Fallout (2024) - recenzja serialu [Amazon]. Jedna z najlepszych adaptacji gier!
„War. War Never Changes.” – ten cytat zna każdy fan gier z serii Fallout, bez względu na to czy bliżej mu do pierwszych dwóch, izometrycznych części, uznawanych za kultowe, czy swoją przygodę z marką zaczął od momentu, gdy ta weszła w pełny trójwymiar.
I choć serial Amazona nie zaczyna się od tej nieśmiertelnej kwestii, wojna przewija się w opowieści na wielu płaszczyznach. W marko i mikro skali. Co jednak najważniejsze – obok „The Last of Us” jest to jedna z najlepszych adaptacji gier. Oddając wręcz aptekarsko atmosferę panującą w postapokaliptycznym uniwersum, a jednocześnie wykorzystując przedstawiony świat do opowiedzenia angażującej, pełnej tajemnic i zwrotów akcji historii.
Gry Bethesdy są tutaj bardzo wdzięcznym materiałem, a cała sztuka polegała na tym, by ktoś dobrze wykorzystał materiał źródłowy. Napisać, że Amazon nie zawiódł, to nic nie napisać. Dostaliśmy bowiem produkcję, która powinna zadowolić zarówno widza kochającego ten gatunek, jak i fanów marki. Z ogromnym potencjałem na rozwój w przyszłości.
Fallout (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Nieświęta Trójca
Główny wątek, który ciągnie historię nie jest może specjalnie oryginalny, ale podzielenie narracji na trzech głównych bohaterów pozwoliło zachować odpowiednią dynamikę i utrzymać zainteresowanie widza przez wszystkie 8 odcinków. Lucy (Ella Purnell) to mieszkanka Krypty 33. Naiwna, wierząca w Amerykański Sen, zamknięta w swojej strefie komfortu sielskiego życia we wzorowej społeczności. Dziewczyna szybko musi jednak skonfrontować swoją idylliczną wizję świata z surowymi prawami pustkowi zmuszona do poszukiwania ojca na powierzchni. Ojca, który jest naczelnikiem krypty, a którego doskonale portretuje Kyle MacLachlan, znamy przede wszystkim z roli agenta specjalnego FBI Dale’a Coopera z „Miasteczka Twin Peaks”. Tak, obsada, dialogi i gra aktorska to jeden z największych atutów serialowego Fallouta. Nowi w uniwersum widzowie będą mogli razem z Lucy poznawać realia tego chorego świata i obserwować jej stopniową przemianę, którą poprowadzono we wzorowy sposób.
Drugim nieszczęśnikiem, który musi skonfrontować swoje oczekiwania z rzeczywistością jest Maximus (Aaron Moten), giermek Bractwa Stali, militarnej organizacji mającej na celu wyszukiwanie i przechowywanie technologii sprzed Wielkiej Wojny. Kierowany zemstą za krzywdy, jakich doświadczył jako dziecko, dołącza do militarnej grupy, by kiedyś móc stać się operatorem pancerza wspomaganego T-60. I zbieg okoliczności sprawi, że nie będzie musiał długo czekać. Chłopak wierzy w dobro czynione przez Bractwo, ale jak to na Pustkowiach – tu nic nie jest czarno-białe. A sam Maximus szybko zdaje sobie sprawę, że Święty również nie jest.
Fallout (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Żywot Ghoula
Jednak show w większości scen kradnie tak naprawdę Ghoul (Walton Goggins). Przed nuklearną apokalipsą niezwykle ciepły i znany aktor, gwiazda ekranów ze śnieżnobiałym uśmiechem i kwadratową szczęką, a obecnie ponad 200-letni najemnik walczący z chorobą, by uniknąć przemiany w feral ghoula (coś na kształt zombie). To przeciwieństwo kierującej się naiwnością i dobrym sercem Lucy. Na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka bezwzględny zabójca, postrach miasteczek, konsekwentny w dążeniu do celu po trupach. Jego kompas moralny ustawiony został w serialu tak, że ciężko powiedzieć o nim coś pozytywnego, można by go nawet nazwać antagonistą, gdyby nie fakt, że Fallout doskonale radzi sobie z nakreśleniem nie mniej ciekawych postaci drugoplanowych.
Jak tajemnicza i wielbiona na pustkowiach kobieta zwana Moldaver (Sarita Choudhury), będący kluczem do wybawienia świata doktor Dr. Siggi Wilzig (znakomity Michael Emerson), czy nieśmiały, ale próbujący odkryć tajemnice swojej krypty Norman (Moises Arias). Fallout to jedno wielkie pole minowe z masą frakcji, totalnie pokręconych postaci i wątków świetnie się uzupełniających. Jasne, można przyczepić się do całej masy zbiegów okoliczności, bo postacie trafiają na siebie praktycznie co chwila, ale sprzyja to opowiadanej historii. Nie brakuje tu scen seksu, erotycznych odniesień, kanibalizmu czy znęcania się nad zwierzętami. To serial, który jest naprawdę bardzo brutalny, ale jest to brutalność wpisana w bezkompromisowość przedstawionego świata. Liczne retrospekcje pogłębiają przekaz pokazując jak wyglądały początki wojny Ameryki z Sowietami i usilne szukanie w społeczeństwie komunistów. Fani gier docenia wątki zgłębiające to jak powstawało Vault-Tec czy jak wyglądało budowanie Krypt. A krytycy poprawności politycznej? Oni nie znajdą tu wiele, bo serial przez większość czasu unika ideologicznych wątków. No chyba, że chodzi o udawaną tolerancję w kryptach wobec ludzi z powierzchni, ale to doskonała karykatura podwójnej moralności.
Fallout (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Okey dokey!
Widać też, że na serial nie poskąpiono budżetu. Scenografia to prawdziwa orgia dla fanów tego rodzaju klimatów z masą miejsc, firm i marek znanych doskonale z oryginału, czego jednak odkrywanie pozostawię widzom, by nie psuć im zabawy. Porzucone tankowce, domy zrobione z autobusów i kadłubów samolotów, świecące nieskładnie neony, karaluchy wielkości kota czające się w zniszczonych miastach. doskonale dopasowane ubiory, tworzona na prędce broń używająca jako amunicji plastikowych lalek, w pełni funkcjonalne PIP-BOYE – włożono w to masę, naprawdę masę pracy. Praktycznie wszystkie elementy znane z gier jak używanie stimpacków, filtrowanie skażonej wody, eksploracja kolejnych Krypt, automaty z Nuka-Colą, waluta w postaci kapsli, crafting i poszukiwanie Fusion Core'ów, mają mniej lub bardziej subtelne przełożenie na budowanie świata.
Czego mi brakowało? Większej liczby scen akcji, bo wbrew pozorom budowanym przez trailery jest ich tutaj relatywnie niewiele. Ale gdy już są - palce lizać. Zwłaszcza jedno starcie w miasteczku, gdzie niczym w grze przemycono wizję korzystania z sytemu VATS, wliczając w to zwolnione tempo i najazdy na kule penetrujące w rozbryzgach krwi ciała kolejnych ofiar. I takich akcji było stanowczo zbyt mało. Z kolei starcia z niektórymi potworami zbyt mocno ocierały się o karykaturę. Tak, celowo przesadzam, ale gumowe potwory przypomniały mi czasy kitowców i Power Rangers. Choć jeszcze raz podkreślę – twórcy starali się przenieść do serialu jak najwięcej z materiału źródłowego, a co za tym idzie często mamy tu do czynienia z humorem różnych lotów. Momentami to istna czarna komedia pełna przerysowanych sytuacji i propagandy. Bawiłem się doskonale, w czym pomagała dopasowana do sytuacji muzyka jakże pięknie nakreślająca klimat starej Ameryki. June Christy, Merle Travis, Dinah Washington – będziecie googlować tych artystów.
Oglądając Fallouta można momentami odczuć, że budżet był tu trochę niższy niż w "The Last of Us", a sama historia ze zrozumiałych względów ma mniejszy ciężar gatunkowy unikając głębokich uniesień. Twórcom udało się jednak stworzyć spójny świat, wiarygodne postacie i wciągający scenariusz okraszony brutalnością i czarnych humorem. Od serialu i jego stopniowo odkrywanych tajemnic ciężko się oderwać, a postapokaliptyczny, absurdalny klimat wylewa się wprost z ekranu. Czekam na drugi sezon, oj czekam.
Atuty
- Doskonała obsada i aktorstwo
- Przedstawiony świat
- Narracja podzielona na trzy postacie
- Bohaterowie drugoplanowi
- Sceny akcji
- Ogromny szacunek do materiału źródłowego
- Genialna scenografia
- Muzyka budująca klimat
Wady
- Za mało scen akcji
- Niektóre żarty
- Zbyt karykaturalne starcia z potworami
Czy warto poświęcić jutro na seans te 8 godzin? Cytując Lucy - Okey dokey!
Przeczytaj również
Komentarze (141)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych