Zostaw świat za sobą (2023)- recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Ile ludzi, tyle historii, a każda prawdziwa
„Zostaw świat za sobą” (Leave the World Behind) to najnowsza większa produkcja Netflixa z 2023 roku, wyreżyserowana przez Sama Esmaila (twórcę serialu „Mr. Robot”) i oparta na powieści Rumaana Alama. Film opowiada o dwóch rodzinach, które muszą zmierzyć się z niewyobrażalnym kryzysem, gdy świat zewnętrzny staje się coraz bardziej niebezpieczny i nieprzewidywalny.
Czym jest więc nowe dzieło Netflixa? To pełna napięcia, tajemnic i zaskakujących zwrotów historia, która trzyma widza w nieustannym napięciu, choć zaznaczam, że jest to jeden z tytułów, w którym główną rolę odgrywają „przegadane dialogi”. Ja je akurat lubię.
A teraz początek, dosłownie niecała minuta, to cisza z nutką budującej melodii napięcia, jakby coś zaraz miało się zdarzyć. I tak jest, Julia Roberts wypowiada słowa, które w pewnym sensie definiują film, a przynajmniej jego początek i środek, bo do końca jeszcze dojdziemy.
Zostaw świat za sobą (2023) - recenzja filmu [Netflix]. „Napiję się wody, bo inaczej będę mieć za*****tego kaca”
Czy ja miałem kaca po obejrzeniu tego filmu? Niekoniecznie, bo końcówka pozostawia pewien niedosyt, ale o tym w podsumowaniu. Jak już wspomniałem na początku, to jeden z tych przegadanych filmów, gdzie należy skupić się na dialogach i wyłapywać słówka, które pod koniec mogą, ale też nie muszą mieć znaczenia. Ale zacznijmy od początku, czyli fabuły.
Film rozpoczyna się od przedstawienia rodziny Sandford, która wyjeżdża na weekend do luksusowego domu przy pięknej plaży, ale jednak na odludziu. Tam mają spędzić spokojny czas, odpoczywając od codziennego stresu, korzystając z uroków natury. Jak się możecie domyślić, ich sielanka zostaje brutalnie przerwana, gdy w środku nocy do drzwi puka elegancki mężczyzna z córką (G. H. Scott i Ruth Scott), twierdząc, że są właścicielami domu i że musieli uciekać z miasta z powodu „awarii elektrycznej”. Rodzina jest zaskoczona i podejrzliwa, zwłaszcza nieufna od samego początku żona Claya (Ethan Hawke), Amanda Sandford (w tej roli niezastąpiona Julia Roberts). Mimo to wynajmujący postanawiają udzielić schronienia nieznajomym, licząc na szybkie wyjaśnienie sytuacji.
Jednak z każdą chwilą sytuacja staje się coraz bardziej zagadkowa i niepokojąca. Telefony nie działają, telewizja nie odbiera sygnału, a internet jest niedostępny. Nie ma żadnych informacji o tym, co się dzieje na świecie, czy mają do czynienia z kryzysem, a może czymś zupełnie innym - np. atakiem terrorystycznym. Rodziny próbują zachować spokój i współpracować, ale zaczynają pojawiać się napięcia, konflikty i podejrzenia. Co więcej, zaczynają zauważać dziwne zjawiska, takie jak ogłuszające dźwięki, czy zwierzęta, które zachowują się nienaturalnie. Wszyscy zaczynają więc zastanawiać się, czy są bezpieczni w domu, czy może jest to pułapka, z której nie ma ucieczki.
Zostaw świat za sobą (2023) - recenzja filmu [Netflix]. „W świetle dnia wszystko wygląda inaczej”
Być może, ale nie w tym przypadku. Charakterystyczna i niepokojąca melodia, która pojawiła się na początku filmu, zaczyna nabierać nowego znaczenia. Tu nikt sobie nie wierzy przez zbyt wiele niewiadomych. Postacie (zwłaszcza córka Sandfordów) widzą różne rzeczy - np. dzikie zwierzęta w ogródku, czy sytuacja z tankowcem na plarzy. Sytuacja z początku wydaje się być wojną informacyjną wywołaną przez hakerów. Brak internetu i łączności telefonicznej tylko utrudniają szansę na porozumienie podejrzliwie podchodzących do siebie rodzin. Wszystko wydaje się nie mieć sensu, ale wraz z rozwojem sytuacji, zaczyna go nabierać. Warto więc śledzić sytuacje i każde słowo, czy też bardziej dyskursy pomiędzy postaciami. Czemu? Ponieważ to na końcu wiele się wyjaśnia, choć interpretacja nowych faktów zależy już od widza.
Aktorzy grają swoje role dość przekonywająco. Można podziwiać ich talent. Na tle wszystkich nadzwyczaj dobrze wypadł Mahershala Ali (G. H. Scott), nie umniejszając innym występującym tu gwiazdom - Julia Roberts, Kevin Bacon, czy Ethan Hawke. Oszczędnie występująca muzyka świetnie podkręca, ale tylko nieliczne sceny, ponieważ głównie będziemy raczeni wciąż tą samą niepokojącą melodią, która przewija się przez cały film. To w głównej mierze dzięki niej narasta napięcie i uczucie niewiadomej, czyli tego co wydarzy się dalej.
Zostaw świat za sobą (2023) - recenzja filmu [Netflix]. „Świat może się skończyć”
Czy weekend się udał? Sami będziecie musieli znaleźć odpowiedź na to pytanie, ale przynajmniej mój, trwający ponad dwie godziny seans jak najbardziej. Powolne, ale w moim odczuciu bardzo dobre budowanie napięcia poprzez niepokojące melodie, dziwne dźwięki, pojawiające się szumy i wiele innych rzeczy, są zrealizowane na przyzwoitym poziomie. Film podzielono na części, choć nie w takim sensie, jak robi to Quentin Tarantino. Każdy rozdział, tudzież część to raczej informacja o tym co się wydarzyło i będzie się działo. Nie ma więc mowy o żadnych przeskokach czasowych - następuje wręcz kontynuacja po ostatniej scenie.
W filmie znalazły się też chwile na zalotne uniesienia, które są raczej grą pozorów - w stylu kto tu kogo bardziej wybada, czy to za pomocą alkoholu, tudzież trawki. Są też poróżnienia ze względu na rasę, co wydaje się dziwnie, patrząc na inne produkcje Netflixa, które jak ognia unikają wszelkich tego typu (nawet najmniejszych) kontrowersji, stawiając na poprawność. To może niewielki epizod, ale w jakimś sensie ma znaczenie. No bo jak zachowałby się człowiek, będąc w tak niejasnej sytuacji, w jakiej znaleźli się nasi bohaterowie? Tym bardziej biorąc pod uwagę uprzedzenia rasowe, które wydają się znów „kiełkować” i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych.
Zostaw świat za sobą (2023) - recenzja filmu [Netflix]. Przyjaciele
Przez zakończenie, jakim uraczył nas reżyser i scenarzysta w jednym, dla jednych będzie to mocny średniak, dla innych świetna i dowolna w interpretacji produkcja, a z kolei dla jeszcze innych będzie to film, który pozostawi uczucie, że czegoś tu zabrakło (głównie czasu na rozwinięcie niektórych motywów). Nie chce zdradzać za wiele, ale z jednej strony wszystko jest jasne, a z drugiej strony ma się wrażenie, że o ile film się spodoba, powstanie jakaś mniej lub bardziej zbliżona kontynuacja, tyle że może w innym miejscu, innym mieście, a może i kraju. Niemniej osobiście uważam, że „Zostaw świat za sobą” jest dobrym filmem, który zdecydowanie można polecić, choć warto mieć na uwadze, że jest to jakość, do której Netflix zdążył nas przyzwyczaić, zaznaczając, że w tym konkretnym przypadku jest to ta „lepsza jakość”.
Atuty
- Znakomita obsada,
- Wciągająca atmosfera z niepokojem w tle,
- Inteligentna i aktualna tematyka.
Wady
- Troszkę za mało scen akcji,
- Motywy bez konkretnego wyjaśnienia,
- Zakończenie.
„Zostaw świat za sobą” to film, który zmusza widza do zadawania sobie pytań o to, co by zrobił w podobnej sytuacji, jak bardzo zaufałby innym ludziom i jak poradziłby sobie z niepewnością i strachem.
Przeczytaj również
Komentarze (22)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych