Reklama
Setki bobrów

Setki bobrów (2022) - recenzja, opinia o filmie [Mayfly] Rpgowo, komediowo

Dawid Ilnicki | 18.02, 14:00

Czy da się obecnie zrealizować niemą komedię slapstickową, która będzie śmieszyła współczesną widownię? Odpowiedzi na to pytanie postanowił udzielić Mike Cheslik, reżyser szalonego widowiska “Setki bobrów”, zabierającego nas do mroźnej Ameryki, gdzie pewien aspirujący traper, walczący o serce pięknej córki lokalnego handlowca, zadrze z tabunem, mniej lub bardziej agresywnych, futrzaków.

Rodzinna legenda głosi, że przodkowie artysty, o swojsko brzmiącym nazwisku Cheslik, wyemigrowali z Polski w okolice Minnesoty, gdzie zamierzali zająć się pracą na roli, marząc o stworzeniu własnego rolniczego imperium. Niestety wszelkie ambitne plany spaliły na panewce i musieli oni kompletnie zmienić swoje plany, stawiając tym razem na branżę filmową, czego bezpośrednim efektem jest właśnie ten film. Pokazywany już nie tylko na skupiającej filmowe kurioza z całego świata Fantasii 2023, ale również na zeszłorocznym, gdańskim festiwalu Octopus, gdzie “Setki bobrów” mocno spodobały się widowni, ostatecznie zajmując w konkursie głównym drugie miejsce, tuż za nominowanym do Oscara “Psem i robotem”.

Dalsza część tekstu pod wideo

setki bobrów 2

Setki bobrów (2022) - recenzja filmu [Mayfly] - Ogromna wyobraźnia i miłość do kina

Od wielkiej biznesowej porażki rozpoczyna się również najnowszy film Cheslika, bowiem widz obserwuje klęskę browaru, zarządzanego przez głównego bohatera, również stającego przed trudnym zadaniem kompletnego przebranżowienia się. W odróżnieniu jednak od przodków reżysera, Jean Kayak (obdarzony wyjątkowo bujną brodą współscenarzysta filmu, Ryland Brickson Cole Tews) postanawia spróbować swych sił w traperce. Początki są jednak trudne, zwłaszcza dla kogoś, kto nie potrafi nawet dobrze rozpalić ogniska, że o zapolowaniu na swe pierwsze pożywienie nie wspomnę. Pierwsze drobne porażki nie zniechęcają jednak naszego bohatera, z minuty na minutę coraz bardziej zaprawiającego się w nowym fachu, aż w końcu zwraca na niego uwagę córka lokalnego handlowca (Olivia Graves), mocno pilnującego cnoty swej spadkobierczyni. I on jednak w końcu kapituluje, godząc się na małżeństwo pary, pod warunkiem oczywiście, że nasz heros przyniesie mu futro z setek bobrów…

Najnowsza produkcja, wciąż jeszcze mało znanego twórcy, jest świadectwem jego ogromnej wyobraźni i olbrzymiej miłości do klasycznego kina, któremu patronują przede wszystkim postacie Charliego Chaplina i Bustera Keatona, Guya Maddina, ale również Królika Bugsa i reszty zwariowanego świata Looney Tunes. Jean Kayak jest współczesną wariacjąna klasycznego, z początku mocno gamoniowatego bohatera, który jednak z czasem coraz lepiej radzi sobie z wyzwaniami jakie stawia przed nim codzienność mroźnej Ameryki. Twórcy zasypują widza masą różnego rodzaju żartów sytuacyjnych i trzeba przyznać, że większość z nich zdecydowanie działa, co można było poznać po salwach śmiechu, raz po raz rozchodzącego się po sali kinowej. 

Setki bobrów (2022) - recenzja filmu [Mayfly] - Miłośnik klasycznych gier

setki bobrów 3

Cheslik jest jednak nie tylko wielkim entuzjastą tradycyjnych slapstickowych motywów, ale również ogromnym miłośnikiem klasycznych gier. Podczas niezwykle ciekawej rozmowy po gdańskim seansie widowiska, w których uczestniczył przede wszystkim jeden z największych entuzjastów niemego kina w naszym kraju, Robert Siwczyk (autor znakomitego facebookowego funpage’a Klatki na Oczach) co rusz padały porównania do starych gier, głównie RPG, do czego zresztą przyznawał się sam reżyser. Fabuła obrazu bardzo mocno opiera się bowiem na schemacie znanym z licznych rozgrywek, w których bohater musi najpierw zaliczyć kilka zadań, by zdobyć określoną ilość monet i kupić sobie nowy sprzęt, dzięki któremu będzie mógł zapolować na złośliwe gryzonie. Mnie osobiście duża część technologicznych rozwiązań, stosowanych przez bohatera, skojarzyła się z kolei z serią “The Incredible Machine”, w tym wypadku odwołujących jednak bezpośrednio do horrorowej serii “Oszukać przeznaczenie”, w której zanim - zdecydowanie zbyt skomplikowana maszyneria -  ostatecznie zabije swą ofiarę, musi się stać wiele różnych rzeczy.

Skojarzenie z kinem klasy B nie jest przypadkowe bowiem Cheslik od czasu do czasu częstuje widza humorem mocno niewybrednym, korzystając z nazwy przyprawy dość istotnej dla samej fabuły obrazu, “pieprznym”, często zupełnie niewyszukanym żartem, który jednak w zestawieniu z samą formą i ekspresją aktorską, jak również z pozornie sympatycznie przedstawionymi zwierzakami działa znakomicie! Reżyser fantastycznie żongluje gatunkami, raz po raz wrzucając nas w różne konwencje. Obiecywano nam komedię pomyłek, a w końcówce otrzymujemy nawet coś w rodzaju mocno specyficznego kina kaiju, w międzyczasie przechodząc przez kino walki, w którym Jean Kayak dzielnie walczy w typowej, barowej walce z dziesiątkami bobrów. Nie dziwi zatem fakt, iż reżyser zapowiada, że teraz chce się skupić na swym nowym projekcie, nawiązującym do tradycyjnego kina kung-fu. 

W ostateczności to co miało być największym problemem obrazu, czyli jego zakorzenienie w mocno staroświeckiej formule, okazuje się również jego ogromnym atutem. Jak bowiem wspominają sami twórcy, ich dzieło jest uniwersalne i zrozumiałe pod każdą szerokością geograficzną, pokonując barierę językową. Udało się to głównie za sprawą umiejętnego zestawienia ze sobą filmowego sacrum, którym jest tu szacowna forma kina niemego, z profanum, objawiającym się tu w postaci drapieżnego, często nieomalże wulgarnego humoru i ciekawych elementach, z pozoru zdających się tu pasować jak pięść do nosa, a koniec końców decydujących o jego ogromnej komediowej sile. To wszystko sprawia, że dziełu Cheslika można wybaczyć to, że mimo wszystko jest trochę za długie, a w dodatku nie wszystkie gagi są trafione. Szacowne bobry, które były tu bliskie stworzenia prężnie funkcjonującej cywilizacji, doczekały się w końcu właściwej kinowej reprezentacji. Ku naszej uciesze, oczywiście!

Atuty

  • Kapitalny pomysł
  • Wiele znakomitych gagów
  • Świetna oprawa audiowizualna
  • Masa nawiązań do klasycznych gier

Wady

  • Film jest niestety troszkę za długi
  • Nie wszystkie żarty są trafione

“Setki bobrów” to przykład znakomitej, niezwykle kreatywnej i pełnej nawiązań do klasyki kina i gier produkcji, nadającej się idealnie na seans w wypełnionej po brzegi sali kinowej.

8,0
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper