Sonic Superstars – recenzja i opinia o grze. Klasyczny Sonic na sterydach
Odświeżanie platformowo-zręcznościowych klasyków z przeszłości zawsze wzbudza ekscytację ich fanów. Ostatecznie jedni są zadowoleni inni kręcą nosem. Mimo wszystko nowa wersja dwóch części Klonoa była całkiem udana, ale jak poszła dla odmiany sprawa z jeszcze bardziej kultowym rozpoznawalnym chyba przez wszystkich graczy niebieskim jeżykiem? Zapraszamy do recenzji Sonic Superstars na współczesne platformy do grania.
Podciągnięty do realiów grafiki 2.5D i rozdzielczości 4K Sonic próbuje przemycić do czasów współczesnych frajdę i grywalność jaka towarzyszyła kiedyś jego przygodom na konsoli Sega Megadrive/Genesis. Cóż, nie jest to pierwsza próba porzucenia dwuwymiaru, bowiem już ponad 10 lat temu postawiono wydać w podobnej konwencji Sonic the Hedgehog 4, aczkolwiek tytuł ten nie zdobył większej popularności.
Sonic Forces oraz Sonic Fronties dla odmiany postawiło na pełne 3D. Tym razem jednak ze wsparciem przyszło studio Arzest, którego prezes – Naoto Oshima jest przecież twórcą postaci naszego bohatera, dzięki czemu można mieć nadzieję, że Sonic Superstars będzie grą przynajmniej dobrą.
Sonic Superstars – pędem przed siebie
Sonic nie porzuca tradycji i dalej rozgrywkę można określić stwierdzeniem - szybko, szybciej coraz szybciej, ale recenzowane właśnie Sonic Superstar dla urozmaicenia wrzuca co nieco od siebie. Weźmy chociażby 3 tryby zabawy: fabularny, bitewny i próba czasowa, gdzie szybkość i zręczność będziemy zamieniać w czyn. Ponadto nowy Sonic, oprócz swojego zawrotnego tempa oferuje: dodatkowe umiejętności, więcej eksploracji, minigier i kilku nieznanych do tej pory, wymagających bossów. Wymienione dodatki zwiększają frajdę z zabawy nie zmieniając jej stylu, co oczywiście jest wielką zaletą.
Najbardziej da radę zauważyć to w trybie fabularnym, który przyjemnie mnie zaskoczył swoją długością rozgrywki. Trzeba na nią zarezerwować około 15 godzin chcąc odkryć wszystkie sekrety, co jest świetnym wynikiem na tle pokrewnych tytułów. Historia nie jest w żaden sposób odkrywcza, znów stajemy w szranki ze złym profesorem Eggmanem i jego jeszcze gorszym pomagierem Fangiem, by pokrzyżować ich niegodziwe plany. Mimo to sposób jej opowiedzenia bez słów, a tylko za pomocą filmików animowanych wzbudził moje zainteresowanie i podziw dla scenarzystów. Oczywiście nie musimy się decydować tylko na postać Sonica, bo w Sonic Superstar dostępni są też jego przyjaciele: Knuckles, Tails i Amy, więc każdy dostanie swojego ulubieńca. To nie wszystko - zaliczenie przygód naszej czwórki odblokowuje piątą postać z własnym tłem fabularnym i układem poziomów. W każdym razie naprawdę jest po co się starać.
Goniąc za szmaragdami
Świat gry podzielony jest na 12 rozległych i wypchanych po brzegi atrakcjami etapów, podzielonych na dwa bądź trzy akty (zależnie od spełnionych warunków). Rdzeń zręcznościowej zabawy jest taki sam jak przed laty, szybko biegamy, turlamy się i skaczemy po zróżnicowanych poziomach, przy okazji niszcząc złe roboty, by uwolnić uwięzione w nich zwierzęta, a na samym końcu etapu walcząc z bossem. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć, zbieranych dla punktacji, wielkich ilości pierścieni, czy jak tam fani wolą - „ringów”. Co ciekawe w Sonic Superstars nie mamy standardowych żyć (odradzamy się w punktach kontrolnych), co dla jednych będzie zaletą, ale inni mogą tęsknić za znanym rozwiązaniem. Z nawiązką wynagradza to jednak duża liczba różnorodnych wyskoczni, trampolin, spowalniaczy, przyśpieszaczy, pnączy, pocisków samonaprowadzających czy innych obiektów zmieniających nasz tor biegu bądź lotu lub pozbawiających uzbieranych do tej pory ringów. Tyle tego jest, że czasem można odnieść wrażenie grania w rozbudowany pinball niż w platformówkę.
Ponadto na każdym etapie dostępna jest nowa atrakcja - Szmaragdy Chaosu. Skakanie przez duże, ukryte pierścienie prowadzi nas do specjalnych, trójwymiarowych lokacji, gdzie musimy, przy pomocy minigier, złapać wspomniany szmaragd, by otrzymać w nagrodę przydatną zdolność. Jedna pozwala przywołać grupę klonów, pomocnych w zbieraniu pierścieni i likwidacji wrogów, inna daje dostęp do winorośli, po której można się wspiąć, a jeszcze kolejna odsłania ukryte platformy lub pierścienie do zebrania itp. Łącząc to z faktem, iż każdy członek drużyny Sonica posiada unikatowe umiejętności możemy zaliczać dostępne etapy według własnego uznania, co cieszy. Dodatkowo w grze dostępny jest sklep, gdzie za medale zdobyte za punkty, kupimy różne usprawnienia, a nawet zbudujemy własnego robota do wykorzystania w trybie bitewnym.
W Sonic Superstars pewnych problemów nie dało się przeskoczyć
Teraz w recenzji coś o bolączkach Sonic Superstars. Zacznijmy może od najbardziej subiektywnej, gdzie powraca problem prędkości. Sonic biega szybko, naprawdę szybko, ale z tyłu głowy odnoszę wrażenie, że to już nie to tempo jak kiedyś. Ważniejsza jest jednak sprawa kiepskiego systemu kooperacji graczy znanego już w Sonic the Hedgehog 2. Niestety, chociaż czwórka graczy może zasiąść wspólnie przed jednym ekranem, trzy postacie nie są w stanie nadążyć za liderem, a tylko wzajemnie sobie przeszkadzają. Na chwile obecną to bardziej ciekawostka niż coś, co daje frajdę. Walki z niektórymi bossami, jeśli nie chcemy używać dodatkowych umiejętności, też potrafią czasem napsuć krwi, ponieważ zbyt rzadko odsłaniają oni swój czuły punkt.
Tryb bitewny również potrzebowałby więcej miłości od twórców. Na oko niby wszystko porządku, wraz z ośmioma graczami/botami rywalizujemy o punkty w takich wyzwaniach/minigrach jak przetrwanie, deathmatch czy wyścigi. Brak tutaj jednak jakiejś iskry, która zachęciłaby do dłuższej zabawy z żywymi przeciwnikami. Jedyny plus stanowi możliwość grania jako własnoręcznie stworzony robot. Podobnie jest z próbą czasową, chociaż dobrze przydaję się do zapoznania z układem danego etapu. Jak widać większość czasu w Sonic Superstars spędzimy grając jednak samotnie.
Dawna grywalność we współczesnej otoczce
Styl graficzny w 2.5D jest największą zachętą, którą tytuł wnosi, chociaż, jak już wcześniej w recenzji napomknąłem przewijają się również trójwymiarowe lokacje. Świat gry i modele postaci są przejrzyste, kolorowe i szczegółowe, poza tym widać ze twórcom chciało się eksperymentować ze zróżnicowanymi i czasem zaskakującymi formami wizualnymi. Architektura etapów jest niesamowita - ze skrzyżowaniami, tajnymi przejściami czy obszarami nieistotnymi dla zaliczenia planszy, ale skrywającymi jakiś sekret. Animacja na PlayStation 5 działa bez zająknięcia w 60 klatkach. Projekty poziomów są zasadniczo nowe, ale czerpią garściami z klasycznych odsłon, więc gracz szybko poczuje się jak na starych śmieciach. Ponarzekać można lekko na nijakie udźwiękowienie, które wprawdzie w nowej aranżacji, ma nawiązywać do starych konsol. Nie psuje ono wprawdzie wrażeń z rozgrywki, ale Sonic Superstars zasługiwało na coś lepszego w tym temacie.
Cóż, chociaż niebieskiemu jeżykowi w nowych szatkach do ideału trochę zabrakło to Sonic Superstars jest grą bez wątpienia dobrą i wartą polecenia fanom marki. Czerpie wszystko co najlepsze z przeszłości, ale daje też coś od siebie. Zaimplementowano też język polski, chociaż zbyt wiele do tłumaczenia nie było. Na kilka jesiennych wieczorów tytuł jak znalazł.
Ocena - recenzja gry Sonic Superstars
Atuty
- Długi czas zabawy i ukryta postać
- Ładna i kolorowa oprawa wizualna
- Sporo nowych atrakcji
- Na nowo zaprojektowane poziomy bazujące na znanych koncepcjach
- System umiejętności
Wady
- System kooperacji do poprawy
- Niewykorzystany potencjał trybu bitewnego
- Brak żyć nie każdemu przypadnie do gustu
- Walki z niektórymi bossami irytują zamiast dawać frajdę
Kolejna próba wprowadzenia Sonica na współczesne platformy do grania z nadzieją na sukces. Tym razem jest szansa że się uda, aczkolwiek Sonic Superstars wciąż posiada pewne bolączki do poprawy.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych