Wojny konsolowe #5
Niedawno dKc suszył mi głowę, że dawno nie było żadnych wojen, a że mi się strasznie nudzi i nie prowadzę w co gracie przez najbliższe trzy tygodnie, to postanowiłem wrócić do cyklu, który łamie najsłabsze portalowe jednostki.
Reguły bloga:
1. Temat niemoderowany za wyjątkiem bluzgów i wycieczek osobistych.
2. Należy przynajmniej starać się trzymać tematyki okołogrowej.
3. Spoilery będą karane, w zależności od ich wagi.
Zasady dla świeżaków:
- w wojnach się nie przeprasza, nawet jak komuś pojedziesz matkę lub nie masz racji
- wojny to życie! tu wszystko jest na serio
- nie czytasz postów ludzi twierdzących, że Uncharted 4 będzie grą generacji
- nie piszesz, że czegoś "nie rozumiesz", po prostu się z tym nie zgadzasz
- nigdy nie wspominasz prezesów Nintendo,
- jeśli kończą Ci się argumenty, to wyjeżdżasz z jakimś uniwersalem (wszystkie exy z XOne ogram na PC, gry na WiiU są dla dzieci, PS4: It only does offline itp.).
-nie bierzesz na poważnie tego, co pisze Daaku.
Tu liczy się dobry hejt. Jak ktoś ma ból tyłka, bo ktoś nie lubi jego ulubionej gry, konsoli, czy pada, to niech idzie leczyć swoje kompleksy w Dark Souls.
Ech, ciężkie jest życie graczy. Mamy generację, na której Sony ogrywa konkurencję remasterami z PS3 i przereklamowanymi gniotami pokroju Destiny, Assassin's Creed oraz Watch Dogs. Microsoft schował głowę w piasek i zamiast zrobić coś ze starymi markami pokroju Crimson Skies lub PGR wydaje wszystko na PC i dziwi się, że nikt nie kupuje ich konsol.
O Nintendo szkoda gadać, bo w ubiegłym roku najgorętszym newsem z ich obozu było odejście prezesa-janusza, który przez cały okres swojej prezesury nie rozumiał, że brak wsparcia 3rd party prędzej czy później zeszmaci jego firmę.
Mamy jednak 2016r. Na PS4 jest taka nędza z exami, że Sony mami niebieskich maniaków grami-widmo z 2009r., jakimiś wydmuszkami i pedojrpgami dla weeaboo, które cycka nie trzymały w ręku.
Jak wychodzi jakiś ex, konsolowy ex, multiplatforma taka jak Street Fighter V, to okazuje się, że to kastrat bez singla, w którym nawet matchmaking nie działa jak należy. Zwykła obraza dla gracza, który miał styczność ze Street Fighterem IV lub z World Tour'em ze Street Fightera Alpha 3. Oczywiście beton, który wyśmiewał wcześniej niewielką zawartość Mortal Kombat X i tak kupił go na premierę, nawet dwie kopie jak było trzeba.
Od januszy gejmingu posiadania mózgu nie oczekujmy. Tymczasem nowy Naruto zgarnął lepsze oceny od kolejnej capcomowskiej wtopy a niespodzianką roku pozostaje klon pokemonów w postaci Digimonów.
Klapki nie mają w co grać do takiego stopnia, że jedyne co im pozostaje, to prowokowanie zielonego betonu w newsach o kolejnych wpadkach Microsoftu i błaganie Firaxis o wydanie XCOMa 2 na ich zbierającym kurz chińskim złomie.
Pierwsze przereklamowane blockbustery dopiero przed nami.
Coś od psich mistrzów korytarzowych wydmuszek dla graczy bez skilla, jakaś chałtura, przetłumaczona jedynie na trailerach i reklamach, coś od Holendrów, którzy nie mają pojęcia o tym jak napisać dobry scenariusz...więc robią grę opartą o scenariusz. Jak grafa będzie dobra, to przynajmniej innych mankamentów nikt nie zauważy. Zresztą jak promować grę fabułą? Nie ma nawet z czego grafiki downgrade'ować.
Na PS4 wyjdą jeszcze jakieś giereczki dla ludzi fapujących do rysowanych lasek, ale one liczą się tylko w kłótniach o to, który sprzęt ma więcej exów. Nikt nie da za nie 250zł plus 150zł za dodatki. Nintendo, to wiadomo. Pracują nad kolejną konsolą, która zbombi jeszcze przed premierą, ale graczy uratuje fenomenalny Metroid Prime: Federation Force. W skrócie, jest na co czekać.
Sam uważam, że rok i tak wygrają kolejne multiplatformy. Niektórzy fani Miyazakiego i tak będą się spuszczać nad stałymi dwudziestoma klatkami (w multi 15) i gadać bzdury o jego kolejnym klonie Demon's Souls, że tylko From Software robi trudne gry. Jeśli chcecie dodać coś w tym temacie do zapraszam do rzeczowej, jak zwykle, dyskusji.