![Złodziej dragów (2025) - recenzja serialu [Apple TV+] Gdy plan doskonały kończy się katastrofą](https://pliki.ppe.pl/storage/ef764062bd2357893507/ef764062bd2357893507.jpg)
Złodziej dragów (2025) - recenzja serialu [Apple TV+] Gdy plan doskonały kończy się katastrofą
Wieść o tym, że na Apple TV+ pojawia się serial współtworzony przez Ridleya Scotta, do którego scenariusz napisał Peter Craig, autor skryptów do “Top Gun Maverick” czy “Batmana” Matta Reevesa, przeszła w zasadzie niezauważona, a w dodatku “Złodziej dragów” nie wydaje się należycie promowany. Tymczasem mamy tu do czynienia z kolejną interesującą, oryginalną produkcją amerykańskiego serwisu.
Lektura krótkiej zapowiedzi nowego serialu odsyła myślami do postaci słynnego Omara Little z “The Wire”, granego przez nieodżałowanego Michaela K. Williamsa. Twórca tego serialowego arcydzieła, David Simon oparł ją zresztą na losach prawdziwych ludzi, takich jak choćby Donnie Andrews, który co ciekawe również zagrał w “Prawie ulicy”. Wcześniej zaś przez lata pozostawał legendą Baltimore, okradając narkotykowych dilerów. Skojarzenie to okazało się wyjątkowo trafne, gdyż autor podstawy scenariuszowej do “Złodzieja dragów”, Dennis Tafoya umieścił akcję swej powieści na przedmieściach innego wielkiego miasta, Filadelfii, jednocześnie opowiadając o bohaterach uwikłanych w niezwykle skomplikowaną intrygę, która nawet jeśli nigdy nie wydarzyła się w rzeczywistości, równie dobrze mogła potoczyć się tak jak ją przedstawił.
Podążamy drogą dwóch przyjaciół, granych przez Briana Tyree Henry’ego i Wagnera Mourę: Raya i Manny’ego. Drobnych przestępców, dość dobrze jednak umocowanych w lokalnym półświatku, głównie za sprawą długoletniej relacji z bogatym wietnamczykiem Sonem. Obaj wpadają na pomysł tyleż prosty, co genialny. Decydują się na udawanie agentów DEA, by okradać drobnych handlarzy narkotykami. Pewnego razu znajomy informuje ich, że na obrzeżach miasta znajduje się dom, w którym przestępcy trzymają duże ilości pieniędzy i towaru. Ray i Manny postanawiają go obrabować, wtedy jeszcze nie mając pojęcia, że właśnie zadarli z wyjątkowo niebezpiecznymi ludźmi. Wkrótce bowiem zaczynają ich ścigać nie tylko przedstawiciele bezwzględnego i brutalnego gangu motocyklowego, obierający sobie za cel również ich bliskich, ale także prawdziwi agenci DEA, którzy działali tam pod przykrywką.





Złodziej Dragów (2025) - recenzja serialu [Apple TV+] Zaskakujące pomysłowością dzieło filmowe
Obecność w ekipie wspomnianego już wcześniej Ridleya Scotta nie ogranicza się wyłącznie do funkcji producenta wykonawczego całej serii. Brytyjczyk wyreżyserował również jej pierwszy odcinek, który stanowi doskonałą zapowiedź tego co w niej zobaczymy. Nieprzypadkowo bowiem “Złodziej dragów” jest chwalony za to, że nie wygląda jak typowy serial, a raczej długi film. Uwodząc widza nie tylko znakomitymi zdjęciami, kapitalną panoramą miejsca akcji, ale również dynamiczną sekwencją samego napadu. Typowych scen akcji nie ma w serialu wiele, ale każda z nich została zrealizowana wręcz perfekcyjnie, co jakiś czas przypominając, że nie mamy tu do czynienia z tanim produkcyjniakiem, jakich wiele, ale z dokładnie przemyślanym dziełem filmowym. Zaskakującym pomysłowością, choćby w scenach wspomnień Raya i Manny’ego, nie przerywających fabuły, a umieszczanych na planie tego co akurat widzi bohater. Tworząc efekt nieustannego przenikania się niezwykle bolesnej przeszłości z równie trudną teraźniejszością.
Akcję serialu napędza charyzma Briana Tyree Henry’ego, który po raz kolejny - po świetnych występach w “Atlancie” czy też apple’owym “Moście” - przypomina jak znakomitym jest aktorem. Wciela się tu w mężczyznę wikłającego się w potężne problemy, który - w przeciwieństwie do swego partnera w zbrodni Manny’ego - cały czas stara się znaleźć wyjście z sytuacji, próbując ocalić przyjaciela i matkę. Na jego tle słabiej wypada Wagner Moura, który sam zbudował tę rolę na kontraście do swojej największej dotychczasowej kreacji, czyli Pablo Escobara z “Narcos”. Jak wiadomo jednak Brazylijczyk nie był tu pierwszym wyborem, bo pierwotnie w bohatera miał się wcielić Michael Mando. Bardzo szybko musiano mu jednak podziękować za współpracę, po tym jak na planie mocno starł się z innym aktorem. Wielka szkoda, bo pamiętny Ignacio Varga wręcz idealnie pasowałby do tego świata.
Casting to zresztą kolejny wielki atut tej produkcji, bo znakomicie spisują się tu Kate Mulgrew w roli często mocno irytującej, ale również starającej się dbać o swego syna matki Raya, Ving Rhames jako jego wyjątkowo problematyczny ojciec, Marin Ireland wcielająca się tu w agentkę DEA, która znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, a także Daniel Nguyen jako Son. Błyszczą także odtwórcy drugiego planu, tacy jak choćby Charles Halford, dotąd kojarzony głównie jako Reggie Ledoux z “True Detective”, który tutaj bywa równie przerażający, mimo iż pojawia się tylko w pojedynczych odcinkach.

Złodziej Dragów (2025) - opinia o seriali serialu [Apple TV+] Seria mocno zwalnia tempo
Niestety jednak tyle samo dobrego nie da się powiedzieć o scenariuszu. Po znakomitym początku seria w kilku kolejnych odsłonach mocno zwalnia tempo, a choć Ray i Manny wciąż powinni czuć na plecach oddech ścigającej ich dzikiej bandy, zdarzają się tu spore przestoje. Długo zawodzi wątek DEA, mimo bardzo ciekawej postaci granej przez Ireland, tak jak Ray i Manny uwikłanej w sytuację kompletnie ją przerastającą, który dopiero w końcówce, wraz z zaciskaniem się pętli na szyjach obu głównych bohaterów, nabiera właściwego kształtu. O ile jednak znakomity, siódmy odcinek dawał nadzieje na to, że twórcy znaleźli sposób na właściwe zakończenie opowieści, o tyle ostatni mocno rozczarowuje, nie tyle nawet samym rozwiązaniem intrygi, co bardziej mnóstwem dziwacznych scenariuszowych wyborów.
W ostateczności więc “Złodziej dragów” jest produkcją pełną sprzeczności. Z jednej strony widać w niej bowiem autorski sznyt, wyróżniający ją na tle wielu innych seriali kryminalnych. Objawiający się tu przede wszystkim w znakomitej warstwie audiowizualnej, bardzo nietypowej konstrukcji bohaterów i wielu drobnych elementach, takich jak choćby wspomniane już pomysłowe reminiscencje czy też religijne wyznanie jednej z bohaterek, tworzących niezwykle interesujący świat przedstawiony. Z drugiej jednak strony tempo jest tu bardzo nierówne, podobnie jak poziom poszczególnych odcinków, a choć intryga, stanowiąca szkielet fabularny, jest niezwykle interesująca, jej poszczególne elementy pozostawiają sporo do życzenia.
Atuty
- intrygujący pomysł
- piękne zdjęcia
- dynamiczne sekwencje akcji
- kolejna świetna kreacja Briana Tyree Henry’ego i udany casting do pozostałych ról
- wiele drobnych elementów
Wady
- po kapitalnym początku serial traci tempo, a postać Manny’ego wypada słabiej na tle Raya
- wątek DEA
- kiepskie zakończenie
“Złodziej dragów” to interesująca, choć bardzo nierówna produkcja. Z jednej strony urzekająca stroną wizualną, klasowym aktorstwem i wieloma ciekawymi pomysłami, a z drugiej frustrująca kiepskimi rozwiązaniami fabularnymi.
Przeczytaj również






Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych