Project Downfall - recenzja i opinia o grze [NS, XSX, XOne, PC]. Hotline Miami x John Wick
Czy zastanawialiście się kiedyś co by były gdyby Hotline Miami było grą FPP? Na to pytanie odpowiada polski Project Downfall, którego mieliśmy okazję zrecenzować. Zapraszamy do lektury.
Rynek gier niezależnych wciąż potrafi nas zaskakiwać i co rusz tworzyć koncepcje na naprawdę świeżo wyglądające tytuły z ciekawą rozgrywką łączącą w sobie dobrze znane, ale niespotykane wcześniej razem motywy. Ponad dekadę temu dostaliśmy genialne Hotline Miami, które pokazało nam, że rozgrywka na zasadzie jednego życia dla wszystkich uczestników walki ma sens i może dawać naprawdę mnóstwo frajdy. Potem w kinach zadebiutował John Wick - absolutna maszyna do zabijania i człowiek, który potrafi zrobić wybitny użytek nawet ze zwykłego ołówka.
W 2019 roku na rynku PC zadebiutowało zaś polskie Project Downfall, czyli ambitna produkcja dwóch pasjonatów, którzy to postanowili wymieszać ze sobą te dwa motywy, dorzucić do tego nieco rosyjsko-słowiańskiego przykucu, garść dragów i pokręconą historyjkę z pogranicza political fiction. Teraz mamy okazję sprawdzić jak tenże tytuł sprawuje się na konsolach, gdzie gra trafiła dzięki RedDeerGames. Czy zatem Project Downfall jest w ruchu tak fajny jak na papierze?
Project Downfall - Rosja przejmuje świat?
Duet uzdolnionych deweloperów odpowiedzialnych za powstanie recenzowanego dziś Project Downfall postanowił pójść z tematyką gry trochę w stronę humoru i groteski. A w sumie to nie trochę, a nawet bardzo. Widzimy tutaj bowiem świat po rozpadzie Unii Europejskiej, z czego skorzystała tak zwana Novorussian Federation, czyli coś na wzór Federacyjnej Republiki Noworosji, ale jeśli ta odniosłaby kiedykolwiek jakikolwiek sukces. Śmiało zatem można powiedzieć, że fabularnie autorzy celują w komediowe political-fiction połączone z wartką akcją rodem z Johna Wicka - nawet sama "okładkowa" postać bardzo przypomina postać wykreowaną przez Keanu Reevesa.
Wcielamy się tutaj w zwykłego korpoludka ze zwyczajną pracą, życiem i ukochaną kobietą u boku. Nasza przygoda zaczyna się od zwyczajnej podróży do biura, która kończy się w nieoczekiwany sposób i zmienia naszą marną egzystencję na zawsze. Co ciekawe deweloperzy obiecują nam aż 12 różnorodnych zakończeń, które zależne są od podjętej ścieżki, znajdziek i innych czynników, no i o ile rzeczywiście przy dwóch podejściach historia potoczyła się inaczej, żadne z nich nie było na tyle ekscytujące, aby wzbudzić we mnie chęć przechodzenia tej historii od nowa po raz enty. Fabuła jest po prostu spoko i nic więcej.
Jako, że tytuł starcza na zaledwie 4 godzinki, tą komediową historyjką ciężko jest się zmęczyć, aczkolwiek sporo nadrabiamy tutaj klimatem i nawiązaniami do najpopularniejszych memów, stereotypów i kultowych powiedzonek. Ba, nawet jako znajdźki umieszczono tutaj archiwalne numery PSX Extreme, co na pewno ucieszy fanów tegoż czasopisma. Mamy tutaj typowych ruskich dresów, Żabcię i inne śmiesznostki, które na bank wywołają u niejednego z was lekki uśmieszek.
Project Downfall - rozgrywka
Najważniejsza w recenzowanym Project Downfall jest zaś rozgrywka, a ta stoi na całkiem niezłym poziomie, chociaż do ideału jej niestety bardzo daleko. Główna idea jest prosta - tak jak w Hotline Miami przeciwnicy giną bardzo łatwo, ale my również, więc musimy bardzo uważać na każdy swój ruch. Niestety o ile zasady w niezależnym hiciorze sprzed ponad 11 lat zasady są łatwe i całość rozbija się o taktykę, układ lokacji czy dobór broni, tak tutaj sprawy się nieco komplikują. Śmierć zarówno wrogów jak i nasza nie następuje od razu, ale po około trzech przyjętych ciosach - choć da się zrobić tak, aby oponent padał na pojedynczego klapsa w dziąsło. Wszystko zależy od wybranego przez nas oręża oraz posiadanych tak jakby power upów. Taki pistolecik może nie zabić wroga na raz, ale shotgun już daje taką gwarancję.
Rzucona w stronę rywala metalowa rurka go ogłuszy, zaś nóż wbity w łepetynę działa tak samo skutecznie jak headshot - typek pada na deski szybciej niż Najman. Do tego dochodzą różne bajery jak swego rodzaju dragi jakie może przyjmować nasz bohater i innego rodzaju a'la spartańskie szały. Zasada jest prosta - aktywujemy moc i wycierami przeciwnikami podłogę w równie szybkim tempie i ekscytującym stylu do kultowy kinowy zabijaka, co potrafi zrobić spory użytek nawet z ołówka.
Fajnie by jeszcze było, jakby level design Project Downfall jakoś wspierał te wszystkie mechaniki, ale oprócz śmiesznego akcentu na zasadzie zabije gościa kopniętymi drzwiami, albo kopnę typka w coś w dół ze schodów, za wiele takich atrakcji niestety nie ma. A szkoda, bo aż korci aby najeżyć poziomy pułapkami czy podejść do zadań bardziej po cichu jak w Hotline Miami. Na domiar złego wybrany przez autorów styl graficzny pomimo bardzo fajnego klimatu, potrafi bywać nieczytelny, co potrafi nie raz, nie dwa przeszkodzi w kreacji ładnego combosa.
Project Downfall - czy warto zagrać?
Reasumując Project Downfall to ciekawy tytuł, który na pewno zadowoli fanów wartkiej akcji z nietypowym twistem i całą masę polskich geeków tęskniących za retro czasami, ale niestety grze zabrakło czasem pomysłów i ostatnich szlifów, przez co mamy do czynienia z solidnym średniakiem, którego warto dorwać na promocji za kilka dyszek.
Ocena - recenzja gry Project Downfall
Atuty
- Połączenie Hotline Miami z FPS-em to świetny pomysł
- Ciekawy klimat i retro nawiązania
- PSX Extreme jako znajdźki!
- Retro filtry graficzne
Wady
- Trochę chaotyczna historia
- Art-style bywa nieczytelny
- Mało interesujące lokacje
Za Projectem Downfall stoi świetna koncepcja, ale niestety zabrakło pomysłów na jej doszlifowanie. Niemniej jednak to solidna gierka, której warto dać szansę.
Graliśmy na:
NS
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych