Nocna suka (2024) – recenzja filmu [Disney+]. Jesteś matką, jesteś potworem

Nocna suka (2024) – recenzja i opinia o filmie [Disney+]. Jesteś matką, jesteś potworem

Iza Łęcka | Wczoraj, 22:25

Disney+ w styczniu otrzymał kilka interesujących nowości, wśród których moją największą uwagę zwrócił film z Amy Adams. Historia pewnej matki porusza, ale czy na tyle mocno, by jej kluczowy przekaz wybrzmiał ze zdwojoną siłą? Zapraszam do recenzji „Nocnej suki”.

Macierzyństwo jest konceptem, który pod wieloma względami wywołuje ogromne emocje. Regularnie kładzione na piedestał przez polityków Zachodu, którzy z paniką w oczach patrzą na słupki urodzeń od kilku dekad i próbują wszelkimi sposobami skłonić kobiety do rodzenia, jest wyśmiewane przez część młodego pokolenia, które w sprowadzeniu na świat dziecka upatruje kolejny gwóźdź do trumny płonącej planety i zbytnie poświęcenie. Socjologowie analizują rolę matki w kontekście społeczeństwa, psychologowie i terapeuci wiedzą, że matka „jest wszystkiemu winna”, a artyści próbują ją pokazać z różnych stron. Do tego grona od dłuższego czasu dołączają także filmowcy, którzy próbują odczarować stereotypowe postrzeganie zarówno kobiet, jak i mężczyzn w rolach rodziców.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mama, mamusia, madka, rodzicielka – określeń dotyczących kobiet, które urodziły dzieci, jest naprawdę sporo, a każde z nich jest nacechowane emocjonalnie. Z tymi emocjami – całym wachlarzem przemyśleń – próbuje wejść w dialog Marielle Heller, reżyserka i scenarzystka „Nocnej suki”.

Nocna suka (2024) – recenzja filmu [Disney+]. Macierzyństwo to krew, pot i łzy?

undefined

Codzienność Matki od dłuższego czasu wygląda niemal tak samo. Pobudka, śniadanie, zabawa, wizyta w sklepie i na placu zabaw, obiad, walka w kąpieli oraz nieudane próby uspania do późnych godzin. Matka zmieniła całe swoje życie dla Syna – kiedyś była prężnie rozwijającą się artystką, która wystawiała prace w galeriach i miała głowę pełną pomysłów na nowe projekty, dzisiaj z bolesnością doświadcza mgły mózgowej, zastanawiając się, czy ma szansę powrócić do formy intelektualnej (i tej fizycznej) sprzed ciąży, walczy, czytając po raz kolejny tę samą opowiastkę na dobranoc, i jest przepełniona żalem. Nie, ona kocha swoje dziecko i zrobiłaby dla niego wszystko. Nawet poświęciła siebie...

Monotonia codzienności i wzbierający w Matce żal sprawiają, że nie tylko raz za razem ma pretensje do męża, który rzadko pojawia się w domu, bo pracuje w delegacji i tak właściwie jest gościem we własnym domu, nie dogaduje się z innymi matkami z przyczepionym uśmiechem, ale przede wszystkim zachodzą w niej zmiany. Niepokojące fizyczne zmiany... A to rosną jej trzy pary dodatkowych sutków, zęby stają się coraz ostrzejsze, węch wyczulony na wszystko. Do tego dochodzą niepokojące wizje... Dzikie wizje, które nie wiadomo, czy są marzeniami sennymi, czy jednak jej nową rzeczywistością. Matka zamienia się w zwierzę.

„Nocna suka” zgodnie z zapewnieniami ma być połączeniem komedii oraz body horroru. Tak, pewne elementy gatunkowe mieszają się w tej produkcji, ale do pewnego czasu, bowiem podczas seansu przede wszystkim na pierwszy plan wysuwa się dramat... Heller próbuje raz za razem zaskakiwać widza, zdecydowanie wplatając wewnętrzne monologi głównej bohaterki w dialogi z innymi osobami, odwołując się do jej wizji z przeszłości i raz za razem naciskając na sferę fizyczną. Już na pierwszy rzut oka cielesność Matki może wywołać mieszane reakcje wśród wielu widzów, bo jest typowym przedstawieniem zapuszczonej kobiety posiadającej małe dziecko, ale już kolejne przejawy wyłaniającej się z niej „dzikości” przykuwają uwagę, nieco obrzydzając i nawiązując jeszcze mocniej do biologicznej sfery człowieka. Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy istotami biologicznymi, a ciąża, poród, połóg i w gruncie rzeczy spory aspekt posiadania potomstwa, pomimo współczesnych udogodnień, przypominają nam o tym.

Nocna suka (2024) – recenzja filmu [Disney+]. Ważna historia

undefined

Wcielająca się w główną bohaterkę Amy Adams miała w swojej karierze lepsze i gorsze momenty. Była chwalona za znakomitą kreację w „American Hustle”, robiła wrażenie w „Ostrych przedmiotach” czy „Elegii dla bidoków”, nieco nie spełniła oczekiwań w „Kobiecie w oknie”. W najnowszej roli spisuje się naprawdę dobrze. Kiedy o recenzowanej „Nocnej suce” zrobiło się głośno za sprawą nietypowego zwiastuna, wiele osób dziwiło się, dlaczego aktorka zdecydowała się na taki występ, ale ja uważam, że należy ją docenić za odwagę. Już pomijając fakt, że do roli musiała nieco się zmienić, to jej gra aktorska i wizja na tę postać są urzekające i śmiałe. I pomimo dosłowności scenariusza, jest ona jak najbardziej przekonująca i prawdziwa.

„Nocna suka” pod wieloma względami ze mną rezonuje, w wielu momentach przemawia do mnie ze zdwojoną siłą, uderzając swoimi oskarżeniami raz za razem. Matka w tej wizji jest zagubiona, czuje, że utraciła swoją tożsamość na rzecz małego człowieka, który jeszcze do niedawna był z nią niemal jednym ciałem. Główna bohaterka na jednym oddechu, w ciągu kilkunastu sekund potrafiła wypowiedzieć sporą część wątpliwości, które w pewnym momencie mojego życia mną targały – i na pewno targają wieloma kobietami. Dlatego na tę historię, pomimo kilku jej wad, patrzę z naprawdę przychylniejszym okiem. Twórcy dotykają tematu tak aktualnego i w gruncie rzeczy potrzebnego, bo nie pomijają współczesnej roli mężczyzny w rodzicielstwie. Relacja matki z ojcem ma lepsze i gorsze momenty, ewoluuje i zmienia się, im większe staje się ich dziecko. Ale też film przedstawia, choć w mniejszym stopniu, z jakimi emocjami i oczekiwaniami społeczeństwa musi mierzyć się druga strona układu. Oczekiwania społeczne są przytłaczające dla kobiet, ale nie są też na tyle oczywiste i jednoznaczne, by mężczyźni im sprostali. Doceniam tę dodatkową optykę, ale nie będę ukrywać, że już zbyt grzeczne zakończenie niekoniecznie mi się spodobało.

Nocna suka (2024) – recenzja filmu [Disney+]. Trochę zmarnowany potencjał

Muszę jednak przyznać, że pomimo wszystko miałam większe oczekiwania wobec recenzowanego filmu. Bardzo podobał mi się wątek dzikości, wręcz mitologizacji macierzyństwa i możliwości kreowania przez kobiety nowego życia, którym filmowcy próbowali nas zaskoczyć. Ta sfera zamiany w psa również nadawała klimatu. Z każdą minutą seansu miałam nadzieję, że Heller jeszcze bardziej „pójdzie po bandzie” i pobawi się symbolami, ukrytymi znaczeniami i pojęciem „bogini”, które przewija się w literaturze feministycznej, tymczasem jej próby, zamiast ognia dzikości, okazały się zaledwie „lekkimi płomykami”. W ogólnym rozrachunku „Nocna suka” okazała się zbyt dosłowna, zbyt grzeczna, a dialogi niemal wyciągnięte z nowoczesnych podręczników o rodzicielstwie. Tak, ich przekaz jest jak najbardziej słuszny, ale mogłby być zdecydowanie mocniejszy. Klisze z gatunku body horroru mogły być zdecydowanie lepiej wykorzystane.

„Nocna suka” dostępna na Disney+ miała zdumiewać i atakować dzikością, ale wydaje się tylko cichym popiskiwaniem stłamszonego psiaka. Mimo to nie chciałabym, byście rezygnowali z tego seansu, bo może on otworzyć oczy na wiele ważnych spraw.

Atuty

  • Film porusza istotny temat,
  • Dobra kreacja Amy Adams
  • Oraz reszty obsady,
  • Odwołania do biologii i mistycznego wymiaru macierzyństwa,...

Wady

  • które moim zdaniem nie zostały dostatecznie wykorzystane,
  • Twórcy tłumaczą wszystko zbyt dosłownie, w dialogach nie ma miejsca na analizy widzów,
  • Zakończenie.

Po seansie z „Nocną suką” dochodzę do wniosku, że nie warczy i nie szczeka ona tak mocno, jakby mogła. Amy Adams zalicza kolejny przyzwoity występ – tylko „przyzwoity”, bo sądzę, że mogłaby zdecydowanie rozwinąć skrzydła, gdyby główna twórczyni chciała zaryzykować. Tak to otrzymujemy ważną historię, której nieco zabrakło iskry. A mogło być lepiej, bo temat jest jak najbardziej nośny.

6,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper