![Don't f**k with Liroy (2025) – recenzja filmu dokumentalnego [Best Film]. Sylwetka papy polskiego hip-hopu](https://pliki.ppe.pl/storage/fc4550aa4a9049f4df41/fc4550aa4a9049f4df41.jpg)
Don't f**k with Liroy (2025) – recenzja, opinia o filmie [Best Film]. Sylwetka papy polskiego hip-hopu
Scyzoryk, Scyzoryk, tak na niego wołają ludzie spoza jego miasta i pewnie oni rację mają, bo on jest z Kielc i tak już zostanie czy chcesz tego czy nie. Zapamiętaj jedno... Że Piotr Liroy Marzec to legenda polskiego hip-hopu, niezależnie od tego czy lubi się jego twórczość czy nie. Dzisiejsza młodzież ma prawo nie wiedzieć kto to taki, więc z okazji 30 lecia wydania pierwszej płyty i na krótko przed premierą siódmej, powstał dzisiejszy film. Ma to sens.
Trudno jest zrobić naprawdę dobry dokument – taki, który porwie widza, odkryje przed nim coś nowego albo skontrastuje fakty w świeży sposób, pozwalając na nowo docenić dany temat. Z drugiej strony, trudno jest też zrobić prawdziwie zły dokument. Jak zawsze powtarzam, każdy jeden film dokumentalny jest na swój sposób wartościowy. Dlatego też nie wystawiam im ocen końcowych. No dobrze, ale jaki w takim razie jest film Kowalczyk? Mówiąc krótko: bezpieczny.
Jeśli ktoś jest fanem Liroya i zdarza mu się czytać wywiady z nim i artykuły o nim, to raczej nie znajdzie tu niczego specjalnie nowego. Niektóre anegdoty z filmu znalazłem powtórzone niemal słowo w słowo w dostępnych w internecie wywiadach. Zmienia się jedynie forma, a wraz z nią wypowiedzi te nabierają nowego, bardziej luźnego charakteru, bo nie zostały pozbawione wyrazu przez pilnującego eleganckiej formy redaktora. A trzeba przyznać, że choć główny bohater filmu wypowiada się w sposób raczej monotonny (nie żeby nudny, po prostu utrzymując bardzo stały ton, rzadko kiedy wyskakując z jakimiś żywszymi emocjami), to jednak nie można odmówić mu uroku i lekkości słowa. Jak to skwitował go mój kolega, z którym byłem na seansie (pozdrawiam cię, Mateusz): „Dla mnie on jest takim trochę bardem”. I coś w tym jest.




Don't f**k with Liroy (2025) – recenzja, opinia o filmie dokumentalnym [Best Film]. Trudne dobrego początki

Sama struktura filmu to nic przesadnie odkrywczego. Piotrek siedzi w jakimś pokrytym graffiti budynku, a kamera kręci się powoli wokół niego, kiedy opowiada nam swoją historię. Żeby nie było zbyt nudno, to czasami zajrzymy też na jego osiedle do Kielc, na wieś, gdzie regularnie odwiedza swoją mamę, a archiwalne materiały video oglądamy albo na postawionym w tym samym, ozdobionym malunkami naściennymi budynku telewizorze (i znów kamera kręci się niecierpliwie wokół tematu, nie potrafiąc ustać w miejscu) albo na małej „klatce filmowej”, sugerującej ich historyczny charakter. Z rzadka słyszymy też samą reżyserkę, ale całą historię przeważnie opowiada sam Liroy.
A jest to kawał historii. Niektóre jej fragmenty brzmią dosłownie jak zmyślone na poczekaniu, żeby zrobić większe wrażenie. Ale nie są to tematy, o których sam Liroy nigdy nie wspominał. Zaczynamy od wczesnej młodości i tortur, jakim regularnie poddawał go ojciec. Nic dziwnego, że już kilkuletni Piotrek uciekał w muzykę, w sztukę. Musiał dać jakiś upust rozrywającym go od środka emocjom. Posłuchamy jak wyjechał na pewien czas do Francji, bo akurat tam najdalej dojeżdżał autokar, jak nie rozumiał z początku, że osiągnął sukces, dlaczego postanowił wziąć się za politykę. A w przebitkach zerkniemy, jak Wojtek Cejrowski tłukł młotkiem kasetę magnetofonową z jego muzyką, jak udzielał wywiadu małym dzieciom, jak został z jakiegoś powodu zaproszony do programu Macieja Orłosia, „Oko za oko”, gdzie głównym gościem był występujący akurat na polskim festiwalu Ice-T i jego zespół, Body Count. Ta ostatnia historia to niesamowite wręcz jaja, bo ktoś stwierdził, że doskonałym pomysłem będzie uraczenie amerykańskiego rapera pokazem... cygańskiej muzyki ludowej. I musieli tak siedzieć, biedni, z kamiennymi twarzami, bo kamera uparcie koncentrowała się tylko na nich, kiedy Don Vasyl zawodził rzewnie w towarzystwie swojego zespołu. Przysięgam – prawie umarłem ze śmiechu.
Don't f**k with Liroy (2025) – recenzja, opinia o filmie dokumentalnym [Best Film]. Szybki, dobrze zrealizowany seans

Trzeba przyznać, że film został naprawdę przyjemnie wyprodukowany. Regularnie oglądamy różnego rodzaju wizualizacje, ktoś coś marze po ekranie, aby podkreślić i uwypuklić wypowiedź rapera. Efekt jest z jednej strony informatywny, z drugiej często po prostu zabawny. Ale „Don't f**k with Liroy” to nie tylko śmiech i bluzgi – choć tych też nie brakuje. Kowalczyk zadaje Piotrkowi i kilka mocno osobistych pytań, na przykład dlaczego w filmie nie zobaczymy w ogóle jego dzieci. I choć jest to dla niego trudny temat, na który nie chce za bardzo rozmawiać, z grubsza tylko nakreślając sytuację, bo coś jednak powiedzieć wypada, to reżyserka bezwzględnie nie przerywa ujęcia, trzymając kamerę na jego twarzy, czekając, ile uda jej się z niego wycisnąć. Można w tym momencie poczuć lekki ścisk w okolicach żołądka. Nie ma w tym żadnego wstydu.
„Don't f**k with Liroy” jest filmem, mówiąc bardzo brutalnie, niepotrzebnym. Przynajmniej pod względem tego, że jego główny bohater wciąż żyje, wciąż tworzy i, jak sam podkreśla, ma nadzieję, że jest może dopiero w połowie swojej drogi i ma jeszcze wiele do powiedzenia i zrobienia. Jest to jednak bardzo dobry moment na przypomnienie ludziom, że Piotr Liroy Marzec to nie tylko ten polityk od marihuany, ale również istotny rozdział w historii polskiego rapu. Rozdział, który wciąż nie został zakończony.
Jedyny żal, jaki czuję po seansie, dotyczy zakończenia filmu. Kowalczyk miała idealne zakończenie, z którego postanowiła jednak nie korzystać, dorzucając po nim jeszcze jedną scenę. A gdyby tylko zamienić je miejscami, byłoby idealnie. Jakiś dziennikarz chciał pocisnąć Liroyowi, pytając na konferencji prasowej Ice-T o to, co sądzi o polskim raperze (bo zobaczył go siedzącego z tyłu sali). Nie miał jednak pojęcia, że chłopaki poznali się dzień wcześniej i zdążyli się już polubić. Usłyszał więc w odpowiedzi: „Liroy is an OG. Don't f**k with him”.
Premiera filmu już w najbliższy piątek, 21.03.2025.
Przeczytaj również






Komentarze (60)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych