Reklama
Star Wars Outlaws – recenzja gry. W odległej galaktyce nie ma przyjaciół

Star Wars Outlaws – recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PC]. W odległej galaktyce nie ma przyjaciół

Wojciech Gruszczyk | 26.08, 14:00

Po latach od zapowiedzi, wydaniu wielu zróżnicowanych gier, Ubisoft w końcu wylądował w odległej galaktyce, która choć mierzy się z własnymi problemami, to jednak od czasu do czasu fani Star Wars mogą ponownie poczuć epickość całego uniwersum. Czy jednak Star Wars Outlaws zapewnia takie doświadczenie? Przeczytajcie naszą recenzję.

W styczniu 2021 roku Ubisoft potwierdził nawiązanie współpracy z Lucasfilm Games, na mocy której twórcy serii The Division otrzymali możliwość stworzenia gry w świecie Gwiezdnych wojen. Jednocześnie ekskluzywność na markę straciło Electronic Arts, a gracze zastanawiali się, jak ostatecznie będzie prezentować się przygoda francuskiej korporacji w uniwersum Star Wars.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czekaliśmy długo, a biorąc pod uwagę efekt końcowy... powinniśmy jeszcze trochę. Ubisoft stanął jednak przed bardzo trudnym zadaniem, ponieważ pierwsza gra tej korporacji w uniwersum Star Wars musiała zadebiutować w 2024 roku. Twórcy nie mogli dłużej czekać, ale zacznijmy od początku.

Star Wars Outlaws zaprasza do świata pełnego intryg

undefined

Akcja recenzowanego Star Wars Outlaws została osadzony pomiędzy „Gwiezdne wojny: Część V Imperium kontratakuje” a „Gwiezdne wojny: Część VI Powrót Jedi”, ale twórcy nie zdecydowali się wrzucić graczy w buty kolejnego, obdarzonego mocami i walczącego o przetrwanie Jedi. Zainteresowani pokierują Kay Vess, która nie otrzymała wieloletniego wsparcia swojego mistrza, nie włada żadnymi ponadprzeciętnymi zdolnościami, a już jako młoda dziewczynka biegała po mieście i kradła świecidełka. Protagonistka najnowszej gry Ubisoftu jest złodziejką, którą poznajemy w bardzo ciekawych okolicznościach – Kay zdecydowanie za szybko wyciąga rękę do pewnej osoby, co skutkuje ogromnymi problemami. Bohaterka wpada w kłopoty i jej jedyną opcją jest wybranie się jeszcze raz do tego samego jeziora, ale tym razem jej skok musi się udać, bo inaczej może ją czekać coś znacznie gorszego niż zwykła śmierć.

157 mln nieoznaczonych kredytów ma zgarnąć Kay Vess wykonując „największy skok w historii”, jednak bohaterka bardzo szybko zdaje sobie sprawę, że do takiej misji potrzebuje odpowiedniego wsparcia. Postać stworzona przez Ubisoft niczym Danny Ocean z kultowej serii „Ocean’s Eleven” buduje swój zespół do zadań specjalnych, by to właśnie za ich sprawą móc zrealizować wspomnianą, niebezpieczną misję. W ostateczności już po kilku pierwszych godzinach łatwo dostrzec budowę historii Star Wars Outlaws, ponieważ naszym zadaniem jest zebranie zespołu, a następnie wykorzystanie wszystkich zdolności ekipy, by zgarnąć fortunę.

undefined

Kay Vess w ekspresowym tempie przekonuje się, że misja będzie trudniejsza niż nawet początkowo sobie wyobrażała, bo świat Gwiezdnych wojen jest pełen oszustów, naciągaczy i osób zainteresowanych wyłącznie własnymi korzyściami. Opowieść Star Wars Outlaws jest przepełniona zdradami, co szczerze mówiąc bardzo przypadło mi do gustu – scenarzyści w mocny sposób skupili się na temacie sieci przestępczych, przez długi czas w przygodzie nie jesteśmy w samym centrum wojny Imperium z Sojuszem Rebeliantów i choć mamy okazję współpracować z jedną z frakcji, to jednak twórcy na początku nie koncentrują się na gwiezdnym konflikcie, którego podstawy budują całe Gwiezdne wojny. Ubisoft w odpowiednim momencie zgrabnie przechodzi z małego-wewnętrznego-starcia na pełnej-skali-wojnę i ostatecznie w wydarzeniach nie brakuje nawet ikony związanej z całym uniwersum.

Deweloperzy zgrabnie poradzili sobie z przedstawieniem wydarzeń i choć niektóre wątki powinny zostać znacznie bardziej rozbudowane, to jednak bardzo dobrze bawiłem się ogrywając recenzowany Star Wars Outlaws. Dwukrotnie zostałem zaskoczony zwrotami akcji, a scena po napisach pokazuje, że Ubisoft ma wielką ochotę na kontynuowanie opowieści Kay Vess i... szczerze mówiąc bardzo chętnie poznałbym jej historię. Podczas rozgrywki miałem wrażenie, że twórcy The Division chcieli stworzyć „kobiecą wersję Hana Solo”, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze.

Gdzie ten ND-5?

undefined

Znacznie gorzej przedstawiono samych towarzyszy. Kay Vess wyrusza na kolejne planety, rekrutuje ekipę, ale w samym głównym wątku zabrakło 3-4 misji fabularnych, dzięki który poznalibyśmy postacie. Bardzo żałuję, że ND-5 został potraktowany jako mały dodatek – robot pojawił się na okładce, jego wątek jest naprawdę interesujący, odgrywa ważną rolę w zakończeniu gry, ale... twórcy wyraźnie nie poradzili sobie z zaprezentowaniem tej maszyny. To powinien być świetny kompan, który biegałby obok Kay przy wielu zadaniach, a ostatecznie wyrusza z nami na 2-3 misje.

Historię ze Star Wars Outlaws poznacie bez problemu w około 16-18 godzin, ale to oczywiście sam początek atrakcji przygotowanych przez Ubisoft. Klasycznie przed wyruszeniem na ostatnią dość rozbudowaną misję otrzymujemy ostrzeżenie, że w najbliższym czasie nie będziemy mogli swobodnie przemieszczać się po galaktyce, jednak po zakończeniu głównego wątku, biegamy po świecie i wykonujemy kolejne, dodatkowe zadania. A tych jest naprawdę sporo, ponieważ Ubisoft na wszystkich przygotowanych planetach zadbał o różne wyzwania – od prostych misji poszukiwawczych, po bardziej rozbudowane, fabularne zadania. Wykonanie wszystkich questów i dokładne zbadanie regionów powinno zająć ponad 30 godzin.

Kay Vess nie miała łatwego życia, co bardzo dobrze przedstawiają krótkie, filmowe retrospekcje z jej dzieciństwa. Podczas materiałów mamy okazję poznać dziewczynkę, która próbuje poradzić sobie w wyjątkowo paskudnym świecie i choć znajduje swojego małego przyjaciela, to jednak w jej życiu pojawia się wielka pustka. Twórcy za sprawą kilku ujęć próbują nam streścić najważniejsze wydarzenia z życia Key i choć początkowo nie byłem przekonany do tych wspomnień, to jednak ostatecznie (ze względu na jeden wątek) ma to naprawdę sens i scenarzyści w prosty sposób nie tylko prezentują najważniejszą postać w życiu dziewczyny, ale przede wszystkim otwierają wydarzenia, które są kontynuowane w głównej fabule.

Uncharted w świecie Gwiezdnych wojen

undefined

Każda wykonana misja w recenzowanym Star Wars Outlaws ma duże znaczenie nie tylko dla bohaterki, ale przede wszystkim dla czterech frakcji znajdujących się w grze – Syndykat Pyke'ów, Szkarłatny Świt, Kartel Huttów, Klan Ashigów. Kilkukrotnie wykonując zadania z głównego wątku doskonale widzimy, z jakimi konsekwencjami będziemy musieli się zmierzyć wybierając jedną z dostępnych opcji. I w rezultacie problemy pojawiają się nie tylko w przypadku przechodzenia po otwartym świecie, gdzie znajdują się strefy wpływów poszczególnych syndykatów, ale przede wszystkim przykładowo dobrze żyjąc z Klanem Ashigów możemy liczyć na lukratywne oferty u handlarzy i specjalny sprzęt.

W samej fabule pojawia się kilka ciekawych zwrotów akcji związanych z syndykatami, więc pewnie znajdą się gracze, którzy ukończą grę przynajmniej drugi raz, by przekonać się jak ostatecznie będą układać się niektóre wydarzenia. Raczej nie liczcie na zupełnie inne zakończenie, jednak na pewno pojawi się kilka nowych dialogów. Bardzo jednak podobało mi się, że tak naprawdę współpraca z poszczególnymi ugrupowaniami wpływa na nasze możliwości w samym otwartym świecie czy też właśnie podczas wykonywania kolejnych questów. Nie mogę w tej sytuacji napisać, by system był rewolucyjny czy też całkowicie zmieniał odczucia rozgrywki, ale w trakcie rozwiązywania zadań i podejmowania decyzji, zastanawiałem się, jak konsekwencje mogą wpłynąć na moje kolejne ruchy.

undefined

Gameplay w Star Wars Outlaws to tak naprawdę... Uncharted w świecie Gwiezdnych wojen. Bohaterka ma okazję sięgać po broń, by za sprawą blastera eliminować kolejnych wrogów, a systematycznie podczas misji mamy okazję wspinać się, skakać po kolejnych ścianach, wykorzystujemy linę do wskakiwania na niedostępne miejsca lub rozwiązujemy proste zagadki terenowe. To pewnie właśnie tak miał wyglądać już legendarny Star Wars 1313, który choć został anulowany, to w swoim czasie rozgrywka z produkcji była porównywana do dzieł Naughty Dog. Ubisoft nie zapomniał o widowiskowych przerywnikach, filmowych sekwencjach i zespół miesza bezpośrednią walkę i skradanie się z eksploracją. Muszę jednak zaznaczyć, że takie atrakcje po prostu działają – dość niespodziewanie twórcy postawili na sporo questów, podczas których nie możemy pozwolić na włączenie alarmu, więc często trzeba szukać przejść, atakować wrogów z tyłu i... korzystać ze współpracy z Nixem.

Mały towarzysz Kay Vess to prawdziwy game-changer. Ubisoft wpadł na genialny pomysł, by do gry single-player dorzucić wsparcie, dzięki któremu możemy nie tylko włączać trudno dostępne dla dużej postaci przełączniki lub podnosić zostawione skarby, ale przede wszystkim Nix nadaje się do odwracania uwagi lub nawet walki. Kapitalnie prezentują się wszystkie momenty, gdy mały wpada w jednego z przeciwników, zajmuje go, a w tym samym momencie Kay atakuje drugiego wroga, by po chwili dobić tego, którego dotychczas zajmował Nix. Ubisoft w prosty sposób rozbudował gameplay – relacja Kay ze stworkiem została naprawdę dobrze przedstawiona w samej fabule, a jego umiejętności w rozgrywce.

W Star Wars Outlaws jednak nie tylko wspinamy się na kolejne murki i atakujemy przeciwników z ukrycia. Kay od początku może korzystać z blastera, który podczas całej opowieści rozwijamy – początkowo możemy liczyć jedynie na zwykłe strzały (wariant plazmowy), ale później przez dodanie modułów możemy pokusić się o jonowe i energetyczne pociski. Standardowo w zależności od sytuacji działają one na różnych wrogów lepiej lub gorzej, a w trakcie przygody możemy zadbać o ulepszenia i przykładowo skrócić czas ładowania, dorzucić kolejne pociski lub powiększyć ich moc. W grze Ubisoftu nie brakuje także opcji sięgnięcia po sprzęt przeciwników, ale po pierwsze nie zawsze giwery wypadają od przykładowo szturmowców, a po drugie otrzymujemy w tym wypadku ograniczoną liczbę strzałów – czasami są to dosłownie 3-4 salwy, by Kay następnie płynnie chwyciła za swój blaster i rozpoczęła kolejny etap akcji. Szwedzkie Massive Entertainment ma spore doświadczenie w tworzeniu gier ze strzelaniem w roli głównej i Star Wars Outlaws wypada w tym wypadku dobrze. Nie jest to poziom najprzyjemniejszych mechanik dostępnych na rynku, a nawet samym w The Division ten element jest bardziej satysfakcjonujący, jednak tytuł ze świata Gwiezdnych wojen broni się akcją i małym współtowarzyszem.

undefined

Kay może także sięgnąć po inne stroje, ale w tym wypadku deweloperzy nie oferują wielu opcji, ponieważ bohaterka może ubierać inne kurtki, zakłada paski na talię oraz inne buty. Zaledwie trzyczęściowy strój zapewnia skromne bonusy i przykładowo może zapewnić możliwość podnoszenia większej liczby fiolek z leczeniem lub zwiększa pozyskiwaną adrenalinę – za jej sprawą wykonujemy specjalne akcje.

W grze nie zabrakło nawet dwóch bardzo mocno eksploatowanych aktywności. Za sprawą pierwszej możemy radzić sobie z zamkniętymi drzwiami lub skrzyniami i w tym wypadku musimy wstrzelić się w odpowiednim momencie z otworzeniem zamka (klasyczny QTE), a w przypadku drugiej hakujemy terminale, by przykładowo wyłączyć kamery. Na początku ta pierwsza mnie mocno irytowała, ponieważ nie potrafiłem wyczuć odpowiedniego momentu akcji, a później zacząłem... słuchać wibracji w kontrolerze, by bez najmniejszego problemu otwierać wszystkie kolejne zamki.

Wielka galaktyka?

undefined

Ubisoft w ciekawy sposób podszedł do samego rozwoju postaci. Kay nie zdobywa klasycznych punktów doświadczenia, a przez wykonywanie wyznaczonych działań może uczyć się nowych zdolności. Jest to związane nie tylko z takimi elementami, jak zwiększenie zdrowia, ale za sprawą zdolności możemy także atakować od tyłu potężniejszych przeciwników, lepiej skradamy się do wrogów lub korzystamy z bomb dymnych.

Akcja w całym Star Wars Outlaws rozgrywa się tak naprawdę na czterech orbitach – po wstępie otrzymujemy swobodę podróżowania na dłuższe odległości. Gracze nie mogą liczyć na w pełni płynne wystartowanie z lokacji do przestrzeni kosmicznej, ponieważ nawet w grze Ubisoftu natraficie na ekran wczytywania – choć wygląda on znacznie lepiej od tego znanego ze Starfielda. Francuska korporacja postawiła na znacznie mniej lokacji, co nie uważam za złą decyzję, bo w tym wypadku każda miejscówka ma swój charakter. Cantonica wita nas wielkim miastem, gdzie mamy okazję wykonać główne zadanie, na Tatooine jeździmy po wielkiej pustyni, Toshara jest bardzo zróżnicowana, a najlepszym momentem w tym miejscu jest wielki krążownik, po którym mamy okazję biegać. Kijimi to zimowy teren, gdzie mamy okazję pobiegać po Dzielnicy Złodziei czy też rozwiązać sprawę Klanu Ashigatów. Natomiast w trakcie podróżny po Akivie wpadamy do między innymi Myrra, czyli stolicy, która odegrała bardzo ważną rolę w trakcie Wojny Klonów. Planeta jest przepełniona roślinnością , a Kay ma okazję sunąć na ścigaczu pomiędzy drzewami czy też na wielkim jeziorze.

Wspominając właśnie o ścigaczu nie mogę zapomnieć o samej eksploracji planet. W recenzowanym Star Wars Outlaws naprawdę często sporo się dzieje na ulicach – systematycznie widzimy walczące ze sobą frakcję, wzbijając się w przestrzeń kosmiczną jesteśmy proszeni o pomoc z powodu ataku piratów, a bez problemu biegając po miastach możemy zagrać w liczne mini-gry. Ubisoft obładował produkcję sporą liczbą dodatkowych wyzwań i atrakcji, które sprawiają, że w tym tytule naprawdę sporo się dzieje.

Star Wars Outlaws z „najbrzydszymi fryzurami w odległej galaktyce”

undefined

W jednym z pierwszych akapitów wspomniałem, że Ubisoft musiał wrzucić Star Wars Outlaws na rynek w 2024 roku, ponieważ gra... nie wygląda next-genowo. Tytuł zadebiutował wyłącznie na konsolach aktualnej generacji i PC, a pod względem graficznym jest jedną z najbardziej nierównych pozycji w otwartym świecie z ostatnich lat. Wielokrotnie podczas eksploracji kolejnych lokacji zachwycałem się terenami czy też widokami, by później spojrzeć na „najbrzydszą fryzurę w odległej galaktyce” – tymi słowami totalnie niedopracowane, skaczące i drażniące ząbkami włosy Kay Vess skomentowała moja żona. I nie mogę się z tym nie zgodzić, bo choć twarz postaci wygląda świetnie, na jej stroju łatwo dostrzec liczne detale, to cały odbiór jest zniszczony przez krzaki na głowie.

Star Wars Outlaws wyraźnie nie radzi sobie w otwartych terenach, ponieważ wskakując na ścigacz i eksplorując następne miejscówki miałem wrażenie, że włączyłem wersję na poprzednią generację – jak wiadomo ta nigdy nie powstała i nie jest to dla mnie niespodzianka. Gra w wielu miejscach wygląda wprost paskudnie, a na naszych oczach doczytują się kolejne tekstury, a inne skaczą przy obrocie postaci.

Grając w tytuł na PlayStation 5 wypróbowałem dwa tryby wydajności (jakość, płynność), ale niezależnie od wybranych opcji – Star Wars Outlaws za często źle wygląda zdecydowanie i czasami jeszcze męczą go spadki animacji. Na domiar złego w produkcji niejednokrotnie strzelał do mnie wróg przez ścianę, inny zablokował się w drzewie, moja postać schodząc po drabince zatopiła się w metalowych schodkach i... mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Nawet wspomniany ścigacz nie oferuje bardzo płynnego doświadczenia – system kolizji jest niedopracowany i czasami lekkie dotknięcie elementu otoczenia sprawia, że Kay ląduje na glebie, a innym razem niczym czołg możemy przywalić w inny pojazd... i w takiej sytuacji obserwujemy, jak maszyna dosłownie lata. Dziwnie wygląda także część animacji podczas bezpośredniej walki, co jest dziwne biorąc pod uwagę, jak wiele misji musimy wykonać po cichu – część wrogów od razu zamyka oczy, a ich twarze wyglądają bardzo nienaturalnie. Produkcję męczą bugi, które potwierdzają, że tytuł potrzebowałby jeszcze nawet kilkunastu miesięcy, by ostatecznie móc zapewnić oczekiwane i bezproblemowe doświadczenie – jak jednak Star Wars Outlaws wyglądałby na tle produkcji z końcówki 2025 roku? Jeszcze gorzej, więc Ubisoft musiał już teraz wrzucić przygodę na rynek.

Problemem jest również sztuczna inteligencja wrogów, która często po prostu nie istnieje. W wielu misjach Kay musi skradać się obok przeciwników, by nie wywołać alarmu, ale zdecydowanie za często stałem blisko szturmowca i on nie zwracał uwagi na szmuglerkę. Kilkukrotnie wpadłem bohaterką w grupę oprychów, każdego okładałem, a oni nie potrafili się odpowiednio zachować. Star Wars Outlaws ma również problem z sytuacją, która pojawia się w wielu grach – często wchodzimy do pokoju, w którym 3-5 wrogów stoi obok siebie, a my możemy każdego zaatakować od tyłu, niby „po cichu” i nikt nie orientuje się, że ekipa maleje, ktoś tam stęka, a co chwile słychać mocne uderzenia. Ta „niedogodność” pojawia się w wielu współczesnych tytułach, ale Gwiezdne wojny Ubisoftu w wielu miejscach stawiają na skradanie, przez co ten błąd negatywnie wpływa na doświadczenie.

Czy warto zagrać w Star Wars Outlaws?

Pierwsze godziny w Star Wars Outlaws są trudne. Gra nie wygląda najlepiej, bohaterka trochę irytuje a błędy sprawiały, że zacząłem się poważnie zastanawiać, czy pominąłem aktualizację premierową. Wszystko jednak szybko się zmienia i po kilku misjach jest coraz lepiej.

Star Wars Outlaws to ciekawa historia złodziejki, która próbuje rozpocząć nowe życie, ale by to zrobić musi pozbyć się piętna. Nie jest to łatwe zadanie, jednak w świecie przedstawionym nawet najbogatsi nie mogą liczyć na bezproblemową egzystencję. Ubisoft dobrze przedstawił syndykaty, pokazał zależności, chętnie prezentuje uroki uniwersum i daje do myślenia.

Zakończenie Star Wars Outlaws jest bardzo otwarte, a scena po napisach sprawiła, że chciałbym zobaczyć kontynuację tej historii. Czy jednak doczekamy się nowej opowieści w uniwersum Gwiezdnych wojen od Ubisoftu? Francuska korporacja podjęła kilka trudnych decyzji, a sama opowieść powinna trafić na rynek znacznie wcześniej. Jestem jednak pewien, że fani Star Wars będą dobrze się bawić.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Star Wars Outlaws.

Ocena - recenzja gry Star Wars Outlaws

Atuty

  • Bardzo przyjemna i dobrze przedstawiona historia. Chcesz grać, by poznać zakończenie,
  • Zróżnicowany gameplay. To prawdziwy Uncharted w świecie Gwiezdnych wojen,
  • Kapitalna współpraca z Nixem. Mały może wiele!
  • Ciekawe i rozbudowane zadania. Przyjemnie zbiera się „ekipę”,
  • Przemyślany rozwój postaci. Tutaj nie znajdziesz klasycznych punktów doświadczenia.

Wady

  • Cała masa błędów i niedoróbek.
  • Bardzo nierówna grafika z „najbrzydszymi włosami w odległej galaktyce”,
  • Niewykorzystana postać ND-5.

Star Wars Outlaws potrzebuje kilku aktualizacji, ale świat i rozgrywka sprawiają, że chcesz grać i poznać tę historię. Nawet jeśli błędy potrafią irytować, a braki w sztucznej inteligencji są zdecydowanie za łatwo zauważalne.
Graliśmy na: PS5

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper