Gry arenowe

BLOG
2462V
Gry arenowe
dKc | 04.03.2016, 21:36
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Są takie gry, które nie potrzebują megaskomplikowanych zasad, superzłożonego otwartego świata, ani tutoriala, w którym będziemy nad jedną rzeczą się głowić kilka minut „co autor miał na myśli?”. Jeśli mielibyśmy podzielić gry na design poziomów to jakie byśmy rozróżnili? Pewnie sandboxy, pewnie korytarzówki i…?

Jam prosty człek, który lubi proste gry. Poza tym nie cierpię na klaustrofobię. Mam wręcz coś odwrotnego - uwielbiam małe zamknięte pomieszczenia w grach. Ma to chyba jakąś naukową nazwę… Agorafobia? Mniejsza o to, przechodząc do meritum – jest pewien rodzaj gier, którego nie potrafię jednoznacznie nazwać. Masz zamkniętą planszę, po którym musisz biegać (często w kółko) w jakimś celu, zazwyczaj jest to nabicie punktów. Na Internecie nie mogę znaleźć jak to się nazywa, ale właśnie tego typu gry bardzo sobie cenię. Znam dosłownie garść gier tego rodzaju (raczej trudno jest wymyśleć coś co jest jednocześnie powtarzalne i ciekawe) i być może ktoś mi w komentarzach napisze parę gier o które można je uzupełnić. Chciałem nazwać te gry „grami planszowymi”, ale niestety ta nazwa jest zajęta.:) Nazywam je więc grami „arenowymi”. Od zamkniętej areny, jak w cyrku. Poza tym, jedna z gier ma „Arena” w tytule. Jakiego typu to gry? Ano takie:

  1. Unreal Tournament, Quake 3 Arena (PC, PS2, DC, X360) i inne gry mające tryb Deathmatch

Obydwie gry, będące odwiecznymi rywalami, których podstawowy tryb Deathmatch polega na tym, że biegamy po zamkniętej arenie i mamy zebrać jak najwięcej fragów, tzw. punktów za zabicie (1 zabicie – 1 frag), łączy jeden fakt, ale o tym za chwilę. Gdy osiągnie się pewną ilość, wygrywamy. Proste. UT (i jego kolejne części, które pojawily się na 7. Generacji) i Q3A łączyło to, że miały tryb single player, w którym można było biegać z botami, a nie żywymi ludźmi. Tryb DM był zaledwie jednym z wielu. Była jeszcze taka jedna gra, nazywała się Hired Team, ale za sam fakt grania w nią dłuzej niż 5 minut powinni płacić. Oprócz trybu Deathmatch w samym (pierwszym) UT mieliśmy tryby Domination, Capture The Flag, Team Deathmatch czy Assault. Wiele współczesnych gier posiadających tryb online korzysta z dobrodziejstw Deathmatch’a. Zobaczcie jaki to jest świetny patent na proste przedłużenie rozgrywki: Uncharted, Gears of war, Call of duty… Gdyby nie DM te gry nie trwałyby tak długo jak… bez niego.:) Do wora z takimi grami, ale nie posiadającymi DM można wrzucić Counter Strike’a (dostępnego również na konsolach).

  1. Tony hawk’s pro skater 2 (I cała seria), Dave Mirra Pro BMX, Matt Hoffman etc.

Tony’emu pewnie wstyd, że „piątka” ujrzała światło dzienne, ale tego, że seria, która swoje korzenie miała jeszcze na PSX’ie/N64/Dreamcaście wprowadziła ciekawy system punktowania nie można jej odmówić. Robisz tricki na desce, za które lecą punkty. Na jednej planszy masz kilka zadań, które możesz ukończyć. Wśród nich są: uzyskanie odpowiedniej punktacji, zebranie kilku znajdziek (wtedy to były znajdźki, a dzisiaj biegaj jak debil 10 kilometrów kwadratowych po całej grze i szukaj albo odpalaj youtube'a kiedy ci się już znudzi) czy wykonanie jakiegoś tricku w odpowiednim miejscu. Za pewną część wykonanych zadań odblokowujesz kolejny etap (wg mnie to też genialne, bo nie trzeba było żmudnie robić wszystkiego po kolei, tylko miało się swobodę – swobodę w zamkniętych pomieszczeniach – double wow). Do całości dodajemy metal na scieżce dźwiękowej i mamy hicior. Powychodziły tez różne wariacje, jak jeżdżenie na BMX’ach, rolkach (Agressive Inline) czy… hulajnodze, ale jak wiadomo król jest jeden. Poza tym były też jakieś symulatory parkoura (m.in. na Wii). Zazwyczaj schemat był ten sam – zbierz ileś punktów, odblokuj kolejny etap. A zabawy przy tym co niemiara.

  1. Katamari Forever (i cała seria)

Tu już zaczyna się robić hipstersko. O Katamari Damacy na PS2 przeczytałem kiedyś w PSX Extreme. Zasady są proste – toczysz kulkę zbierając wszystko po drodze. Jeśli coś zbierasz – kulka się powiększa. TO logiczne. Jeśli kulka jest większa, może wchłaniać większe rzeczy. To też logiczne. Idźmy dalej. Z początku możesz wchłaniać małe rzeczy jak np. jakieś jabłka, arbuzy, sałaty czy przypuśćmy baterie, ale z czasem zbierasz większe, jak np. ludzie, zwierzęta a na końcu możesz wchłaniać jeszcze większe rzeczy, jak całe kraje czy kontynenty! Przyznajcie, że brzmi to ciekawie, japońsko. Część Katamari Forever wyszła na PS3, aktualnie w nią gram. Co prawda, żadnego kraju nie wturlałem w siebie, ale ludzi – i owszem. Sterowanie jest równie dziwne co i cała gra - tu nie jest tak, że lewą gałką na padzie się poruszasz, a prawą rozglądasz, nie. Tutaj musisz wcisnąć OBIE gałki naraz, żeby się poruszać, obracasz kamerę jakoś zatrzymując się i wciskając R1 i dopiero potem możesz obracać kamerę, a jeśli chcesz się obrócić z kulką w prawo musisz przesunąć lewą gałkę do góry, a prawą w dół. Tak.

  1. Cubivore

Lepiej załóżcie gumowe majty, bo karuzela hipsterstwa rozkręca się tak, że możecie obsrać wszystkie ściany. Czy wspominałem już, że mało znam takich ‘gier arenowych’? No wlasnie. W Cubivore wceialmy się w sześcianik z małym kwadratowopłaskim prostopadłościanowym ogonkiem, który może ewoluować przez walkę z innymi podobnymi sobie stworkami. Żeby przejąć część ich mocy trzeba na nich się dosłownie rzucać. Z czasem gry wyrasta nam jeden kieł czy drugi, a prostopadłościanowe kończyny pojawiają się w różnych miejscach. To chyba najoryginalniejsza gra na Gamecube’a jaka wyszła. Całość polana pseudo-RPG’owym sosem, a walki toczą się na zamkniętych arenach.

 

To tyle. W sumie nie dodawałem tutaj gier sportowych jak PES, FIFA czy NBA… A mógłbym… Ale nie dodałem, bo to byłoby zbyt proste. Czy znacie jakieś inne gry tego typu? Ring a bell?

Oceń bloga:
13

W co z powyższych gier byś najchętniej zagrał?

UT, Q3A i pochodne
253%
THPS i pochodne
253%
seria Katamari
253%
Cubivore
253%
Pokaż wyniki Głosów: 253

Komentarze (32)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper