W co gracie w weekend? #140
Bloga w ten weekend miał prowadzić Misuta Bushido, ale wysłali go na ciężkie roboty przymusowe, więc go zastąpię. Tym razem gram w Beyond: Two Souls dzięki uprzejmości dKc oraz w Infamous: Second Son.
Beyond: Two Souls (PS3, Quantic Dream, 2013)
Bałem się trochę kolejnej produkcji Davida Cage'a ze względu na średnie noty recenzenckie w porównaniu z choćby Heavy Rain, który byłby dla mnie grą idealną, gdyby nie fakt, że przed pierwszym uruchomieniem "ulewy" trafiłem praktycznie na to, kim był zabójca origami. Jednak muzyka nieżyjącego Normanda Corbeil'a z trailerów promujących HR to było coś wyjątkowego i do dziś lubię jej posłuchać.
Nie wiem jakie bzdury opowiadał francuski reżyser o Beyondzie, ale ten tytuł to praktycznie kopia rozgrywki z jego poprzedniego projektu. Jeśli twierdził, że jego gra odmieni branżę, będzie czymś wyjątkowym i obudzi w graczach emocje, z jakimi wcześniej nie mieli do czynienia, to niech poda sobie rękę z Peterem Molyneaux. Nie powinien się też dziwić temu, że został rozliczony za opowiadanie bajek. Choć gra porusza takie kwestie jak gwałt, narodziny dziecka lub problem bezdomności, to czasem mam wrażenie, że chce poruszyć każdy możliwy temat a jak wiadomo, gdy starasz się być dobry we wszystkim, to koniec końców nic ci nie wychodzi.
Beyond: Two Souls to film interaktywny z niezwykle szczegółową grafiką i z mnóstwem qte. Ten drugi element nie jest niestety tak czytelny jak w HR, gdyż ikony przycisków do wciskania są tak małe, że czasem ciężko je w ogóle zauważyć a brak konkretnego kierunku, w którym musimy wychylić analog utrudniają graczowi zabawę. Nie sprawdza się to szczególnie podczas walki, gdy gracz ma dosłownie ułamek sekundy na zareagowanie na atak drugiej osoby a nawet nie wie, czy powinien się akurat schylić czy uderzyć. Qte w B:TS ustępują zdecydowanie tym znanym z Shenmue a nawet tym z God of Wara.
Z drugiej jednak strony mamy do czynienia z novum w grach Cage'a, bo oprócz głównej bohaterki o imieniu Jodie, gramy jeszcze jako jej niewidzialny towarzysz, Aiden. Tego drugiego nie obowiązują ograniczenia znane ludziom. Może on nie tylko swobodnie przemieszczać się pomiędzy pokojami w jakimś budynku. Potrafi też wpływać swoim działaniem na ludzi lub przedmioty nieożywione a nawet uśmierzyć ból swojej towarzyszki. To jej anioł stróż, który jest z nią od jej narodzin.
Postanowiłem grać jako dobry Aiden, więc nie będę się naprzykrzał swoimi mocami zwykłym śmiertelnikom. Zamierzam pomagać zagubionej głównej bohaterce, która nie miała zbyt łatwego dzieciństwa. Od początku przeprowadzano na niej eksperymenty i traktowano jak więźnia. Jej rówieśnicy nie potrafili zaakceptować tego, że nie lubi palić i pić, ani muzyki, której słuchała i mieli ją za zwykłe dziwadło. Postanowiłem jednak nie mieć im tego za złe. Zwykłe szaraki bez żadnych zdolności potrafią tylko zazdrościć komuś wyjątkowemu. Postanowiłem, że podaruję jej trochę wolności, nawet jeśli przyniesie jej to łzy i rozpacz. Taką rolę sobie wyznaczyłem.
Kolejna impreza z tłumokami, którzy nawet nie wiedzą kim był Edgar Allan Poe. Wypuście mnie stąd!
Na temat fabuły wolę się jeszcze nie wypowiadać. Powiem tylko, że Jodie na gigancie lepiej nie zaczepiać, bo może się to dla kogoś źle skończyć. Dziwi mnie też fakt wysłania na obóz szkoleniowy CIA kogoś obdarzonego nadprzyrodzonymi zdolnościami. Lepiej było ją zabić jak była mała i zanim zniesie jaja. Przecież oczywiste jest, że ktoś taki prędzej czy później się zbuntuje i nie mówię tego wcale z perspektywy kogoś, kto widział już taką sytuację. To tylko moje przypuszczenia. Choć staram się trzymać Aidena w ryzach jestem pewien, że do czegoś takiego prędzej czy później dojdzie.
Odbiór gry utrudnia mi fabuła, która nie sprawia wrażenia spójnej. Brakuje jej chronologii i trochę ciężko mi się w tym wszystkim połapać, gdy gram najpierw jako Jodie-nastolatka, potem jako Jodie-dziecko, następnie jako Jodie-agentka i tak w kółko. Co jak co, ale Pulp Fiction to to nie jest. Tam wystarczył bokser, który miał się podłożyć a zabił swojego rywala, pan opowiadający pewną wzruszającą historię o zegarku, samochód, który podbiło na nierówności na drodze oraz Samuel L. Kurwa Jackson i czuję się jakbym to oglądał wczoraj a nie dwadzieścia lat temu.
Od tego wszystkiego co dzieje się w Beyondzie mam mętlik w głowie i minie sporo czasu, zanim z tych porozrzucanych kawałków stworzę projekcję zrozumiałej opowieści. Pociesza mnie jedynie fakt, że Cage nie zrobił kolejnej kryminalnej historii. Beyond, choć nie pozbawiony wad, ma swój własny klimat i przynajmniej raz tą grę przejdę na pewno.
Infamous: Second Son (PS4, Sucker Punch, 2014)
Opowiem Wam teraz smutną historię squaresoftera. Był on zawsze biednym i smutnym chłopcem. Nigdy nie było go stać na spełnienie własnych zachcianek, więc zmuszony był pożyczać konsole od innych graczy. Jednym z takich sprzętów było WiiU, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Po przykrym rozstaniu się z "ostatnią prawdziwą konsoląw historii" popadł w wielkie przygnębienie. Przed myślami samobójczymi uratował go chwiejący się bubel od Sony, zwany PlayStation 4, Dark Souls II: Scholar of the First Son i Bloodborne.Nie da się jednak grać ciągle w dwie te same gry. Nadchodzi moment, gdy trzeba sprawdzić coś innego.
Squaresofter o tym wiedział, ale nic sobie z tego nie robił, dlatego życie i tandetna chińska inżynieria produkcji padów postanowiły mu o tym przypomnieć. Choć wszyscy wokół ostrzegali go przed tym, jak słabej gumy użyto do analogów w DualShockach 4, jego życie legło w gruzach dopiero przez zepsuty przycisk R2.
Do dziś nie wiadomo co było tego przyczyną (sprawę bada serwis Sony). Squaresofter nie mógł jednak mieć konsoli bez pada, więc zasępiony postanowił udać się do MediaMarktu, wiedząc, że ta wizyta będzie go słono kosztować. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wraz z zakupem nowego kontrolera wszedł również w posiadanie dwuipółmetrowego kabla usb i całkowicie zmienił się jego komfort grania. Teraz, gdy ładuje swój nowy kontroler nie musi siedzieć blisko ekranu. Jest niczym młody bóg...z coraz większą nadwagą i z coraz mniejszą ilością włosów na głowie.
Jednak smutny squaresofter to szalony squresofter. Żeby zapomnieć o wielkiej niesprawiedliwości, która go spotkała postanowił zaszaleć. Zrobił zakupy, by zabić swój smutek i tak w jego ręce trafiło parę gier a pośród nich m.in. Infamous: Second Son.
Jest to piaskownica od ojców Sly'a, w której gracz wciela się w Delsina Rowe. Jest on zwykłym łobuziakiem, który wolny czas spędza na mazaniu po ścianach. Sielanka nie trwa jednak zbyt krótko. Przejeżdżający w okolicy transport przewodników wywraca się. Gdy chłopak próbuje pomóc jednemu z więźniów otrzymuje moc władania dymem. Ani on, ani jego brat nie są zadowoleni z tego faktu. Przewodnicy są bowiem traktowani jak bioterroryści. Gdy szefowa oddziału do zwalczania takich jednostek znęca się nad znajomymi głównego bohatera, to postanawia on udać się do niej w odwiedziny, do Seatle.
Mieszkańcy miasta, w którym toczy się gra nie są jednak przyjaźnie nastawieni do ludzi obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami. Na domiar złego amerykańska metropolia jest opanowana przez uzbrojone po zęby jednostki. Zwykłego człowieka może i by przeraził ten fakt, ale dla młodego chłopaka to doskonała okazja do przetestowania swoich nowych umiejętności i do nauczenia się nowych, jeśli to będzie możliwe.
Second Son, tak jak dwie poprzednie części Infamous, ma zaimplementowany system karmiczny, który ocenia działania gracza. Może on pomagać ludziom i unieszkodliwiać wrogów, zyskując poklask społeczności lub siać zniszczenie i mordować każdego kto mu wpadnie w ręce.
Rozgrywka w serii uległa drobnym zmianom. Delsin nie wysysa elektryczności z pobliskich transformatorów jak czynił to przed nim Cole MacGarth. Jest dymnym superbohaterem, więc do pełnej sprawności bojowej musi znaleźć jakiś komin, z którego ulatuje dym. Do sprawnego użuwania mocy nadadzą się też uszkodzone pojazdy.
Jeśli można powiedzieć coś o trzeciej części serii od Sucker Punch, która miała debiut na poprzedniej generacji konsol, to to, że szukanie odłamków po mieście nigdy wcześniej nie było tak proste. Wystarczy zestrzelić drony latające po okolicy i drzwi prowadzące do zdobycia nowych zdolności protagonisty stoją przed graczem otworem. Oczywiście pozyskanie niektórych zdolności determinuje to, czy jest on dobry lub zły, ale tak było zawsze w tym cyklu. Dobrych rozwiązań nie warto zmieniać,
Grafika w I:SS zrobiła na mnie wielkie wrażenie. To nie jest jakiś port z poprzedniej generacji, zrobiony na szybko w celu łatwego zarobku. Od początku był to tytuł, który miał pokazać pokłady mocy drzemiące w czwartej konsoli stacjonarnej Sony i przyznam się szczerze, że czasem staje jak wryty porażony poziomem szczegółowości niektórych miejscówek i bawię się w trybie zdjęć, tylko po to, by podziwiać efekty pracy bardzo zdolnych ludzi. Walący się most, ulica, która wygląda jakby po niej przeszła przed chwilą trąba powietrzna a nawet efekt padającego deszczu potrafią cieszyć oczy.
Historia może nie jest jakaś wyszukana, ale czuję w kościach, że będę się dobrze bawił z tą produkcją. Szkoda tylko, że I:SS zapowiada się na najkrótszą część z serii.
To tyle ode mnie. Do przeczytania następnym razem. Życzę wszystkim dobrego weekendu.