Sword Art Online: Fractured Daydream - recenzja gry.  Szanuj wroga swego

Sword Art Online: Fractured Daydream - recenzja i opinia o grze [PS5, XSX|S, PC, NS] Szanuj wroga swego

Patryk Dzięglewicz | 11.10, 22:00

Wprawdzie franczyza Sword Art Online obejmująca mangi oraz seriale anime najlepsze lata ma już za sobą, to jednak na jej podstawie wciąż tworzone są kolejne gry. Chociaż ostatnie, oparte o cykl Underworld nie miały dobrej prasy wśród recenzentów, ale sam nie narzekałem. Z radością więc przyjąłem do recenzji Sword Art Online: Fractured Daydream i jeśli nawet miałem pewne obawy nie zniechęciły mnie one do zabawy, o czym poniżej. 

Na przestrzeni lat, jeśli chodzi o rynek gier, przygody Kirito i jego paczki w różnych światach MMO rzeczywistości wirtualnej były tworzone przez kilka teamów zależnie jak Bandai Namco użyczało swojej franczyzy. Jedno z nich to studio Dimps odpowiedzialne za całkiem udane Sword Art Online Fatal Bullet. Tym razem twórcom znowu przyszło zmierzyć się z tematem, a efektem ich prac jest właśnie Sword Art Online: Fractured Daydream.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zaprzyjaźnić się z wrogiem

Sword Art Online: Fractured Daydream recenzja

W tym odcinku akcja rozgrywa się jakiś czas po wydarzeniach opowiedzianych w Alicization Lycoris oraz Last Recollection i chociaż Fractured Daydream przedstawia własną historię znajomość wspomnianych już odsłon będzie konieczna, by zrozumieć jej niuanse. Wprowadzenie nie jest jakoś specjalne rozbudowane. Kirito i jego starzy przyjaciele powracają do kultowego VRMMO, czyli Alfheim Online. Tym razem towarzyszy mu nowa koleżanka ze szkoły – Quinella. Wszyscy cieszą się z nowego dodatku do gry zwanego Galaxia, który pozwala jeszcze raz przechodzić questy w grze, co pozwala m.in. zaliczać te nieudane i ponownie wpływać na bieg wydarzeń. Oczywiście nie będzie tajemnicą fakt, że zawartość Galaxii zacznie sprawiać kłopoty i sporo namiesza w losach Kirito, który by sprostać nowym wyzwaniom będzie musiał wejść w sojusz ze swoim największym wrogiem z Underworldu. 

Nim przejdziemy w tej recenzji dalej przyjrzyjmy się najpierw stylowi rozgrywki. Jak to wcześniej bywało składa się ona z dwóch segmentów: fabularnego i sieciowego, aczkolwiek w Sword Art Online: Fractured Daydream są ze sobą mocniej splecione, co w sumie wychodzi grze na dobre. Sama fabuła stosunkowo dobrze radzi sobie z nadawaniem sensu całemu temu chaosowi, w jaki znów wplątał się główny bohater, bez większych dłużyzn czy spadku tempa akcji. Co ciekawe rozsądną ilość czasu antenowego przyznano innym postaciom zaprzyjaźnionym z Kirito z całego przekroju serii, a jest ich aż 21! Pomaga w tym podział scenariusza na samodzielne misje: główne oraz poboczne, w których trakcie Czarny Płaszcz niekoniecznie bywa grywalną postacią dając szansę wykazać się innym. Niestety całe to skondensowanie fabuły ma jedną wadę, że całą opowieść można ukończyć w ciągu 15 godzin. Owszem ma to swoje logiczne wyjaśnienie w oparciu o mechanikę gry, ale pozostawia spory niedosyt i niekończone wątki. Mimo wszystko nie czułem się rozczarowany opowiedzianą historią i cieszyłem się z możliwości zagrania ulubionymi postaciami. 

Galeria sław SAO na wyciągnięcie ręki

Sword Art Online: Fractured Daydream recenzja

Gra jest dosyć wymagającym  jRPG-iem akcji, zwłaszcza jeśli chcemy uzyskać maksymalne rangi w misjach trybu fabularnego. By takową zaliczyć najprościej i najszybciej rzecz ujmując musimy dotrzeć do głównego bossa i go pokonać. Jednakże lokacje, gdzie odbywają się wspomniane questy wypełnione są różnymi skarbami, pomniejszymi bossami, próbami, czy dodatkowymi walkami, więc chcąc uzyskać jak najlepszy wynik musimy zboczyć z głównej ścieżki i się nimi zająć. Na szczęście do danej misji możemy podchodzić ile razy chcemy, by poprawić swoją ocenę. Dzięki temu nie odczuwałem frustracji z niepowodzeń wiedząc, że zawsze mogę wrócić i poprawić swój rezultat. Drażniło mnie jednak szukanie w ciemno ukrytych przedmiotów i innych atrakcji rozsianych po całkiem sporej powierzchni. Wprawdzie niektóre postacie potrafią latać jak Leafa czy Quinella, co lekko ułatwia sprawę, ale szukanie igły w stogu siana szybko stawało się męczące. Mimo wszystko warto się starać do czego zachęcają cenne nagrody oferowane przez Sword Art Online: Fractured Daydream po ukończeniu zadania. Wracając do lobby zyskujemy punkty doświadczenia osobno dla gracza i bohatera będącego w danej chwili liderem grupy.

Z drugiej strony zaliczanie trybu fabularnego potrzebne jest do odblokowywania kolejnych postaci i zadań dla rozgrywki multiplayer. Cóż, trzeba przyznać, że na chwilę obecną oferta tego, co możemy robić wspólnie z prawdziwymi przyjaciółmi jest dość skromna, chociaż pozwala na wspólne rajdy aż dwudziestu osobom. Można zdecydować się na tryb Free Roam, który po prostu rzuca nas na rozległą mapę, gdzie wcielając się w dostępnego bohatera zabijamy potwory do woli i wykonujemy dzienne questy. Ogólnie to świetny sposób na zdobycie wartościowego oręża, sprzętu oraz lepsze zapoznanie się z niektórymi postaciami gry. Jak należy się spodziewać, tryb Boss Rush mówi sam za siebie. Wraz z drużyną trzech graczy rywalizujemy o najwyższy wynik spośród pięciu drużyn walczących z bossem. Zabijamy pomniejszych wrogów i zaliczamy wyzwania, aby awansować w celu zadawania coraz większych obrażeń. Poziom doświadczenia resetuje się, gdy zaczynamy na nowo dany etap. Obecnie dostępne są trzy mapy bossów, które odblokowują się w kolejności zależnej od rangi gracza i ukończenia poprzednich. 

Każdy bohater to inne wyzwanie

Sword Art Online: Fractured Daydream recenzja

Niemal podobnymi zasadami rządzi się tryb Co-Op Quest tylko najpierw trzeba się przedrzeć przez przypominającą loch lokację, ale oferuje aż dziewięć różnych map. Na krótką metę, odpowiednio dawkując sobie rozgrywkę zabawa online sprawia całkiem sporo przyjemności. Gra szybko tworzy „party” wypełniając wakujące miejsca botami. Jednak chęć spędzenia na harcach sieciowych kilka godzin może szybko znudzić, zwłaszcza że będzie wymagała spędzania czasu na podciąganiu bazowych statystyk ulubionych postaci. To trochę paradoks, ale tak już tu jest, że zawsze zaczynamy od pierwszego poziomu, ale zwiększone statystyki pozostają. Po zdobyciu wyznaczonego poziomu część umiejętności pasywnych da radę przenieść na innych bohaterów. Tytuł nie uniknął też mikropłatności, lecz jak na razie dotyczą one przedmiotów kosmetycznych

Trzeba również zaznaczyć, że postacie z SAO mają przypisaną jedną z kilku klas zarówno w segmencie fabularnym, jak i online, więc każdą walczy się inaczej i często trzeba takiej walki uczyć się od nowa, jeśli gramy kimś pierwszy raz. Inaczej toczy się boje mieczem, inaczej wygląda strzelanie z broni palnej, a jeszcze inaczej korzysta się z samych zaklęć. Jest to zaletą, ponieważ oferuje sporą różnorodność i nowe doświadczenia. Ostatecznie starcia w tym jRPG-u akcji są proste, ale oprócz podstawowych ciosów oferują również różnorodne widowiskowe ataki specjalne czy finiszery. Nic nowego pod słońcem, ale gra się całkiem przyjemne, trzeba tylko pamiętać o zaletach i ograniczeniach danej profesji. Lekki problem jest z wojakami/wojowniczkami umiejącymi latać, bowiem w trakcie potyczki nie daje im to większej przewagi, natomiast są niesamowicie wrażliwe na ostrzał z ziemi. Również system celowania jeśli używamy broni palnej domaga się pewnych usprawnień. Mimo wszystko nie licząc kilku zgrzytów element bitewny sprawuje się dobrze. 

Ładne plenery, chociaż ich mało

Sword Art Online: Fractured Daydream recenzja

Wizualnie Sword Art Online: Fractured Daydream prezentuje się zadowalająco na PlayStation 5 i działa płynnie. Projekty postaci są miłe dla oka podobnie jak środowisko odwiedzanych lokacji, szkoda tylko, że jest ich stosunkowo mało i sprawiają wrażenie pustych. Wszystkie dialogi w trybie fabularnym są w pełni udźwiękowione, łącznie z plotkowaniem w lobby. Niestety odblokowane wspomnienia pokazujące segmenty fabularne poprzednich gier pozostawiono nieme. Nie ma wyboru języka angielskiego, ale głosy japońskich aktorów są wystarczająco dobre, by nie narzekać. Ścieżka dźwiękowa skutecznie buduje przygodowy klimat, ale dziwnie schodzi na dalszy plan podczas walki. W każdym razie zasadniczo jest dobrze, nie zabrakło też obowiązkowego fanserwisu, ale czuć nie do końca wykorzystany potencjał jakby twórcom zabrakło czasu bądź funduszy. 

Zrecenzowane właśnie Sword Art Online: Fractured Daydream pomimo pewnych wad to solidna produkcja dla fanów cyklu, chociaż przyznaje, że nie zapewnia im wszystkiego czego by chcieli. Tytuł broni się zabawnym, acz krótkim scenariuszem, a tryb sieciowy, pomimo skromnej zawartości funkcjonuje poprawnie i pozwala bawić się z graczami z różnych platform. Niestety zniechęca do zakupu zbyt wysoka cena, nieadekwatna do oferowanej zawartości, więc lepiej poczekać na mocną obniżkę.

Ocena - recenzja gry Sword Art Online: Fractured Daydream

Atuty

  • 21 grywalnych bohaterów z całego przekroju serii
  • Sposób prowadzenia fabuły
  • Sprawnie funkcjonujący tryb multi
  • Ładna oprawa audiowizualna
  • Przyjemny i wymagający poznania bohaterów styl walki

Wady

  • Krótka historia
  • Zabawa online mogłaby być bardziej rozbudowana
  • W kilku momentach konieczne nużące "grindowanie" bohaterów
  • Brak zachęty by wracać do gry po "endgame"
  • Czuć niewykorzystany potencjał tytułu

Bandai Namco kuje żelazo póki gorące i i nie pozwala odejść cyklowi SAO na odpoczynek. Sword Art Online: Fractured Daydream to kolejna odsłona serii gier przeznaczonych dla fanów cyklu, czy tego chcieli czy też nie. Zasadniczo to udana, posiadająca swój czar produkcja, ale nie zaszkodziłoby, gdyby twórcy okazali jej więcej miłości lepiej zagospodarowując niewykorzystany, ale drzemiący w grze potencjał. Ogólnie jest dobrze, ale mogło być o wiele lepiej.
Graliśmy na: PS5

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper