Klątwa najlepszego rougelike'a: Curse of the Dead Gods
Macie dość samograjów lub interaktywnych filmów za 250 złoty? Potrzebujecie wyzwania, które zmiecie was z planszy? Wyzwania growego, nie polegającego na masowaniu jednego i tego samego przycisku? Poszukujecie gry z adrenaliną i dreszczykiem emocji? Tytuł, który sprowadzi was do parteru i pozwoli się prowadzić dopiero, gdy sami nauczycie się w nią grać? Idealnie trafiliście.
Zacznijmy od początku, czyli od fabuły. Jako poszukiwacz skarbów trafiamy do monumentalnej piramidy na wzór dziejów Azteków. Gdy przekraczamy jej próg, niespodziewanie zamyka się z nami przejście. Zostajemy uwięzieni, a nasz nieszczęsny los zostaje zapieczętowany. Nie pozostaje nam nic, jak brnąć w głąb piramidy. Po długim błąkaniu się przez nieprzenikniony mrok, docieramy w końcu do ogromnej bramy. Kiedy dotykam ją dłonią, przeszywa nas nieprzyjemne ukłucie – zostaliśmy przeklęci przez bogów. Dopiero po naszej pierwszej śmierci dowiadujemy się, na czym ona polega. Nawet śmierć nie pozwoli nam na zaznanie spokoju, bo klątwa odradza nas zaraz przed bramą, przez którą ponownie musimy przejść, by wywalczyć sobie drogę z tej przeklętej piramidy.
Mamy prostą fabułę, która uzasadnia gameplay. Zacznijmy więc od omówienia tytułu. Pierwsze, co rzuca nam się w oczy, to grafika, która nie jest super realistyczna, ale posiada swój własny urzekający styl (trochę komiksowy), a co najważniejsze, jest bardzo czytelna. Wszystko jest przejrzyste, i nie mamy problemu w odróżnieniu, co jest tłem, a co elementem interaktywnym lub przeciwnikiem. Moim pierwszym skojarzeniem było Darkest Dungeon. Dzieło utalentowanego Passtech Games ma swój unikalny styl - choćby z uwagi na to, że nawiązuje między innymi do azteckiej architektury. Przy tym wygląda bardzo klimatycznie i tajemniczo. Walki również potrafią wyglądać widowiskowo, co sprawia, że są bardziej emocjonujące i porywające.
Czytelność to niepodważalnie najważniejszy aspekt, jeśli chodzi o grafikę. Co z tego, że wszystko będzie piękne i kolorowe, jak postać będzie zlewać się z tłem, przez co ciężko będzie nam reagować na nadchodzące zagrożenia. W porównaniu z innymi grami, takimi jak zachwalany "Hades" czy też jeden z nowszych tytułów "Ultros", grafika tła, postaci, efekty, jak i przeciwnicy są bardzo do siebie podobni, a na dodatek wszystko jest bardzo kolorowe, przez co czasami ciężko nam coś zauważyć. Takie kolorowe grafiki równiez nieubłagalnie męczą wzork. Natomiast w "Curse", wszystko jest bardzo przejrzyste, stonowane, a efekty naszych ataków, jak i ataków wrogów, są najbardziej wyróżnione.
W "Curse of the Dead Gods" dostajemy prosty system rozwoju postaci. Mamy trzy atrybuty, takie jak punkty życia, obrażenia oraz znajdowanie złota, które odpowiada za ilość zdobywanego złota. Co najważniejsze, gra posiada bardzo satysfakcjonujący i pełen dynamiki system walki, opierający się na broni głównej, pomocniczej oraz dwuręcznej. Każda z nich posiada szybkie ataki oraz wzmocniony wolny atak. Dodatkowo możemy robić przeróżne sekwencje ataków, a każda broń przy czwartym ruchu posiada “finishera”, który zadaje najwięcej obrażeń od wcześniejszych szybkich ciosów, jednakże konsumuje nam on jeden punkt staminy. Broń główną możemy przeplatać też z bronią pomocniczą, np. gdy mamy szablę i pistolet, możemy wykonać trzy ataki szablą, a ostatni z pistoletu, dzięki czemu nasza postać wykona obrót i strzeli z broni palnej jak z shotguna. Takich sekwencji jest więcej, a gra zachęca do kombinowania. Tytuł oferuje również wiele rodzajów broni: łuki, strzelby, szable, dwuręczne miecze, młoty, sztylety, tarcze, włócznie etc. W grze posiadamy również relikty, które wzmacniają naszą postać na różne sposoby np: większe zadawane obrażenia w ciemności, dodatkowe statystyki, większe obrażenia z broni typu: szpon itd. Co więcej w grze możemy zdobyć wyjątkowe fioletowe bronie, które są przeklęte. Są one zazwyczaj znacznie mocniejsze od tych zwykłych, ale ich użycie daje nam dodatkowe punkty korupcji. Ponadto, posiadamy system staminy, który odpowiada za nasze wzmocnione ataki, zwykłe ataki bronią cięższą dwuręczną, finishery na końcach kombosów, oraz wykonywanie uników. Bonus: gdy wykonamy perfekcyjny unik, odnowi nam jeden punkt staminy - więc gra nagradza umiejętności gracza. Dodatkowo, w grze posiadamy możliwość parowania ciosów. Co nam to daje? Dzięki parowaniu blokujemy wszelkie obrażenia i nakładamy na przeciwnika osłabienie, dzięki któremu zadajemy mu wzmocnione obrażenia - kolejny aspekt, kiedy gra wynagradza umiejętności gracza. Aby sparować, musimy to zrobić w idealnym momencie, tuż przed otrzymaniem obrażeń.
Co wyróżnia tę grę na tle innych roguelików? Oprócz tego, co wymieniłem, gra posiada jeszcze dwa genialne systemy. Pierwszy to system światła i ciemności. Prosty, a zarazem genialny. W świetle nasza postać otrzymuje mniej obrażeń od potworów, a w ciemności otrzymuje więcej. To jednak nie wszystko. Istnieją pułapki, których nie da się zobaczyć bez światła; wtapiają się one w otoczenie, a dopiero blask naszej pochodni ukazuje je nam. Oprócz tego, różne relikty oraz bronie będą dawać nam więcej obrażeń w świetle lub w mroku. Drugim systemem jest otrzymywanie klątwy. Za każdym razem, gdy przekroczymy drzwi do kolejnego pokoju, otrzymujemy dwadzieścia punktów "rozpaczy". Jednakże, nie tylko drzwi do kolejnych komnat przeklinają bohatera. Każda z komnat ma określoną funkcję. Może to być swego rodzaju skarbiec, w którym znajdziemy głównie złoto. W innej trafimy na ołtarz z uzbrojeniem i w takiej sytuacji możemy zdecydować, czy cokolwiek chcemy pozyskać. Następnie pozostaje wybrać, czy zapłacimy za nowy ekwipunek krwią (co zwiększy prawdopodobieństwo złapania klątwy), czy też złotem (co poza stratą waluty nie niesie żadnych konsekwencji). To jest właśnie genialne: musimy balansować między złotem a klątwą, żeby mieć jej jak najmniej. Co powoduje zbieranie korupcji? Klątwy mają mniej lub bardziej przychylne efekty dla nas, np. nasza pochodnia nie daje już światła, albo gdy zostaniemy trafieni, mamy czarno-biały ekran, albo przeciwnicy wybuchają, gdy ich zabijemy itd. Maksymalnie możemy mieć pięć klątw. Haczyk tkwi w tym, że ostatnia zawsze zabiera nam czasowo zdrowie, aż do momentu, gdy nasze życie spadnie do jednego. Jak pozbyć się klątwy? Niektóre relikty możemy recyklingować w złoto, zdrowie lub właśnie w pozbywanie się korupcji. Dodatkowo, za pokonanie bossa możemy usunąć jedną klątwę.
A propos bossów, w grze mamy 9 bossów, w tym finałowego, który czeka na nas na końcu wyprawy. Gra podzielona jest na kilka runów oraz biomów. Mamy biom ognisty, elektryczny oraz toksyczny. Każdy z biomów ma 3 bossy, z którymi musimy zmierzyć się po kolei. Trudność polega na tym, że nasze podejście opiera się na pokonaniu trzech bossów z wybranego terenu po kolei. Jednocześnie jesteśmy zmuszeni do pilnowania naszych klątw, by ostatecznie zmierzyć się z finałowym bossem. W skrócie, możemy mieć 40-minutowego runa, w którym pod koniec zginiemy i wszystko zaczynamy od nowa. Brzmi pięknie, czyż nie? Każdy biom różni się pułapkami oraz przeciwnikiem jak i oczywiście bossami.
Na szczęście nie ma tego złego – z każdym podejściem możemy wzmocnić swoją postać. Z pokonaniem większych przeciwników zyskujemy kryształowe czaszki oraz emeraldowe pierścienie. Za ich pomocą możemy otrzymywać nowe pasywki, np. zaczynamy run z dodatkowymi 1000 złota oraz 5 punktami percepcji, albo że perfekcyjne parowanie odnawia całą staminę, itd. Co więcej, możemy wykupywać coraz to nowsze bronie, które mają szansę wypaść podczas runa. Dodatkowo, za pomocą kryształowych czaszek, możemy odblokowywać początkowe ołtarze, które oferują nam bronie na start – mamy ich maksymalnie 4. Możemy również wzmocnić ich szanse na to, że oferowana broń będzie miała dodatkowe efekty lub umiejętności.
Mapa polega na wybraniu ścieżki i kolejnych pokoi. Gdy wybierzemy już jedną ścieżkę, nie będziemy w stanie wybrać tej drugiej. Mamy różne pokoje, które mogą oferować nam dodatkowe złoto, nową broń, wzmocnienie do broni, wzmocnienie atrybutów, relikty, uzdrowienie, jak i są również specjalne pokoje w formie pytajnika lub challengów: mamy dwa takie. W jednym musimy zabić wszystkich wrogów na czas, wtedy otrzymamy sporo złota; w drugim musimy zabić wszystkich przeciwników, ale nie możemy otrzymać żadnych obrażeń, wtedy otrzymamy nie byle jaką broń. Za każdym razem między bossami dzieli nas 6 pokoi.
Jeśli chodzi o muzykę, jest ona delikatna, nie jest niczym nadzwyczajnym. Z pewnością nie miała tutaj grać pierwszych skrzypców. Służy ona bardziej za wsparcie. Buduje klimat i tajemniczość podczas przemierzania kolejnych to komnat, a przy starciach powoduje dramatyczny dreszczyk emocjo. co wychodzi jej genialnie. Efekty dźwiękowe również są bardzo dobrze skomponowane i współgrają z ścieżką dźwiękową. W skrócie jest wporządku nic nadzwyczajnego, spełnia swoją funkcje. Tak czy inaczej można odnieść wrażenie, że sporo motywów się powtarza, co też niestety wpływa na to, że Curse of the Dead Gods potrafi zmęczyć przy dłuższych sesjach.
Regrywalność, czyli według mnie najbardziej relewantny aspekt każdej gry. Tutaj oprócz przejścia głównych trzech ścieżek i pokonania ostatniego bossa, mamy dodatkowe wydarzenia. Wydarzenia te pojawiają się co jakiś czas, i do każdego mamy tylko jedno podejście. Są one przeróżne, np. przez cały run możemy tylko używać łuku, który z każdym strzałem przyznaje nam punkt korupcji. Do reszty wydarzeń zachęcam was do samodzielnego spróbowania i przekonania się. Sposobność do tworzenia różnych buildów również przyczynia się do podchodzenia do tego tytułu niejednokrotnie. W końcu każdy z graczy może sprawdzić sam siebie i stworzyć swój własny build z typem bronii, z którym najlepiej mu się gra. Dodatkowy aspekt, który napędza regrywalność gry, to efekt losowości. Wszystko jest losowe, i nigdy nie możemy być pewni, jaką broń dostaniemy, jaki relikt lub jakie wzmocnienie, czy nawet też klątwę.
Personalne zalety gry
Zdecydowanymi zaletami tego tytułu są: brak nudnej fabuły i uciążliwych dialogów, które zazwyczaj trzeba przeklikać. Gra posiada genialne tempo, które nigdy nie traci na dynamiczności - prawie co każdy pokój wpadamy na coraz to większe wyzwania. "Curse" nie daje możliwości wytchnienia, ciągle coś się dzieje. Gra posiada morczno-krwawy klimat, który w pełni trafia w moje gusta. Niska cena produktu również jest ogromną zaletą. Obecnie kosztuje 70 złotych, na steamie dzięki czemu myślę, że bez problemu wiele osób może spróbować swoich sił w tym dziele. Pomimo, że gra jest wymagająca posiada niski próg wejścia, każdy może spbórwać swoich umiejętności i nie będze na początku bardzo karany za swoje błędy. No i oczywiście ogromna regrywalność tytułu, której coraz bardziej brakuje w nowoczesnych tytułach.
Słowem podsumowania
Jeśli szukacie stosunkowo dużego wyzwania, gry skupiającej się przede wszystkim na rozgrywce, a ponadto nie przeszkadza Wam pewna losowość i częściowe resetowanie postępów, Curse of the Dead Gods jest dla Was. Sam spędziłem z tytułem blisko 80 godzin i jeszcze sporo przede mną. Muszę jednak przyznać, że bywałem wyczerpany. Już nawet nie mówię o wysokim poziomie trudności - czasami doskwiera powtarzalność, choćby dlatego, że zwiedzamy mocno podobne do siebie lokacje i wielokrotnie walczymy z podobnymi przeciwnikami. Mimo to, jest to produkcja jak najbardziej godna uznania.