Fable III
Władza, pieniądze i sex. Te trzy rzeczowniki najlepiej określają produkcję Lionhead Sdudios, jaką jest Fable III. I choć z pozoru wszystko wydaje się jakimś żartem, produkcją dla najmłodszych, po kilkunastu minutach wiadomo już, że ma się do czynienia z czymś więcej niż bajką dla grzecznych dzieci. Odbiorca bardzo łatwo jest zmylony, na szczęście nie na długo i gdy pozwoli się wciągnąć w tę ciekawą historię, może z niej wynieść bardzo wartościową naukę. Zaczynajmy więc.
Za górami, za lasami…
Rzecz dzieje się w fantastycznym świecie Albion, którym włada zły król Logan. Początkowo wszystko wygląda ładnie, spotykamy piękną niewiastę z którą trzymając się za ręce, udajemy się w wyznaczone miejsca. Możemy z nią poflirtować, czegóż więc chcieć więcej? Utopijna wizja szybko się kończy, bo parę chwil później stoimy przed dylematem, czy zabić ukochaną i ocalić buntowników, nad którymi znęcał się zły brat Logan, czy może odwrotnie: uratować swą lubą, dając zgubę mieszczanom. Sam nie mogłem podjąć decyzji i po kilku sekundach usłyszałem, że jeśli nie dokonam wyboru, zginą wszyscy. Ostatecznie zadecydowałem, choć nie było to łatwe. Już na początku ukazane jest, że bajkowa grafika i design świata oraz postaci, to tylko przykrywka dla dojrzałej fabuły jaką kryje Fable. Jak nie trudno się domyślić, staniemy przed zadaniem powstrzymania tyranii jaką stosuje nasz brat. W roli księcia trzeba będzie zmierzyć się z wieloma wyborami, trudnościami, zebraniem sojuszników, składaniem obietnic i innymi rzeczami, które ostatecznie pomogą mu osiągnąć sukces. Ze wszystkich decyzji zostaniemy rozliczeni na końcu gry, więc tylko od gracza zależy, jaką drogę wybierze. Często jednak wybory przed którymi jesteśmy stawiani, są dość jednoznaczne, gdyż w dziewięćdziesięciu procentach rozwiązanie przynosi negatywne konsekwencje. Nie pomaga nawet kierowanie się zasadą „mniejsze zło”, ponieważ tu każde zło jest wg. mnie takie samo.
W miastach widać podział na mieszkańców bogatszych i biedniejszych, warstwy klasowe są bardzo wyraźne i starają się wpłynąć na nasze postrzeganie życia wszystkich obywateli a co za tym idzie, podjęcie decyzji, które wpłyną na poprawę tego stanu. Wyzysk i zbyt małe wynagrodzenie są na porządku dziennym, a nie bez znaczenia pozostaje charakter gospodarki. Wysokie uprzemysłowienie wpływa negatywnie na środowisko naturalne i także z tym problemem przyjdzie nam się zmierzyć. Odpowiedzi przyjdą łatwiej, gdy pozna się już krainę, w której przyjdzie nam odbywać przygody. Wszystko to w roli księcia i bohatera, bo tak tu jesteśmy nazywani.
Tereny zabudowane sprawiają wrażenie tętniących życiem. Po ulicach kręci się sporo osób, a samo wykończenie budynków wygląda dość ładnie i nie powoduje poczucia pustki i pójścia przez twórców na łatwiznę. Sama grafika i szczegóły jak np. drzewa, mogły by być jednak wykonane trochę dokładniej i bardziej realistycznie bo niedoróbki wizualne wpływają na immersje ze światem. Całość utrzymana jest w bajkowym stylu i w ogólnym rozrachunku wypada dość dobrze.
Podróżować można po bardzo wielu miejscach, w bardzo zróżnicowanym otoczeniu. Cel wędrówki wybieramy z głównej mapy, która pełni także rolę szybkiej podróży. Z jednej strony świat Albionu otwartością nie grzeszy, z drugiej jednak jest trochę miejscówek do spenetrowania. W miastach jest możliwość podjęcia pracy, z czego naturalnie mamy parę groszy. Zarobek można zainwestować w nieruchomości typu dom na wynajem (lub dla siebie), karczma, sklep albo stragan, przynoszący kolejne zyski. Będąc majętnym można wziąć się za zakładanie rodziny, zaczynając od znalezienia partnerki. Tu oczywiście główną role pełnią romanse, zaręczyny, sex, itp. Ludzi kręci się dość sporo, także problemu być nie powinno. Łatwo można nawiązywać kontakty z mieszkańcami i kształtować sobie z nimi relacje. Poza „metropoliami” można zdobywać drogocenne błyskotki w okolicach szlaków wędrownych, które są pozakopywane w ziemi lub schowane w skrzyniach. O ich położeniu informuje towarzyszący nam pies, który zaczyna szczekać i biegnie do miejsca ze skarbem. Wszystko sprowadza się do udania się we wskazaną pozycję, naciśnięcia przycisku i poczekaniu aż książę wykopie co potrzeba. Potem można sprzedać znalezisko, bo zarobiona forsa zawsze się przyda. W terenach nie zabudowanych łatwo natknąć się na rzezimieszków, tylko czekających na to, aby załatwić naszego wojownika i ograbić jego majątek.
…był pewien waleczny bohater…
Na szczęście książę nie jest bezbronny a wręcz przeciwnie – posiada aż trzy różne rodzaje ataku oraz unik, których można używać zgodnie z preferencjami gracza. Można je także ulepszać za specjalne punkty gildii, specjalizując się w danej klasie. Przechodząc natomiast do konkretnego opisu, pierwsza na liście jest strzelba. Broń długo dystansowa, która najlepiej sprawdza się, gdy przeciwnicy są na znacznej odległości i bezpiecznie możemy ich ostrzeliwać nim zdążą się do nas zbliżyć. Po ulepszeniach zadaje znaczne obrażenia, dlatego jest bardzo skuteczna i pozwala pozbyć się kilku delikwentów zanim użyjemy opcji numer dwa. A jest nią nic innego jak miecz, moja zresztą ulubiona broń do niszczenia ścierwa. Bardzo dobrze sprawdza się w walce w zwarciu, ale na góra trzech wrogów, bo przy większej ilości łatwo można zostać otoczonym i robi się gorąco. Dosłownie. Bo trzecim asem w rękawie jest ogień. Naciskając przycisk B (pad do Xboxa), tworzy się dookoła nas krąg o danym zasięgu, w którym wszyscy zostaną potraktowani piekielnymi płomieniami. Dodajmy do tego, że im dłużej przytrzymany zostanie przycisk, a mowa o mieczu i płomieniach, tym większą moc osiągnie dany oręż. Raz na jakiś czas odpalona zostanie pokazówka w zwolnionym tępię, ukazująca egzekucje na wybranym przeciwniku. Jest to jedna z najlepszych chwil jakie ogląda się w batalii. Przykładowo nasz bohater wskakuje delikwentowi na ramiona, łapie jego głowę między nogi i skręca mu kark. To mi się podoba ! Podobnych scen jest więcej i to one nadają smak wszystkim starciom. Sami przeciwnicy do geniuszy nie należą i atakują zazwyczaj grupami, wszyscy na raz. Jak jednak pisałem wcześniej, pojedynczo nie stanowią większego zagrożenia, ale w większej ilości już tak. Wszystko zależy też od tego, z kim przyjdzie nam walczyć. Na plus wypada zróżnicowanie przeciwników, bo ciąć będziemy ludzi, palić demony a strzelać do karłów. Znalazło by się jeszcze kilka rodzajów maszkar, a większość z nich posiada coś w rodzaju bossa, który najczęściej także nie jest zbyt wymagający. Podstawa to taktyka. Częste uniki i atak na dystans bywają najskuteczniejsze. Także pies, który nam ciągle towarzyszy, nie stroni od potyczek, ale jego zaangażowanie nie ma większego wpływu na walkę. Czasem kogoś ugryzie ale najlepiej liczyć na siebie. Zdarzyć się mogą sytuację, gdy staniemy nawet naprzeciw przyjaciela, ale nie zdradzę szczegółów, bo nie chcę spojlerować ;)
…który dobra pragnąc, zło czynić raczył.
I tak na krwawej drodze, naszego księcia czeka sąd ostateczny, o którym wspominałem na początku. Gdy włożyłem tę pozycję do czytnika, liczyłem na głęboką historię i ciekawy świat fantastyki. Po rozpoczęciu rozgrywki czułem głęboki zawód, bo całuski i romantyczne podziwianie miasta nie dawały mi spełnienia. Postanowiłem daj jej jednak szanse i kontynuowałem rozwój wypadków. Kończąc przygodę czułem się już bardzo ukontentowany, a jednocześnie było mi szkoda, że to już koniec. Dobry czy nie, ale koniec. Jak się okazuje, pozory mylą i Fable jest tego najlepszym przykładem. Oprócz kilku potknięć typu za częste loadingi, jest to udana produkcja, która świetnie nadaje się dla dorosłego i wymagającego odbiorcy. Nie ma na co czekać, czas obalić dyktaturę.