The Thaumaturge - recenzja i opinia o grze [PC]. Zamiast Persony mamy Disco Elysium
The Thaumaturge wcale nie jest „polską Personą”, jak o grze zwykło się przed premierą mówić. Grze studia Fool's Theory znacznie bliżej do hitowego Disco Elysium niż serii Atlusa. Co akurat jest sporym komplementem.
Pamiętam, gdy lata temu miałem okazję być na pokazie gry SEVEN: The Days Long Gone, za którym stoi studio Fool’s Theory. Ambitny RPG niestety dla studia przeszedł bez większego echa. Zazwyczaj w takich wypadkach ekipa się zwija i tyle o niej słyszymy. W tym wypadku jest jednak inaczej. Widać, że The Thaumaturge czerpie garściami z poprzedniej gry studia, rozwijając wiele pomysłów, jakie wcześniej mieli twórcy.
Tym razem deweloperzy poradzili sobie ze swoimi ambicjami, dostarczając wyjątkowo klimatyczny i unikatowy w swoim settingu tytuł. Powiedzmy sobie szczerze, Warszawa pod zaborami to nie jest najpopularniejszy wybór na miejsce akcji. Jednak z punktu widzenia Polaka to strzał w dziesiątkę. Nawet jeśli nie jesteście z Warszawy, a bazar Różyckiego niewiele Wam mówi.
Mówcie mi Wu eSz, czyli Wiktor Szulski
Głównym bohaterem The Thaumaturge jest Wiktor Szulski. Wędrujący po świecie rodak, który na wieść o śmierci swojego ojca postanawia wrócić do okupowanej przez Rosjan Warszawy. Wiktor to Taumaturg. W głębokim skrócie — osoba, czerpiąca ze swojej skazy, będąca w stanie widzieć, rozmawiać i dyrygować zachowaniami nadnaturalnych istot, nazwanych tutaj Salutorami. Jednocześnie dzięki swojej wrażliwości, jest ona w stanie odczytać ukryte emocje i informacje z przedmiotów dotkniętych przez inne osoby.
Z takimi zdolnościami Wiktor postanawia odkryć, co stoi za śmiercią znienawidzonego przez siebie ojca, wplątując się w kolejne intrygi krążące wokół wolnościowych pragnień Polaków, chcących wyjść spod jarzma zaborcy. Nie wiem, jak miejsce i czas akcji odbiorą osoby zza granicy. Wiem za to, że dla nas, będą one mocnym punktem tej produkcji. Scenariusz stoi na wysokim poziomie. I nie mówię tutaj o głównym wątku, który z czasem nieco rozmywa się pośród wszystkich pobocznych historii. Kreacja postaci, dialogi, splątanie fikcji z rzeczywistymi wydarzeniami i bohaterami. To wszystko sprawia, że The Thaumaturge chce się skończyć, a później odpalić raz jeszcze, by poznać aspekty fabuły, które zamknęliśmy sobie podjętymi przez nas wyborami.
Persona? Raczej Disco Elysium z demonami
Gdy rozmawiałem z ludźmi na temat tej produkcji, kilkukrotnie słyszałem określenie „polska Persona”. Jest ono wyjątkowo krzywdzące (choć rozumiem, skąd to się bierze), gdyż tytułowi znacznie bliżej schematowi rozgrywki hitowego Disco Elysium, co staram się udowodnić w tej recenzji The Thaumaturge.
Tzw. gameplay loop nie każdemu przypadnie do gustu. Biegając po lokacjach, zmuszani jesteśmy do wduszania przycisku odpowiedzialnego za korzystanie z taumaturgicznej wrażliwości, by nasze myśli „przykleiły” się do przedmiotu wartego zainteresowania się przez bohatera. Gdy już to zrobimy i chwycimy trop, szukamy kolejnych wskazówek, które pozwolą uporządkować myśli i wyciągnąć potrzebne wnioski. W trakcie kilkunastu godzin potrzebnych do ukończenia tej produkcji poprowadzimy dziesiątki rozmów, w których podjęte przez nas decyzje będą miały znaczące konsekwencje. To, jakie wybory będziemy mogli podjąć, zależeć będzie nie tylko od posiadanej wiedzy, ale także rozwinięcia czterech podstawowych statystyk określających zdolności taumaturgicznych bohatera.
Dlatego, jeśli The Thaumaturge przypadnie Wam do gustu, zachęcam to wielokrotnego przejścia tego tytułu. Wiele zadań pozornie z sobą niepowiązanych oddziałuje na siebie, prowadząc nas przez interesujące ścieżki, do jednego z kilku zakończeń.
Mój przyjaciel Salutor
Jak już wspomniałem wcześniej, w The Thaumaturge więcej jest eksploracji aniżeli walki. Nie oznacza to, że z przeciwnikami nie będziemy ścierać się w ogóle. Oczywiście gra często daje nam wybór opcji dialogowych, które pozwalają na uniknięcie starć. Z drugiej strony kusić będą Was punkty doświadczenia, za które rozwiniemy umiejętności złapanych Salutorów.
Same starcia odbywają się w systemie turowym i udział w nich bierze nasz bohater oraz posiadany przez niego Salutor. W każdej z tur wybieramy z puli wcześniej ustawionych ataków Wiktora oraz umiejętności danego potwora. Umiejętne korzystanie z demonów jest ważne z uwagi na unikatowe cechy posiadane przez rywali. Możemy je uśpić, atakując ich odpowiednim demonem. Ignorując tę mechanikę, znacząco sobie utrudniamy życie, gdyż starcia są trudne, nawet na normalnym poziomie trudności. Nie mówiąc już o starciach z bossami, składających się z kilku etapów walki. Gry po prostu nie da się przejść po łebkach.
Rozwój postaci nie opiera się na standardowym przyroście statystyk. Nie mamy nawet ekwipunku. Wraz ze zdobywanymi poziomami dostajemy punkty, które możemy przeznaczyć na wzmocnienie jednej z czterech cech, do których przypisane są Salutory. Każdy unlock daje nam dodatkową umiejętność, którą możemy podczepić pod dany atak. Jest tego sporo, więc od nas zależy, czy postawimy na budowanie prostej siły, czy może podejdziemy do starć z większą finezją, wybierając zarządzanie statusami i poziomem skupienia.
Izometryczny sztos, choć optymalizacja boli
Akcję w The Thaumaturge oglądamy z rzutu izometrycznego, z drobną możliwością regulacji przybliżenia kamery. Dzięki temu zabiegowi twórcy mogli skupić się na stworzeniu imponujących wizualnie lokacji, pełnych charakterystycznych cech, które zostaną docenione przez warszawiaków. Jak widzicie na zrzutach ekranu, gra prezentuje się dosyć dobrze, choć działa nieco gorzej. Stuttering podczas wczytywania map to niestety norma, spadki płynności podczas starć to niestety chleb powszedni, nawet z włączoną opcją DLSS (w trybie jakości). Co prawda ogrywałem do recenzji The Thaumaturge na maksymalnych ustawieniach, to spodziewałem się jednak, że GeForce RTX 3080 lepiej poradzi sobie z tym tytułem.
Dokuczają także różnych rozmiarów błędy w samej grze. Kilkakrotnie zdarzyło mi się, że gra nie wczytała danego skryptu i musiałem ratować się automatycznym zapisem, by pchnąć zadanie dalej. Do tego notoryczne problemy z wybieraniem obiektu zainteresowania, prowadzące do tak absurdalnych sytuacji, że chcąc zagadać do postaci, okazywało się, że aktywowałem obiekt będący na drugim końcu mapy, gdyż wcześniej w niego klikałem. Twórcy co prawda zapowiedzieli przedpremierową aktualizację, więc z jednej strony powinni najpoważniejsze błędy naprawić, z drugiej — nie mam pewności, że będą to akurat te, które mi dokuczały.
W The Thaumaturge jak pod zaborami. Polskiej mowy nie uświadczycie
Odstawiając na bok kwestie techniczne, które nie u każdego będą na tym samym poziomie, największy minusem The Thaumaturge jest … brak polskich głosów. Twórcy zaznaczyli przed premierą, że podjęta przez nich decyzja ma na uwadze przede wszystkim rynek globalny. I ja to rozumiem, jednak… no. Warszawa, 1905 rok. Świetnie napisane dialogi, które wykorzystują do tego odpowiedni język. Odpowiedni klimat początku XX wieku. I w tym wszystkim Warszawiacy gadający po angielsku. Zgrzytało mi to w trakcie gry, zgrzyta mi to teraz.
Gra w moim odczuciu przez tę decyzję sporo traci na uroku. Ciężko do końca jest wsiąknąć w wykreowany świat i traktować go na poważnie, gry raz po raz słyszymy, jak mówiący normalnie po angielsku aktor wypowiada „Wiktor Szulski”, przedstawiając się kolejnym postaciom. Już nawet nie mówię o innych bohaterach wielu narodowości. Bo tych jest na pęczki — Rosjanie, żydzi, Tatarzy. Do tego szlachta operująca innym językiem oraz prości ludzie, rzucający mięsem na lewo i prawo. Dlatego po prostu żałuję, że na to poskąpiono budżetu.
The Thaumaturge jest jednym z ciekawszych tytułów wypływających z rąk polskich deweloperów. Zgrało się w tym wypadku wiele aspektów potrzebnych do stworzenia udanej produkcji. Szkoda, że dobrą opinię mogą popsuć problemy techniczne i optymalizacja pecetowego wydania. Oby nie rzutowało to negatywnie na przyszłe konsolowe porty.
Ocena - recenzja gry The Thaumaturge
Atuty
- Miejsce i czas akcji
- Polska wersja (napisy) wypada nad wyraz dobrze
- Postawienie na eksplorację kosztem walki wyszło grze na dobre
- Design świata
- Podejmowane przez nas wybory mają znaczący wpływ na historię
Wady
- Brak polskiego dubbingu
- Optymalizacja gry pozostawia sporo do życzenia
The Thaumaturge debiutuje na razie na pecetach, pozostawiając konsolowych graczy z uczuciem zazdrości. Widać w wielu aspektach, że to produkcja dopiero aspiruje do segmentu AAA, jednak ambicją sporo można nadrobić. Tak jest i w tym wypadku. Tytuł możecie spokojnie wrzucić na listę zakupową.
Graliśmy na:
PC
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych