Na pohybel z multiplayerem!
Tak jak w tytule, oficjalnie wykładam swą mięsistą lagę na tryb wieloosobowy. Dlaczego? Bo to powoli zaczyna zakrawać na szaleństwo. Wszelkie Elity, Premiumy, Season Passy - każdy sposób dobry, aby tylko wypruć z nas kasę. Jeszcze nie dotarliśmy do punktu "pay to win" ale to tylko kwestia czasu.
Niby w teorii wszystko jest proste - kupujesz produkt i grasz. Ale wojna z rynkiem wtórnym zaczyna psuć to wszystko, producenci kombinują jak konie pod górę, aby tylko zatrzymać klienta. Opiera się to na podstawowej znajomości psychologii człowieka - jako gatunek jesteśmy próżni i lubimy czuć się wyróżnieni. Co z tego, że to tylko pozory? Świecąca blaszka w BF3 działa na wielu jak robak na rybkę. Lecimy jak podupceni na te pierdoły. Kolorowe skórki do broni, mundurki - komu to potrzebne? Teraz nie dość, że chcemy być najlepsi (nic w tym złego, wręcz przeciwnie) to jeszcze chcemy się wyróżniać z tłumu. Kiedyś o tym decydował współczynnik K/D. Teraz? Kwota wyłożona na opcjonalne dodatki. Dobrze, że to tylko dodatki. Gorzej ma się sprawa z mapami, w podstawce dostaniesz trzy na krzyż, a potem co kwartał nowy zestaw za 1/4 ceny podstawki. Jak chcesz się bawić z kolegami to płacz i płać. Inaczej zostanie ci grzebanie się w starym mule z resztą "oszczędnych".
Wiadomo, fan kupi i będzie szczęśliwy, takie ich prawo - w końcu to ich pieniądze. Nie mam zamiaru deprecjonować ich zangażowania i poświęcenia. Wielu znajomych z mojej listy dzień w dzień tłucze jeden tytuł, ten z czołgami. Pełen jestem podziwu dla ich determinacji - mi się ta gra znudziła po 3 miesiącach. Dopadła mnie rutyna i przestało dawać mi to przyjemność. Mam nadzieję, że kolejny właściciel będzie zadowolony - o ile kupi Online Pass, heehehehe.
Tak jak w tytule, oficjalnie wykładam swą mięsistą lagę na tryb wieloosobowy. Dlaczego? Bo to powoli zaczyna zakrawać na szaleństwo. Wszelkie Elity, Premiumy, Season Passy - każdy sposób dobry, aby tylko wypruć z nas kasę. Jeszcze nie dotarliśmy do punktu "pay to win" ale to tylko kwestia czasu.
Niby w teorii wszystko jest proste - kupujesz produkt i grasz. Ale wojna z rynkiem wtórnym zaczyna psuć to wszystko, producenci kombinują jak konie pod górę, aby tylko zatrzymać klienta. Opiera się to na podstawowej znajomości psychologii człowieka - jako gatunek jesteśmy próżni i lubimy czuć się wyróżnieni. Co z tego, że to tylko pozory? Świecąca blaszka w BF3 działa na wielu jak robak na rybkę. Lecimy jak podupceni na te pierdoły. Kolorowe skórki do broni, mundurki - komu to potrzebne? Teraz nie dość, że chcemy być najlepsi (nic w tym złego, wręcz przeciwnie) to jeszcze chcemy się wyróżniać z tłumu. Kiedyś o tym decydował współczynnik K/D. Teraz? Kwota wyłożona na opcjonalne dodatki. Dobrze, że to tylko dodatki. Gorzej ma się sprawa z mapami, w podstawce dostaniesz trzy na krzyż, a potem co kwartał nowy zestaw za 1/4 ceny podstawki. Jak chcesz się bawić z kolegami to płacz i płać. Inaczej zostanie ci grzebanie się w starym mule z resztą "oszczędnych".
Wiadomo, fan kupi i będzie szczęśliwy, takie ich prawo - w końcu to ich pieniądze. Nie mam zamiaru deprecjonować ich zangażowania i poświęcenia. Wielu znajomych z mojej listy dzień w dzień tłucze jeden tytuł, ten z czołgami. Pełen jestem podziwu dla ich determinacji - mi się ta gra znudziła po 3 miesiącach. Dopadła mnie rutyna i przestało dawać mi to przyjemność. Mam nadzieję, że kolejny właściciel będzie zadowolony - o ile kupi Online Pass, heehehehe.