Liga Sprawiedliwości: Kryzys na nieskończonych ziemiach cz. 3 (2025) - recenzja filmu [MAX]. Wyczekiwany finał

Liga Sprawiedliwości: Kryzys na nieskończonych ziemiach cz. 3 (2025) - recenzja i opinia o filmie [MAX].

Jan_Piekutowski | Wczoraj, 00:17

Po blisko roku od amerykańskiej premiery polscy abonenci MAX doczekali się zakończenia trylogii “Liga Sprawiedliwości: Kryzys na nieskończonych ziemiach”. Ci, którzy faktycznie przeszli próbę czasu, raczej nie będą zawiedzeni.

Trzy części “Kryzysu na nieskończonych ziemiach” wieńczyły drugą fazę DC Animated Movie Universe. W Stanach Zjednoczonych wszystkie wypremierowały się w 2024 roku i to na przestrzeni siedmiu miesięcy. W Polsce trzeba było jednak sporo poczekać na ostatni film, a fatalne przyjęcie drugiego epizodu rodziło uzasadnione obawy, czy ktoś faktycznie będzie chciał wracać do multiwersum. O ile pierwsza część wypadła całkiem nieźle i, poza sporym problemem z utrzymaniem tempa narracji, jawiła się jako stosunkowo przyjemna w odbiorze, o tyle druga większość widzów po prostu nużyła, a nawet rozwścieczała. Zwracano uwagę na fragmentaryczność, absolutny brak spójności, słabą animację oraz fatalną drugą połowę. Całość przypominała bardziej pokaz slajdów niż film poważnej wytwórni, a tym bardziej część tak wielkiego projektu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sam również byłem szczerze rozczarowany drugim filmem. Poza wspomnianymi zarzutami uderzała mnie pustość lokacji, a także brak ciekawych interakcji między postaciami, co było tym bardziej karygodne, że do dyspozycji twórców pozostawali właściwie wszyscy bohaterowie. Dobrym przykładem zmarnowanego potencjału jest Bat Rodzina, której poświęcono sporo czasu ekranowego, a która nie przedstawiła żadnej wiarygodnej relacji. Ot, parę razy się pokłócili, stanęli do walki o obronę świata, tyle. Żadnych głębszych dialogów, rozterek, nic. Tym samym do zakończenia “Kryzysu na nieskończonych ziemiach” podchodziłem z dużą rezerwą. A jednak bawiłem się naprawdę dobrze.

Liga Sprawiedliwości: Kryzys na nieskończonych ziemiach cz. 3 (2025) - recenzja i opinia o filmie [MAX]. Bo liczy się uśmiech

Liga Sprawiedliwości: Kryzys na nieskończonych ziemiach cz. 3
resize icon

Przy trzecim filmie porzuciłem już wszelkie oczekiwania, co zdecydowanie pomogło. Zrozumiałem, że to nie jest film poważny, że nie ma sensu zestawiać go z komiksowym oryginałem, który świat superbohaterów wywrócił do góry nogami. Sama adaptacja również to podkreślała, bo już we wcześniejszych epizodach wyraźnie odchodziła od fabuły zaproponowanej przez Marva Wolfmana i George’a Pereza. W finale puściła zaś niemal całkowicie puściła lejce. Wyszło to części trzeciej na dobre. Największą różnicę zrobiło jednak utrzymanie dobrego tempa. Owszem, zdarzają się wolniejsze momenty, ale nie wybijają z rytmu, lecz pozwalają na mocniejsze przedstawienie historii. Poza tym mamy do czynienia przede wszystkim z dynamicznym filmem akcji. Scen walk jest dużo, kwadratowych dialogów niewiele, więc człowiek siedzi z chipsami przed telewizorem i chłonie treść bez większych przemyśleń. To niekiedy wystarcza.

Tym bardziej, że finał “Kryzysu na nieskończonych ziemiach” wreszcie był angażujący. Mieliśmy określoną stawkę - Anty-Monitor grozi zniszczeniem całego multiwersum, nie bawimy się już w rozwleczanie fabuły poprzez pomniejszych sługusów. Mieliśmy przykłady poświęcenia - z życiem “żegnają się” postaci kluczowe dla historii DC. Mieliśmy postaci z krwi i kości - przestano udawać, że najtęższe głowy multiwersum mają małpę walącą w talerze zamiast mózgu. Wreszcie mieliśmy odwołania do zaszłości między bohaterami - najwyraźniej na przykładzie Lexa Luthora, który nawet w obliczu absolutnego końca myśli o tym, jak pokonać Supermana. 

To wystarczyło, abym w końcu oglądał tę trylogię bez ciągłego zerkania na telefon lub sprawdzania paska postępu filmu. Pierwszy raz czułem, że chcę w tym świecie pozostać, obcować z bohaterami. Pierwszy raz czułem, że jakoś ich rozumiem, co jest zasługą większego uporządkowania i przejrzystości względem poprzednich części. W nich bowiem próżno uciekałem przed wrażeniem, że coś przegapiłem, że coś mi umknęło, że oglądana przeze mnie wersja ma wycięte sceny.

Liga Sprawiedliwości: Kryzys na nieskończonych ziemiach cz. 3 (2025) - recenzja i opinia o filmie [MAX]. Do ideału daleko

Liga Sprawiedliwości: Kryzys na nieskończonych ziemiach cz. 3
resize icon

Nie będę jednak bił pokłonów przed ostatnią odsłoną trylogii. Bo chociaż rozrywka bywała przednia, to zdarzały się momenty, które zgrzytały między zębami bardziej niż niedoprażone kawałki popcornu. W moim przypadku wynikało to głównie z animacji, styl zbliżony do “Archera” wciąż mnie nie przekonał. Projekty postaci wypadały blado, ale najgorzej miała się sprawa samego ruchu. Kwadratowy, niekiedy wręcz rwany i bardzo, bardzo tani. Niewiele płynności, co sprawiało, że “Kryzys na nieskończonych ziemiach” oglądało się nie jak wielką produkcję - a do tego miana cała trylogia predestynowała - lecz film z potencjałem utopiony w niedofinansowaniu. Trudno przejść obojętnie wobec zastosowań tak archaicznych, że, nie przymierzając, w “Wojnach klonów” Genndy’ego Tartakovsky’ego nie byłoby na nie miejsca. 

A szkoda, bo gdyby finalnemu projektowi DCAMU poświęcić więcej uwagi, czasu, serca i pieniędzy, mielibyśmy do czynienia z rzeczą wspominaną przez lata. Ta seria miała swój autorski pomysł, wiedziała, jak funkcjonować w oderwaniu, ale i z szacunkiem do komiksu, który pokochały miliony. Potrafiła bawić, sporadycznie też rozbawić. Dysponowała genialnymi aktorami głosowymi i całym katalogiem nieoczywistych postaci z jakich wyciągnięto pełnię potencjału. Niestety, na jednego Questiona czy Psycho-Pirata przypada piętnaście nudnych inkarnacji Batmana, który jest tak batmański, że nigdy nie ściąga maski.

Atuty

  • Ciekawe postaci drugoplanowe
  • Świetna praca aktorów głosowych
  • W końcu daje nieskrępowaną rozrywkę
  • Odtrutka po fatalnej części drugiej

Wady

  • Zero pomysłu na czołowych superbohaterów i złoczyńców
  • Toporna animacja
  • Niewykorzystany potencjał, który był na wyciągnięcie ręki

Kryzys na nieskończonych ziemiach” trudno traktować inaczej niż jako całość. Jeden film wynika z drugiego, jest jego bezpośrednią konsekwencją. To, niestety, ciągnie w dół, bo nawet przyzwoity finał nie potrafi zmienić wrażenia, że całość zrobiono po łebkach.

6,0
Jan_Piekutowski Strona autora
cropper