Astronauta (2024) - recenzja i opinia o filmie [Netflix]. Kosmiczna opowieść o samotności, miłości i obcości
Ostatnio obejrzałem na Netflixie film „Astronauta” w reżyserii Johana Rencka. Twórca ten zasłynął choćby z serialu „Czarnobyl”, więc miałem jakieś oczekiwania względem tej produkcji, aczkolwiek oglądając wcześniej zwiastun, cudów też się nie spodziewałem.
Film jest adaptacją powieści „Spaceman of Bohemia” czeskiego pisarza Jaroslava Kalfara. W roli głównej występuje znany zwłaszcza z komediowych kreacji Adam Sandler, który w tym przypadku zaskakuje swoją poważną i dojrzałą rolą. Obok niego grają Carey Mulligan, Paul Dano, Kunal Nayyar i Isabella Rossellini.
Jednak gdy na ekranie pojawia się logo Netflixa, a w głośnikach rozbrzmiewa majestatyczna muzyka, wiadomo, że szykuje się coś wyjątkowego. Tak też było w przypadku „Astronauta”, który od pierwszych minut hipnotyzuje, lecz nie swoim kosmicznym rozmachem, a i intrygującą historią.
Astronauta (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Wystarczyło „zejść na ziemie”?
Film opowiada o astronaucie Jakubie Procházka (Sandler). Człowiek ten zostaje wysłany w samotną misję kosmiczną, aby zbadać tajemniczą chmurę pyłu, która pojawiła się na niebie. Podczas podróży Jakub wielokrotnie traci kontakt ze swoją żoną Lenką (Mulligan), pomimo technologii, która pozwala na błyskawiczne, właściwe bez opóźnień połączenia. Kobieta zwyczajnie nie chce z nim rozmawiać, nawet pomimo faktu, że jest z nim w ciąży, a powód jest od górnie znany (nie zdradzę Wam tej małej przyjemności). Wewnętrznie jest to bolesne dla naszego bohatera, ale z początku wydaje się tym zupełnie nie przejmować. Liczy się przecież dobro misji prawa?
Tak, ale w pewnym momencie człowiek zderza się ze ścianą, a wtedy to umysł przejmuje władze nad ciałem. Kiedy więc na ekranie pojawia się dziwne stworzenie, nazywane Hanušem, podobnie jak nasz bohater nie dowierzamy w to, co widzimy. Może jest to efekt przemęczenia, wywołany chronicznym brakiem snu, czy też jest to skutek oddziaływania tajemniczej „chmury”, do której Procházka nieuchronnie się zbliża. Film jest dramatem, przygodą i sci-fi w jednym, ale przede wszystkim jest to piękna opowieść o ludzkich emocjach, pragnieniach i lękach.
Astronauta (2024) - recenzja filmu [Netflix]. To, co było, a jeszcze istnieje
Po skończonym seansie mogę stwierdzić, że „Astronauta” wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Nie spodziewałem się takiego filmu, zwłaszcza w wykonaniu Adama Sandlera, który kojarzy mi się głównie z komediami. Tym razem Sandler pokazuje, że potrafi grać poważne i wiarygodne role, zamiast błaznować przed ekranem. Jego postać (Jakub Procházka) jest skomplikowana, zraniona teraźniejszością i przeszłością, z którą nie może się do końca pogodzić.
Jakub miał trudną relację z ojcem, który był komunistycznym kolaborantem (był członkiem Komunistycznej Partii Czechosłowackiej). Jakub czuje się winny i samotny, a jednocześnie dumny i ambitny. Chce być bohaterem narodowym i zrobić coś wielkiego dla swojego kraju oraz swojej żony. Jednak jego misja okazuje się być nie tylko niebezpieczna, ale i bezsensowna — to bilet w jedną stronę. Jakub nie znajduje odpowiedzi na swoje pytania, a jedynie spotyka się z obojętnością i samotnością. Jego jedynym przyjacielem jest „tajemniczy podróżnik”, który jest albo kosmitą, albo halucynacją. Hanuš wydaje się być mądrym stworzeniem. Zadaje Jakubowi trudne pytania o życie, miłość, bliskość i samotność. Z drugiej strony stanowi on niejako symbol tęsknoty Jakuba za domem i rodziną.
„Astronauta” jest nie tylko dobrze zagrany, ale też pięknie nakręcony. Renck pokazuje nam niesamowite widoki kosmosu, które jednocześnie zachwycają kolorem i przerażają ogromem. Film ma też świetną, lekko melancholijną muzykę, która podkreśla nastrój i klimat. Można znaleźć tu też kilka malutkich nawiązań do innych dzieł filmowych i literackich, takich jak „2001: Odyseja kosmiczna”, „Solaris”, czy „Mały Książę”. „Astronauta” jest też komentarzem do współczesnej sytuacji społecznej, zarówno w Czechach, jak i na świecie. Film pokazuje nam, jak łatwo można stracić sens i cel życia, jak ważna jest miłość i przyjaźń, jak trudno jest pogodzić się z przeszłością i jak wiele nas dzieli i łączy z innymi.
Astronauta (2024) - recenzja filmu [Netflix]. Niekończąca się opowieść
Pomimo niezachęcających ocen, będę bronił tego dzieła, choć w żadnym stopniu nie jest to mój ideał. Nie jest to typowe sci-fi, ale głęboka i poruszająca opowieść o człowieku, który szuka swojego miejsca w kosmosie i na ziemi. Poza tym ekranizacja powieści Jaroslava Kalfařa udowadnia, że Adam Sandler potrafi jeszcze zaskoczyć i zagrać rolę, która nie ma nic wspólnego z jego dotychczasowym wizerunkiem. Dlatego stojąc w opozycji do większości ocen i opinii o filmie, muszę przyznać, że zdecydowanie warto było poświęcić mu czas. To prosta i jednocześnie złożona pozycja, która zmusza do myślenia. A jeśli się tego nie boisz, to czemu nie miałbyś spróbować?
Atuty
- Gra aktorska,
- Muzyka,
- Wizualna perła,
- Poruszająca historia,
- Składania do refleksji.
Wady
- Zmienne tempo akcji,
- Niedokończone wątki,
- Zbyt dużo symboliki,
- Zakończenie.
Kosmiczny krajobraz jest niczym obraz z najlepszych książek science fiction, a dzięki temu, że Renck umiejętnie buduje napięcie, stopniowo odkrywając przed nami sekrety przeszłości Jakuba, to powoli odnajdujemy sens w tym dlaczego zdecydował się polecieć w kosmos.
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych