Trudna sztuka dyskusji
BLOG
561V
Szczerze to nie miałem pomysłu na dzisiejszy wpis. Sytuację uratował Psyko i jego tekst "Przyszłość prasy". Biedaczek miał prawo wyrazić swoje zdanie i został za to zmieszany z błotem. Lektura komentarzy pod tym tekstem to "klasyka smaku".
Szczerze to nie miałem pomysłu na dzisiejszy wpis. Sytuację uratował Psyko i jego tekst "Przyszłość prasy". Biedaczek miał prawo wyrazić swoje zdanie i został za to zmieszany z błotem. Lektura komentarzy pod tym tekstem to "klasyka smaku".
Czy naprawdę tak trudno jest uszanować opinię drugiej osoby? Nawet jeśli wg. naszych standardów nie ma ona racji? Najwidoczniej. A może to po prostu najszybsza metoda na wyrobienie sobie pozycji w danej grupie? Dobrze jeśli poparte to jest siłą argumentów. Bo to o to chodzi - o wymianę poglądów. Gorzej jak do głosu dochodzą epitety i grubiańskie porównania. Ktoś ma inne zdanie ode mnie? Na pewno idiota, prymityw, lumpenliberał i na dodatek głosował na PO. Nie mam pojęcia skąd się bierze to przekonanie o prawdzie absolutnej, którą to rzekomo posiadają wybrane jednostki. Czyżby maska jaką daje nam globalna sieć? W końcu możemy szybko i bez problemu wykrzyczeć naszą złość - cel zawsze się znajdzie. Wkurzyła mnie baba, w sklepie nie było ulubionego napoju, a na dodatek nasi siatkarze przegrali. GRRRRRRR zaraz kogoś zniszczę. I znowu wracamy do najważniejszego - argumentów. Jeśli je masz i potrafisz się poprawnie wysłowić, to istnieje duża szansa na konstruktywną wymianę zdań. Taką z poszanowaniem opinii przeciwnika. Gorzej jak masz argumenty, ale przede wszystkim nie obchodzi Cię zdanie drugiej strony. Ona ma służyć tylko do zbierania ciosów, a jak się odezwie to znowu jej dołożę.
Winę za to ponosi w dużej mierze aparat odpowiadający za edukację. Skoro od małego uczą nas, że "Mickiewicz największym wieszczem jestem", zamiast uczyć ludzi myślenia, to czego my oczekujemy? Nie uczą nas trudnej sztuki dyskusji - bo debata to nie wykrzyczenie swojego zdania. To umiejętność merytorycznej obrony własnego stanowiska. Bez odniesień do ilości kochanków czyjejś matki, lub też jej pochodzenia gatunkowego. Bez próby wciągania przeciwnika w słowną szermierkę na epitety i porównania. Podobno kłótnie z pewnym typem ludzi, to jak gra w szachy z gołębiem. Nieważne jak grasz, on i tak poprzewraca wszystkie figury, nasra na szachownicę i stwierdzi, że wygrał. Dlatego też osobiście często wstrzymuję się od prób wymiany poglądów za pośrednictwem sieci. Bo nie widzę w tym większego sensu. Spójrzcie na dowolny wpis traktujący o serii Call of Duty. Nieważne jest co znajduje się w treści. To dobry pretekst, aby ponownie wykrzyczeć swoje zdanie. Co z tego, że 99% zainteresowanych już to nie raz słyszało. JAK RYKNĘ 100 RAZY TO NA PEWNO BĘDZIE TO PRAWDĄ JEDYNĄ I OBJAWIONĄ.
Wszystkim znerwicowanym życzę więcej dystansu - do świata, ale przede wszystkim do samych siebie. Posiadanie własnego zdania to cudowna rzecz - jedna z niewielu odróżniających nas od zwierząt. Ale warto też wyjść z pudełka i spojrzeć na to samo z innej strony. Z czystej ciekawości. Nigdy nie wiadomo jaki będzie efekt końcowy takiej wyprawy.
ps. Ludzie, których uważam za przyjaciół, mają w wielu kwestiach zdanie odmienne od mojego i to jest wspaniałe.