Eric (2024) - recenzja i opinia o serialu [Netflix]. Opowieść pełna tajemnic, emocji i niedopowiedzeń
Kiedy zasiada się do nowego serialu, zwłaszcza takiego, który przyciąga uwagę już samym swoim tytułem, oczekuje się czegoś wyjątkowego. „Eric”, dostępny na platformie Netflix, jeszcze przed premierą obiecywał widzom podróż przez zakamarki ludzkich emocji, kryminalnych zagadek i trzymających w napięciu scen.
Mroczna, poruszająca i momentami przerażająca opowieść o traumie, stracie i walce z własnymi demonami. Brzmiało to jak przepis na trzymający w napięciu thriller psychologiczny.
A sam Benedict Cumberbatch w roli zrozpaczonego ojca, poszukującego zaginionego syna w mrocznych zakamarkach Nowego Jorku lat 80.? To miało się udać. To mogło się udać.
Eric (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Vincent, którego nie da się lubić
Serial skupia się głównie na postaci Vincenta, granego przez Benedicta Cumberbatcha. Zrozpaczony ojciec, ale też i kompletny dupek i egoista, szuka swojego zaginionego syna, Edgara. Cumberbatch, znany ze swojej zdolności do wcielania się w skomplikowane role, nie zawodzi. Vincent to człowiek z wielkimi problemami. Ciężko go polubić. No wiecie, pracownicy, znajomi, żona (choć ta ma swoje za uszami).
I choć niektórzy na swój sposób starają się mu pomóc, a nawet współczuć w zaistniałej sytuacji, to każdy ma ten sam problem — jak polubić Vincenta. W domu się nie układa, szefostwo zaczyna się czepiać, a facet ciągle pije i jest na skraju załamania nerwowego. Z drugiej strony zmaga się z ogromnym poczuciem winy i żalem. W końcu nadchodzi nagłe olśnienie. Vincent zaczyna tworzyć (nie tylko na papierze, ale i w głowie) postać Erica, tajemniczego stworzenia z rysunków syna, który staje się jego nieoczekiwanym towarzyszem, prowadząc go przez labirynt własnych lęków i wspomnień.
I w tym momencie przypomniał mi się serial „Happy” z tą różnicą, że Eric zwyczajnie „siada” na głównym bohaterze i zamiast mu pomóc, jak ma to miejsce w przypadku produkcji z Christopherem Meloni, dołuje i zwymyśla Vincenta przy nadarzającej się okazji. Eric jest niejako w pełni namacalnym poczuciem winy Vincenta. Niestety, historia obu postaci jest znacznie mniej interesująca niż perypetie detektywa prowadzącego ich sprawę, Mike'a Ledroita. To on dodaje głębi i realizmu całej historii, co potęguje uczucie niepokoju, czy wręcz niepewności.
Eric (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Piekny ten Nowy Jork
„Eric” spodobał mi się za to pod względem wizualnym. Kadry są starannie przemyślane, a scenografia dokładnie oddaje mroczny klimat lat 80. Nowego Jorku. Użycie cieni i gry światła nadaje serialowi nieco tajemniczy i niepokojący charakter, co do pewnego stopnia współgra z fabułą. Ścieżka dźwiękowa, zazwyczaj pełna melancholijnych melodii, ale i dynamicznych, niepokojących dźwięków, dodatkowo potęguje emocje, ale nie sprawia, że jesteśmy nieustannie trzymani w napięciu. Należy się plus za klasyczne przeboje tamtej dekady.
Historia Vincenta i jego poszukiwań ma kilka zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń. Ale twórcom serialu niezbyt dobrze wychodzi balansowanie między wątkami kryminalnymi a obyczajowymi, przez co miałem odczucie, jakby opowieść składała się z trzech kiepskich seriali. Każdy odcinek kończy się małym cliffhangerem. Szkoda, że czar pryska w połowie produkcji. Całe napięcie opada kiedy dowiadujemy się, gdzie znajduje się Edgar. Ale wtedy też zaczyna narastać prawdziwy dramat, który obejmuje nie tylko rozpad małżeństwa, ale i uzależnienie, niewierność, żal, załamanie psychiczne i całą tę korupcję miejską w ponurym, aczkolwiek na swój sposób uroczym brudnym Nowym Jorku lat 80.
Serial nie jest więc idealny. Niektórym widzom tempo akcji może wydawać się zbyt powolne. Chociaż długie, refleksyjne sceny są uzasadnione i pomagają budować atmosferę, mogą być momentami męczące. Ponadto niejasne wątki i niedopowiedzenia mogą sprawić, że fabuła staje się trudna do śledzenia, a to prowadzić do frustracji. Z kolei największą zaletą „Eric” jest zdecydowanie jego emocjonalna głębia. Vincent, w swojej desperackiej walce o odnalezienie syna, przechodzi przez cały wachlarz emocji, ale i tak ciężko jest polubić tę postać. Ja miałem z tym problem, choć naprawdę chciałem.
Eric (2024) - recenzja serialu [Netflix]. Podsumowanie
„Eric” to serial, który z pewnością nie zasługuje na wysoką ocenę, mimo że jest to całkiem smutna historia o stracie, nadziei i ludzkiej walce z własnymi demonami. Benedict Cumberbatch (zagrał świetnie) wykreował naprawdę ciekawą postać, choć ciężką do polubienia. Często powolne tempo akcji też jest przeszkodą, aby zrobić sobie maraton. Choć muszę przyznać, że w pewnych aspektach jest to całkiem wartościowa produkcja. Więc jeśli szukasz serialu, który poruszy Twoje emocje i zmusi do refleksji, to być może „Eric” jest właśnie dla Ciebie.
Atuty
- Gra aktorska Benedicta Cumberbatcha
- Mroczny i klimatyczny Nowy Jork lat 80.
- Historia o traumie, stracie i walce z własnymi demonami
- Klasyczna muzyka
Wady
- Tempo akcji miejscami jest nierówne
- Niektóre wątki poboczne wydają się niepotrzebne
- Serial typu 3w1, ale żadna z historii nie jest wystarczająco dobra
To opowieść o ludzkich słabościach, nadziei i walce z przeszłością.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych