Mój idol z szaraka

BLOG
878V
eRaven | 19.07.2012, 10:56
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Kiedy dwa dni temu pisałem newsa na temat PlayStation All-Stars: Battle Royale napomknąłem o postaci Crasha Bandicoota od Naughty Dog. Moja ulubiona platformówka z dzieciństwa, którą uważam za wręcz idealną i wraz z Super Mario 64 wiodą prym na mojej liście gier wszechczasów. Pisząc materiał, nie miałem pojęcia że będzie to początek nowej zajawki.

 

Kiedy dwa dni temu pisałem newsa na temat PlayStation All-Stars: Battle Royale napomknąłem o postaci Crasha Bandicoota od Naughty Dog. Moja ulubiona platformówka z dzieciństwa, którą uważam za wręcz idealną i wraz z Super Mario 64 wiodą prym na mojej liście gier wszechczasów. Pisząc materiał, nie miałem pojęcia że będzie to początek nowej zajawki.

 

xxxxx

 

Pomyślałem sobie, że warto odświeżyć wspomnienia z serią i rozerwać się przez kilka godzin. W końcu pogoda za oknem nie zachęca do spacerów (wiatr i deszcz na zmianę z wychodzącym na chwilę słońcem) a trochę wolnego czasu mam, więc dlaczego nie?

 

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy kolega odpalił grę na szaraku. Tak na dobrą sprawę była to jedna z pierwszych platformówek, z jaką miałem styczność. Tak bardzo spodobała mi się ta pozycja, że musiałem zaopatrzyć się we własną konsolę od Sony. Tak więc gdyby nie Crash, to kto wie, może nigdy nie sięgnąłbym po sprzęt?

 

 

To, co tak naprawdę zachwyciło mnie w produkcji to bajkowy klimat doprawiony szczyptą absurdalnego humoru i iście mistrzowskiej animacji. Wszystko, począwszy od muzyki a skończywszy na bogatej palecie barw jakie oferowała produkcja, zachwycało mnie do granic możliwości. Padłem, zakochałem się, zajarałem i Bóg jeden wie co jeszcze. Stałem się autentycznym fanem z krwi i kości. Łykałem każdą kolejną część przygód Crasha bez zająknięcia i siedziałem przy pierwszym PlayStation tak długo, aż nie miałem już energii na więcej. Po kilku godzinach snu mogłem dalej męczyć zmutowanych wysłanników Neo Cortexa.

 

 

Niestety, nadszedł ten sądny dzień, kiedy to światło dzienne ujrzał inny Crash. Mind over Mutant oraz Crash of The Titans to nie są złe gry. Ba, można nawet powiedzieć że całkiem niezłe. Niestety, nie czuję w tych produkcjach ducha poprzednich części. Zaczęło się coś nowego, coś zupełnie odmiennego. To nic złego, ale brakuje mi solidnego Crasha z pierwszych części...

 

PS. W Crash of The Titans gram na DSa i muszę przyznać ze jest całkiem fajnie jak na handhelda.

Oceń bloga:
0

Komentarze (8)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper