Dead Space 2
Gdy na wszystkie możliwe sposoby ukończyłem "jedynkę" (5 razy:) - z miejsca przyznałem jej pełną "dychę". Za niesamowity klimat (mówcie, co chcecie, ja się bałem:), za najbliższe filmowym Alienom doznanie na konsoli, za bardzo spójne i przemyślane uniwersum, za fajny scenariusz i fachowo prowadzoną fabułę z genialnym i klimatycznym zakończeniem. Gdy dowiedziałem się o kontynuacji, zakląłem siarczyście. Po co ruszać ideał? Dla kasy oczywiście! Dla mnie "jedynka" mimo zakończenia, które część z was może uznać za otwarte była zamkniętą, w pełni przemyślaną całością, której nie należy kalać żadnymi sequelami, robionymi "na siłę" (podobnie jak MATRIX). Gdy do mych uszu docierały jeszcze bardziej niepokojące wieści, że "strzelanina", że multiplayer - pomyślałem "ideał sięgnął bruku".
Dwa dni temu ukończyłem moje pierwsze przejście DS2, tak jak Pan Bóg przykazał - na najwyższym dostępnym trybie trudności (Zealot, Hardcore jeszcze przede mną) i obowiązkowo w godzinach nocnych (wszystko, by spotęgować doznania z gry). Teraz mogę się wymądrzać i napisać wam, jaki ten DS2 jest naprawdę. Zacznijmy od multi - jest, tyle wam mogę powiedzieć. Jest też bardzo średni, ale szacun dla Viscerali, za to że nie zmuszają gracza do grania w żaden perfidny sposób (czyt. "nie ma za to trofeów/achievmentów":). Skupmy się na Story, bo to w końcu Dead Space a nie jakiś CoD, i historia jest tu najważniejsza. Nie będę tu streszczał fabuły (od tego są recki w PSX Extreme), skupię się na wyartykułowaniu moich odczuć podczas obcowania z grą. Pierwsze wrażenie? Kurde, mocarny początek a później jakbym wskoczył w moje ulubione kapcie, które wróciły po generalnej renowacji - wszystko znajome i przywołujące miłe (mimo wszystko:) wspomnienia, od czasu do czasu doprawione jakimś nowym sosem. W grafice bardzo podobnie (znaczy, że bardzo dobrze), tyle że więcej efektów typu płomienie, pył, para wodna, fajna Staza (kurde, w polskiej wersji instrukcji przetłumaczyli to jako "Zastój", ktoś miał chyba takowy wśród szarych komórek:). W rozgrywce również bardzo znajomo ze sporadycznymi (bardzo dobrze wkomponywującymi się w całość) nowinkami typu free flying w zerowej grawitacji, latanie nieco poskryptowane z omijaniem przeszkód czy czołganie się inżynierskimi tunelami (bardzo fajny pomysł na ukrycie loadingów).
Przy okazji obnażone zostało pare słabości "jedynki" (która wg mnie takowych nie miała:) jak np sztywny podział na rozdziały (szedłeś na peron, kolejka, next chapter), tutaj przechodzenie kolejnych rozdziałów jest niemal niezauważalne i nic nie zwiastuje rychłego zakończenia żadnego z nich. Zrywając ze starymi schematami gra popada jednak w nowe. Strzelania jest dużo - to prawda, ale umiejętne dawkowanie intensywności rozgrywki sprawia, że "dwójka" nie traci dużo na klimacie w stosunku do swojej starszej siostry (ale jednak). Daje się też niestety zauważyć sztywne podziały na sekwencje wybitnie strzelane, gdzie atakuje nas nawet kilka fal wściekłych ścierwoli i na takie, gdzie straszy nas "ambient radośnie kopulujący z odgłosami otoczenia" jak to ładnie ujął Butcher:). Klimat "jedynki" uległ rozrzedzeniu (spokojnie, jestem fanatykiem "jedynki" a mimo to przeżyłem, więc nie jest aż tak źle:) także przez to, że Isaac zyskał głos (choć deptanie truchła przy akompaniamencie soczystego "motherfucker!!!" jest fachowe:). W "jedynce" był on niejako avatarem gracza i jego pozorna ułomność tylko pogłębiała naszą immersję z wykreowanym światem, teraz gracz czuje się bardziej jak widz i siłą rzeczy odczuwa słabiej. Fajna jest sentymentalna podróż w znajome, jednak wyglądające inaczej miejsca i granie na uczuciach osób grających w poprzedniczkę ("aha, pamiętam, tu zaraz coś wyskoczy..." i figa! Wyskakuje później:) to taki mały ukłon w stronę Resident Evil 2 i 3 (komisariat itp). Fajna jest również finałowa walka, przywodząca na myśl starcie Kratosa z pierwszej części GoW. Samo zakończenie podobało mi się troszke mniej - takie trochę za bardzo w stronę Uncharted (kocham te gry, ale tu jest horror w kosmosie, ma być mroczniej), z oczkiem puszczonym do fanów "jedynki". Tylko czy prawdziwy fan DS chce puszczania oczek, złagodzenia konwencji i happy endów? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie indywidualnie. Mi się podobało, zawodu nie było, jednak uważam że uniwersum Dead Space poradziłoby sobie świetnie, nawet gdyby ta kontynuacja nie powstała. W sumie nie wiem, po co się tak rozpisałem jak i tak nikt tego nie przeczyta:).
zalety: Zerwanie ze starymi schematami Dobrze wkomponowane nowinki Mimo wszystko - klimat Scenariusz
wady: Popadnięcie w nowe schematy Mało nowości w rozgrywce Rozrzedzenie klimatu poprzedniczki Happy End
ocena: 8+
Przeczytaj również
Komentarze (62)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych