nowe informacje dotyczące trwającej misji. Twórcy recenzowanego Lords of the Fallen w wielu miejscach korzystali z podstaw ostatnich gier From Software i podobnie sytuacja wygląda w przypadku świata – nie jest to jednak jedna, wielka mapa jak w Elden Ring, a zamiast tego kolejne lokacje łączą się ze sobą, a podczas gry możemy natrafić na liczne przejścia i otwierać nowe skróty.
Lords of the Fallen to Dark Souls z własną Duszą
Na samym początku rozgrywki miałem wrażenie, że deweloperzy przesadzili wykorzystując podstawy Dark Souls, ponieważ Lords of the Fallen zostało stworzone na fundamentach japońskiego soulslike'a. Hexworks miało jednak świadomość, że może wykorzystywać znane składniki, ponieważ w pewnym momencie zespół odkrywa przed nami Umbral, czyli Krainę Umarłych, która w zaskakująco dobry sposób rozbudowuje grę – deweloperzy upewnili się, by koncepcja drugiego świata była wykorzystana w dosłownie każdym elemencie produkcji.
Podczas podróży po normalnym świecie (Axiom) możemy natrafić na przykładowo zamknięte drzwi, ale wejście do świata umarłych pozwala nam przejść lokację, by dotrzeć do specjalnego miejsca i otworzyć nowe przejście w rzeczywistości – twórcy w świetny sposób pokazują różnicę pomiędzy lokacjami, bo choć możemy biegać po tym samym terenie, to jednak wchodząc do krainy pełnej śmierci musimy przygotować się na nowe zagrożenia. Główny bohater może swobodnie wchodzić do Umbral, a dodatkowo od początku gry korzystamy również ze specjalnego lampionu – przedmiot pozwala oświetlić przykładowo zamkniętą bramę, która w drugim świecie jest otwarta i dzięki temu eksplorujemy nowy teren lub za jej pomocą oświetlamy ziemię, by dostrzec kościaną drogę, która jest dostępna wyłącznie w Umbral. Deweloperzy w bardzo zgrabny sposób wykorzystują ten motyw, by rozbudować eksplorację.
W grze nie brakuje także fragmentów, podczas których wchodzimy na dłuższy czas do świata śmierci – w takiej sytuacji musimy zwracać uwagę na czas, jaki znajdujemy się w krainie, ponieważ twórcy opracowali ciekawy system Grozy. Gdy biegamy po Umbral za długo, to możemy zostać dostrzeżeni przez... tubylców. W recenzowanym Lords of the Fallen dosłownie widzimy, jak ściany mają oczy, by po chwili nasza postać została zaatakowana przez najeźdźców – starcia na początku nie są specjalnie wymagające, ale w wszystko zmienia się w pewnym momencie, ponieważ bestie przybierają nowe kształty i zaczynają być zaskakująco skuteczne. W Krainie Umarłych czasami problemem są nawet „zwykli” wrogowie, ponieważ nie brakuje akcji, podczas których potwory atakują z dosłownie każdej strony – deweloperzy w świetny sposób nakładają na gracza presję.
System przechodzenia pomiędzy światami jest zaskakująco rozbudowany i za jego pomocą Lords of the Fallen zapewnia coś zupełnie nowego – mechanika na swój sposób przypomina system znany z The Medium, ale Hexworks znacznie lepiej wykorzystało ten pomysł. Niestety, koncepcja ma szereg dużych plusów, ale także wiąże się z jedną dość kłopotliwą sytuacją – deweloperzy tak naprawdę wielokrotnie zmuszają nas do szukania tajnych przejść w Umbra. To wymaga biegania, kombinowania i czasami miałem wrażenie, że więcej męczę się w poszukiwaniu drogi niż podczas walk z samymi bossami. Twórcy nie zdecydowali się na mapę, nie oferują większych podpowiedzi, więc podczas rozgrywki niezbędne jest dosłownie lizanie ścian, by znaleźć mały element, dzięki któremu możemy otworzyć zamknięte drzwi.
W Lords of the Fallen walczymy w dwóch światach
Hexworks w bardzo zmyślny sposób rozbudowało walkę o elementy Umbral, ponieważ wielokrotnie podczas przygody spotkałem przeciwników, którzy... nie są do końca w rzeczywistości. Postacie są zainfekowane przez Pasożyty Umbralu i w konsekwencji ich pasek zdrowia jest zablokowany w Krainie Umarłych, więc na początku za pomocą wspomnianej lampy musimy „naświetlić” wroga i dopiero po zniszczeniu organizmu, możemy rozpocząć normalną walkę – rywalizacja w tej sytuacji nabrała ciekawego charakteru, ponieważ niejednokrotnie musimy walczyć z „normalnymi” przeciwnikami, a jednocześnie naświetlać oponentów lub wyciągać ich dusze z Umbral. Twórcy postanowili za pomocą nowego świata rozbudować nawet element śmierci, ponieważ w Lords of the Fallen możemy skorzystać z... drugiej szansy – gdy pierwszy raz zginiemy, to wpadamy do Umbral, gdzie możemy kontynuować pojedynek i eksplorację. Dopiero druga śmierć sprawia, że budzimy się obok Szczątków i rozpoczynamy etap od początku – gracz może także naprawić swój błąd i powrócić do rzeczywistości... wystarczy tylko znaleźć Szczątki lub Kukły wyjścia. W ostateczności niejednokrotnie (nawet w przypadku starć z bossami!) rozpoczynałem walkę w normalnym świecie, by podczas pojedynku stracić życie, ale dobić wroga będąc już po drugiej stronie.
Istotnym szczegółem w przypadku starć w Lords of the Fallen jest pasek zdrowia, ponieważ gdy zablokujemy cios za pomocą tarczy, to następnie mamy szansę odzyskać część nienadszarpniętego HP. W Umbral przez efekt nazwany „zanikanie” cały czas powolutku tracimy punkty życia, ale możemy odbudowywać pasek podczas kolejnych pojedynków – sytuacja wypada gorzej, gdy zostaniemy trafieni, ponieważ w tej sytuacji nie mamy już szansy na łatwą regenerację. Od początku gry możemy oczywiście korzystać z Krwawego Krzyża (odpowiednik flaszek), a twórcy nie zapomnieli także o innych przedmiotach do regeneracji lub nasyceniu broni odpowiednimi statusami – przykładowo ogniem, blaskiem lub trucizną.
W przypadku śmierci pojawia się jeszcze interesująca opcja, ponieważ w Lords of the Fallen jest możliwość stworzenia Sadzonki Szczątków. W wybranych miejscach wykorzystujemy specjalny przedmiot, by zadbać o tymczasowy odpowiednik ogniska z Dark Souls. W tej sytuacji otrzymujemy dodatkowe miejsce na odpoczynek lub szybszy powrót do walki po śmierci – Sadzonki świetnie sprawdzają się w momencie, gdy akurat mierzymy się z trudnym etapem, w okolicy nie ma normalnych Szczątków, a my chcemy jak najszybciej wrócić do rywalizacji.
Hexworks w Lords of the Fallen nie zapomniało o temacie kooperacji, ponieważ deweloperzy na każdym kroku pozwalają nam dołączyć do rozgrywki znajomego, który może biegać z nami po całym świecie. W tytule nie zabrakło także PVP i autorzy stawiają na klasyczne najazdy na światy innych graczy – gdy jesteśmy atakowani to możemy skorzystać z pomocy partnerów. Zespół opracował również obszary, w których łatwiej o inwazję i podobnie jak w przypadku innych gier z gatunku, gracze mogą blokować ataki łowców przez specjalny przedmiot – niestety w trakcie przedpremierowych testów nie mogliśmy zagłębiać się w odmętach sieciowej rozgrywki.
Istotnym szczegółem w tytule są starcia z głównymi bossami – w Lords of the Fallen podczas eksploracji spotykamy postacie, które w szczególnych momentach mogą nam pomóc w starciu z potężnymi rywalami. Twórcy pozwalają nawet dobrać partnera do walki, co jest w ciekawy sposób związane z samą opowieścią – nie chcę tutaj wchodzić za wiele w szczegóły, jednak autorzy wpadli na naprawdę ciekawy pomysł. Korzystanie z partnerów ułatwia uporanie się z mocarnymi bestiami, ale musicie pamiętać, że jest to wyłącznie opcja. W grze znajdują się także mniejsi bossowie, do których musimy podejść w pojedynkę – choć możecie mieć pewność, że nawet w przypadku tych rywali będziecie musieli się naprawdę sporo napocić. Hexworks przygotowało do Lords of the Fallen łącznie 30 bossów i niektóre starcia zapamiętacie na naprawdę długo. Twórcy nie blokują możliwości dopakowania postaci, co w moim odczuciu przynajmniej w 2-3 momentach było niezbędne, by poradzić sobie z trudniejszymi fragmentami gry.
Wspominając o poziomie trudności muszę na pewno podkreślić, że recenzowany Lords of the Fallen potrafi jednak poważnie wymęczyć – podczas walki ponownie niezbędne jest nauczenie się kolejnych ruchów wrogów, a idealne blokowanie i odskakiwanie jest niezbędne, by móc eksplorować kolejne tereny. W ostateczności mam wrażenie, że gra jest trudniejsza od pierwszej połowy Lies of P i oferuje podobne wyzwania względem drugiej części. Hexworks nie zawiodło projektując rozbudowany system walki, w którym na każdym kroku możemy testować nową broń lub korzystać z innej magii – w naszym arsenale może znajdować się wiele ciekawych, solidnych zaklęć ofensywnych lub moce wzmacniające broń i samą postać.
Deweloperzy opracowali łącznie 194 sztuki broni i różnorodnych tarcz – każdy typ oręża oferuje indywidualne ataki, podczas akcji możemy wykonywać combosy, a mając trochę umiejętności skorzystacie także ze specjalnych ciosów. W produkcji na każdym kroku natrafiamy także na różnorodne elementy pancerzy – autorzy opracowali łącznie 339 części strojów... a podczas gry nie tylko jesteśmy zdani na szukanie „prezentów” od pokonanych przeciwników. Często w sklepie możemy znaleźć kilka mocnych błyskotek, a nawet Hexworks zdecydowało się na zaimplementowanie systemu, który pozwala nam wydobyć pewne błyskotki z pokonanych bossów. W Lords of the Fallen znajdziecie 3 szkoły magii i jednocześnie aż 76 różnych czarów – ich wykorzystanie jest związane z posiadanym przedmiotem oraz oczywiście dopakowaniem statystyk.
Lords of the Fallen zapewnia wielki i podzielony świat
Scenarzyści recenzowanego Lords of the Fallen zadbali o naprawdę ciekawe podłoże fabularne, ponieważ lata przed rozpoczęciem wydarzeń w świecie gry toczyły się krwawe walki, po których demoniczny bóg Adyr został pokonany przez Sędziów. Następnie Strażnicy mieli czuwać nad światem, by mieć pewność, że krwawy stwór nie powróci, jednak nawet śmierć nie uciszyła Adyra – bestii udało się obalić Strażników, by następnie hordy rozpoczęły rozlew juchy, dzięki której demon powrócił. Jedyną nadzieją dla ludzkości okazali się Mroczni Krzyżowcy, którzy dotarli do specjalnego przedmiotu – lampy umożliwiającej podróże pomiędzy światem żywych (Axiom) i umarłych (Umbral). To właśnie my wcielamy się w jednego z takich śmiałków, który ma podążyć drogą krwi, by powstrzymać Adyra. W samej rozgrywce często jesteśmy karmieni przerywnikami filmowymi, które prezentują głównych przeciwników, a kolejne dialogi pozwalają nam układać opowieść w jedną całość – historia jest przyjemnym dodatkiem do samej rozgrywki, a fani pierwszych Lordsów odnajdą w grze pewną... niespodziankę, która pozwoli im z jeszcze większą przyjemnością podróżować po świecie. Twórcy nawet w samej historii wykorzystali potencjał Umbral, ponieważ od czasu do czasu możemy natrafić na Pięta Umbralu, czyli fragmenty traumatycznych wydarzeń z Axiomu. To właśnie dzięki wspomnieniom możemy lepiej zrozumieć opowieść i poznać nowe fakty o świecie.
Pierwsze ukończenie Lords of the Fallen zajmie zainteresowanym około 30 godzin – choć podejrzewam, że ten czas może zostać znacząco zwiększony, ponieważ w tym tytule łatwo „zaciąć” się na jednym z bossów lub po prostu pogubić się w odmętach świata. Możecie się jednak szykować na znacznie więcej atrakcji, ponieważ deweloperzy nie zapomnieli o trybie Nowa Gra+, który jest dostępny od razu po pierwszym ukończeniu gry – choć jest to opcja dla chętnych. W NG+ każdy przeciwnik jest trudniejszy, deweloperzy odświeżyli odporności wrogów, a jednocześnie zabawili się tematem Szczątków, tak by jeszcze mocniej podkręcić poziom trudności. Hexworks opracowało łącznie trzy zakończenia.
Twórcy realizując najnowszą przygodę postawili na Unreal Engine 5 i choć w wielu momentach mamy okazję obserwować naprawdę ładne i efektowne lokacje, to jednak trudno tutaj mówić o prawdziwie next-genowej oprawie – sporo też zależy od telewizora, ponieważ Hexworks opracowało ponury, często mroczny i ciemny świat, który na starszych ekranach nie pokazuje wyjątkowego charakteru. To jedna z gier wykorzystujących pełny potencjał nowoczesnego TV, który wyciągnie wszystkie barwy i przedstawi „prawdziwą czerń”. W trakcie przygody wielokrotnie z uśmiechem na ustach obserwowałem jedną lokację, by po chwili zastanawiać się, dlaczego zespół nie dopieścił następnej miejscówki – oprawa w pozycji Hexworks jest nierówna. W dodatku produkcja na PS5 mierzy się z dużymi spadkami animacji – deweloperzy wciąż pracują nad ulepszeniami i przygotowują nowe aktualizacje, ale nawet w trybie wydajności w niektórych fragmentach widziałem, jak mój bohater podczas akcji dosłownie staje... ponadto kilkukrotnie natrafiłem na błąd, który wyrzucił mnie do ekranu startowego PlayStation 5. W trakcie gry natrafiłem na sytuację, gdy moja postać zablokowała się na kawałku ściany lub przeciwnik nienaturalnie zablokował bohatera, przez co nie miałem opcji ucieczki i ginąłem – jest to niezwykle wkurzające, gdy tak naprawdę wiem, że powinienem bez problemu oddalić się od oponenta i uleczyć postać, by po chwili wrócić do walki, a mój bohater nie może się ruszyć i po prostu umiera.
Czy warto zagrać w Lords of the Fallen?
W 2023 roku nie mogliśmy mówić o wielu znakomitych i wymagających soulslike'ach, ale bez wątpienia Lords of the Fallen to produkcja, która może zainteresować fanów serii Dark Souls. Deweloperzy z jednej strony wykorzystują elementy znane z dzieł From Software, ale w odpowiednim momencie potrafią rozbudować tę wizję. Studio Hexworks w pewien sposób opracowało prawdziwy hołd dla wspomnianego IP, ale potrafiło dorzucić do niego własną duszę.
Lords of the Fallen ma więcej z Dark Souls, niż mogłem się tego spodziewać, ale zarazem trudno mi powiedzieć, by deweloperzy przekroczyli granicę. Nie jest to produkcja bez wad i mierząca się z własnymi problemami, ale jeśli liczycie na rozbudowany soulslike, to Lords of the Fallen będzie dobrą opcją.
Ocena - recenzja gry Lords of the Fallen (2023)
Atuty
- Świetny, wymagający i zarazem na swój sposób taktyczny system walki. Patrz, ucz się ruchów, uciekaj i atakuj.
- W 2023 roku nie zagracie w soulslike, który aż tak bardzo korzysta z uroków Dark Souls,
- Umbral rozbudowuje grę o mnóstwo ciekawych systemów i zależności. Twórcy wpadli na świetny pomysł, by zaprosić graczy do świata umarłych,
- Duże możliwości rozwoju postaci i personalizacji. Od początku otrzymujemy dostęp do dużego wachlarza klas.
Wady
- Hexworks czasami niepotrzebnie komplikuje rozgrywkę przez bieganie po Umbral,
- Duże spadki animacji nawet w trybie wydajnościowym,
- Zdarzają się błędy, które wpływają na doświadczenie i frajdę.
Coś więcej niż kopia Dark Souls? Tak, ale... Lords of the Fallen to świetna koncepcja, która pokazuje, że deweloperzy mogą pozytywnie zaskoczyć fanów umierania. Autorzy w pewnym momencie trochę przesadzają z całym pomysłem, nie uciekli od błędów, ale ostatecznie warto o tym tytule pamiętać.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (146)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych