Reklama
Abigail (2024)

Abigail (2024) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Od zmierzchu do świtu

Piotrek Kamiński | 21.04, 22:00

Grupa porywaczy liczy na szybki i prosty zarobek, kiedy porywają małą Abigail, córkę wpływowego gangstera. Aby przytulić pięćdziesiąt milionów dolarów, muszą jedynie przypilnować jej przez jedną, króciutką noc. Nie wiedzą jednak, że balet nie jest jedynym jej nieprzeciętnym talentem... 

Mimo że szósty "Krzyk " nie podobał mi się tak bardzo, jak bym sobie tego życzył (a z wystawionej mu oceny w ogóle nie jestem dumny, ale kilka ciekawych pomysłów, fajna muzyka i wielkie oczy Jenny O. przyćmiły mi umysł), i tak kibicowałem siódmej części. Miałem nadzieję, że na finał swojej trylogii Radio Silence polecą na grubo, być może serwując nam na przykład po raz pierwszy w historii serii historię z perspektywy Ghostface'a. Jeśli chodzi o pomysłowość, to zawsze mieli ją w sobie, co pokazali choćby swoimi wcześniejszymi "Zabawą w pochowanego", "V/H/S", czy głupkowatym, ale całkiem przyjemnym "Droga na południe". Tak więc, kiedy Melissa Barrera została na chwilę skasowana po swojej nie pasującej do przyjętej narracji wypowiedzi, a chwilę później obsadę filmu opuściła i Ortega i reżyser i w ogóle zrobiło się szambo. Może jednak nie jest to wcale nic złego?

Dalsza część tekstu pod wideo

Efekt jest taki, że studio musiało klęknąć i zapłacić Neve Campbell ile tam sobie zażyczyła, dzięki czemu może dostaniemy - bardzo być może, ale jednak - solidny film, a chłopaki z Radio Silence mogą skupić się na projektach, przy których producenci nie dyszą im w karczycho od pierwszej do ostatniej minuty całego okresu zdjęciowego. Na przykład odjechaną horroro-komedię z interesującą obsadą, rozgrywającą się w wielkiej, starej posiadłości. Skojarzenia z bardzo sympatyczną "Zabawą w pochowanego" są jak najbardziej na miejscu. Przed tobą około 100 minut absolutnie odjechanej, krwawej zabawy!

Abigail (2024) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Zaczyna się jak zwykły kryminał

Porywaczka z sercem

Głównymi bohaterami filmu jest grupka profesjonalnych zbirów, zatrudnionych na podstawie swoich wcześniejszych dokonań. Ponieważ zlecający im fuchę pan Lambert (Giancarlo Esposito) zabrania im posługiwania się prawdziwymi nazwiskami, na tę jedną noc znani będą jako Frank (Dan Stevens), Dean (Angus Cloud), Sammy (Kathryn Newton), Joey (Melissa Barrera), Don (William Catlett) i Peter (Kevin Durant) za Frankiem Sinatrą i innymi członkami Rat Pack z lat pięćdziesiątych. Zadanie jest proste. Porwać jedną młodocianą baletnicę i zaczekać z nią aż tata wypłaci pieniądze - a ponoć go stać. Robota idzie gładko i za chwilę są już zadekowani w jakiejś starej, opuszczonej rezydencji. Rzecz w tym, że chyba nie są w niej sami...

Dobra! Kawa na ławę, bo nie zamierzam tańczyć wokół tego faktu, skoro i zwiastun i plakaty i wlasciwie cała kampania promocyjna filmu walą nim wprost. Otóż jest to film o wampirach. I wkurza mnie, że jest to informacja w żaden sposób nie ukrywana, bo w samym filmie dowiadujemy się tego dopiero gdzieś w połowie i mogłaby z tego być fajna niespodzianka. Kolega, z którym byłem na seansie, nie miał pojęcia na co idzie, więc solidnie się zdziwił, kiedy zrobiło się brutalnie. Od tej pory film jest już raczej prostą zabawą, a i wcześniej raczej nie była to najbardziej złożona opowieść tego roku, ale po co tak torpedować własny film?

Abigail (2024) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Zapadający w pamięć, tytułowy występ

Bliskie spotkania

Absolutnym objawieniem jest wcielająca się w tytułową Abigail Alisha Weir, którą można kojarzyć choćby z głównej roli w musicalowej wersji "Matyldy" od Tima Minchina. Nie dość, że jest po prostu uroczym dzieciakiem w tych pierwszych scenach - świetnie wychodzi jej granie przerażenia i niepewności - to wcale nie gorsza jest już jako wiekowy potwór w młodym ciele. Abigail ewidentnie bawi się ze swoimi porywaczami, mogąc rozszarpać ich praktycznie natychmiast, ale decydując się zwolnić, poganiać ich trochę, poćwiczyć kroki baletowe, puścić im muzykę. Szanuję decyzję o wykorzystaniu w soundtracku akurat "Jeziora Łabędziego", tak przecież nierozerwalnie połączonego z wampirami za sprawą "Draculi" z 1931 roku.

Dziewczynka jest absolutnie hipnotyzująca, z tymi świdrującymi oczami i połową twarzy umazaną krwią, ale reszta obsady też wypada całkiem solidnie. Wciąż nie uważam żeby Barrera była dobrym materiałem na główną rolę, choć doceniam też fakt, że z filmu na film ma w sobie coraz więcej charakteru. Podobnie jak i w "Krzyku" i tu ratuje ją ciekawsza reszta. Dan Stevens gra takiego dosyć typowego, intensywnego jak cholera profesjonalistę. Niby nic wybitnego, ale widać, że dobrze bawi się w swojej roli, a widzowi sprawia frajdę nielubienie go. Kathryn Newton wygląda i zachowuje się jakby urwała się z innego filmu, co potrafi dać zabawny efekt, zwłaszcza w drugiej połowie filmu, a MVP dorosłej obsady, moim osobistym zdaniem, jest Durant jako wielki, wesoły, przygłupi osiłek, któremu praktycznie wszystko trzeba tłumaczyć. Jest w nim jednak coś rozbrajająco szczerego, co sprawia, że się go lubi - a sympatyczna postać w horrorze, to rzadkość warta zapamiętania! Stawkę zamyka zmarły w tamtym roku Angus Cloud, tutaj grający ćpuna tak wygrzanego, że miejscami miałem problem żeby zrozumieć co on w ogóle gada. To całkiem ciekawe, że aktor zmarł w zeszłym czerwcu, a film z nim dopiero teraz wchodzi do kin. Ile czasu stał na półce i się kurzył?! Rok?

"Abigail" to po prostu kawał dobrej zabawy. Film jest piekielnie krwawy, bez problemu pokazując przemoc na zbliżeniach, wylewając na aktorów całe litry sztucznej krwi i flaków. Twórcy wchodzą w tak wielką przesadę, że nie ma tutaj mowy, aby się czegoś rzeczywiście przestraszyć - za to śmiać się będziesz zapewne regularnie. Ja osobiście kilka razy ryknąłem na głos, nie potrafiąc powstrzymać radości. Jest to jednak również i swego rodzaju problem filmu. Otóż ta historia jest tak niedorzeczna, że w paru miejscach już tylko ledwie trzyma się kupy. W szczególności ostatni akt sprawia, że można podnieść wyżej brew i lekko się wręcz skrzywić na myśl o tym, jakie to naiwne i naciągane. Mając jednak na uwadze, że jest to przede wszystkim lekka rozrywka, można mu tę umowność wybaczyć. W końcu to nie tak, że wampirze baletnice ganiające ludzi po domu są w jakikolwiek sposób realistyczne.

Atuty

  • Świetna Alisha Weir w tytułowej roli;
  • Jest się z czego pośmiać;
  • Tak krwawy, że aż przestaje być obrzydliwy i robi się zabawny;
  • Skutecznie wykorzystane "Jezioro łabędzie";
  • Bardzo dobre tempo;
  • W większości bardzo solidna obsada.

Wady

  • Odrobinę za dużo statycznej ekspozycji;
  • Kilka scenariuszowych głupot i dziwactw - zwłaszcza w trzecim akcie.

"Abigail" to po prostu kawał solidnie przygotowanej rozrywki, pełen flaków, posoki i prostego, ale skutecznego humoru. Nie wszystko w nim ma idealny sens, ale seans zlatuje szybko i bardzo przyjemnie. Dla fanów horroro-komedii jak znalazł.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper