Moja Lady Jane (2024)

Moja Lady Jane (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. "Delikatnie" nagięta pod nastolatki historia

Piotrek Kamiński | 26.06, 21:00

Jane Grey była kuzynką króla Edwarda Szóstego z dynastii Tudorów. Zostala wskazana na następczynię tronu w jego testamencie, ale ledwie dziewięć dni później, jej kuzynka, (Krwawa) Mary obaliła ją i wysłała na ścięcie. Tak przynajmniej wyglądało to naprawdę, blisko 500 lat temu. Autorki książkowej "Mojej Lady Jane" proponują jednak inną wersję wydarzeń...

Z jednej strony, to godne podziwu, kiedy ktoś bierze na tapet ciekawy, ale być może mało znany temat i postanawia przybliżyć go szerszej publiczności. Z drugiej zaś, książka Brodi Ashton, Cynthii Hand i Jodi Meadows tak drastycznie przepisuje historię, wprowadzając do niej motywy i zachowania bardzo dzisiejsze, magię oraz, co chyba oczywiste, zupełnie inne zakończenie, że tak naprawdę zbyt wielu faktów się z niej nie dowiemy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Ale przecież "Moja Lady Jane" nie aspirowała nigdy do miana powieści historycznej, więc zasadniczo nie jest to aż takie ważne. Grunt, żeby dostarczała rozgrywki. Czy udaje jej się tą trudna sztuka? Trudne pytanie. Zarówno książka, jak i serial kierowane są do raczej młodego - ale już dorosłego - odbiorcy, podczas gdy ja jestem starym piernikiem, który prawie non stop na wszystko narzeka i brakuje mu cierpliwości. To nawet trochę zabawne, że akurat dzisiaj, w dniu urodzin, przyszło mi pisać o serialu, który tak dobitnie udowadnia mi, że nie jestem już absolutnie młody i zdecydowanie nie jest to produkcja dla mnie. Postaram się wyjaśnić dlaczego.

Moja Lady Jane (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Głupie chłopy i specyficzny humor

Król i jego dwór

Pierwsza sprawa, to język, jakim operują bohaterowie serialu. Faki i podobne im wulgaryzmy lecą po ileś razy na odcinek i tak jak od czasu do czasu udaje się dzięki temu zbudować całkiem skuteczny gag, tak częściej są to po prostu bluzgi dla samych bluzgów. Postacie w ogóle nie zachowują się jakby pochodziły z szesnastego wieku, co przekłada się również na inny problem, bardzo popularny w obecnej kinematografii.

Choć nigdy w życiu nie zdarzyło mi się nakręcić własnego filmu, to i tak chciałbym z tego miejsca przeprosić wszystkie kobiety za to, jak uprzedmiotawiano je w filmach 20 i więcej lat temu. Jeśli czułyście się wtedy tak, jak ja teraz, to naprawdę brak mi słów. Dzisiaj jakimś dziwacznym standardem stało się pisanie facetów jako przygłupich, ciamajdowatych, skrajnie wręcz nieogarniętych. Wiecznie pakują się w jakieś tarapaty, z których muszą oczywiście wyciągać ich nieporównywalnie mądrzejsze koleżanki, siostry, dziewczyny i żony. Nie miej złudzeń - "Moja Lady Jane" jest pod tym względem produkcją emblematyczną dla naszych czasów, zaczynając od kompletnie nie rozumiejącego, co dzieje się wokół niego króla Edwarda (Jordan Peters), przez oportunistycznego lorda Dudleya (Rób Brydon) i jego młodszego syna, Stana (Henry Ashton), który jest gotów zrobić z siebie błazna o każdej porze dnia i nocy, byle zaimponować matce głównej bohaterki, lady Frances (Anna Chancellor), a na przystojnym, za to lekko tchórzliwym, przyszłym mężu Jane, Guildfordzie (Edward Bluemel) kończąc. Ten ostatni niemal nie pasowałby do reszty układanki, gdyby nie to, że w ciągu dnia, wbrew sobie... Zamienia się w konia. Tak.

Moja Lady Jane (2024) - recenzja, opinia o serialu [Amazon]. Animorfy

Szykowne stroje

Magiczna strona serialu zasadza się na fakcie istnienia istot zwanych Edianami, czyli zasadniczo ludzi, którzy potrafią (zwykle na życzenie) zamienić się w z góry określone zwierzę. Pomysł deczko zwariowany - nawet jeśli mało oryginalny - ale da się lubić. Zwykli ludzie oczywiście boją się i nienawidzą Edian, co w bardzo łatwy sposób można przenieść sobie na dużo bardziej przyziemne rasim i ksenofobię, charakterystyczne nie tylko dla tamtych czasów, ale historii człowieka w ogóle.

Rzecz w tym, że cały ten wątek wepchnięty jest w prawdziwą historię Anglii w bardzo chamski, płytki sposób - zasadniczo istnienie Edian nie zmieniło biegu historii w żaden zauważalny sposób. Wszystko do początku serialu wydarzyło się tak, jak w naszym świecie i dopiero w trakcie pewne nudne, zbyt poważne i trudne w ukazaniu, aby nikogo nie urazić (religia) tematy zastąpiono sytuacją ze zwierzoludźmi. Nie mogę jednak napisać aby był to przesadnie ciekawie napisany wątek. Być może w kolejnych sezonach, jeśli takowe powstaną, zostanie on należycie rozwinięty, ale po pierwszym sezonie nie jestem nawet w stanie zbyt wiele napisać o samych Edianach - skąd się wzięli, dlaczego wszyscy się ich boją, dlaczego Guildford nie panuje nad swoimi przemianami. No nic.

To powiedziawszy, kiedy fabuła już się rozkręca i obserwujemy bardzo różnego rodzaju knowania różnych stron konfliktu, muszę przyznać, że "Moją Lady Jane" ogląda się nawet przyjemnie, a słucha wręcz bardzo dobrze, a to że względu na często ciekawe covery popularnych, rockowych szlagierów, zaskakująco dobrze pasujących do wydarzeń na ekranie. Lord Dudley jest zabawny z tym swoim upartym pchaniem syna na tron przy każdej jednej, choćby nie wiadomo jak nieodpowiedniej sytuacji, Dominic Cooper i Kate O'Flynn są tak przerysowanymi czarnymi charakterami, że to aż dziwne, że ten pierwszy nie miał wielkiego wąsa, który mógłby złowieszczo podkręcać, a ona... Nie no, Krwawa Mary jest totalnie odjechana i można by ją przenieść do jakiejś kreskówki jeden do jednego i pasowała by idealnie. Co ciekawe, najmniej do gustu przypadła mi chyba sama główna bohaterka. Emily Bader jest solidną aktorką, ale ta jej wersja Jane jest zbyt samodzielna, zbyt uparta, zbyt doskonała - jak tu kibicować komuś, komu i tak wszystko się udaje? Da się tę historię obejrzeć, a czasami nawet i się zaśmiać, ale nie jest to zdecydowanie produkcja wybitna, którą po prostu trzeba znać.

P.S. Jak już wspominałem - to nie jest serial historyczny, więc niech sobie robią, co chcą, ale uczciwie ostrzegam co wrażliwszych na takie sprawy, że Król Edward nie jest zbyt podobny do swojego historycznego odpowiednika, a i z jego orientacją seksualną można było puścić wodze fantazji, jako że ten prawdziwy umarł dosyć młodo.

Atuty

  • Miejscami niezłe gagi;
  • Sympatyczna ścieżka dźwiękowa;
  • Jak już się rozkręci, to nawet wciąga;
  • Mocno przerysowane, ale przynajmniej wyraziste postacie.

Wady

  • Lwia część humoru bardzo sucha albo/i wulgarna;
  • Niezbyt sympatyczna główna bohaterka;
  • Miejscami dziwnie drewniane aktorstwo;
  • Wątek fantasy zrobiony na odwal się.

"Moja Lady Jane" to kolejny serial mieszający stylistykę kina kostiumowego z dzisiejszą wrażliwością narracyjną, z domieszką fantasy, bo czemu by nie. Miejscami potrafi rozbawić, a jak już się rozkręci, to ogląda się go nawet przyjemnie, ale nie jest to w żaden sposób wybitny kawałek telewizji. Może gdybym był z połowę młodszy, podszedłby by mi lepiej?

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper