![Małpa (2025) – recenzja filmu [Kino Świat]. Stephen King jakiego jeszcze nie było](https://pliki.ppe.pl/storage/581416a48e41ea3afdc7/581416a48e41ea3afdc7.jpg)
Małpa (2025) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Stephen King jakiego jeszcze nie było
Kilkuletni bracia bliźniacy znajdują na strychu zabawkową małpkę z bębenkiem. I choć z początku podoba im się ona, to szybko zauważają, że wokół nich zaczynają ginąć ludzie, co – chyba – ma związek z samą małpą...
Nareszcie dostaliśmy adaptację horroru Stephena Kinga, która faktycznie mi się podoba! Osgood Perkins, autor ciepło przyjętego „Kodu Zła” (choć mi akurat podszedł raczej średnio) powraca z nowym horrorem, tym razem tworzonym w kolaboracji z wciąż kryminalnie niedocenianym przez Hollywood Theo Jamesem. Chłopaki wzięli na tapet kilkudziesięciostronicowe opowiadanie „mistrza horroru”, wydane pierwotnie w 1980 roku „The Monkey”. Rzecz jest krótka, zasadza się na jednym pomyśle i kończy sekundę po tym, jak się zaczęła. Jak zrobić z tego pełnometrażowy film? Opcji było kilka, a Perkins poszedł chyba najmniej oczywistą z nich.
Tak bardzo cieszę się, że ktoś wreszcie postanowił postawić kawę na ławę i przyznać wprost, że znakomita większość opowieści grozy autorstwa Kinga nie jest w żaden sposób straszna – co najwyżej absurdalna, a często po prostu komiczna albo wręcz nudna. Dlatego jego wersja „Małpy”, to nie jest horror w klasycznym wydaniu, a bardziej czarna komedia z olbrzymią dawką makabreski. I nie mógłbym być z tego powodu szczęśliwszy.




Małpa (2025) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Dwie historie dwóch braci

Fabuła filmu podzielona została na dwie części. Najpierw oglądamy młodych Hala i Billa (Christian Convery) oraz ich pierwsze spotkanie z tytułową małpą. Ten pierwszy jest raczej cichym i spokojnym dzieckiem, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę jak nieznośnym gówniarzem jest jego bliźniak, Bill. Chłopaki kompletnie się nie dogadują. Bill wiecznie dokucza Halowi, domaga się ciągłej uwagi od ich mamy, Lois (Tatiana Maslany) i nie ma zamiaru słuchać swojego nieogarniętego brata, kiedy ten ostrzega go, że nie powinni bawić się małpą. Wkrótce po tym następuje ciąg niefortunnych zdarzeń, który do końca życia odbije się na psychice braci, a wśród spragnionych niezobowiązującej rozwałki widzów wywoła salwy śmiechu.
Przez całą tę pierwszą połowę filmu naszym narratorem jest Theo James, czyli dorosła wersja obu braci i to właśnie za nim podążać będziemy w drugiej części filmu. Jego życie nie ułożyło się najlepiej, chociaż i tak nie jest źle, biorąc pod uwagę to, co musiał przeżyć w dzieciństwie. Kiedy do niego wracamy, dowiaduje się właśnie, że jego była żona i jej nowy mąż (Laura Mennell i Elijah Wood) zamierzają adoptować syna Hala, Petey'a (Colin O'Brien), w efekcie odcinając go kompletnie od ojca, z którym i tak widywał się już bardzo rzadko. Hal z jednej strony ma złamane serce, z drugiej wie, że tak będzie dla dzieciaka najbezpieczniej. Lecz kiedy wokół nich raz jeszcze zaczynają dziać się dziwne rzeczy, Hal będzie musiał wyrzucić względy bezpieczeństwa przez okno i zrobić wszystko, byle tylko utrzymać syna przy życiu. Nawet jeśli oznacza to konieczność skontaktowania się z Billem.
Małpa (2025) – recenzja, opinia o filmie [Kino Świat]. Kicz pełną gębą – ale to dobrze

Powiem wprost: to nie jest dobra fabuła. Wręcz przeciwnie, określiłbym ją mianem raczej kiepskiej albo wręcz złej. Brakuje tu jakiejś intrygi i uczucia progresji, bohaterowie są płascy jak papier, relacja Hala z synem nigdy nie ewoluuje w żaden sensowny sposób, a najciekawszą postacią w całym filmie jest przygłupi redneck, Ricky (Rohan Campbell), i to też głównie dlatego, że jest zwyczajnie zabawny w swojej pierdołowatości. Brzmi okropnie? Cóż, jeśli nastawiasz się na klasyczny film grozy, to tak. Jeśli jednak kupią cię pierwsze sceny śmierci, zrozumiesz i zaakceptujesz zamysł Perkinsa, to zaczniesz doceniać ordynarną prostotę tej fabuły. Jestem względnie przekonany, reżyser doskonale wiedział, co pisze i ten film po prostu miał być tak niemądry. Ja połknąłem przynętę razem z haczykiem, żyłką i połową ręki wędkarza, dzięki czemu bawiłem się doskonale od początku do końca.
A skoro już wspomniałem o scenach śmierci! Tylko garść reżyserów pracujących obecnie w branży potrafi gustownie nakręcić morderstwa, wypadki ze skutkiem śmiertelnym i tym podobne sytuacje. Wes Craven – kiedy chciał – potrafił zrobić niesamowity klimat wokół śmierci swoich bohaterów. Z drugiej strony spektrum mamy Damiena Leone. Jego klaun, Art, o subtelności i umiarze to może czytał kiedyś książkę, ale zdecydowanie postanowił kompletnie ją zignorować. Perkins, w swojej „Małpie”, przyjmuje jeszcze inną metodę, czy może raczej dwie, bardzo różne, ale równie skuteczne metody: albo działa szybko, nagle i skutecznie – jak, kiedy jednostka zewnętrzna klimatyzacji wpada do basenu, a sekundę później wskakuje do niego jakaś kobieta i... no, nie będę pisał, zobaczysz sobie – albo długo buduje scenę, prezentując poszczególne elementy układanki, które za chwilę zagrają wspólnie w rytm małpiego bębenka, jak choćby w scenie, którą zobaczyć można w jednym z trailerów. Nie ma w tym nic strasznego, nikt nie próbuje budować grozy. Jeśli już, to właśnie rozbawić widza, sugerując mu, co może się zaraz stać. Komputerowa krew miejscami rzuca się trochę w oczy, ale generalnie elementy gore wykonane zostały bardzo dobrze.
„Małpa” to bardziej anty-horror, niż kolejny klasyczny przedstawiciel tego gatunku. Jest brutalnie i z absolutnie dziwacznie wyglądającą maskotką, ale na tym prawdziwy horror się kończy. Osgood Perkins wziął klasyczne opowiadanie Stephena Kinga, po czym stwierdził, że pokaże nam, że tak naprawdę sama ta koncepcja jest trochę, no... głupia. Nie naprawiał czegoś, co nie wymagało naprawy, a właśnie jeszcze mocniej skręcił w stronę absurdu. I tak jak wciąż nie jestem fanem „Kodu zła”, tak samego Perkinsa na ten moment uwielbiam i nie mogę się doczekać, co jeszcze nam pokaże.
Atuty
- Pomysłowe sceny śmierci, niemal jak z „Oszukać przeznaczenie”;
- Zdrowy balans między makabreską robioną na poważnie i dla jaj;
- Obaj aktorzy wcielający się w bliźniaków bardzo dobrze ich rozgraniczają;
- Całkiem solidne zdjęcia;
- Solidna dawka czarnego humoru.
Wady
- Postacie można było rozwinąć jakoś na przestrzeni całego filmu;
- Wielu osobom przeszkadzać będzie zbyt prosta, zbyt nijaka fabuła.
Do „Małpy” trzeba podejść z otwartą głową. To nie jest typowy horror, a raczej robiąca sobie z typowo horrorowych tropów jaja czarna komedia. Albo się to kupuje albo nie. Ja jestem fanem!
Przeczytaj również






Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych