Tatuażysta z Auschwitz (2024) - recenzja i opinia o serialu [SkyShowtime]. Więcej niż tylko numery
Nie jestem naiwny. Wiem, że temat Holokaustu był eksploatowany w kinie i telewizji niezliczoną ilość razy. Często z różnym skutkiem, a czasem wręcz z niesmakiem. Oglądam masę seriali dokumentalnych, z czego większość (o ile tematem przewodnim jest II wojna światowa) dość systematycznie nawiązuje lub wraca do tej wielkiej tragedii. I mam wrażenie, że obejrzałem już wszystko, widziałem każde zdjęcie, każdą niemą czarno-białą scenę i klatkę.
Dlatego też podchodziłem do serialu „Tatuażysta z Auschwitz” z pewną rezerwą, a może nawet sceptycyzmem. Czy kolejna opowieść o piekle na ziemi może mnie jeszcze poruszyć? Czy twórcy zdołają uniknąć pułapek taniego sentymentalizmu i sztampowych rozwiązań? Odpowiedź, ku mojemu zaskoczeniu, brzmi: Tak. I to z całą mocą.
Adaptacja bestsellerowej powieści Heather Morris o tym samym tytule, przenosi widza do jednego z najbardziej ponurych okresów w historii ludzkości – czasów Holokaustu. To opowieść o miłości, nadziei i przetrwaniu w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau, a serial skłania do głębokiej refleksji nad ludzką naturą i moralnością w obliczu niewyobrażalnego cierpienia.
Tatuażysta z Auschwitz (2024) - recenzja serialu [SkyShowtime]. Miłość jako akt oporu
„Tatuażysta z Auschwitz” to nie tylko kolejna opowieść o cierpieniu i okrucieństwie. To przede wszystkim historia miłości, która rozkwita w najmniej sprzyjających okolicznościach, jakie może sobie tylko wyobrazić człowiek. Miłości, która staje się aktem oporu wobec zła, symbolem nadziei w świecie pogrążonym w chaosie i rozpaczy.
Główny bohater, Lale Sokolov (w tej roli fenomenalny Jonah Hauer-King), to młody Słowak, który trafia do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Dzięki swojej inteligencji i znajomości kilku języków zostaje przydzielony do „komanda” tatuażystów (Tätowierer), którzy wypalają numery na przedramionach nowo przybyłych więźniów. To właśnie podczas wykonywania tej wydawać by się mogło „łatwej”, a jednak makabrycznej pracy Lale poznaje Gitę Furman (w tej roli przejmująca Anna Próchniak), młodą kobietę, która na zawsze odmieni jego życie.
Miłość, która rodzi się między Lale a Gitą, jest jak promyk światła w ciemnościach. To uczucie, które daje im siłę do przetrwania, do zachowania resztek człowieczeństwa w miejscu, gdzie człowiek jest tylko numerem. Ich historia jest przejmująca, wzruszająca i jednocześnie pełna nadziei.
Tatuażysta z Auschwitz (2024) - recenzja serialu [SkyShowtime]. Piekło widziane z bliska
Oczywiście, „Tatuażysta z Auschwitz” nie unika trudnych tematów. Serial pokazuje nam piekło obozu koncentracyjnego w całej jego brutalności i okrucieństwie. Widzimy głód, choroby, upokorzenia, tortury, egzekucje. Ale twórcy nie epatują przemocą dla samej przemocy. Każda scena ma swoje uzasadnienie, służy budowaniu napięcia i pogłębianiu naszego zrozumienia dla dramatu bohaterów.
Serial nie stroni również od pokazania mechanizmów władzy i manipulacji, które panowały w obozie. Widzimy, jak SS-mani wykorzystywali strach i bezradność więźniów, jak dzielili ich na lepszych i gorszych, jak podsycali wzajemną nienawiść i nieufność. Ale widzimy też akty solidarności, współczucia i poświęcenia, które dowodzą, że nawet w najgorszych warunkach ludzie mogą zachować swoje człowieczeństwo.
Tatuażysta z Auschwitz (2024) - recenzja serialu [SkyShowtime]. Aktorstwo na najwyższym poziomie
Ogromną zaletą serialu są kreacje aktorskie. Jonah Hauer-King w roli Lale jest po prostu rewelacyjny. Aktor doskonale oddaje złożoność swojej postaci, jej wewnętrzne rozdarcie między pragnieniem przetrwania a potrzebą zachowania godności. Anna Próchniak jako Gita emanuje siłą, determinacją i niezłomnym duchem. Ich wspólne sceny są pełne emocji, autentyczności i wzajemnej chemii.
Na uwagę zasługują również kreacje drugoplanowe, zwłaszcza Harvey Keitel w roli starszego Lale, który opowiada swoją historię autorce książki „Tatuażysta z Auschwitz”, Heather Morris. Keitel wnosi do serialu głębię, mądrość i doświadczenie. Jego obecność na ekranie dodaje produkcji powagi i autentyczności. Świetnie też było obejrzeć kreację nazistowskiego oficera SS Baretzkiego (w tej roli Jonas Nay).
Tatuażysta z Auschwitz (2024) - recenzja serialu [SkyShowtime]. Wady? Tak, ale nieliczne
Oczywiście, „Tatuażysta z Auschwitz” nie jest serialem idealnym. Można mu zarzucić pewną przewidywalność fabuły, zwłaszcza w drugiej połowie serialu. Niektóre wątki są kończone zbyt szybko, inne trwają zbyt długo, a czasem ma się wrażenie, że niektóre sceny były potraktowane po macoszemu. Można też mieć zastrzeżenia do sposobu przedstawienia niektórych postaci, zwłaszcza SS-manów, którzy momentami wydają się być zbyt karykaturalni.
Jednak te drobne wady nie przyćmiewają ogólnego pozytywnego wrażenia, jakie pozostawia po sobie serial, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi. „Tatuażysta z Auschwitz” to produkcja ważna, poruszająca i dająca do myślenia. To opowieść o miłości, nadziei i sile ludzkiego ducha, która potrafi wzruszyć, zainspirować i skłonić do refleksji.
Tatuażysta z Auschwitz (2024) - recenzja serialu [SkyShowtime]. Pamięć i przestroga
„Tatuażysta z Auschwitz” to serial, który warto obejrzeć. To nie tylko hołd dla ofiar Holokaustu, ale również przestroga przed nienawiścią, fanatyzmem i wszelkimi formami totalitaryzmu. To opowieść o tym, że nawet w najciemniejszych czasach można znaleźć promyk nadziei, że miłość i solidarność mogą pokonać zło.
Serial przypomina nam również o tym, jak ważne jest zachowanie pamięci o przeszłości, aby nigdy więcej nie powtórzyła się podobna tragedia, co patrząc na obecną sytuację geopolityczną na świecie i toczące się konflikty, nabiera szczególnego znaczenia i staje się przestrogą, której nie możemy zignorować. „Tatuażysta z Auschwitz” to również lekcja historii, która powinna trafić do szerokiej publiczności, zwłaszcza do młodego pokolenia, aby każdy wiedział, co tak naprawdę liczy się w życiu.
Atuty
- Aktorstwo
- Emocjonalność
- Przejmująca historia
- Realistyczne przedstawienie życia w obozie
- Wartości produkcyjne
- Muzyka
Wady
- Przewidywalność
- Karykaturalne postacie
- Niektóre wątki potraktowano zbyt powierzchownie
Dwa słowa — trzeba obejrzeć.
Przeczytaj również
Komentarze (34)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych