Killer Klowns from Outer Space – recenzja i opinia o grze. [PS5, XSX, PC, PS4, XONE]. A łódką popłynę sama
Jedni mają wielkie stopy, inni mniejsze. Niemniej w buty, które są o kilkanaście rozmiarów za duże, wejść może każdy. Sposobność ku temu nadarza się właśnie teraz, gdy debiutuje asymetryczny horror Killer Klowns from Outer Space.
Pod koniec lat 80. na ekrany kin trafił film Krwiożercze klauny z kosmosu. Dzieło braci Chiodo, które zyskało miano kultowego klasyka, figuruje w bazach danych jako komediowy horror. I tym rzeczywiście zdaje się być, choć współczesny widz wielu aspektów grozy raczej tu nie dostrzeże. Aczkolwiek o tym, że taki klaun może straszyć, wiemy nie od dziś – więcej piszę o tym w artykule o na temat rzadkiej fobii.
Opowieść o upiornych kosmitach, którzy przybywają na Ziemię, by jako cyrkowi komicy ścigać ludzi i owijać ich w kokony z waty cukrowej, zdaje się stanowić interesującą bazę dla gry wieloosobowej. W sumie to aż dziw bierze, że nikt wcześniej na to nie wpadł. Zadaniu adaptacji filmowego hitu do interaktywnego medium spróbowało sprostać studio Illfonic. W moje ręce wpadła wersja, którą określono jako „pierwszy kod certyfikacyjny” (czyli tuż przed premierową aktualizacją). I na tym wydaniu bazuje moja recenzja.
Killer Klowns from Outer Space, czyli jak zostać klaunem
W tytule rozgrywamy potyczki w zespołach liczących do trzech pięknych inaczej kosmitów i siedmiu ludzi. Gramy wyłącznie online (nawet jeśli towarzyszą nam same boty), co w wersji na PS5 wymaga oczywiście aktualnej subskrypcji PS Plus.
Samouczki istnieją, ale w odmianie opisowej – trzeba znaleźć odpowiednią opcję w menu i wszystko sobie przeczytać. Albo po prostu zacząć grać i sprawdzić to w praktyce. W sumie niektórzy bycie klaunem mają we krwi, dlatego taka oszczędna forma wprowadzenia do Killer Klowns nie powinna nastręczać trudności.
Na trochę przed premierą matchmaking trwa około dwóch minut. Recenzowany tytuł odpalałam o różnych godzinach, ale za każdym razem czas potrzebny na wyszukanie uczestników meczyku wynosił tyle samo. Grałam z dziennikarzami z zagranicznych redakcji, a system uzupełniał „kadrowe” niedobory botami. Na to narzekać nie zamierzam, bo w sumie nie czas – po premierze sytuacja najpewniej ulegnie zmianie.
Walnij go w nochala…
W Killer Klowns from Outer Space nie ma opcji wyboru „dobrych” lub „złych” – system każdorazowo losuje nam typ drużyny. Przywykłym do rozwiązań z Dead by Daylight czy innego The Texas Chain Saw Massacre horrorowym wyjadaczom takie rozwiązanie może się nie spodobać, ale w „Klaunach” to nie powinno być dużym problemem. Bo, prawdę mówiąc, obydwoma stronami gra się równie dobrze.
Grupka kosmitów ma naturalnie za zadanie powybijać ludzi – lub pozawijać ich w kokony z waty cukrowej, co w praktyce również oznacza morderstwo. Na początku dysponujemy gigantycznym młotem i lichym pistoletem do waty, a w miarę postępów zyskujemy dostęp do innych absurdalnych broni, umiejętności czy finisherów. Świetnie, że twórcy growego Killer Klowns pamiętali o komediowym aspekcie oryginału – tytuł bywa nieprzyzwoicie zabawny, co mnie osobiście szalenie się podoba. Co natomiast dotyczy ludzi, to ich team ma zrobić wszystko, by dać drapaka z nawiedzonej miejscowości. Można to zrobić na kilka sposobów. Zasilenie generatora, który zajmuje szczególne miejsce w sercach fanów Dead by Daylight, to tylko jedna z kilku opcji. Inne to chociażby zniszczenie bramy czy naprawa łodzi.
Czynności, jakie trzeba wykonać, by odblokować każdą z tych dróg, są za każdym razem trochę inne. Oczywiście położenie tych miejsc, jak i przedmiotów nieodzownych do ich otwarcia, również zmienia się przy każdym podejściu. Aha, warto wspomnieć, że w systemie ucieczki obowiązują pewne ograniczenia – na przykład łodzią mogą czmychnąć maksymalnie trzy osoby. Jeśli naprawimy ten sprzęt, możemy poczekać na góra dwóch kolegów (chyba że jesteśmy egoistą – to wtedy nie czekamy na żadnego i dajemy nogę sami).
W tej prostocie jest metoda
Dobrze, że wprowadzono chociaż takie limity. Odniosłam bowiem wrażenie, że w recenzowanym horrorze występuje problem z „przedobrzonym” balansem rozgrywki. Wygląda to tak, jakby twórcy trochę za bardzo dbali o to, by obydwie drużyny miały równe szanse, przez co morderczy komicy bywają czasem bezsilni. Bo tak, zdradzę wam pewien sekret: w Killer Klowns from Outer Space ludziska mogą zabijać tych „złych”.
Ziemianie mają dostęp do kijów baseballowych, metalowych rurek czy nawet patelni (tak), a do tego mogą ciskać przedmiotami w nosy klaunów (no hej, to akurat jest wyjątkowo zabawne). Owszem, kosmici dysponują potężniejszą bronią, ale z drugiej strony łatwiej w kogoś trafić rurką niż ciężkim młotem z konfetti. W Dead by Daylight i The Texas Chain Saw Massacre uciekinierzy są o wiele bardziej bezbronni. W rozgrywce przed premierą ludzka potęga nie dawała mi się bardzo we znaki, bo drużynę Ziemian zastępowały po części średnio inteligentne boty. Ale już sobie wyobrażam sytuację, gdy zbiera się siedmioosobowy tłum uzbrojonych po zęby ludzi i otacza takiego klauna w ciemnym zaułku. Oj, biedak nie zdąży nawet wyjąć tego swojego miotacza popcornu. I kto tu jest tym „złym”?
Podoba mi się nieskomplikowany system progresji w Killer Klowns from Outer Space. Za wykonywanie zadań gra nagradza nas awansem na kolejne poziomy, a wtedy dostęp do nowych broni (dla klaunów), ciosów kończących (też dla nich) i typów postaci (dla obydwu grup) odblokowuje nam się automatycznie. Nie ma tu wydawania punktów, rozbudowywania drzewek czy innych niepotrzebnych komplikacji. Proste i wygodne rozwiązanie. Ciekawie twórcy podeszli do problemu oczekiwania na koniec meczu w przypadku, gdy gramy ludźmi i nasza postać została zabita. Pojawia się wtedy opcja odpalenia prostych zręcznościowych minigier. Nie jest to wyłącznie sposób na umilenie nam czasu – dzięki temu możemy zdobywać przedmioty dla osób, które wciąż walczą z klaunami. Świetny pomysł.
Rysy na lakierkach
Stwierdzenie, że Killer Klowns from Outer Space wygląda przyzwoicie, nie będzie przesadą. Ładnie prezentują się postacie; w przypadku krajobrazów szału nie ma, ale tragedii też nie. W wersji przedpremierowej zwiedziłam jedną generowaną proceduralnie mapę Crescent Cove i nie spodziewam się, że deweloperzy dodadzą coś jeszcze. Teren jest za to dość rozległy i składa się z kilku zróżnicowanych rejonów, takich jak wesołe miasteczko czy plaża.
Na pochwałę zasługują wszelkiej maści efekty specjalne i karnawałowa kolorystyka gry. Podoba mi się rozdźwięk w barwach: cukierkowe błyski koncertowo gryzą się tu z upiornym mrokiem. A jednak to, że jest całkiem ładnie, nie oznacza, że jest idealnie. Mówiąc obrazowo: na wychuchanych lakierkach wesołych nicponi dostrzegłam niewielkie rysy.
Za przykład niech posłuży taka sytuacja: gdy grając jako klaun, dopadamy reprezentanta ludzkości, ten porzuca na miejscu zbrodni zebrane przez siebie przedmioty. Problem w tym, że niektóre z tych obiektów nie spadają na ziemię tak, jak sugerowałaby to fizyka, a po prostu zawisają w powietrzu i tak już sobie pozostają. Ja rozumiem, że atmosfera jest tak gęsta, że siekierę idzie powiesić w powietrzu, no ale panie… Taką anomalię zdarzyło mi się zaobserwować kilkukrotnie. Natomiast wart podkreślenia wydaje mi się fakt, że wersja, z którą miałam do czynienia, działała płynnie – ani razu nie odnotowałam jakiegoś znaczącego spadku FPS.
Warto?
Krwiożercze klauny z kosmosu po raz drugi lądują na naszej planecie, tym razem próbując zadomowić się na komputerach i konsolach. Cukierkowo-karnawałowy klimacik ze śladowymi ilościami czarnego humoru bardzo przypadł mi do gustu. Rozgrywka również potrafi wciągnąć – każda ze stron ma tu dużo do zrobienia i szanse na zwycięstwo pozostają równe.
Z drugiej jednak strony – fajnie, że twórcy postarali się o równomierny rozkład sił, ale przecież mamy do czynienia z inwazją potworów. Ekipa klaunów powinna siać postrach wśród Ziemian – a tak póki co się nie dzieje. Gdyby więc dało się coś zrobić, byśmy grając upiornym komikiem nie czuli się jak cienki bolek, to byłoby już niemal idealnie. Co nie zmienia faktu, że Killer Klowns from Outer Space to aktualnie mój ulubiony (a)symetryczny multiplayer.
Kod do gry otrzymaliśmy od Illfonic, Inc.
Ocena - recenzja gry Killer Klowns from Outer Space: The Game
Atuty
- Nieskomplikowany system progresji
- Cukierkowa oprawa
- Groteska i czarny humor
- Ciekawe bronie klaunów
- Praktyczne zastosowanie minigier
Wady
- Drużyna klaunów jest za mało krwiożercza
- Trochę baboli graficznych
Killer Klowns from Outer Space daje nam możliwość spełnienia najskrytszych fantazji. Chcesz zostać klaunem? Możesz. Chcesz zabić klauna patelnią? Proszę bardzo. Sytuacja win-win. Tu nie ma przegranych. A tak na serio, bez owijania w watę cukrową: polecam, fajne to.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych