Wicked (2024) – recenzja i opinia o filmie [UIP]. Twórcy drugiego Jokera mogliby się tu sporo nauczyć
Czy film na bazie kultowej powieści, w którym główną rolę gra debiutująca na dużym ekranie Ariana Grande, idolka młodzieży, mógł się udać? Zachodnie recenzje wskazują na to, że nie tylko mógł. To jeden z najlepiej ocienianych filmów w tym roku. I choć bawiłem się w kinie dobrze, nie podzielam aż tak dalece idącego entuzjazmu.
„Wicked" to tak naprawdę film będący prequelem do „Czarnoksiężnika z krainy Oz" i jednocześnie ekranizacją musicalu granego od lat na Broadwayu. Tym samym nie będziemy mieli tu okazji poznać przygód Dorotki i spółki, ale dowiemy się za to kim tak naprawdę była „Zła Czarownica”. Początek filmu jest dość przewrotny, bo pokazuje jak cała kraina Oz świętuje po tym, jak udało się ją zabić, a dobrą wieść niesie piękna blondynka o uroczym spojrzeniu, niejaka wróżka Galinda (Ariana Grande). Niegdyś... przyjaciółka Złej Czarownicy.
Tutaj robimy pauzę, bo narracja cofa się do momentu, gdy dziewczyny jeszcze się nie znały, a my z kolei możemy poznać bliżej bohaterkę całego zamieszania, zielonoskórą czarownicę o nadprzyrodzonych mocach, która postawiła na nogi całą krainę Oz. Dlaczego właśnie ona? Skąd u niej taki kolor skóry? I czym zasłużyła sobie na przydomek „Złej Czarownicy"?
Wicked (2024) – recenzja i opinia o filmie [UIP]. Duet doskonały
Tego wszystkiego dowiemy się podczas blisko 160 minutowego sensu. Niestety tutaj mamy już pierwszy zgrzyt. Film jest zdecydowanie za długi, przez co są momenty, w których po prostu się dłuży. Po drugie - mimo tak rozciągniętej narracji, nie zobaczymy finału tej opowieści, gdyż produkcję podzielono na dwie części i druga zadebiutuje w kinach dopiero za rok. Miało to na celu poszerzenie niektórych wątków i zadbanie o to, by wszystkie kluczowe postacie dostały odpowiednio dużo miejsca antenowego, ale w pierwszej części nie do końca to wyszło, o czym napiszę za chwilę.
Film ciągną na swoich plecach wspomniane we wstępie panie. Ariana Grande w roli pewnej siebie, aroganckiej, naiwnej i patrzącej na innych z góry studentki, której rodzice spełniali wszelkie zachcianki, wypada wprost rewelacyjnie. Wtóruje jej zielonoskóra Elfaby (Cynthia Erivo), dziewczyna od dziecka niedoceniana i poniżana ze względu na kolor skóry i dziwne moce, w której z każdą kolejną minutą coraz bardziej narasta frustracja i chęć akceptacji. Początkowo scenariusz wydaje się jednak prozaiczny i prosty w swojej konstrukcji. Mamy pewną siebie blondynkę i gnębioną przez wszystkich zielonoskórą ofiarę, a wszystko układa się w moralizatorski schemat – „popularna i ładna dziewczyna zawsze przegra z tą brzydszą, ale mądrzejszą".
Wicked (2024) – recenzja i opinia o filmie [UIP]. High School Musical w Krainie Oz
Całe szczęście scenariusz został tak skonstruowany, by nie raz nas zaskoczyć. Zbieg okoliczności sprawia, że dziewczyny, choć początkowo nie darzą się sympatią, muszą zamieszkać w jednym pokoju na uniwersytecie Shiz w fantastycznej Krainie Oz. A to wywoła całą lawinę zabawnych i wzruszających momentów, które pozwolą nam spojrzeć na obie postacie nieco inaczej. Bo czarne charaktery nie zawsze są jednoznacznie złe, a za zasłoną egoizmu popularnej w szkole gwiazdeczki kryje się coś więcej niż pusta, zapatrzona tylko w siebie głowa. Jednowymiarowe z początku postacie stają się największą zaletą „Wicked”, a dziewczyny napędza niewątpliwie Madame Morrible (Michelle Yeoh), mentorka uniwersytetu, na której skupiona jest uwaga i szacunek wszystkich studentów. Faktem jest, że duża część filmu to trochę opera mydlana i "High School Musical". Obserwujemy życie studentek magii, waśnie, wspólne wykłady, wypady do zakazanego klubu, w końcu pierwsze zauroczenia, gdy do uniwersytetu przyjeżdża przystojny książę grany przez charyzmatycznego Jonathana Baileya.
I tutaj warto pochylić się nad wątkami drugoplanowych postaci. Te wydają się czasem dodane na siłę, jakby film musiał po prostu zaliczyć pewne punkty, ale niespecjalnie chce na nie tracić czas. Mamy tu wszak przecież konflikt ludzi ze zwierzętami (skojarzenia z „Mrocznymi Materiami” są jak najbardziej na miejscu), problemy manipulowanego przez władze społeczeństwa krainy Oz, romans Boqa (Ethan Slater) z niepełnosprawną siostrą zielonoskórej Elfaby (Marissa Bode) czy jedynie liźnięty temat samego czarnoksiężnika z Oz, w którego wciela się sam Jeff Goldblum.
Wicked (2024) – recenzja i opinia o filmie [UIP]. Część pierwsza, nieostatnia
Nie da się jednak ukryć, że scenografia, CGI i epickość kolejnych scen to pierwsza liga. Kraina Oz wygląda fenomenalnie, nawet jeśli boli trochę fakt, że większość akcji rozgrywa się na uniwersytecie i dopiero końcówka filmu zabiera nas do jeszcze bardziej spektakularnego miejsca. Czuć tutaj rozmach, czuć, że trafiliśmy do niezwykłej, magicznej krainy. Niestety nie podzielam zachwytów odnośnie samych piosenek i choreografii kolejnych tańców, których jest moim zdaniem za dużo, a większość i tak nie zapada specjalnie w pamięć. Choć trzeba im oddać to, że w przeciwieństwie do drugiego „Jokera” wynikają z narracji i są w nią dobrze wpisane. Ale czy jakiś kawałek zapadł mi w pamięć po seansie? Niekoniecznie.
Na „Wicked” do kina powinni wybrać się zarówno fani książki Gregory’ego Maguire jak i wielbiciele Ariany Grande. Mimo lekko rozwodnionej fabuły film prezentuje się na dużym ekranie znakomicie, czuć "piniądz" i rozmach, nawet jeśli w odniesieniu do samych utworów są lepsze musicale. W kinach jest też wersja z polskim dubbingiem, jeśli chcecie zabrać na seans dzieci, choć osobiście polecam jednak oryginalną wersję, gdyż w naszej rodzimej czasem nie słychach co dokładnie śpiewają aktorzy. Niestety przez fakt, że film wydaje się niekompletny i druga część dopiero przed nami, nie jestem w stanie z czystym sumieniem wystawić wyższej oceny.
Atuty
- Kraina Oz wygląda znakomicie
- Ariana Grande i Cynthia Erivo zagrały oscarowo
- Scenariusz, który potrafi zaskoczyć
- Kostiumy i scenografia
- Potrafi zarówno rozbawić jak i wzruszyć
Wady
- Urwana fabuła pozostawia niedosyt
- Dłużące się fragmenty czasami dość przeciętnych utworów
- Nie wszystkie wątki drugoplanowe są dobrze poprowadzone
Spektakularny i magiczny spektakl, choć niekompletny i momentami nieco się dłużący. Wciąż wart jednak obejrzenia w kinie.
Przeczytaj również
Komentarze (38)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych