Towarzysz (2025) – recenzja filmu [Warner Bros]. Toksyczne związki są najgorsze

Towarzysz (2025) – recenzja, opinia o filmie [Warner Bros]. Toksyczne związki są najgorsze

Piotrek Kamiński | 02.02, 20:30

„Dwie najszczęśliwsze chwile w moim życiu, to ta, kiedy poznałam Josha i ta... kiedy go zabiłam” informuje widzów Iris na samym początku filmu, jednocześnie zdradzając zakończenie filmu. Ale mówią, że ważniejsza od odpowiedzi jest droga, którą przebyliśmy, aby do niej dotrzeć, więc zobaczmy o co w tej zapowiedzi przyszłych wydarzeń chodzi...

Na wstępie chciałbym ostrzec cię, że jeśli nie masz pojęcia o czym ten film jest, to nie czytaj dalej, tylko idź i go obejrzyj. Nie oglądaj też zwiastuna, bo tak jak ten pierwszy, wypuszczony cztery miesiące temu, bardzo subtelnie zapowiada o czym jest film, tak trailer sprzed trzech tygodni totalnie sprzedaje największą niespodziankę filmu. I choć nie jest to żaden końcowy zwrot akcji – jeśli już to początkowy – to jednak zdecydowanie przyjemniej jest nie wiedzieć, dlaczego tych pierwszych dwadzieścia minut filmu jest tak dziwnych i lekko niekomfortowych. Napięcie rośnie, robi się głośno aż... spada bomba. I nie będę tańczył wokół niej w dalszej części tego tekstu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Reżyser, Drew Hancock, napisał do tej pory jedynie kilka odcinków jakichś mniej lub bardziej znanych seriali i wyreżyserował... zapis video koncertu Tenacious D. W dodatku jako współreżyser, a nie samodzielny artysta. Więc oddanie mu w ręce pieczy nad filmem, w dodatku z całkiem solidną obsadą, było dosyć ryzykownym posunięciem. Skłamałbym jednak pisząc, że nie jestem olbrzymim fanem „Blue Mountain State”, dla którego to serialu pan Hancock napisał i generalnie współtworzył ładnych kilkanaście odcinków, więc postanowiłem sprawdzić jego prawdziwy debiut reżyserski z otwartą głową, nie wnosząc ze sobą na salę kinową żadnych oczekiwań ani uprzedzeń. 

Towarzysz (2025) – recenzja, opinia o filmie [Warner Bros]. A miało być tak pięknie

Josh i Kat

Praktycznie cały film dzieje się w jednym miejscu – wypasionym, leśnym domku jednego miliardera, niejakiego Sergeya (Rupert Friend), obecnie kochanka Kat (Megan Suri), która zaprosiła również swoich dwóch przyjaciół, Josha i Elia (Jack Quaid i Harvey Guillen) wraz z ich partnerami, Iris i Patrickiem (Sophie Thatcher i Lukas Gage). Wygląda na to, że szykuje się ciekawy weekend, lecz kiedy jedna z osób zaczyna w bardzo nieelegancki sposób przystawiać się do Iris, sytuacja szybko wymyka się spod kontroli. Wszędzie leje się krew, wszyscy zaczynają panikować, Iris chyba najbardziej ze wszystkich i kiedy napięcie sięga zenitu, Josh krzyczy „Iris, idź spać”. Źrenice jego dziewczyny chowają się do wnętrza czaszki, wszelkie oznaki życia ustają. Tak. Iris jest robotem. Mocno zaawansowaną sex-lalką, mówiąc dokładniej.

Scenariusz Hancocka, w swojej najbardziej powierzchownej postaci przygląda się naturze tych robotów, na ile są to jedynie zaprogramowane przez kogoś, ekskluzywne zabawki, a na ile żywe – w pewnym sensie – stworzenia, które posiadają swoją autonomię, pragnienia i lęki. Ponieważ Iris nie zamierza tak po prostu zaakceptować tego, że jest jedynie gadżetem, który wkrótce zostanie wyłączony na zawsze. Zamierza walczyć o swoje istnienie, wydostać się spod kontroli swojego „ukochanego”. Film z jednej strony traktuje te roboty jak przedmioty, pokazując jak można nimi manipulować, jak wygląda system sterowania nimi przez tablet, z drugiej kontrastując ten nieludzki, chłodny aspekt czymś, co wygląda na szczere, obustronne uczucie w przypadku drugiej pary człowiek/robot. 

Towarzysz (2025) – recenzja, opinia o filmie [Warner Bros]. Miłość niejedno ma imię

Coś się stało

Powiedziałbym jednak, że przede wszystkim jest to film o toksycznych związkach i przemocowcach pragnących kontrolować swoich partnerów, traktujących ich przedmiotowo. Metafora Hancocka nie jest przesadnie subtelna, ale na pewno skuteczna. Uważam jednak, że film byłby lepszy, gdyby jego autor nie szedł w zbytnie banały, co zdarza mu się nader często. Bez wdawania się zbytnio w szczegóły, ostateczna sylwetka postaci Josha jest... niby całkiem spodziewana, z drugiej aż do przesady karykaturalna. Quaid jest na tyle utalentowanym aktorem, że daje radę wiarygodnie sprzedać nam dwulicową naturę swojej postaci – skojarzenia z piątym „Krzykiem” są jak najbardziej na miejscu.

Obsada w ogóle bardzo mocno pomaga wynieść tę fabułę na znacznie wyższy poziom, niż mógłby sugerować scenariusz. Guillen jako bardzo stereotypowy gej robi świetną robotę, nieustannie tańcząc na granicy kiczu, ale ostatecznie bardzo zgrabnie uczłowieczając swoją postać. W podobny sposób wygląda sytuacja Lucasa Gage'a, którego Patrick przez większą część filmu jest raczej chodzącym zestawem stereotypów, na koniec transformując się w swoją własną, niebanalną osobę. Ich relacja stanowi piękny kontrapunkt do tej Josha i Iris, znacznie poszerzając dyskusję dotyczącą głównych tematów filmu. Królową filmu jest oczywiście Sophie Thatcher, która gra tutaj pełen przekrój emocji – od miłości, przez niepewność i strach, na absolutnej wściekłości i szyderczości kończąc. Scenariusz w paru miejscach utrudnia jej odrobinę pracę – jak kiedy sama sobie podnosi inteligencję do stu procent swoich możliwości, aby chwilę później zachowywać się jak typowa bohaterka jakiegoś trzeciorzędnego slashera, która za moment zostanie zamordowana, bo ucieka przed mordercą na piętro, mając do wyboru stojące otworem drzwi na zewnątrz. W całym filmie znajdzie się kilka tego typu nielogiczności, ale ostatecznie jest to udana... czarna techno-komedia? Thriller satyryczny? Romansohorror? Sam nie wiem, jak sklasyfikować ten film aby oddać mu sprawiedliwość.

„Towarzysz” to prosta historia, która ma jednak całkiem sporo do powiedzenia na temat związków, zarówno tych zdrowych jak i niezdrowych. Hancock nie bawi się z widzem w kotka i myszkę, raczej jasno pokazując, co dokładnie chodzi mu po głowie, ale uważam, że ta bezpośredniość w połączeniu z warto poprowadzoną akcją, zabawnymi dialogami i więcej niż tylko solidną obsadą dają satysfakcjonujący efekt końcowy. Nie jest to może kino „wybitne”, ale już „rozrywkowe” jak najbardziej tak.

Atuty

  • Znakomita Sophie Thatcher;
  • Zabawna, bardzo dobrze dobrana reszta obsady;
  • Udane połączenie thrillera i komedii;
  • Żwawe tempo narracji;
  • Zabawnie, choć mało subtelnie daje prztyczka w nos incelom.

Wady

  • Pojedyncze dziwne decyzje scenariuszowe;
  • Dosłownie zdradza zakończenie na samym początku filmu i nawet się z tym nie kryje.

Debiut reżyserski Drew Hancocka skutecznie żeni ze sobą humor, dramaturgię i dreszczyk emocji. Bardzo dobrze dobrani aktorzy sprawiają, że raczej prosta historia staje się angażująca i wielowarstwowa – w sam raz na wieczorny wypad do kina z drugą połówką.

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper