Morderczynie (2023) - recenzja i opinia o serialu [Viaplay]. Kryminał z feministycznym zacięciem
„Morderczynie” to pierwszy polski serial oryginalny od platformy Viaplay, inspirowany bestsellerową książką Katarzyny Bondy „Polskie morderczynie”. Wydaje mi się, że produkcja próbuje odpowiedzieć na pytanie, co skłania kobiety do popełnienia zabójstw, ukazując losy młodej policjantki Karoliny Keller (Maja Pankiewicz), która poszukuje zaginionego ojca i prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej zbrodni.
A dostałeś kiedyś pałką teleskopową, jak główna bohaterka? Być może nie boli to tak mocno jak zabójstwo kogoś, kogo kochaliśmy i podziwialiśmy, by na końcu dowiedzieć się, że była to zupełnie inna osoba. Ciekawe, że już na początku wiadomo już kto i co. Ale jak zwykle to pułapka, którą zastawia reżyser. Zwrotów akcji jest kilka, co jest fajnym zabiegiem, bo mimo że znamy sprawcę, całość zagmatwanej historii wyjaśnia się całkiem powoli - w swoim tempie.
Elementy układanki rozpoczynają się dopiero od trzeciego odcinka, ale już od pierwszego, większość osób lubujących gatunek kryminalny, wciągnie się niemiłosiernie. Klimat serialu „Morderczynie” jest dość inny, ani lekki, ani ciężki np. nie taki w stylu Pitbulla, czy innych tego rodzaju produkcji. Jest inaczej, ale nie znaczy, że gorzej. Czy serial spełnia oczekiwania fanów kryminałów i literatury Bondy? No i czy jest wart obejrzenia na platformie Viaplay?
Morderczynie (2023) - recenzja serialu [Viaplay]. Wątek fabularny
Serial składa się z sześciu odcinków, które trwają po około 45 minut każdy. Akcja rozgrywa się we współczesnej Warszawie, gdzie Karolina Keller jest dzielnicową w jednej z komend. Kobieta od roku szuka śladów swojego ojca (Tomasz Schuchardt), który zaginął bez śladu. Podczas rutynowej interwencji Karolina natrafia na zwłoki mężczyzny. Sprawa nabiera tempa. Mamy zabójstwo i kilku podejrzanych, którzy mogliby się do tego przyczynić. Tyle że nic tu nie jest pewne, a napewno nie takie, na jakie wygląda. Będziemy zwodzeni za nos aż do końca.
Karolina wkrótce za wyniki i zaangażowanie się w sprawę dostaje niejako awans, tymczasowo wstępując w szeregi wydziału zabójstw. Keller będzie musiała pracować nad sprawą z dość nielubianym przez nią dupkiem (przynajmniej na początku) - Michałem Królem (Mateusz Kmiecik). Tymczasem sprawa zaginięcia ojca Karoliny nabiera tempa i prowadzi ją do odkrycia mrocznej prawdy o swojej rodzinie. Fabuła inspirowana jest bestsellerową książką Katarzyny Bondy „Polskie morderczynie”, skąd zaczerpnięto jeden z możliwych motywów - dlaczego kobiety decydują się na zabójstwo? Z zemsty, z miłości, z nienawiści, z chciwości? Odpowiedź na to pytanie nie będzie takie proste, czy oczywiste. Zapewniam.
Morderczynie (2023) - recenzja serialu [Viaplay]. Wciąga niemiłosiernie
Serial ma wiele zalet, które sprawiają, że jest ciekawy i wciągający. Jeżeli pierwszy odcinek się Wam spodoba, to gwarantuje, że kolejne będą tylko lepsze. To jeden z lepszych, o ile nie najlepszy z polskich seriali, jakie miałem w tym roku oglądać i nie ma w tym krzty przesady. Dlaczego? Po pierwsze, serial ma dobrze skonstruowaną i poprowadzoną fabułę, która trzyma w napięciu do samego końca. Każdy odcinek kończy się cliffhangerem lub zwrotem akcji, który zachęca do dalszego oglądania.
Po drugie, ogromną zaletą produkcji są dobrze napisane postacie, które są wiarygodne i złożone. Główna bohaterka Karolina Keller jest silną i niezależną kobietą, która nie boi się podejmować ryzyka i podejmować trudnych decyzji. Jednocześnie w niektórych momentach jest wrażliwa i emocjonalna, co czyni ją bardziej ludzką i sympatyczną. Pozostałe postacie początkowo dość tajemnicze, stopniowo wyjawiają nam swoje motywacje i w przypadku niektórych, mroczne tajemnice. Po trzecie, serial ma dobrą obsadę aktorską. Widać, że każdy z aktorów gra wiarygodnie i przekonująco. Maja Pankiewicz jako Karolina Keller sprawdza się doskonale w roli głównej i pokazuje szeroki zakres emocji. Eliza Rycembel, czy Izabela Kuna także nie zawodzą, odnajdując się w swoich rolach - no może Eliza dostała za mało czasu, aby w pełni pokazać swoje zdolności aktorskie. Pozostali aktorzy również nie zawodzą i tworzą ciekawe kreacje.
Morderczynie (2023) - recenzja serialu [Viaplay]. Feministyczny obraz mordu
Serial ma pewne nieścisłości w scenariuszu, dlatego zdecydowano się na pewne skróty „naiwności” (jak to nazywam), które tworzą m.in. nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, niewiarygodne zachowania postaci czy błędy w procedurach policyjnych. Może to być spowodowane brakiem dokładnego researchu, albo przez chęć zwiększenia dramatyzmu.
No i nie ukrywam, że są tu pewne kontrowersje i stereotypy w przedstawieniu kobiet i mężczyzn. Serial od początku stara się być dość feministyczny i pokazać, że kobiety nie są tylko ofiarami, ale też sprawczyniami zbrodni. Jednak wydaje mi się, że z czasem przesadza z tym przekazem, przedstawiając kobiety jako bestie, które zabijają bez skrupułów i bez powodu. Z kolei mężczyźni są przedstawieni jako ofiary, oprawcy lub bezradni pomocnicy. Tak to widzę, ale warto poruszyć jedną kwestię, a mianowicie muzykę.
Trzeba przyznać, że produkcja pod tym względem naprawdę błyszczy wśród „gwiazd” naszej polskiej rutyny kryminalnej. Jest lepiej niż dobrze. Dokładnie słychać wypowiadane kwestie, a muzyka podkreśla dynamikę lub ponurość scenerii. Jest brudno nie tylko pod względem artystycznym (dominują zimne i „brudne” kolory), ale także muzycznym. Piosenki, melodie i sceny - wszystko pasuje jak ulał. Brawa dla chłopaków od udźwiękowiania, którzy stanęli na wysokości zadania, a nie jak niektórzy w branży (choć coraz rzadziej na szczęście) dają w tym temacie d**y.
Morderczynie (2023) - recenzja serialu [Viaplay]. Bardzo dobra produkcja
„Morderczynie” to serial, który z pewnością zainteresuje fanów kryminałów i literatury Katarzyny Bondy. Ma dobrze skonstruowaną fabułę, ciekawe postacie i dobrą obsadę aktorską. Wciąga już od pierwszego odcinka i nie puszcza aż do końca. Zresztą każdy kolejny odcinek nie zwalnia tempa, tylko ciągle go nabiera, nie dając nam przy tym odpocząć, czy poukładać faktów w głowie, choć właściwie… nie jest to potrzebne. Bo wszystko, w miarę postępu, zostaje nam wystawione na złotej tacy.
Jak każda produkcja ma swoje wady. W tym przypadku pewne niedociągnięcia w realizacji, naiwności w scenariuszu czy kontrowersje w przekazie. Ale mimo to dalej uważam, że jest to jeden z najlepszych polskich seriali oryginalnych, jakie miałem okazję oglądać w tym roku. Warto obejrzeć, bo choć nie jest przesadnie „trudny”, to ma to coś w sobie. Intryguje.
Premiera odbędzie się już 27 października na platformie Viaplay, gdzie powinny być dostępne do obejrzenia od razu wszystkie odcinki.
Atuty
- Dobrze skonstruowana i poprowadzona fabuła, która trzyma w napięciu do samego końca,
- Świetnie napisane postacie - wiarygodne, tajemnicze i niezwykle złożone,
- Dynamiczna muzyka, idealnie dopasowana do większości scen,
- Dobra obsada aktorska - każdy gra wiarygodnie i przekonująco.
Wady
- Niewielkie, ale jednak niedociągnięcia w realizacji,
- Naiwności i nieścisłości w scenariuszu,
- Kontrowersje i stereotypy w przedstawieniu kobiet i mężczyzn, które mogą być odbierane jako antyfeministyczne lub seksistowskie.
Viaplay dał czadu z realizacją produkcji, która nie wydaje się mieć specjalnie dużego budżetu, a mimo to tworzy świetne widowisko, które do końca ogląda się z zapartym tchem. Nie zawsze liczy się kasa, ale pomysł i realizacja.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych