Eternal Strands - recenzja gry. Gdy The Legend of Zelda spotyka Shadow of the Colossus

Eternal Strands - recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PC]. Gdy The Legend of Zelda spotyka Kolosy

Wojciech Gruszczyk | 27.01, 17:00

Jeden z ojców serii Dragon Age rozpoczął nowy rozdział w swoim życiu, został jednym z liderów niezależnego zespołu i zrealizował projekt łączący założenia kilku znanych produkcji. Czy jednak warto zagrać w Eternal Strands? Przeczytajcie naszą recenzję.

Mike Laidlaw to jeden ze scenarzystów pierwszego Mass Effecta, który w kolejnych latach został projektantem dwóch pierwszych odsłon serii Dragon Age, by nawet piastować stanowisko dyrektora kreatywnego Inkwizycji. Tak duże doświadczenie sprawiło, że nie bez powodu wielu graczy mogło zainteresować się zapowiedzią Eternal Strands – ja sam należę do tego grona, bo od pierwszego zwiastuna byłem ciekawy, jak będzie prezentować się kolejny tytuł tego dewelopera.

Dalsza część tekstu pod wideo

Yellow Brick Games nie zdecydowało się jednak na klasycznego przedstawiciela gatunku RPG. Recenzowany Eternal Strands to połączenie kilku świetnych projektów, który ostatecznie pomimo niezbyt wygórowanego poziomu trudności i uproszczenia niektórych systemów, może zapewnić graczom bardzo przyjemne doświadczenie.

Tajemniczy świat pełen cudów

undefined

Akcja recenzowanego Eternal Strands dosłownie rzuca gracza w sam środek fantastycznej krainy – tajemnicza Enklawa kilkadziesiąt lat temu została odcięta od reszty świata przez barierę, ale główna bohaterka razem ze swoim zespołem ląduje w niedostępnym dotychczas regionie i rozpoczyna swoją misję. Dlaczego Enclave zostało odcięte i jak można przywrócić dom Brynn do rzeczywistości? Na to pytanie odpowiada blisko 20 godzinna historia, w której gracze otrzymują dużą swobodę prowadzenia wydarzeń, a zarazem deweloperzy nie trzymają śmiałków za rękę – to nie jest kolejna produkcja, która bardzo dokładnie wskazuje drogę, gdzie leży potrzebny przedmiot lub w jaką stronę należy się udać, by rozwiązać zadanie.

Z jednej strony to poczucie wolności jest świetne i dobrze łączy się z samą rozgrywką, jednak szybko można odczuć, że scenarzyści nie przygotowali angażujących wydarzeń lub nie potrafili ich odpowiednio przedstawić – w grze tak naprawdę nigdy nie czujemy większego zagrożenia. Historia szybko staje się dodatkiem do gameplayu, ponieważ pisarze nie potrafili zaciekawić mnie opowieścią... podczas gry miałem wrażenie, że w Eternal Strands brakuje celu, który zachęcałby do biegania po świecie.

Sytuacji nie ratują towarzysze Brynn – dziewczyna jest interesującą postacią, czasami jej rozważania są ciekawe, ale trudno było mi polubić ekipę Tkaczy, którzy razem z protagonistką trafiła do centrum magicznych cudów. W tym zespole każdy ma jakieś zadanie – Sola pomaga w uzbrojeniu, Dahm ulepsza magiczne moce, Laen ułatwia zrozumienie fabuły, a przykładowo Casmyn zajmuje się zarządzaniem ekwipunkiem, jednak deweloperzy nie zadbali o dobre zaprezentowanie postaci. W zasadzie nawet dodatkowe zadania dla kompanów nie są specjalnie angażujące – twórcy przygotowali opcjonalne questy, które zapewniają Brynn dodatkowy sprzęt (przykładowo Sola oferuje nowy rodzaj zbroi, a Laen ułatwia eksplorację), a wyzwania można nawet ukończyć po głównym wątku. Deweloperzy jednak bardzo pozytywnie zaskakują w przypadku budowania relacji z postaciami – jestem pewien, że autorzy powinni lepiej przedstawić ekipę, ale bardzo ciekawie obserwuje się relacje protagonistki z kompanami... nie będę wchodzić za daleko w spoilery, ale autorzy zadbali o kilka interesujących wątków.

Brynn niczym Link

undefined

Opowieść w Eternal Strands nie jest zdecydowanie najmocniejszym elementem gry, ponieważ duża swoboda zaoferowana przez deweloperów sprawia, że tempo akcji szybko spada. Czasami trudno się połapać, gdzie dokładnie należy się udać, nie brakuje momentów, gdy po prostu wykonujemy nudne zadania, które w gruncie rzeczy nie wnoszą za wiele do wydarzeń i nie nadają przygodzie odpowiedniego rozmachu... ale szczerze mówiąc nawet w tej sytuacji od tytułu czasami trudno się oderwać.

Pozytywne wrażenia związane z rozgrywką w recenzowanym Eternal Strands są związane z założeniami gry – deweloperzy realizując przygodę mocno inspirowali się The Legend of Zelda: Breath of the Wild oraz Shadow of the Colossus i nie są to wyłącznie puste słowa. Brynn nie zbiera punktów doświadczenia, a wszystkie swoje statystyki poprawia przez posiadanie odpowiedniego sprzętu – brzmi znajomo? Bohaterka jednak nie ma możliwości na każdym kroku podnosić nowego miecza lub kolejnej tarczy, a po prostu cały czas może usprawniać posiadany ekwipunek. Deweloperzy postawili na ulepszanie sprzętu, więc wojowniczka biegając po świecie zbiera najróżniejsze surowce – oczywiście dorzucanie specjalnych błyskotek lub legendarnych materiałów wpływa na wygląd przykładowo pancerza, ale przede wszystkim zwiększa nasze możliwości w walce. 

Brynn niczym Link może wspinać się na najróżniejsze górki, nie ma problemu z wchodzeniem po ścianach, a podczas eksploracji bohaterka musi cały czas zwracać uwagę na pasek wytrzymałości. Mniejszy zespół nie mógł pozwolić sobie na pełnoprawny, otwarty świat, więc w trakcie rozgrywki trafiamy do kilku większych, ale zamkniętych lokacji – autorzy bardzo mądrze korzystają z portali, które nie tylko zostały odpowiednio wdrożone do wydarzeń, a zarazem pozwalają na szybkie podróżowanie po całej krainie. Jest to szczególnie ważne, że Brynn nawet po powiększeniu plecaka, bardzo szybko zapełnia go najróżniejszymi skarbami, które przydają się do usprawnienia sprzętu, więc ważne jest, by systematycznie wracać do bazy. Yellow Brick Games wpadło jednak na bardzo przyjemny pomysł, by gracz nie musiał męczyć się z rynsztunkiem – wystarczy wejść do obozu, by wszystkie zebrane dobra wylądowały w skrzyni.

undefined

Istotnym elementem samej eksploracji jest sam świat. Yellow Brick Games postawiło na barwne okolice i różnorodne biomy, które w dodatku potrafią zaskoczyć nie tylko przeciwnikami, ale samą pogodą. Czasami biegając po świecie pojawia się czerwona aura, przez którą środowisko może zostać podpalone – suche powietrze reaguje na działania bohaterki lub wrogów i... w zasadzie wystarczy mały płomień, by obserwować, jak żywioł się rozprzestrzenia atakując kolejne stwory lub nawet wpływa na naszą dalszą podróż. Innym razem gracz musi zwracać uwagę na mróz, który może spowolnić wojowniczkę lub nawet wpłynąć na jej zdrowie.

Brynn ma jednak znacznie większe moce od bohatera serii The Legend of Zelda, ponieważ dziewczyna już na samym początku opowieści może kontrolować ruch przykładowo wielkich głazów – te idealnie nadają się do rzucania w przeciwników – ale od pewnego czasu uczy się także władania żywiołami. Znakomicie sprawdza się opcja zamrażania bestii biegających po świecie, ponieważ w zależności od stopnia zamrożenia i miejsca wykorzystania energii, możemy sprawić, że przeciwnik zostanie całkowicie unieruchomiony i będzie atakowany przez mróz lub po prostu... przykleimy do jego głowy wielki sopel. Brynn może nawet tworzyć ścieżki z lodu niczym jeden z bohaterów Fantastycznej Czwórki – podobna zabawa pojawia się także w przypadku innych żywiołów.

undefined

W jaki sposób bohaterka recenzowanego Eternal Strands może nauczyć się władać kolejnymi mocami? I tutaj pojawia się jeden z najlepszych elementów gry, ponieważ deweloperzy inspirując się Shadow of the Colossus wrzucili do produkcji wielkie bestie. Potwory nie robią tak dużego wrażenia, jak ikoniczne postacie z hitu Team Ico, jednak przeciwnicy są naprawdę sporych rozmiarów. Brynn musi się na nich wspinać, niszczyć odpowiednie miejsca na cielskach, by przebić się przez pancerz i zadawać konkretne obrażenia. Yellow Brick Games nawet w tym miejscu postawiło na pewien crafting, ponieważ zdobywane moce można ulepszać, by otrzymać kolejne zdolności – nie wszystkie są odpowiednio efektowne, jednak samo rozwijanie możliwości bohaterki jest bardzo przyjemne.

Nie będę ukrywał, że byłem pod dużym wrażeniem, gdy pierwszy raz miałem okazję wspinać się na nogi jednego z kolosów, który miotał w moją stronę ognistymi atakami... podobnie sytuacja wyglądała, gdy dosłownie wskoczyłem na olbrzymiego ptaka, by następnie próbować ubić go małym mieczem i... tak samo akcja prezentowała się podczas walki z wielką bestią przypominającą przerośniętego, kamiennego nosorożca. Design przeciwników nie wyróżnia się na tle całej produkcji, więc trudno mówić o mrocznych stworach z najdalszych zakątków głębin, ale bez wątpienia twórcy wpadli na bardzo przyjemny pomysł, by zrealizować takie wyzwania.

Pomysł jest, a jak wypada realizacja?

undefined

Eternal Strands potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć mechanikami wyciągniętymi z wielkich hitów, jednak ostatecznie podczas rozgrywki miałem wrażenie, że deweloperzy realizując przygodę nie zaryzykowali. Gra z jednej strony zapewnia bardzo przyjemną eksplorację, jednak podczas biegania po świecie nie napotykamy na większe zagrożenie – przeciwnicy padają po kilku atakach lub w zasadzie często nie musimy nawet walczyć... a gdy już niezbędne jest pokonanie wrogów, to wystarczy użyć mocy, by bez najmniejszych przeszkód poradzić sobie ze stworami.

Sytuacja niestety wygląda niemal identycznie w przypadku bossów. Każdy olbrzym prezentuje się znakomicie do momentu, gdy trafimy na jego ciało i po kilku chwilach bestia pada na ziemię, a my możemy zebrać jej skarb. Pojedynki opierają się niemal dosłownie na jednym założeniu: wchodzimy na postać, zbijamy pancerz, atakujemy i w międzyczasie musimy się utrzymać na cielsku lub ponownie wdrapać na przeciwnika. Deweloperzy nie zaryzykowali, by podnieść poziom trudności i zapewnić odpowiednie wyzwania.

Podobnie sytuacja prezentuje się w przypadku rozwoju ekwipunku. Twórcy postawili na bardzo prosty crafting, więc choć podczas gry cały czas ulepszamy sprzęt, to jednak mało kiedy mamy okazję sięgnąć po nowy oręż. W zasadzie przez całą przygodę możecie grać z jednym mieczem i czasami wykorzystywać łuk – choć z doświadczenia wiem, że znacznie lepiej skupić się na okiełznaniu żywiołów. Pod względem rozwoju postaci, Eternal Strands przypominało mi bardzo proste mobilne gry RPG i sytuacji nie poprawia nawet moment, gdy możemy chwycić do ręki trzecią zabawkę lub otrzymujemy możliwość zaklinania broni odpowiednim żywiołem – to miałoby większy sens, gdyby starcia z przeciwnikami były wymagające.

Pewne sprzeczności

undefined

Grając w Eternal Strands wielokrotnie byłem zaskoczony, jak świetne mechaniki przygotowali deweloperzy – z jednej strony to naprawdę ciekawe połączenie The Legend of Zeldy z Shadow of the Colossus, ale łatwo dostrzec, że za projekt odpowiadało mniejsze studio, które nie mogło znacząco rozbudować poszczególnych systemów.

Znakomicie sprawdza się zdolność Weaver’s Grasp, dzięki której możemy chwytać i rzucać przedmiotami lub nawet przeciwnikami – umiejętność wykorzystująca elementy fizyki może zapewnić sporo ciekawych sytuacji... podobnie zresztą, jak wspomniana wcześniej zabawa ogniem i lodem. Łatwo dostrzec, kiedy powietrze jest suche, by następnie za sprawą małego płomienia obserwować, jak świat dosłownie zaczyna płonąć. Twórcy wykorzystali symulację termodynamiczną, by w znaczący sposób wpłynąć na doświadczenie gracza i możliwości bohaterki.

undefined

Elementy fizyki są obecne w wielu aspektach Eternal Strands, ponieważ protagonistka również musi zwracać uwagę na noszone przedmioty – im większy ciężar postaci, tym trudniej jest jej wspinać się na skały (szybciej wyczerpuje się pasek wytrzymałości) lub wojowniczka ma większe oraz mniejsze problemy podczas biegania po większych bestiach. Gracz może jednak wykorzystać przykładowo lód, by zamrozić jedną część ciała przeciwnika – w tej sytuacji nie będzie on mógł ruszać ręką lub nie ruszy jedną z nóg... oczywiście do momentu, gdy zniszczy ograniczenie wywołane przez bohaterkę.

Kapitalnie prezentują się wszystkie sytuacje, gdy gracz nauczy się korzystać z możliwości Brynn – rzucanie wrogami? To dopiero początek. W tym tytule łatwo chwycicie lecący w Waszą stronę czar, by następnie przesłać go w stronę wroga. W trakcie walki chętnie za sprawą telekinezy miotałem tarczami oponentów, wyrywałem części bossów, by cisnąć elementami w tych samych przeciwników lub nawet zamrażałem ich części – po prostu by zobaczyć, jak sobie poradzą z lodem. I takie akcje bardzo pozytywnie wpływają na rozgrywkę, ponieważ na każdym kroku Yellow Brick Games potrafi zaskoczyć mechanikami, by jednak w niektórych elementach (rozwój postaci, skromna liczba przeciwników, tylko kilka broni) nie zapewnić oczekiwanych wrażeń. W trakcie rozgrywki z jednej strony naprawdę dobrze się bawiłem, a z drugiej widziałem, że twórcy na swój sposób nie wykorzystali szansy.

Czy warto zagrać w Eternal Strands?

Potencjał płynący z Eternal Strands jest łatwo wyczuwalny, ale sporo tak naprawdę zależy od tego, jak gracz będzie chciał się bawić w tytule studia Yellow Brick Games. Grę można ukończyć biegając po świecie i atakując z miecza, ale w takiej sytuacji nie zasmakujecie w najlepszych elementach produkcji – twórcy trochę nie tłumaczą, jak można wykorzystać moce protagonistki, więc w tym wypadku sporo zależy od Waszej kreatywności. W zasadzie podobnie, jak w przypadku ostatniej odsłony serii The Legend of Zelda – choć oczywiście trzeba wziąć pod uwagę skalę obu projektów.

Jeśli jednak szukaliście gry, która nie będzie Was trzymać za rączkę i pozwoli po prostu dobrze się bawić – Eternal Strands będzie dobrą opcją. Łatwo dostrzeżecie pewne braki, niektóre systemy nie będą aż tak rozbudowane, jak w wielu konkurencyjnych tytułach, ale z drugiej strony, mało która produkcja zapewnia aż tak dobrą zabawę fizyką i żywiołami.

Ocena - recenzja gry Eternal Strands

Atuty

  • Telekineza w odpowiednich rękach potrafi zdziałać cuda,
  • Dobre połączenie różnorodnych pomysłów,
  • Świetne wykorzystanie możliwości żywiołów – uważajcie na ogień!
  • Wielkie bestie robią wrażenie.

Wady

  • Zdecydowanie za niski poziom trudności,
  • Słaba prezentacja historii,
  • Brak odpowiedniego zagrożenia,
  • Rozwój postaci związany z ekwipunkiem jest bardzo skromny.

Eternal Strands to ciekawy tytuł, który pokazuje, jak w kreatywny sposób można wykorzystać kilka znanych pomysłów. Dobre połączenie znanych koncepcji... choć w niektórych momentach twórcy powinni zaszaleć.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper