Paprika (2006) – recenzja filmu [max]. Christopher Nolan chyba lubi Satoshiego Kona

Paprika (2006) – recenzja, opinia o filmie [max]. Christopher Nolan chyba lubi Satoshiego Kona

Piotrek Kamiński | Wczoraj, 21:11

W niedalekiej przyszłości ludzie wymyślili sposób na oglądanie czyichś snów, a nawet wchodzenie do nich i ingerowanie w nie. Nowa technologia w teorii ma pomagać ludziom podczas psychoterapii, lecz w niepowołanych rękach może być bardzo niebezpieczna. Tak więc, kiedy nieznani sprawcy wykradają kilka egzemplarzy urządzenia, detektyw Kogawa musi współpracować z przebywającą w świecie snów terapeutką, znaną tylko jako Paprika, aby odnaleźć sprawców, zanim dojdzie do tragedii.

Dzisiaj trochę specyficznie, bo nie żadna nowość ani retro staroć, a „ledwie” dziewiętnastoletni film animowany. Ale nie byle jaki! Satoshi Kon słynął z tworzenia opowieści nietuzinkowych, zagłębiających się w różne – często mroczne – zakątki ludzkiego umysłu. Jego „Perfect Blue” do dzisiaj jest absolutnym arcydziełem, przerażającym obrazem bezlitosnego świata wielkiej sławy, który przeżuwa kolejne żądne swoich pięciu minut w świetle jupiterów gwiazdeczki, po czym beznamiętnie wypluwa je, kiedy tracą smak. „Paprika” była ostatnim filmem, jaki udało mu się dokończyć przed śmiercią w 2010 roku i tak jak niezaprzeczalnie jest to szalenie dobrze przemyślany koncepcyjnie film, tak ogląda się go raczej trudno, a sama fabuła jest tu bardziej pretekstem do ruszenia w świat snów, niż po prostu należycie wciągającą intrygą.

Dalsza część tekstu pod wideo

Patrząc „z wierzchu” dostajemy jedynie prostą historię detektywistyczną – źli ludzie ukradli coś ważnego, dobry detektyw musi ich znaleźć. Tu szukają, tam szukają, ktoś zginie, aż w końcu sprawcy zbrodni zostają ujawnieni, ogarnięci i cześć. Ważniejsi od samej historii są tutaj jej bohaterowie. Mamy więc detektywa Kogawę, z jednej czującego potrzebę kontrolowania wszystkiego i wszystkich policjanta, z drugiej człowieka dręczonego przez niewyraźne wspomnienia z przeszłości, pełne wyrzutów sumienia i lęku. W jego misji pomaga mu Paprika, potrafiąca z niezwykłą łatwością poruszać się po świecie snów psychoterapeutka. Próbuje ona jednocześnie umożliwić mu rozwiązanie zagadki i przy okazji pomóc mu pozbyć się demonów przeszłości. Reszta postaci nie jest już aż tak interesująca sama w sobie, ale każda z nich – od grubego doktora Tokity, przez szefa projektu „DC mini” (urządzenie do bawienia się snami), doktora Shimę, na starusieńkim, przykutym do wózka doktorze Inui kończąc – jest reprezentacją jakieś koncepcji związanej ze snem, eksploracją danego tematu.

Paprika (2006) – recenzja, opinia o filmie [max]. „Porozmawiajmy o pana matce...”

Pies na baby

Rozumiem już, dlaczego Chrisowi Nolanowi „Paprika” spodobała się na tyle, że postanowił pożyczyć część jej pomysłów i przepisać je po swojemu w „Incepcji” z 2010. Obaj twórcy zdecydowanie operowali na podobnych falach – jeśli interesował ich jakiś pomysł, to nie pozwalali aby fabuła przeszkadzała w jego jak najbardziej szczegółowym przedstawieniu. Nolanowi regularnie zarzuca się, że jego dialogi to bardziej tłumaczenie mechanizmów fabuły, a nie normalne rozmowy między postaciami. Po obejrzeniu „Papriki” mam wrażenie, że Kon podchodził do tematu w podobny sposób. Próbuję przez to powiedzieć najdelikatniej, jak tylko się da, że fabularnie dzisiejszy film raczej nie zwali nikogo z nóg.

Co innego jego warstwa tematyczna. O czym właściwie jest „Paprika”? Oj, a o czym nie jest?! W najprostszych słowach jest to eksploracja różnych aspektów ludzkiej psychiki przez pryzmat snów. Bardziej szczegółowo natomiast znajdziemy tu tematy takie jak trudność w utrzymywaniu zdrowych relacji międzyludzkich, różne typy lęków, ego kontra id, poczucie winy, sposób w jaki podświadomość kreuje nasze sny. Jest tego naprawdę dużo, a film trwa ledwie 90 minut, przez co miejscami może wydawać się być przesadnie chaotyczny, lecz jest metoda w tym szaleństwie, a ujawnia się ona, kiedy oglądamy film po raz drugi, tym razem już znacznie lepiej rozumiejąc jego główną myśl i cel. Prezentacja wszystkich tych koncepcji nie wyznacza może nowych standardów w dziedzinie psychoanalizy, operując raczej łatwo zrozumiałą symboliką, ale sprawia to, że film jest całkiem przystępny, oferując potencjalnie ciekawe i rozwijające doświadczenie dla widza.

Paprika (2006) – recenzja, opinia o filmie [max]. Wizualna orgia

Zapraszamy do kina

Tym jednym elementem, który w filmie Kona dopieszczony został do perfekcji, jest animacja – zarówno w temacie samej jej płynności i szczegółowości, jak i czystej pomysłowości i bezpardonowej realizacji. To istna uczta dla oczu, dodatkowo jeszcze podbijana zróżnicowaną, szaloną, ale zaskakująco odpowiednią ścieżką dźwiękową autorstwa Susumu Hirasawy. Mógłbym poświęcić dobrych kilka(naście) akapitów szczegółowo rozpływając się nad pomysłowością kolejnych sekwencji, ale raz, że komu by się chciało tyle czytać, zamiast po prostu obejrzeć film, a dwa, że zaraz zostałbym zjechany, że zdradzam zbyt wiele. Tak więc bardzo krótko wspomnę jedynie o trzech pomysłowych momentach, od których nie mogłem oderwać wzroku. 

Pierwszym jest sekwencja ucieczki tytułowej bohaterki przed ścigającymi ją wrogami. Sen zmienia się tu płynnie z sekundy na sekundę, stale ewoluując, przechodząc z jednego pomysłu w drugi, a dynamiczna praca kamery musiała być realizatorskim koszmarem. Czego nie robi się jednak dla sztuki? Dalej dostajemy wywołującą ogromny dyskomfort scenę, hmmm, „ingerencji” w drugą osobę, wykonaną tak dobrze, tak szczegółowo i płynnie, że aż trudno wyobrazić sobie ogrom wyzwania, z jakim musieli zmierzyć się odpowiedzialni za nią animatorzy. I na deser: parada. Niby nic tak efekciarskiego się na niej nie dzieje, ale już samo to połączenie obrazów zupełnie zwykłych, z kompletnie odkręconymi, nie mającymi żadnego związku z rzeczywistością pokazuje niezbadaną głębię wyobraźni autora. Trzeba mieć odwagę, żeby tak bezpardonowo iść w coraz to większe abstrakcje, absurdy i dziwactwa. Wiele osób obawiałoby się, że ktoś w końcu wytknie im zbędną przesadę. Satoshi Kon nie był jedną z tych osób.

„Paprika” to film bardzo wyjątkowy, niezwykle pewną ręką reżysera prowadzący widza po zakątkach ludzkiego umysłu, brzmiący i wyglądający absolutnie obłędnie, ale kosztem osiągnięcia tego wszystkiego była fabuła - zdecydowanie najsłabszy element całego projektu, stanowiąca ledwie pretekst, by można było zanurzyć się w świat snów. Gdyby nie ona, byłaby to animacja niemal doskonała, ale i bez tego Kon nie miał się czego wstydzić. Dostaliśmy opowieść pełną intrygujących eksploracji poszczególnych postaci, brutalną, miejscami zabawną, nieziemsko pięknie narysowaną. Jeśli jeszcze nie oglądałeś, to szczerze polecam.

Atuty

  • Piękna animacja;
  • Masa niesamowitych pomysłów na sekundę;
  • Szalona ścieżka dźwiękowa;
  • Przystępny wstęp do psychoanalizy dla totalnych laików;
  • Solidnie zrealizowany, odpowiedni do sytuacji humor.

Wady

  • Główna intryga nie jest przesadnie ciekawie poprowadzona;
  • Miejscami trochę zbyt łopatologiczny w przekazywaniu widzowi swojego przesłania.

„Paprika” bardziej niż opowiadaniem historii, interesuje się eksploracją swojego głównego tematu. Fani bardziej klasycznych filmów mogą poczuć pewien zawód, ale trzeba przyznać, że to co film faktycznie robi, robi świetnie.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper